mózg mi wycieka na zewnątrz, czyli dxm i grzyby
detale
kofeina (12 lat nadużywania)
etanol (ongiś sporo nadużywania)
marihuana (5 lat częstego stosowania)
psylocybina (kilka razy)
DMT (kilka razy)
MDMA (około 50 piguł)
amfetamina (rok nadużywania)
kokaina (raz)
dekstrometorfan (72 paczki Acodinu jak dotąd)
kodeina (około 90 razy po 240mg)
beta-ketony (3x)
dimenhydrynat (raz)
gałka muszkatołowa (raz)
raporty tymekdymek
- Koszmarna historia z tramadolem – jak osiągnąłem totalne dno
- WSTYD ŻYCIA: zniszczyłem ziomkowi mieszkanie i paradowałem nago
- Najdalej i najgrubiej, czyli keta z koksem, MDMA i browarami.
- Wszystko jest wszystkim
- Padaczka, urwany film i kara za głupotę
- Zdekszony jak za dawnych lat
- Tramadol, kodeina i nadmiar NLPZ
- 2-CB i marihuana – przyjemne rozczarowanie
- Nie umiałem się zaciągać...
- Mózg wywrócony na lewą stronę i ugnieciony jak ciasto
mózg mi wycieka na zewnątrz, czyli dxm i grzyby
podobne
Połączenie niesamowite, bałem się go dość mocno, a jednak było super.
Zarzuciłem 75+225mg DXM w odstępie godziny. Pół godziny przed drugą dawką poszło 2.5 grama grzybów. Na wszystko poszły jeszcze inhibitory - czosnek, żeby ograniczyć metabolizm do DXO, w celu mniejszej odklejki, a także sok z czarnej porzeczki jako iMAO.
Na początku było zimno, organizm wszystko trawił, ziewanie, mróz, pot, ogółem ciężko. Położyłem się w pozycji embrionalnej i zacząłem czekać na "popierdolenie". Kiedy się zaczęło, wzięła mnie ogromna ochota na tworzenie muzyki i wierszy, czym w sumie głównie się w życiu zajmuję, a przez ostatni rok mocno to zaniedbałem. Proces twórczy przerósł moje najśmielsze oczekiwania, nigdy nie było tak cudownie i kosmicznie.
Wyjaśnię to na przykładzie jakiegoś krótkiego akapitu wiersza. Otóż wyobraź sobie, drogi czytelniku, że tworzysz fragment o oceanie, statkach i życiu załogi na nich. I tutaj powtarzały się naprzemiennie dwie "fazy", co towarzyszyło mi już do końca podróży:
Etap pierwszy - zaczynam widzieć opisywane rzeczy, latające po ciemnym pokoju, realne halucynacje statków, morza, itd. Pomimo zachowania ogólnego, nadanego przeze mnie motywu przewodniego, były jednak dość autonomiczne. Samodzielne na tyle, aby rozpocząć własną przygodę, co inspirowało mnie do dalszego pisania, dawało pomysły i sugestie.
Etap drugi - pojawia się deksowe odklejenie, pomału tracę tożsamość, staję się tym oceanem. Następnie jestem statkiem, nie mam już kontaktu ze światem zewnętrznym. Jestem kapitanem statku, który płacze, bo jego bliski przyjaciel z załogi się utopił. Próbuję wszystkich ratować. Historia w mojej głowie trwała około godziny (tak naprawdę mijało może pięć minut), na końcu statek utonął, a wszyscy umarliśmy.
Potem już tylko chwila ogarnięcia się, że wróciłem do swojego pokoju, a wszystko nadal fruwało po ścianach. I powtarzamy to wszystko od nowa. "Mózg mi wycieka na zewnątrz" - tak to wtedy określiłem i do tej pory nie znalazłem lepszego określenia.
Euforia, fizyczna ekstaza i spory wyrzut dopaminy - to wszystko towarzyszyło mi do końca podróży. I wszystko skończyło się nagle, nie zostawiając żadnego afterglow. W sumie już 3.5h po tym, jak skończyły się nudności i zaczęła się zabawa, nic już nie zostało, a ja od razu poszedłem spać.
Genialne połączenie, jednak nie polecam osobom, które nie przeżyły breakthrough na DMT czy 4 Plateau na DXM, bowiem ciągłe zmiany tożsamości i gubienie się we własnym umyśle to coś, co może przerazić. Było zdecydowanie za grubo i wiele osób miałoby w tym momencie BT.
- 6073 odsłony