powrót na ziemię (statkiem)
detale
Setting - dom, zwierzęta, kadzidła, kominek; 3 ziomków, relaksacyjna muzyka
Okresowo Amanita Muscaria, DMT wcześniej kilka razy
Pomijam nieznaczące substancje, których było sporo w przeszłości
raporty bigboythedriver
powrót na ziemię (statkiem)
podobne
Własnoręcznie wykonałem kilka rodzajów changi, postanowiłem jednak sprawdzić na sobie najbardziej "klasyczną" z mieszanek. Do tego typu spraw staram się podchodzić terapeutycznie, dobrze się przygotowując, by zmaksymalizować potencjał magiczny substancji. Przez tydzień więc oczyszczałem organizm i dbałem o zdrowy balans między ciałem, duchem i umysłem. Moja intencją było, aby przeżyć coś, co pogłębi mój duchowy rozwój, pomoże mi lepiej zrozumieć siebie i otaczający mnie świat, oraz utoruje nową drogę do pracy nad sobą. Wcześniej podróże psychodeliczne niejednokrotnie pomogły mi zwrócić swoją drogę życiową w stronę rozwoju i większej świadomości, powodując jednocześnie doświadczenia mistyczne - kontakty z "wyższym Bytem", "Stwórcą", czy jak inaczej nazywać Absolut. Na myśl o spotkaniu z changą towarzyszył mi więc lekki stres, ponieważ rozliczanie się z bycia człowiekiem nie zawsze jest komfortowe...
W nieco węższym kontekście, w ostatnim czasie w wielu chwilach odlatywałem myślami trochę za wysoko. Paradoksalnie, błądzenie w chmurach nie oddziaływało dobrze na moje życie codzienne; często powodowało zmęczenie, czy brak możliwości wykonywania jednej rzeczy przez dłuższy czas. Przy 2 kierunkach studiów, własnych zajawkach i kreatywnych pomysłach na tworzenie czegoś, właściwie natłok myśli uniemożliwiał mi realizację siebie. I choć nie wiedziałem, czego spodziewać się po DMT (moje poprzednie 2 doświadczenia były bardzo mało intensywne, a także czułem wspomniany stres przed potęgą roślin), to coś podpowiadało mi że to spotkanie jest dobrym pomysłem.
Siedząc w przyjemnym otoczeniu poczułem, że to ta chwila. Odważyłem więc 0.2 grama i nabiłem do pełna fajkę. Przygasiliśmy światło, zostawiając tylko lekką lampe zielonego koloru i kilka świeczek oraz żażący sie ogień w kominku. Pomieszczenie jest bardzo przestronne, więc zarówno ja miałem swoją przestrzeń, jak i każdy z towarzyszących mi przyjaciół. Włączyliśmy odpowiednią muzykę, okadziliśmy pomieszczenie białą szałwią, nastepnie usiadłem w fotelu, wziąłem kilka mocnych oddechów i odpaliłem fajkę.
3 duże, głębokie buchy. Dym gryzący, ale przyjemny. Resztkami "ziemskiej" świadomości oddałem fajkę koledze, zamknąłem oczy i pochylając bezwiednie głowę w tył wypuściłem z ust siwe powietrze.
W tej samej chwili poczułem, jak moje ciało się rozpuszcza - a wraz z nim myśli trzymające mnie przy ziemi. Przede mną pojawiło się nieskończoność mieniących się kafelków w kolorach między żółtym, a czerwonym które miały sześcienne kształty, ale nie były nieruchome. "Ja" również się poruszałem, leciałem bardzo szybko w ich kierunku jednak one nie były bliżej. "Świetlista, boska wiedza jest nieuchwytna" - zrozumiałem.
Wtedy "coś", wspomniana wcześniej siła wyższa ścisnęła wszystkie te kawałki w milimetrową formę, a podczas tego procesu wessało w nią również mnie. Gdy stałem się jednym z "boską energią", zdałem sobie sprawę że znajduje się na swego rodzaju statku kosmicznym, wszystko było monumentalne ze względu na tego potęgę, oraz moją niewspółmiernie małą sześcienną formę. Przebywałem na wygodnym, drugoplanowym miejscu w obrębie statku, na którym wyższe byty porozumiewały się ze sobą z niezwykłą szybkością i w sposób dla mnie niepojęty. Nagle statek wystrzelił, polecieliśmy na Ziemię z prędkością szybszą od prędkości światła. Wtedy otworzyłem oczy i zdołałem powiedzieć tylko "wow".
Po doświadczeniu czułem się bardzo uziemiony, nie było ciężkiego powrotu do rzeczywistości jak zwykle po innych psychodelikach, wręcz przeciwnie. Moje życie i położenie na Ziemi wydawało się bardzo komfortowe i kwitnące. Zdałem sobie sprawę, że podróż psychodeliczna przykleiła mnie do rzeczywistości i właśnie tego potrzebowałem. Nie mogę zbytnio wybiegać myślami naprzód - jestem tu gdzie jestem, mam ograniczone możliwości ale na tyle duże, że gdy je odpowiednio wykorzystam to kiedyś osiągnę stan o którym bezustannie myślałem. Posiadam coś, co kiedyś zostanie rozbudzone i pozwoli mi osiągnąć "oświecenie". Muszę po prostu robić swoje, nie przejmować się błędami, ale działać odpowiedzialnie, świadomie i w zgodzie z samym sobą. Wszystko przyjdzie z czasem.
Tyle jestem w stanie słowami napisać o tym czego doświadczyłem.
Pozdrawiam wszystkich!!
- 3707 odsłon