kosmiczna podróż
detale
raporty magmagik
kosmiczna podróż
podobne
Set & settings – mój pokój, 12 sierpień 2008; godz. 21; chęć odpłynięcia…
Dokładne dawkowanie – 450mg (30 tabletek Acodinu), po 5 sztuk co mniej więcej 5-7 minut, 6.25 kg/mg czyli mocne II Plateau.
Wiek i doświadczenie – 18 lat (wtedy 17); MJ (naprawdę dużo) ,Alkohol, DXM, kocimiętka :D
Pewnego sierpniowego dnia znalazłem się w pobliżu apteki. Wcześniej miałem już znikomą styczność z Acodinem, więc wiedziałem, że z kupnem nie ma żadnych problemów. Wchodzę więc i pytam czy dostanę Acodin. Pani aptekarka, starsza już osoba, wydaje mi z uśmiechem mówiąc magiczną cenę 4.96zł.
Wizja taniego państwa widocznie wchodzi w życie, skoro Acodin jest tańszy o ponad 44gr. A może to tylko promocja? Mniejsza o to. Kupione i postanowione. Dzisiejsza noc będzie pełna wrażeń. Nie wątpię. Pierwszy raz miałem styczność z taką dawką, więc chciałem zadbać o wszystkie szczegóły. Po powrocie do domu pościeliłem łóżko, wrzuciłem psychodeliczne kawałki na telefon, przyniosłem sok pomarańczowy. Żeby czas szybciej mijał gram na PS2 najpierw w COD3, później w Tekkena 5. Jest 21, zaczynam zarzucanie.
Łykam po pięć tabsów co jedną misję w grze, czyli mniej więcej co 5-7 minut. Jest coś koło 21.40 nudzi mnie już gra w CoDa wiec zmieniam na tekkena. Poćwiczę parę Kombosów Yoshimistem. Gram może z 20 minut i JEB! z niczego banan na mordzie. Myślę: "O, wchodzi." Nie myliłem się. Po około godzinie od wzięcia ostatniej tabletki ciężko było mi zrobić jakiegoś chwyta. Dobra. Czas wyłączyć konsolę i zrobić siusiu, bo później mogę nie mieć siły. Wstaję z fotela, czuję że ważę 3 kg. Czułem się jak ze styropianu lub jak z kartonu. Muszę przejść przez pokój brata, w którym ojciec ogląda telewizor. Na szczęście śpi, podczas gdy ja księżycowym krokiem idę do sracza. Załatwiam co trzeba, myję zęby i wracam.
Włączam TV i gaszę światło. Koło łóżka stawiam mineralkę i woreczek foliowy, na wypadek "nagłego wypadku". Kładę się i oglądam przez chwilę jakiś film na TVP1. Po około 20 minutach oglądania stwierdziłem, że nic nie rozumiem, a poza tym obraz wydaje się mocno rozmyty. Spoglądam na sufit i... SZOK!!! co to kurwa jest ?! Wystraszyłem się. Serio. Czego? Cienia żyrandola, który rysował na suficie straszne kontury. Wszystko przez ten migotający telewizor. Wyłączam. Zarzucam słuchawki na uszy. Pierwszy kawałek Hemp Gru- Zjedz skręta. Wrzuciłem go, bo myślałem że sobie wyobrażę jak palę skręty z ziomkami... Gówno widziałem... Następny kawałek to K44-Nasze mózgi wypełnione są Marią. Zaczęła się ostra jazda :) Wkręcający kawałek, miałem pierwsze poważne haluny. Haluny 3d, a zarazem interaktywne w któych mogłem uczestniczyć przy zamkniętych oczach.
Kawałek zleciał dość szybko, pojawił się za to Pezet-W moim świecie. Zamuliło mnie na maxa... myślałem, że zasnę i niecierpliwie czekałem na następną kawalinę... Cierpliwość popłaca :) Wchodzi kawałek... Anima Libera :D nie jestem fanem tego typu muzyki, lecz ten kawałek wpadł mi w ucho... Odbyłem niesamowitą podróż po układzie słonecznym. Coś niesamowitego i nie do opisania. W jednej chwili wypierdoliło mnie w kosmos :) Leciałem swoim łóżkiem pomiędzy planetami. Mijałem kolejno Merkurego, Wenus, Ziemię i Marsa, reszty planet zapomniałem :D To wszystko działo się na moim łóżku, ze mną na pokładzie. Mknąłem niczym nowoczesnym statkiem kosmicznym pośród tysięcy gwiazd. Przy każdym manewrze w jakąkolwiek stronę, odczuwałem to. Coś pięknego, a to dopiero połowa piosenki. W drugiej części (gdzie bit wyraźnie zwalnia) stałem się jedną z planet układu słonecznego. Moje łóżko poruszało się po orbicie, a dodatkowo obracało się wokół własnej osi. Tak jak Ziemia. Piosenka dobiegła końca wraz z moją cudowną podróżą po kosmosie. To jest jedna z rzeczy, którą zapamiętam do końca życia, której nigdy wcześniej, ani później nie udało się powtórzyć : (. OlsenFu- śliski grunt wczułem się w temat kawałka, lecz nic konkretnego nie odczułem oprócz wirowania łóżka, które towarzyszyły mi przez większość tripu.
Poczułem nagłą chęć odlania się. Wyjmuję słuchawki z uszu. Dźwięki jakie usłyszałem, wydawały się nad wyraz surrealistyczne, jakby słyszane uchem cyborga, wszystko docierało do mnie z wielkim opóźnieniem oraz z echem. Odkładając telefon spojrzałem na godzinę. O kurwa! 23.11 a ja już tak schizy :) Wspomnę o jeszcze jednej rzeczy: Czytając różne TR, nie mogłem pojąć jak to jest możliwe, że "błędnik zwariował". Po prostu nie mogłem sobie tego wyobrazić. Przypomniałem to sobie jeszcze leżąc w łóżku i wstaje do kibla. JEB! Znów na łóżko. Ohoho jak mnie tatuś takiego zobaczy to od razu wydziedziczy. Poczekam jeszcze chwilkę. Może się odechce, albo ojciec pójdzie spać do siebie, bo w sumie późno jest. W tym czasie chodzę pokracznie po swoim pokoju. Podchodzę do czegoś konwersuję z kimś w myślach, że tego tu wcześniej nie było. Ogólnie cały czas Czułem czyjąś obecność. Wszędzie. I tam daleko w kosmosie ktoś siedział przy mnie na łóżku (czułem, że ktoś siedzi przy nogach), i tu na Ziemi gdy męczyłem się ze wstaniem do sracza. Słyszę, że ojciec poszedł do siebie spać, więc ruszam. Czuję się nieswojo. Właściwie to Się nie czuję wcale :D Idę szlaczkiem jak po litrze wódy. Odbijam się od wszystkiego co stanie mi na drodze. Trochę nie poznaję gdzie jestem i co robię. Odruchowo łapię za klamkę i siadam na deskę, bo o staniu mowy nie ma. siadając mówię do muszli klozetowej : "Oooo dziękówa ziomek, że mogę tu usiąść" o_0 Byłem w kiblu chyba z 10 minut, bo nie miałem siły wstać. W tym czasie rozmawiałem z kiblem... Niezła jazda :D Poznałem co to znaczy "Zwariowany Błędnik". Zebrałem się w sobie. Wstałem i z powrotem szlaczkiem odbijając się od wszystkich możliwych mebli.
Jestem już w łóżeczku. Zakładam słuchawki by oddać dać się jej ponieść. OSTR, Peja, Gural mijają, ja za bardzo nie czuję efektów oprócz miłego wirowania z moim wymyślonym towarzyszem, którego postanowiłem uosobić. Ogarnia mnie lekka zamuła, ale do czasu... K.A.S.T.A. - Piszę nocami. Pozytywna wibracja :)) wytresowałem swoje łóżko :D myślałem sobie: "No to teraz w prawo" i jeździłem w wybranym kierunku po swoim pokoju. Jednak DXM wymyślił coś sam, coś lepszego. Postanowił postawić mnie wraz z łóżkiem na nogi :D czułem dokładnie jak z pozycji leżącej jestem w pionie, a to wszystko w rytm muzyki. Wydawało mi się, że za chwilę spadnę na twarz, jednak ktoś czuwał... Może mój wymyślony kolega? Sam już nie wiem...reszty tripa nie bardzo pamiętam, ale wiem że było bardzo przyjemnie :D. Zasnąłem około 2.30 ponieważ byłem bardzo zmęczony.
Następnego dnia wstałem około 9.30 sam i w miarę wyspany. Trochę problemów z koordynacją ruchową, ale szybko się przyzwyczaiłem. Bardzo przyjemne było jeżdżenie po pokoju na krześle od komputera. Czułem się jak inwalida I grupy :D. Nie wiem dlaczego, ale zawsze jak biorę Acodin to na drugi dzień męczy mnie chrypa i kaszel ;P Ogólnie DXM bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Poprzednie moje próby z tym specyfikiem nie były udane, tym razem się postarałem o set and settings i było naprawdę OK. Za jakiś czas spróbuję z tą samą dawką, tylko z lepszymi piosenkami- najważniejsze, aby kawałki miały regularny beat. Elo.
Napisano dzień po tripie. Kopiowanie bez mojej zgody wzbronione. :)
- 9700 odsłon