‘don’t want to talk. all i hear is noise’ - lost in the k-hole
‘don’t want to talk. all i hear is noise’ - lost in the k-hole
podobne
Set&Setting – impreza dubstepowa, potem tripowe wnętrze mojego samochodu, świętujemy mój powrót do domu.
Exp – LSD, LSA, 2-CE, grzyby psylocyby, kokaina, amfetamina, metkatynon, mefedron, morfina, fentanyl, kodeina, MDMA, DXM, MJ, benzydamina i inne które w głowie mi się nie mieszczą (albo usilnie chcą z niej uciec).
Wiek – 22
Lady A wymyśliła nam dawkę na pierwszy raz po 1 mg na głowę. Udało mi się ‘zorganizować’ jedynie 1,6 mg w sumie. Na szczęście.
Jest ok. 2 w nocy. Obie jesteśmy już po MDMA i paru piwach, w schowku samochodowym czeka strzykawka pełna tego cuda. Ludzie ponoć to pizgają na imprezach, więc czemu nie…? Prosimy naszego przyjaciela P., żeby nam potowarzyszył. Na nasz pomysł reaguje spojrzeniem w stylu ‘jesteście jebnięte’, jednak zgadza się, bo w końcu któż mógłby nam odmówić… ;)
Z udawanym profesjonalizmem wstrzykuję połowę dawki w ramię Lady A która wyjątkowo dzielnie to znosi. Po chwili już z głupawym uśmiechem kładzie głowę na oparciu. Jak szybko to działa? No tak, od razu. Bez dłuższego zastanowienia wstrzykuję resztę sobie, ażeby się przypadkiem nie rozmyślić.
Pamiętam, że zdążyłam tylko pomyśleć ‘na imprezę to my raczej nie wrócimy’ i się zaczęło. Okurwajapierdolę. Staję się białym wirującym punkcikiem. Staję się? Czy ja jestem? Czy coś w ogóle jest? Kręci się, ale nie w głowie. Bo nie mam głowy. Nie mam ciała, oddzieliło mnie totalnie. Jest jakiś kosmos, nieskończoność. Wielość kolorów a jednocześnie czysta i bezkresna czerń. A może biel? Niby jestem, ale mnie nie ma. Niby widzę, ale nie widzę. ‘Czy to jest kierownica?’ - podobno zadałam takie pytanie, ale odpowiedzi nie usłyszałam. Chyba nawet jej nie oczekiwałam. Mówiłam wtedy też jakieś inne rzeczy, nawet całkiem logiczne, podobno. Ale mnie nie było. Przynajmniej nie w takiej postaci co zwykle. Czy byłam mną? Czym jestem ja? Dlaczego ja jestem mną? Czym jest moje ‘ja’? Przez chwilę czuję, że wiem wszystko, że rozumiem, że mój umysł jest nieograniczony… to uczucie jednak szybko znika i pojawia się splątanie.
Gdzieś idziemy, P. prowadzi nas do swojego samochodu, A. w ogóle nie kontaktuje. Ja próbuję zwymiotować, ale mi nie wychodzi. Mdli strasznie, chodzi się krzywo i jakoś mało świadomie. P.prowadzi nas, a właściwie niesie; ja zadaję kolejne inteligentne pytanie: ‘Czy my idziemy?’.
Jesteśmy już w domu P., Lady A cieszy się ogromnie z powrotu, bo myślała, że tak już zostanie na zawsze. Ja nawet tego nie byłam w stanie ogarnąć. Nadal mdli, ale odzyskuję siebie, swoje ciało.
Podsumowując: krótko i hardkorowo. Odczucia podobne do tych po Akodinie, tylko krócej i zdecydowanie Bardziej. Głębiej. Ja nie odważyłam się nigdy wszamać więcej niż 35 tabletek tego cholerstwa, z ketaminą raczej też nie spróbuję w takiej dawce… niemniej jednak było to ciekawe przeżycie, takie zespolenie z nicością, uczucie stawania się nic nie znaczącą, a jednak spokojnie egzystującą cząstką wszechświata. Właściwie to tak wyobrażałam sobie zawsze życie po śmierci. Wieczny narkotyczny sen. Przejście na inny stan świadomości.
Używka klubowa? Być może. W mniejszych dawkach może mieć jak najbardziej imprezowe działanie, i tutaj znów odniosę się do Akodinu, który niegdyś zwykłam łykać zapijając paroma piwami. Ketamina pewnie sprawdza się w tej roli jeszcze lepiej. Kiedyś pewnie jeszcze będzie mi dane spróbować. Ale 0,8 mg domięśniowo- never again.
A na drugi dzień jedziemy z P. na grzyby… ;) Pizza łysiczkowa była przesmaczna.
- 17462 odsłony
Odpowiedzi
mhm,
pamiętam to. Ketamina jest dragiem który chyba najbardziej wpłynął na moją psychikę. Pamiętam te czarno-żółte wiry, a ja propką energii wśród nich...Myślałam, że już nigdy nie będę człowiekiem :) Nie zrozumie tego ten, kto tego nie przeżył.
Ja . . .
Nie wiedziałam że istnieją jeszcze babki które maja nieźle popier....ne w głowie :)
Finish the fucking story man! What happened? What about the glands?