25c-nbome 0,5mg i niezwykle pogodna podróż
detale
i językiem bez połykania śliny) wrzucony drugi i potraktowany w ten sam sposób. Tolerancja w chwili przyjmowania na pewno zerowa.
i różne inne magiczne rośliny, benzydamina, sztuczne kannabinoidy, tryptaminy, fenetylaminy, amfetamina, efedryna, benzodiazepiny, alkohol, opiaty oj jeszcze tego było...
raporty dajmon
25c-nbome 0,5mg i niezwykle pogodna podróż
podobne
Pierwszy karton przyjęty o 22:40, drugi o 23:40, podróż trwała do ok. 05:00 (intensywniejsze efekty to właśnie 5 godzin).
Nie wiem z jakiego powodu nikt jeszcze nie opisywał 25C-NBOMe na NG, więc co mi szkodzi, ja to zrobię pierwszy. Specjalnie nie mierzyłem zbyt dokładnie czasu działania, ponieważ chciałem o nim zapomnieć i jak najdłużej cieszyć się osiągniętym stanem.
Mimo tego, że poprzedni użytkownicy z forum nie doświadczali jako takiego bodyloadu, a doświadczali działanie adrenergicznie, w tym przypadku stało się całkiem odwrotnie. Niestety odwiedziły mnie lekkie drgania mięśni
i delikatny wir w głowie. Jednak robiło się z czasem co raz milej i już po 30 minutach od wyżucia ostatniego kartonu było ciepło i spokojnie.
Pierwsze efekty to narastające powoli wrażenia wizualne. Powierzchnie zaczęły się delikatnie poruszać i ciężko było skupić wzrok w jednym miejscu. Przychodziło znane oddychanie i falowanie płaskich powierzchni, jak
i przedmiotów. Czułem się co raz przyjemniej, można nazwać to nawet aksamitną euforią. Humor wyraźnie się poprawił. Nastąpiła zmiana postrzegania kolorów. Zimne barwy zrobiły się chłodniejsze, natomiast temperatura tych cieplejszych rosła. Szczególną uwagę zwróciła czerwień i róż. Spostrzegłem, że bez czerwieni i różu w pomieszczeniu byłoby bardzo ponuro i mogłem śmiało cieszyć się tym, że obecne tam jaskrawe kolory nadają mu miłego charakteru.
Zacząłem odczuwać ból brzucha spowodowany zbyt śmiałą i odważną kolacją tuż przed tripem (spożytą w celu nabrania energii do podróży), jednak przyjęta substancja pozwoliła mi ignorować ten problem i bez przeszkód cieszyć się aktualnym stanem świadomości. Lekkie drżenie całego ciała, które także nie było uciążliwe postanowiłem zniwelować przez położenie się na łóżku. Był to dobry wybór, gdyż tam mogłem skupić się na efektach wizualnych obserwowanych w półmroku. W pomieszczeniu znajdowała się zwisająca z sufitu duża lampa
w kształcie kuli obłożona papierem "ryżowym", każdy zna ten przedmiot. Wtedy odnalazłem w niej większy sens. Zaprzyjaźniłem się z nią bez słów. Wiedziałem, że ona rozumie mój obecny stan i chętnie pomoże mi się zrelaksować i podziwiać efekty działania substancji przyjętej. Lampa zaczęła czynić rozmaite wygibasy. Jej ożebrowanie na przemian wyolbrzymiało swoje kościste części oraz chowało je, by potem stać się przezroczystym i dać mi szansę na dojrzenie co jest za...
Zwróciłem uwagę na drzwi do pomieszczenia. Najpierw skupiłem się na ich zmianach wizualnych, a następnie dopiero na ich sensie istnienia. Przybrały bardzo pastelowe/piaszczyste barwy, ponieważ są naturalnie ciemne. Ich krawędzie zaczęły się wyostrzać i wychodzić w moją stronę. Nie podobało mi się to i siłą woli łatwo mogłem je cofnąć z powrotem. Pusta przestrzeń wokół drzwi zdawała się powiększać i znacznie pomniejszać.
Warto dodać, że przez cały czas czułem niesamowitą trzeźwość umysłu w dziwny sposób połączoną z psychodelicznymi efektami. Starałem się własnymi siłami ZWALCZYĆ to poczucie trzeźwości, ponieważ czułem się trochę "zbyt płytko". Udało mi się poprzez łatwe osiągnięcie CEVów. Zamknąłem oczy leżąc
i wystarczyła chwila, aby nieznane mi znaki graficzne przypominające swoim kształtem litery zaczęły koncentrować się, mieszać, a następnie tworzyć wspólne konstrukcje nabierające obrotów, przechodzące później w inne kształty. Mogło trwać to bardzo długo, jednak postanowiłem poszukać jeszcze innych ciekawych efektów tej substancji.
Wstałem i zasiadłem przy komputerze. Osoba na tapecie pulpitu zaczęła przybierać dziwne wyrazy twarzy i kształty ciała. Podziwiałem to przez chwilę i wręcz śmiałem się z tego co się działo. Jakimś cudem trafiłem na witrynę, w której ludzie zakrywając się swoim nickiem opisują to co w życiu ich krępuje, męczy psychicznie i robią to aby sobie ulżyć lub zażyć opini innych. Na szczęście jeszcze nie została ona opanowana przez tzw. dzieci internetu, więc wziąłem się za doradzanie ludziom w prolemach. Na co dzień nie jestem taki chętny do tego typu działań, ale podczas tripu szło mi to wyjątkowo dobrze i czułem, że czynię dobro. Wydawało mi się, że moje przesłania są najlepsze i prawdziwe. Spędziłem tak ok. 1,5h aż ocknąłem się pewną myślą.
"Tracę podróż!" - pomyślałem i postanowiłem zabarwić otoczenie dodatkiem muzyki. Do moich uszu wchodziła twórczość zawsze pozytywnie i psychodelicznie działającego na mnie death metalu kapeli Morbid Angel, który to towarzyszył mi od zawsze, od moich początków z psychedelikami i nijak nie mogę się od niego odczepić podczas "zarzucania". Zacząłem się cieszyć dźwiękami, psychicznie i motorycznie przeżywałem każdy dźwięk, zlałem się z muzyką, a ona mnie pochłonęła. Po tej próbie obejrzałem kilka bardzo dziwnych (dla "normalnych" ludzi) filmów animowanych. Zlałem się ze skomplikowanym morphingiem, przechodzeniem z postaci w postać, cieszyłem się z tego niezmiernie. Przyszło znudzenie buszowaniem po komputerze.
Wracam do leżenia. Moją uwagę znowu przyciągnęły drzwi od pokoju. Zdałem sobie sprawę, że one są pewną granicą teraz podczas tripu. To co się dzieje w środku pomieszczenia prezentuje inny świat od tego całkiem zwykłego za nimi na zewnątrz. Zagłębiłem się (ho ho, głęboko) w symbolikę tych właśnie wrot i uświadomiłem sobie, że drzwi te wiele o mnie wiedzą, a ich rola polega teraz na odgradzaniu mnie od zwykłości. Zamknąłem oczy, aby wrócić do CEVów. Akurat trafiły mi się tam też drzwi... widziałem jak próbuje przenikać przez nie ta zwyczajna część świata, która była demoniczna. Próbowała wyżłobić ona otwory w moich drzwiach i wkraść się, aby mnie "uziemić". Była w postaci widzialnej ciemnej energii (kolory typowo pastelowe) pojawiającej się z nikąd w powietrzu i wirującej. Ja jednak ufałem drzwiom, wiedziałem że one spełnią swą rolę i nie pozwolą na przeniknięcie codzienności do mojej podróży. Wiedziałem, że tu wewnątrz jest ten lepszy, dobry wymiar.
Zatopiłem się w następnych CEVach, bardzo zabawnych tym razem. Okazało się, że moja świadomość jest w chwili obecnej zieloną, słoneczną, kwitnącą łąką, na której swawolnie brykają sobie wszelkie małe zwierzęta. Nie ma między nimi konkurencji, wręcz bawią się ze sobą, a ja patrząc na to również czerpię radość z ich hasania. Zauważyłem pewnego pająka, który zamiast pastwić się nad swoją zdobyczą, zaprzyjaźnił się z nią. W rezultacie ze swojej pajęczyny rozwieszonej między kłosami zielonej trawy, uformował trampolinę dla muchy, która nań wpadła. Pająk napinał trampolinę i wyrzucał muchę daleko do góry, przy czym wszystkie zwierzęta niesamowicie pozytywnie to przeżywały. Panowała tam jedność, pokój i radość. W takim stanie właśnie było moje wnętrze.
Przyszedł też czas na wgłębienie się w swoją sytuację życiową. Bardzo dobrze wgłębiłem się w swoją psychikę i wyciągnąłem bardzo pozytywne i pocieszające wnioski. Byłem przekonany, że to co robię obecnie jest dobre i tak ma pozostać, a będę szczęśliwy.
Pomimo tego, że podobnych przeżyć było wtedy wiele, nie bardzo mogę sobie ich przypomnieć i sądzę, że zawarłem te najciekawsze, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Ok. godziny piątej zauważyłem wyraźne opadnięcie efektów, więc postanowiłem pogrążyć się we śnie. Długo jednak się to nie udawało. Miałem nadzieję, że substancja ta podziała również na postrzeganie i pamiętanie snów. W tym wypadku jednak się zawiodłem. Kiedy udało mi się zasnąć ok. godziny 08:00, marzenia senne były ... po prostu normalne. Nie zauważyłem w nich nic wyjątkowego. Po przebudzeniu czułem się bardzo dobrze, chyba pozytywniej niż w zwykły dzień, jedynie później przyszły niemiłe skutki niedospania.Przyszłe podróże z tą substancją zamierzam już wyprowadzić na łono natury, a nie zamykać się w domu.
Podsumowując już: dawka którą przyjąłem wydaje mi się minimalnie zbyt mała, żeby tak zupełnie cieszyć się mocą tego psychedeliku. Sądzę, że do doskonałego tripu na 25C-NBOMe potrzeba mi jeszcze te 250mcg więcej, a więc dawki 750mcg. Taką też przyjmę przy następnym razie z tą substancją,
a następnie pozwolę sobie na jeszcze wyższe dawki. Zaciekawiło mnie w niej szczególnie połączenie wyjątkowego "ogarnięcia" z efektami wizualnymi
i głębiej psychicznymi. Czułem się zupełnie trzeźwo, a jednak inaczej. Bardzo ciekawe i miłe połączenie. Mógłbym zostać w takim stanie na kilka dni. Na pewno wyszłoby to na moją korzyść. Substancja według mnie ma duży potencjał, jest bardzo, ale to potężnie miła, ciepła i sympatyczna, a nawet zabawna ;) Polecam wszystkim szanownym psychonautom próbę na pewno nie od 250mcg, jak to jeszcze niedawno wszyscy zalecali (czasy się szybko zmieniły i teraz dawki w okolicach 1mg to już norma), ale właśnie od tych 500mcg.
Teraz czas na 25D-NBOMe. Jeżeli zaimponuje mi, może również coś skrobnę. Pozdrawiam!
- 40777 odsłon
Odpowiedzi
No, pięknie, pięknie.
No, pięknie, pięknie. Pozostają badania, czy ta substancja nie jest toksyczna, jak br-dfly.
badania...
No właśnie badamy, nie? :D
Dziękuję, króliku. Poczekam,
Dziękuję, króliku. Poczekam, aż będzie was więcej.
25C-NBOME - wydaje się bardzo ciekawą substancją.
25C-NBOME wydaje się bardzo ciekawą subtacnją. Wydaje mi się, że może ona być podobna do 25D-NBOME, którego miałem okazję spróbować. Po nim też oberwowałem takie trzeźwe myślenie, ża aż byłem zdziwiony.
Co do samego trip raprtu to jest genialny. Naprawdę fajinie przekazujezs informację. Śmieszne przemyślenia z drzwiami, aż się wczułem w sytuację.
Dziwne, że jest tak mało raportów o tym narkotyku.
pozdrawiam!