[2c-p, dxm] w środku niekończącej się iluzji ciemności...
detale
raporty ivision
- [2C-P, DXM] W środku niekończącej się iluzji ciemności...
- Benzydamina - Pierwszy tajemniczy raz
- DHM + DXM - A miało być tak pięknie...
- Kodeina - Co tu się dzieje?!?!
- Oksybutynina - Co jeszcze można zabrać z domowej apteczki?
- DXM - Inaczej niż zwykle, czyli 30 to dawka optymalna....
- DXM - Idziemy dalej...
[2c-p, dxm] w środku niekończącej się iluzji ciemności...
podobne
Jako iż dawno nie pisałem żadnego trip raporta, przystępując do tego tripu miałem zamiar zapisywać wszystko co czuje, co widzę, opisać CEV'y i OEV'y z "pierwszej ręki". Jednakże podróż tak bardzo mnie pochłąneła, że nie miałem ochoty robic nic innego niż leżej z słuchawkami na uszach i dryfować pośród fal nicości.
3:00 PM
... , 19, 20... Tak, idealnie. Piękne 300mg DXM ląduje w moim żąłądku, który rozpieszczany różnymi substancjami, bez problemów wszystko wchłania i przygotowuje się do podróży. Popijam wszystko Desperadosem, siadam na łóżku i podziwiam pokój, czekając z niecierpliwością na pierwsze efekty, które przeniosą mnie do mojego psychologicznego świata.
Zeszyt. Długopis. Słuchawki. Telefon. Łóżko. Wszystko jest. Tylko tyle potrzeba, żeby znaleźc się tam, gdzie nikt inny nigdy nie był... Tam, gdzie większość ludzi zgubiła by się, stawiając tylko jeden krok do przodu.
3:30 PM
Wysłużona już strzykawka, ze spokojem odmierza 12,5mg dla mnie i 10mg dla P (Moja towarzyszka w podróżach w nieznane...). W oczekiwaniu na załadowanie sie substancji idziemy na podwórko się przejść. Już wychodząc z domu widzę piękne słońce, które wyładnia się z zza falujących na wietrze chmur, jakby wszechświat podglądał mnie i czekał aż będę gotowy do możliwości zobaczenia całego wszechświata własnego umysłu, do możliwości odkrycia panaceum, które jest ukryte w każdym z Nas.
Gdy czuje delikatne działanie 2CP wchodzę do domu, i korzystając z okazji bycia względnie trzeźwym ide coś zjeśc, napić się i położyć. Rozmawiam z P czując napływającą we mnie fale innego stanu świadomości. Biorę zeszyt i powoli zaczynam pisać trip raport, ale już po chwili siedząc i spoglądając dookoła mnie, wiem, że to nie będzie najlepszy pomysł.
Substancja subtelnie rozpływa się po moim ciele, delikatnie napinając każdy mięsień, aż wkońcu wylewa się na całe otoczenie, wyginając i falując przedmioty, zaczyna mnie oddalać od rzeczywistoći, pochłaniając do swojego wysublimowanego świata.... Na ścianach wylewają się piekne, kolorowe witraże, które udowadniają mi jak cudownie jest być w tej krainie fantazji, w krainie mojego nieskończonego umysłu..
Zaczynam rozmyślać nad tym, jak bardzo jesteśmy wstanie dostrzec i zrozumieć otaczający nas świat, tylko dzięki temu odkrywaniu własnego wnętrza. Tylko dzięki dogłębnemu zrozumieniu siebie jesteśmy wstanie zatopić się w otaczającej nas rzeczywistości. Jak bardzo nasze subiektywne myśli wpływają na to jak odbieramy wszystko w okół. Fizyczny, rzeczywisty świat jest tylko aluzją i w każdej ziemskiej rzeczy jesteśmy wstanie znaleźć siebie, potrafimy zrozumieć czyjeś przeżycia, kierując się tylko naszymi indywidualnymi wspomnieniami, relacjami i obserwacjami. Każdy symbol pokazywany przez naturę jednocześnie nas otwiera jak i zamyka w sobie. Bezwzględność tego zjawiska jest zachwycająca.
5:00 PM
Postanawiam założyć słuchawki, wygodnie się położyć i włączyć uprzednio przygotowaną playliste, zaczynającą się utworem Echoes - Pink Floyd'ów. Zamykam oczy, by zobaczyć co dzieje sie pod powiekami, naciskam przycisk play i nagle zapadam się w ogromną otchłań aluzyjnej nicości. Dzieje się coś wspaniałego. Moje ciało zaczyna dysocjować, nie czuję, że leżę w pokoju. Słyszę tylko przenikliwe dźwięki muzyki, które przeplatając się z ciemnością tworzą cudowny wszechświat. Zaczynam spadać, unosić się i okręcać. Zamieniam się w puszysty, infantylny statek kosmiczny, który niczym dziecko przemierza kosmos. Dookoła mnie otaczają mnie kolorowe, kosmiczne fraktale, które niczym asteroidy mijają mnie, pokazując z jak bardzo dużą prędkością lecę. Oglądając wszystko w okół zaczynam rozumieć działanie i zależności kosmosu. Wszystko ma swój sens. Wszystko jest dokładnie poukładane z idealną precyzją. Ja natomiast jestem podróżnikiem własnego umysłu, podóżnikiem nieskończonego wszechświata. Przemierzam tą barwną nicość w poszukiwaniu samego siebie. Czuje jak bardzo jestem związany z tym odmiennym światem. Jestem jednością. Tak naprawdę ten świat jest mną, jest we mnie niczym nieskończona skończoność.
Nagle, ja, jako statek kosmiczny zaczynam przemieniać się w ogromną, puszystą, kolorową plastelinę na kształt człowieka. Mam ręce nieproporcjonalnie długie do całego tułowia, jestem wstanie się rozciagać i wginać na wszystkie możliwe strony, mogę być większy, mniejszy, dłuższy albo szerszy. Moge wszystko. Pokonuje najdziwniejsze zakamarki ciemnośi. Zaczynam pękać i rzucać się na wszystkie strony, wszędzie latają cząstki mnie, lecz mimo wszystko nadal je czuje. Godzinami przeżywam ten rozpad, niemogąc przestać się zachwycać pięknością tego zjawiska. Jestem wszędzie. Zaczynam wychodzić poza ramy nieskończoności, przenikając do jeszcze piękniejszego, skończonego świata. Przeżywam ekstazę istnienia, niczym Bóg znajduje się wszędzie i nigdzie. Kumulują się we mnie wszystkie emocje jakie jestem sobie wstanie wyobrazić, pogrążam się we uczuciach i zaczynam je dostrzegać w postaci fraktali poruszających się razem z muzyką. Jestem pochłonięty tą boską aurą.
Jest niesamowicie lekko, nie czuje żadnych oddziaływań, jestem tylko ja i cała piękna nicość w której jest wszystko co mógłbym sobie wstanie wyobrazić. Czas jest aluzją, jestem tu kilka lat, a zarazem kilka miut. Mogę być kiedy chce i jak chce, moje wrażenia nie mieszczą się w ramach czasowych. Piękna precyzja istnienia. Wszystko jest skonstrułowane subiektywnie. Możeby być kim chcemy jeżeli tylko tego zapragniemy.
Dryfując pośród światłej ciemności zmieniam się w różne niepoznane kształty, niezrozumiałe przedmioty, które zwiedzają głębie mojego istnienia. Mam w sobie ogrom niespełnionej i niepoznanej magii, która nigdzie nie znajduje swojego ujścia. Jest we mnie, a ja jestem Nią. Nigdy nie dowiem się jak funkcjonuje ta elementarna, tajemnicza energia, która tworzy wszystko co tylko sobie zapragnę, która pokazuje mi świat od każdej strony, która zawsze była i jest we mnie, a którą moge dostrzec tylko dzięki 2CP.
Piękna narkotyczna ekstaza.
6:40 PM
Otwieram oczy. P mnie budzi, mówiąc, że ma ochotę się przejść, iść do znajomych, porozmawiać. Jestem oderwany od mojego umysłowego i indywidualnego świata w którym było tak cudownie. Aczkolwiek zgadzam się i z trudem wychodzimy. Idąc ulicami wszystko wydaje się inne, cały świat pod wpływem 2CP zaczyna falować, spokojnie pokazując każdy drobny szczegół, który zmienia. Po dojściu do znajomych od razu widać po nas narkotyczny stan. Ja starając się odizolować, siadam obok i ze spokojem patrze się na otaczający mnie świat. Fraktale i i różne wzorki rozpływają się po wszystkich teksturach świata. Nie jestem wstanie skupić się na rzadnej rzeczy, tak wiele się w okół mnie dzieje. Drzewa wydają się zlewać z niebem, a wszystko inne jest zwykłą tekturą, która otacza mnie i najbliższe otoczenie. Każde słowo wypowiadane przez znajomych wydaje się być irracjonalne, zbyt rzeczywiste, a zarazem niosące za sobą tysiąc innych uczuć, emocji, doświadczeń, wrażeń i spostrzeżeń.
Po kilkudziesięcu minutach, na szczęście, postanawiamy wracać do domu.
8:00 PM
Po powrocie do domu, wypiciu wody i położeniu się wygodnie w łóżku zaczynamy z P rozmawiać na wszelakie tematy. 2CP w późniejszych stadiach zaczyna być bardzo euforyzujący. Nie możemy przetać się śmiać, mówiąc o czymkolwiek, nawet o poważnych tematach. Czuje prawdziwą przyjaźń, empatie i jedność z P.
Cały wieczór spędziliśmy na rozmowach i śmianiu się z najzwyklejszych rzeczy. Mniej więcej o godzinie 1:30 AM poszedłem spać i praktycznie od razu usnęłem. (10-11 godzin po zażyciu substancji.).
Trip uważam za bardzo pozytywny. Mimo wcześniejszych prób z 2CP, nie doświadczyłem takiej dysocjacji i mistycznych przemyśleń jakie spotkały mnie podczas tej podróży. Opis ten jest tylko skrawkiem tego co przeżyłem i doświadczyłem. Jeżeli chodzi o kwestie fizyczne - bodyload był bardzo znikomy (DXM był specjalnym zabiegem, żeby wyzerować tolerancje na fenyloetyloaminy, i znieczulić ciało, przy tym zmniejszyć bodyload. Samo dxm jednakże wniosło do tripu coś więcej od siebie.).
Pozdrawiam wszystkich psychonautów :D
- 8459 odsłon