dxm + thc - oobe
detale
raporty hyperpaluch
- dxm super trip
- Mefedron + DXM + THC ciąg dalszy
- Mefedron + Piwo + DXM
- Pseudoefedryna to wróżka
- Jak się wyleczyłem z lęków - DXM + THC
- Maryśka + DXM z piwem
- Kodeina - błoga samotność z sensacjami żołądkowymi
- Drugie podejście do metamfetaminy
- Mieszanina THX, DXM, kody i alko.
- Mefedron czyli lek na stres
dxm + thc - oobe
podobne
Nie spałem całą noc. Po męczącym dniu w pracy usiadłem do komputera. Popracowałem do rana i poszedłem znów do pracy. Czas goni. Musimy oddać projekt za 3 dni. Nerwówka... Zmęczony jak pies wlokłem się do domu. 16:30 Przechodziłem obok apteki i kupiłem acodin, myląc go z thiocodinem. Chciałem kodę na zmęczenie, a kupiłem deksa. OK, niech będzie. Po drodze do domu spotkałem się z dilerem. W tym czasie zjadłem opakowanie acodinu (150 mg DXM). Pogadaliśmy i wróciłem do domu z jednym gramem maryśki. Zmęczony jak pies, niewyspany ale z jednym małym ziółkiem w dłoni. Zadowolony z siebie przystąpiłem do przygotowania sobie materiału do robienia "papierosa" z maryśką i tytoniem
Muszę dodać, że rano połknąłem 180 mg pseudoefedryny i wypiłem ze 3-4 kawy. Wszystko rano, około 8:00. To pozwoliło mi jakoś ten dzień przeżyć...
Zapaliłem skręta około 17:30. Ot, zwykła reakcja. Trochę zmuły. Sodziewałem się czegoś więcej bo dawno nic nie wypaliłem... Siedząc tak i klikając po stronach wypaliłem jeszcze papierosa mentolowego (wzmacnia fazę THC) i drugiego skręta. W sumie zajęło mi to godzinę, może dłużej.
Około 18:00 poczułem, że wchodzi mi DXM. Zawsze to jest nieprzyjemne uczucie. Sporo wchodzi na serce, lęki itd... Źle to znoszę. Taka faza trwała ze 30 minut. Około 19:00 wypaliłem standardowo skręta o długości 1/3 papierosa. Po 15 minutach - papieros mentolowy. Czułem narastające fale, mrowienie w ciele przechodzące w stronę głowy. Fal było sporo. Niektóre bardzo miłe, inne mdłe lub bardzo silne i nieprzyjemne. Gdy to zjawisko ustało, zauwżyłem, że jestem w jakimś ciele i stanowię osobny byt. Było ciało, coś w rodzaju maski, egzoszkieletu i ja. Ja czyli kwant energii. Bezpostaciowe coś, co wie, zna się na rzeczy. Wiem, gdzie jestem - jestem nad mózgiem człowieka, w środku jego głowy. Wiem, że to tylko powłoka a ja uczestniczę w jakimś rodzaju gry.
To było pierwsze skojarzenie. Skoro była to gra, ktoś mnie tu postawił. Zaczynałem kombinować, czy za ścianą nie ma kogoś, kto mnie obserwuje. Nikogo nie było. Wpadłem więc na pomysł, że jest to świat, sztuczny wytwór, plastikowo-gumowy ze swoimi prawami, zasadami, fizyką itd... I ja tu jestem w ramach tej gry. Jestem wysłannikiem jakiejś grupy istot, które posługują się takimi bytami jakim ja jestem do grania w gry. Coś jak Simsy :)
Zauważyłem z prawdziwym odczuciem, że ja jestem ODDDZIELNYM bytem od powłoki cielesnej, która siedzi przed komputerem i cośtam robi... Miałem swoją świadomość i wyraźne, bardzo konkretne poczucie oderwania od opisywanego ciała. Zacząłem się rozglądać, nie umiałem się odnaleć w nowej przestrzeni. Nie wiedziałem gdzie jestem ale zdawałem sobie sprawę ze swojego bezpieczeństwa, Wspaniałe uczucie. Zrozumiałem kilk a fundamentalnych rzeczy w dziejach filozofii i religii. Po pierwsze, dusza istnieje i właśnie ja stałem się na jakiś czas świadomym siebie bytem. Zauważyłem siebie, że istnieję. Mogłem w dowolny sposób operować doznaniami ciała. Np. dawać poczucie przyjemności, ścisku w brzuchu itd... Byłem BARDZO spokojny, bez najmniejszego cienia strachu, który zawsze mi towarzyszył z DXM. Teraz nie było żadnego lęku, całkowite wyciszenie i niezmierna pustka. Ja w jakiejś grze, w jakimś bąblu. Zacząłem się cofać w czasie w moich wspomnieniach. Zauważyłem, że im dalej byłem od miejsca w czasie (widziałem go jako drogę) tym trudniej mogłem sobie coś przypomnieć. Gdyby wziąć farbę i pędzel, smuga farby pokazałaby jak to działało. Na początku miałem wszystkie informacje, później coraz mniej, mniej i tak do zera, zupełnej nieświadomości. I wtedy mnie olśniło. Tak się rodzimy. Jesteśmy w grze włożeni do człowieczka. Rodzimy się, wychowujemy, dorastamy w głowie takiego ciała. Nasz charakter jest charakterem ciała. Ma mózg, w którym wszystko siedzi, jego myśli, odczucia itd... Ja jestem w nim tylko gościem. Żyję jego życiem i nie za bardzo mam wpływ na to, co robi. Owszem, steruję nim, np. co ma napisać na klawiaturze, ale dopiero teraz. Wcześniej ja byłem nim. Stanowiliśmy jedność. Teraz nastąpiło rozłączenie, oddzielenie kwantu energii będącego duszą człowieka od ciała. Czekałem na to tyle lat... Dlaczego? Ktoś zdecydował, że właśnie tak będzie. Dojrzewam. Jestem bytem bardzo młodym. Dopiero włączyła mi się świadomość tego, że istnieję. Jestem przekonany, że jego ręce są dołączone na jakichś dźwigniach do korpusu. Ja siedzę a razej jestem w jakimś szkielecie, jak klatka ze stalowych rur. Pomalowana klatka na srebrny kolor. Takie normalne grube rurki, ułożone w kształt torsu człowieka. Z góry wychodzą malutkie obręcze wzdłuż kręgosłupa (szyi) do głowy, która jest w połowie wypełniona konstrukcją metalową przypominającą czaszkę. W części mózgu, po obu stronach, wewnątrz są elementy lekko zakrzywione, takie sierpy księżycowe. Zbierają informacje o człowieku, w którym się znajduję. Dociera do mnie, że w zasadzie gra polega na tym, że zdobywa się jakieś osiągnięcia. Jakie? Nie wiem, ale wiem, że jestem nieśmiertelny. To poczucie wywołuje miłe uczucie błogostanu. Przeżyłem tyle lat a dopiero teraz molekuła, którą jestem, uaktywniła swoją świadomość... Wsłuchiwałem się w ciało, w którym się znajduję. Słyszałem jak bije serce (120 uderzeń na min, CIśnienie 175/90), jak pracują płuca. Słyszałem, że ten organizm żyje ale tak do końca nie jest wolny. Ja jestem podczepiony do tego człowieka. Czuję to co on czuje, nie do końa wiem co on myśli i dotyk czuję tak samo. Mój wzrok jest szybszy od jego wzroku. Gdy przesuwam oczy po ekranie monitora, pojawiają się smugi. Jest wolniejszy ode mnie w patrzeniu. Zaczynam się zastanawiać co się stało...
Zaczeły do mnie docierać myśli, które uznawałem za niedorzeczne. W końcu zrozumiałem, że te myśli są prawdą a to, co do tej pory uważałem za swoje myśli, były myślami tego człowieka. Oderwałem się od niego i zacząłem świadome życie. Wiedziałem, że jest to kolejne moje życie w takim ciele. Widziałem siebie w czasie, jak naciągniętą gumkę. Jakbyśmy wzięli kawałek płachty gumowej, chwycili jakoś tak w środku i bardzo wyciągnęli w jedna stronę. Więc początek życia tego człowieka był na końcu tego stożka z gumy a teraz znajdujemy się w określonym punkcie czasoprzestrzeni. Wsłuchiwałem się w oddech i upajałem spokojem, który mnie opanował. Odczułem sporą ulgę po odkryciu, że jestem nieśmiertelny i jestem młody. Dopiero teraz, jak wcześniej wspomniałem, zostałem niejako "aktywowany", włączony. Poczułem się nieco zagubiony. Ja jestem to znaczy, że jest również ktoś taki jak ja. Było to dla mnie bardzo spójne i logiczne. Wymyśliłem, że jest nas w tym bąblu wielu. Nie mamy płci ale czuję się męsko. Nagle stały się oczywiste takie rzeczy jak choroby psychiczne. Molekuła energii, która jest w takim człowieku buntuje się, nie chce prowadzić życia takiego, jak człowiek, w którym on siedzi. Chce go opuścić. Robi się tak, gdy molekuła oderwie się od ciała, jak ja przed chwilą.
Zacząłem rozmyślać nad tym kim jestem i chciałem uporządkować informacje. Ocknąłem się niejako ze snu. Śpiąc żyłem życiem jakiegoś człowieka. W sumie to jest pechowiec, nieudacznik i robi głupie rzeczy. Mogę nim sterować. Robi dokładnie to, co pomyślę aby zrobił. Ale nie jesteśmy jednością. On jest narzędziem. Ja nim steruję, a gdy on umrze, ja podążę dalej. Na razie nie wiem gdzie ale muszę to zbadać. Jestem przekonany, że znajdę jakiś sposób, aby odszukać ludzi , którzy mieli odobne wrażenia. Pomiar przed spaniem: 132/74 t: 71.
Wstałem o 7:00 Czułem, że jestem śpiący i jednocześnie pobudzony. Jeszcze działała pseudoefedryna.
- 15642 odsłony
Odpowiedzi
Dobre!
Widzę, panie HyperPaluch, że nie tylko ja zarzucałem dexa ostatnio :D Polecam kupić syrop Atussin (ma w sobie butamirat) i władować jakieś 25 ml. U mnie chyba zadzialalo. "Chyba" bo nie biorę często kaszlaczka i nie mam pewności do końca, ale wydaje mi się, że sam kaszlak tak nie klapie. Też napisałem raport, to możesz obczaić jakie miałem schizy :D
Co do OOBE i duszy- no to jest magia deksa ;D tez ze dwa razy mi się udało oddzielić od ciała, ale nie na tak długo jak Tobie. U mnie kaszlak bardziej siada na przemyślenia i mi miesza w pojęciach, pozbawia punktów odniesienia i pozwala czuć paradoksy. Bardzo bym chciał mieć takie wyjście jak opisane w tym raporcie. Wiem, ze OOBE to bardzo miły stan. A co do istnienia duszy, tez mam pewność :D
Co do raportu- kawał dobrego materiału, myślę, że najlepszy z pana wszystkich, panie Paluchu, bo czytuję pana treści z zainteresowaniem :D
Pozdrawiam i życzę dalszych ciekawych przygód ^^
https://youtu.be/0_h4wFXMazk
Dziękuję :)
Dziękuję :)