naprawdę schizofreniczna podróż / by barysh
detale
raporty vart
- Zniesmaczony? hm? / by MeneVes
- Intelektualny orgazm / by Newbe
- Dzień w świetle i śniegu / by Pokolenie Ł.K.
- po raz pierwszy? sprzedane! / by elmo
- Pomaturalny BadTrip / by Hitori
- W 20 sekund do prawdziwego świata... / by Mr.Blond
- Dziki lot przez bramy rzeczywistośći i pocięty film / by electrofreak
- Subtelny lot w przestworza i rozpuszczanie się ego / by nautic
- Pierwsze spotkanie z ekstraktem z Salvii x20 / by Pan Piotr
- Szkoła życia z Szałwią / by altWET
naprawdę schizofreniczna podróż / by barysh
podobne
Autor: Barysh
Substancja: Benzydamina z Tantum Rosa
Set And Settings: WWesoło, hęć przeżycia czegoś nowego, nastawienie mega pozytywne, wieczór, godzina 19.
Dawkowanie: Roztwór z dwóch saszetek Tantum Rosa, wypity duszkiem, przy zamkniętym nosie.
Doświadczenie: 18 lat. THC, Benzydamina [mój pierwszy raz tutaj opisany], Dimenhydrynat, Bromowodorek Dekstrometorfanu, Kodeina, Efedryna, Klonazepam, Gałka [ostatnio doszła]
UWAGA, Jeżeli zdecydujesz się na Tantum Rosa pamiętaj o ekstrakcji!! Ja jej nie zrobiłem, czego później bardzo żałowałem !! Mając w organizmie gram benzydaminy i 17.6 gramów soli człowiek naprawdę nie czuje się najlepiej UWAGA
,, Na jawie świat jest dla wszystkich jeden i ten sam; ale we śnie każdy ucieka do własnego świata. "
— Heraklit z Efezu
1) Konsumpcja
Barysh z niesmakiem powąchał szarawy płyn leniwie krążący w szklance. "Raz kozie śmierć" pomyślał, zacisnął nos i wychylił błyskawicznie całą zawartość. Smakowało jak wódka z solą, mydłem i czymś bardzo gorzkim... Ale co tam, tanie wina w stylu Atomowego Miażdżyciela czy MegaWiśni [która notabene miała zamiast składu nadrukowany na okładce układ okresowy] przy większym dawkowaniu smakowały całkiem podobnie. Barysh wymył w zlewozmywaku szklankę, wygasił światła i wrócił do kompa gdzie na bieżąco zdawał raport z podróży dwóm kumplom będzie jeszcze sobie pluł w brodę: "Ty kretynie mosiężny, mogłeś zrobić tą cholerną ekstrakcję!". Pierwsze objawy pojawiły się po jakiś dziesięciu minutach : totalna padaczka. Ręce drżą, delirium, ciężko nawet trafić palcem w klawisz na klawiaturze. I świetny humor, jak po MJ. Wszystko dokoła śmieszy, świat nagle staje się pozytywny. Obraz zaczyna się rozmazywać przy kręceniu głową. Ręce całkiem straciły swoją dawną siłę i podniesienie butelki z sokiem to teraz ciężkie zadanie. O wycieczce na papierosa można było zapomnieć. Barysh wystartował.
2) O tym jak mieszkanie ożyło
Pierwsze, co zwróciło jego uwagę to firanki. Pomimo zamkniętych okien fruwały jakby wiał potężny wiatr, jakby poruszał je przeciąg. Minęło raptem pół godziny, ale efekt był naprawdę niesamowity. Widok, którego się nie zapomina.
Barysh leniwie odwrócił głowę i aż podskoczył w fotelu z okrzykiem "Wow" bo w momencie, gdy odwrócił głowę, przed oczyma przeleciała mu jakaś zjawa, usłyszał huk i zobaczył przed oczyma błysk, jakby ktoś robił zdjęcia z flashem. Odwrócił wzrok od monitora i zauważył, że jeden z guzików w kanapie zaczyna się bardzo szybko kręcić wokół własnej osi. Kręcił się coraz szybciej i szybciej, aż odskoczył i z innymi guzikami zaczął tańczyć w kółeczku na podłodze. Barysh odwrócił po chwili wzrok by się napić, gdy spojrzał z powrotem guzik wrócił na swoje miejsce, tylko przypominał bulgoczącą lawę. Ach, jakie było zdziwienie Barysha, gdy rano okazało się, że nie ma podświetlanej klawiatury. Wszystkie kolory czarne zaczął widzieć jako jaskrawo - czerwone. Barysh wstał i postanowił pójść na papierosa. Strasznie się zataczał, ale jakoś dobrnął do drzwi i podszedł do płaszcza w przedpokoju, w którym zostawił fajki. Przedpokój ożył, zamienił się w dziką puszczę. Barysh wystraszył niechcący małą wiewióreczkę, która zainstalowała się w kieszeni płaszcza, po czym wyszedł do toalety i zapalił. Trochę mdliło, ale na pewno paliło się lepiej niż po dużych dawkach dxm. Barysh wyszedł z toalety i widząc wszędzie widma, dzikie zwierzęta, błyski, wybuchy i statki kosmitów śledzące jego pokój zza szyby okna usiadł z powrotem przed monitorem komputera.
3) O inwazji chlorodysznych ośmiornic z Alpha Centauri
Butelka soku leżąca sobie dotychczas spokojnie po prawicy Barysha nagle zaczęła się bardzo powoli obracać w stronę bohatera tego TR. Barysh, na początku trochę przestraszony, szybko uspokoił się widząc, że butelka obraca się w miejscu i nie porusza się ani centymetr dalej. Zaciekawiony przysunął twarz by dokładniej zbadać owe zjawisko, i momentalnie podskoczył jak oparzony i z bardzo głośno bijącym sercem i okrzykiem "KURWA MAĆ!" usiadł pod szafką po przeciwległej stronie pokoju. Co się stało? Otóż z szyjki butelki wyrosło kilka półprzeźroczystych macek, które bardzo szybko przestały być półprzeźroczyste i podniosły butelkę w pionie, a ta zaczęła lekko zataczając się iść w stronę Barysha wydając z siebie upiorny, metaliczny chichot. Barysh stwierdził, że nie podda się halucynacjom, wstał, i lekko przestraszony podbiegł do butelki. Ta zniknęła, i wróciła na swoje miejsce. Barysh pokręcił głową, odkręcił nakrętkę i napił się. Gdy odłożył butelkę na miejsce okazało się, że cały pokój został opanowany przez ośmiornico-podobne stwory, które jednak były całkiem sympatyczne, więc Barysh pozwolił im chodzić gdzie chciały.
W pewnym momencie jedno ze stworzonek usiadło na klawiaturze i zasłoniło kilka klawiszy. Barysh postanowił delikatnie przesunąć zwierzątko, żeby nie robić mu krzywdy, te jednak wysunęło jedną z macek i poparzyło naszego bohatera w palec wskazujący, który momentalnie zaświecił się wszystkimi barwami tęczy i zaczął strasznie parzyć.
-Ty tylko halun, to tylko halun - powtarzał Barysh i faktycznie, po kilku sekundach zarówno ośmiorniczka na klawiaturze, jak i ból palca zniknęły...
4) O spotkaniu ze schizofrenią [Czyli daleko w przestrzeni]
Siedział Barysh przed kompem, gadał ze znajomymi. Muzyka w słuchawkach ustawiona na full brzmiała dziwnie. Raz grała zbyt szybko, raz zbyt wolno, niektóre kawałki rozbiły się na kilka odrębnych ścieżek mono, słychać było rzeczy, których nie było. W pewnym momencie drzwi od pokoju otworzyły się i weszła doń matka Barysha, postawiła talerz z kanapkami na stole i podeszła do syna, kładąc mu ręce na ramionach.
-Idź już spać, jest późno a rano musisz wcześnie wstać żeby zdążyć do szkoły.
-No okay, okay - odpowiedział Barysh, jego głos był jakby przytłumiony, ledwo było słychać. - tylko skończę gadać z koleżanką.
-No dobrze... Acha, i dowiedz się od wychowawczyni, kiedy będzie zebranie.
-No, spoko...
-I donieś w końcu to zwolnienie, bo...
Rozmowa ta trwała chyba z dziesięć minut, matka truła Baryshowi o szkolnych sprawach, byłej dziewczynie, problemach rodzinnych i takich tam duperelach, przez które masa gówniarzy się tnie. Aż w pewnym momencie
bohater tego TR skapował się, że tej rozmowy ... w ogóle nie ma! Nie miał prawa nic usłyszeć, bo muzyka grała tak głośno, ze gdyby w okolicy wybuchła bomba to nie usłyszałby nawet szmeru. Odwrócił się i zobaczył, że matka siedzi na podłodze po turecku, plecami do niego, przy stole. I dalej nawija. Podszedł do niej, dotknął ramienia. Rozwiała się w powietrzu. Cóż, przynajmniej skończyła nawijać.
Komputer Barysha ma to do siebie, że wiesza się równie chętnie i często, co młodzi japończycy, więc gdy po raz kolejny Barysh zobaczył wielki napis "Kernel Panic!" postanowił iść się wyspać. Położył się i zobaczył, że zza fałdy pościeli wychodzi kartonik soku pomarańczowego, podchodzi do jego twarzy i chce go ukłuć słomką w oko. Gdy pomrugał, soczek wrócił z powrotem, znowu podszedł doń i tak w kółko.
-Łyżka nie istnieje...Nie chcę soczku! - mruknął Barysh w przestrzeń. - chcę wielkiego zajebistego skorpiona!
Zaraz pożałował wypowiedzianych słów, bo zza pościeli wyskoczył wielki pajęczak.
-Dobra, nie chce skorpiona! Chcę pająka!
Wcale nie było lepiej... Po długim czasie ciągłego zmieniania decyzji, po przejściu przez wszystkie chyba stwory z tanich filmów sci-fi , węże, pająki, skorpiony, stonogi i inne takie Barysh rzekł:
-Chcę małego słodkiego kotka!
I zza pościeli wyszedł malutki słodki kotek, który zaraz zaczął się doń łasić. Po pewnym czasie zaczął już wkurzać mały pchlarz, biegał po pokoju, strącił nieistniejące głośniki i ogólnie denerwował.
-Od teraz nie wolno ci biegać - Powiedział Barysh rezolutnie do małego kotka, który z zaciekawieniem go słuchał - będziesz warował za poduszką i nie wolno ci się stamtąd ruszać dopóki nie pozwolę!
Kot chyba był już wcześniej tresowany, bo momentalnie posłuchał swojego pana i przez najbliższe trzy godziny grzecznie siedział za poduszką.
5) O kompletnym oderwaniu od rzeczywistości
Leżał Barysh na łóżku i gadał z kolegami i koleżankami przez półprzeźroczyste okienko gg unoszące się nad łóżkiem, równocześnie kontrolując klienta IRC, który wyświetlany na ścianie rozmawiał z nieistniejącą żarówką, która po LSD (Tak przynajmniej twierdziła) mogła wyginać się we wszystkie strony. Znajomy na gadu stwierdził, że mógł trafić do mojej jazdy, bo wyjarał wcześniej zapas trawy na wypadek zimy nuklearnej, koleżanka chodziła po suficie oglądając teledyski Daft Punk na minikomputerze, który miała na ramieniu. Więcej grzechów nie pamiętam.
6) Powrót do rzeczywistości
17.6 grama soli w brzusiu dało o sobie znać, i to bardzo gwałtownie, dopiero po upływie kilku godzin. I pluł sobie Barysh w brodę : "Ty kretynie mosiężny, mogłeś zrobić tą cholerną ekstrakcję!". Reszta nocy upłynęła mniej więcej tak:
1) Iść do kibla
2)Odlać się
3)Napić kranówki
4) Wrócić do pokoju
5) Leżeć na łóżku jakieś dwie minuty
6)Powtórzyć od punktu nr 1)
Do tego cholernie suszyło. To był epicki kac gigant stulecia. Na drugi dzień Barysh ledwo mógł zwlec tyłek z łóżka żeby zrobić cokolwiek. Problemy z zasypianiem utrzymywały się przez 3 dni, z czego przez pierwsze dwa nie dało się zasnąć w ogóle. Kto miał problem z zaśnięciem po DXM, niech sobie ten problem pomnoży do sześcianu. Nie masz siły nic zrobić, a i tak i tak nie zaśniesz, choćbyś miał się zesrać. Halucynacje trwały jeszcze do południa następnego dnia, popiół z papierosa w kiblu zamieniał się w żabki i słodkie robaczki, które latały po całej toalecie, firanki ciągle zapieprzały, tylko jakoś tak duuuużo słabiej. Gdy drugiego dnia napił się Barysh piwa, od razu flashe przed oczami, powidoki , takie tam.
Podsumowując:
Najbardziej hardkorowa jazda w moim życiu.
Najbardziej wymęczająca.
Najbardziej niezapomniane wrażenia.
I następny raz nie wcześniej niż jak minie pół roku od tamtych wydarzeń
- 17454 odsłony
Odpowiedzi
Ostro ! xD
Mnie wszyscy przestrzegają przed benzydaminą - to kolejny tego powód :P
pozdrówka.
Sól
Mam zasadę (może głupią i ograniczoną):
jeżeli ktoś zażywa benzydaminę bez ekstrakcji, mimo iż do ekstrakcji ma warunki, jest idiotą. Nieważne co tam napisałeś w tym raporcie, dla mnie pozostaniesz głupcem najaranym na ćpanie śmieci.
nocne jazdy
jeszcze tydzień temu się z tego śmiałem ale mina mi zrzedła jak gadałem z lustrem i straszyła mnie deska do prasowania. Trafne podsumowanie, podpisuję się pod tym;]