falla fallujących fall
detale
maridżuana nie wiem, sporo jak zawsze
Setting: Mała wioska w kraju legalnej trawki; dom przyjaciół w którym nie raz już tripowaliśmy. Ja i ich dwoje (On i Ona).
Tytoń - dużo, codziennie
Alkohol - raz na miesiąc, czasem rzadziej
Speed - kilka melanży, niewiele
MDMA/pixy - od raz na dwa miesiące do raz na weekend, różnie
Koko - kilka razy
Mefedron - maraton dwa tygodnie i tyle
Grzyby - wcześniej sporo, wtedy raz na dwa miesiące, może rzadziej
Salvia - jakieś dziesięć razy
Kwas - dwa razy
ETH-LAD - raz
kiedyś jakieś dopki
raporty gryby
falla fallujących fall
podobne
Witam, to nie będzie standardowy trip raport. Pisałem "na bieżąco" ale w szaleństwie które się odbywało niewiele zdziałałem.
Może najpierw mały wstęp:
Ja i dwoje przyjaciół (On i Ona) tripujemy wspólnie od kilku lat pomimo dzielącej nas różnicy lat. Jedliśmy razem wielokrotnie MDMA i trufle, teraz przyszła pora na cięższy kaliber. Karton miał 125 mcg jak dobrze pamiętam a cała akcja działa się wiosną tego roku. Pogoda niezbyt dopisywała, ale zarzuciliśmy i poszliśmy się przejść.
Ahoj!
Fragmenty pisane kursywą to tekst pisany w trakcie tripu. Reszta to uzupełnienie pisane teraz.
14:30 - Przyjęcie kartonów.
14:48 - Pierwsze symptomy: "marszczenie czoła", schodzi faza ziołowa, wchodzi "shooter" 1P-LSD: first person shooter (żeby można używać nazwy nawet w pracy)
14:52 - headspace
Tutaj wychodzimy na dwór - mam na sobie luźne ogrodniczki w kratkę i taką również bluzkę. On i Ona ubrani elegancko, ciepło. Pierdolę zimno i słabą pogodę, ma mi się fajnie tripować, więc nie zapinam (kurtki czy bluzy z kapturem którą zarzuciłem, nie pamiętam) okrycia i wyruszamy.
Wioska w której mieszkają to fajna, cicha miejscówka, z zajebistymi polami dookoła (w sumie to nic specjalnego w nich nie ma, ale chociaż są). Idziemy, a ja czuję "światło" w ciele - karton się ładuje. Z racji brakującego chodnika wspinamy się pod górkę po ulicy. Wychodzimy na nasyp i idziemy wzdłuż niego. Luźny ciuch, który mam na sobie wygląda jak druga, luźna warstwa skóry powiewająca na wietrze - wydaje mi się, że widzę kątem oka odrywające się i odlatujące kawałki bluzy. A jednak nie.
Spoglądam w prawo i zamiast pięknego krajobrazu ukazuje się moim oczom cmentarzysko jakichś zwierząt. Na polu ciemna, zniszczona trawa, badyle porośnięte mchem lub całkowicie suche i gołe, przywodzące na myśl kości. Szarość dnia i lekki wietrzyk, delikatnie tylko muskający gałęzie drzew dopełniają obrazu tego upiornego miejsca. To i moja wyboraźnia. Nagle zauważam, że na tym polu są zwierzęta: owce. Stoją, leżą, cicho beczą, i wszystkie patrzą na nas. Na mnie. Teraz wszystko wyglada jeszcze mroczniej. Spoko, lubię.
Idziemy dalej, ale chujowość pogody zmusza nas do powrotu.
16:14 - hu falujące mięśnie hu do biegu
Ja i On odczuwamy falowanie ud (skurcze). Niesamowicie śmieszne.
16:43 dalej falują
16:54 jestem w dużej skarpecie
Wstałem (a może przyszedłem? kto to wie) i poczułem jakbym wisiał w skarpecie nad kominkiem, takiej na prezenty. Nawet widziałem "blask ognia" padający zza moich pleców. No i było mi całkiem ciepło.
17:12 falowania ciąg dalszy
17:31 wyraźnie mniej
Odnośnie fazy. Tak nam się wydawało, ponieważ skurcze przejęły niejako kontrolę nad tripem. Ona tripowała w najlepsze. Leżę i nie mogę się wyprostować, pozycja płodowa i śmiech. Cała kupa śmiechu. Potężna fala falowania i (przypomnij sobie fight club) "jestem wielkim, falującym mięśniem mojeimię".
17:43 dużo mniej
18:03 niby więcej mniej
zgubiłem wątek
pofalowywanie
18:12 pofalowywanie
On i Ona wyglądają jak jakieś dziwne stwory - groteskowe twarze, które "urosły" tyle gdzieniegdzie - np. policzki, sam nos, łuki brwiowe, czoło. Paleta barw magiczna, widzę żyły i żyłki, plamy i plamki, najmniejsze zmarszczki.
18:19 pofalowywanie
18:30 pofalowywanie
Pofalowywanie to resztki skurczy, tak co 5-10 sekund, ani chwili wychnienia.
18:41 resztki falowania
19:00 coś było z tą pomarańczą...
19:32 Dyktować!: Ona wierzga i ze śmiechu!
20:06 Falowanie przeszło z ud na brzuch.
20:33 falla falujących fall
20:47 zmęczenie
22:05 koniec
22:15 koniec
23:40 Dyktować! Zgon!
Pomimo śmieszności tripa i ciekawych przemyśleń to be fajerwerków było. Skurcze przejęły trip i właściwie to o nich myślałem.
Tutaj randomowe zapiski, nie potrafię za bardzo umieścić w czasie:
zakaz falowania
po stracie - jest inaczej!
falacze - np. na rogu - takie filmowe ćpuny, zapuszczone, w długi płaszczach i oszczanych gaciach, wyginające się na rogach ciemnych uliczek - wizja ludzi "wjebanych w 1P", którzy biorą to żeby pofalować. Siadają sobie w kółeczku i falują w miejscaówkach jak palarnie opium. Widziałem to w sojej głowie, świetny obraz, gra kamery itp.
pod falującym udem - gospoda dla "falaczy", ludzi wjebanych w 1P
?oni? paranoja, nikt nie wie o co chodzi
największa przyjemność jest tuż przed "po"
śpie(fal)ująco
zobacz ile sensu jest w tych karteczkach (poprzyklejanych do twarzy) - nic takiego nie było, wizja w mojej głowie
czasem żeby zrobić swoje trzeba się całkowicie obnażyć - słowa mądrości które spłynęły na mnie kiedy próbowałem wydostać się z "fajnego, luźnego ciuchu" żeby się zwyczajnie w świecie odesrać (cudowne słowo). Najpierw bluzka i koszulka, a potem ogrodniczki. Co za przygoda.
PodSUMowując: Śmiechy-chichy, ale przez te skurcze niewiele z tego wyszło. Poza tym, że miałem w głowie cały świat falaczy, gdzie ludzie wjebani w 1P falują na ulicach i w skrytych w mroku bramach, a lśniące od deszcu kocie łby, latarnie i dachy budynków wyglądają jak zaczarowane. Taki falacz to niebiezpieczny ćpun, jak nie pofaluje to wariuje. No i takie tam.
- 19974 odsłony
Odpowiedzi
Poszukaj na darknecie
Poszukaj na darknecie klasycznego LSD - nie będziesz miał po nim problemów z uciążliwym bodyloadem, będzie minimalny.
Dzięki
Classic Hoffmann z Darknetu też jadłem, wielokrotnie. Całą akcja działa się na początku tego roku - od tamtego czasu cóż... trochę zjadłem :P. Chyba nawet ze 2 tygodnie po tym tripie zamówiłem 10x220 acidu. Nie mniej dzięki za poradę.
jezu, jak ja kocham te
jezu, jak ja kocham te lizergamidowe klipy z głowy, tak są pięknie realizowane, i to w czasie rzeczywistym. Przyjemnie piszesz, a raport mimo, że krótki, to klimat chwyta idealnie.
dzięki i tobie. Zauważyłem
dzięki i tobie. Zauważyłem kilka błędów, spalony pisałem. Zapomniałem dopisać, że z mojego kozaczenia wyszło tyle, że byłem chory :) A wszystkie skurcze były takimi mini-orgazmami.