pseudoefedryna - amfetamina bez recepty
detale
Nastrój raczej neutralny, odprężenie
Nastawienie pozytywne, poczucie : "I tak nic nie poczuję",
W domu, wśród rodziny, głodny
raporty aabraham
pseudoefedryna - amfetamina bez recepty
podobne
Postaram się dokładnie odtworzyć moje myśli i to, co robiłem.
Otóż pewnego sobotniego ranka obudziłem się w domku rodzinnym w Górach. Wyjechaliśmy na weekend, miałem masę wolnego czasu. W domu znalazłem opakowanie Claritine Active. Przeczytałem, że zawiera 120mg pseudoefedryny siarczanu. Stwierdziłem, że 2 tabletki to będzie odpowiednia dawka i zabrałem się do eksperymentalnej ekstrakcji. Przebiegała następująco:
2 tabletki Claritine Active wrzuciłem do szklanki i zalałem wrzątkiem. Mieszałem do skutku, aż otoczka się rozpuściła. Na dnie zostały 2 tabletki o barwie brązowo-pomarańczowej. Wiedząc, że loratydyna (nierozpuszczalna w wodzie) ma biały kolor stwierdziłem, że musiała pozostać w roztworze lub wciąż być w tabletce. Tabletki schowałem i poszłem na śniadanie. Wypiłem 2 mocne herbaty (około 150mg kofeiny)
13:30 Zażyłem tabletki.
13:45 - 14:00 Placebo w postaci mrowienia głowy, brzucha
15:00 Parę razy zakręciło mi się lekko w głowie, zacząłem wyczuwać subtelne odrealnienie. Jednak wciąż miałem pełną kontrolę nad ciałem, nic mocnego się nie działo. Razem z resztą rodziny postanowiliśmy pojechać gdzieś do knajpki, by zjeść dobry obiad.
15:30 Zaczęło się. Mimo, że tak naprawdę żadnych fajerwerków się nie spodziewałem, nastąpiło właśnie to. Serce wyczuwalnie przyspieszyło, gdy wsiadałem do auta. Wypełnił mnie od środka dobry nastrój, czułem się lekki jak piórko, parę razy zdarzyło mi się zaśmiać bez konkretnego powodu, na ustach często, aż zbyt często malował się szczery uśmiech. Podczas jazdy napadło mnie, by podziwiać piękno przyrody i otaczającego świata. Przemknęło mi przez myśl, że rodzina może zauważyć, że coś jest nie tak. Dojechaliśmy na miejsce
16:00 Gdy wyszedłem z auta poczułem, że naprawdę weszło. Byłem bardzo wygadany i zaobserwowałem ciekawe zjawisko - Niezbyt zastanawiałem się nad tym co robię, taka jakaś beztroska. Lecz jednocześnie wwszystko co mówiłem miało sens i nikt nawet nie zorientował się, że coś jest nie tak
16:15 Usiedliśmy przy stoliku, przywitała nas ładna i miła, chojnie obdarzona pani kelnerka w góralskim stroju z małym tatuażykiem przy szyi. Do objawów doszedł również swego rodzaju niemocny, aczkolwiek nawet irytujący wytrzeszcz oczu. Wiem, to może wyglądać dziwnie, ale byłem bardzo pobudzony i ciężko mi było chociażby zamknąć powieki na dłuższą chwilę. Poszłem do łazienki i nie zastanawiając się nad tym, mimowolnie rozpocząłem trucht, lecz w porę się opanowałem. Czułem się bardzo lekko, wszystko było proste i zrozumiałe. Rozpierające poczucie chęci do działania. Weszłem do łazienki i pomyślałem "Nieźle się zajebałem" . Przy okazji w lustrze obejrzałem swoje źrenice. Były wyraźnie powiększone i słabo reagowały na światło. Wtedy przemknęło mi przez myśl, że ktoś z rodziny się zorientuje, lecz szybko wyrzuciłem to z głowy. Wróciłem do stolika, zamówiłem zupę borowikową, do picia świeży sok z pomarańczy a na drugie danie wraz z mamą korytko góralskie dla 2 osób.
16:30 Otrzymaliśmy nasze zupy, chętnie patrzałem przez okno, rejestrowałem różne dziwności w otoczeniu i każdą najdrobniejszą zmianę w oświetleniu otoczenia, jednocześnie starając się w miarę możliwości kontrolować to co mówię i robię. Popijając sok wdałem się w dyskusję. Mówiłem bardzo spontanicznie, wręcz za bardzo, aż sam się sobie dziwiłem, nie mam w zwyczaju mówić i dyskutować bez zastanowienia. Tym razem szło mi to jak z płatka. Podkreślam : WSZYSTKO CO ROBIŁEM I MÓWIŁEM MIAŁO SENS I NIE BYŁO WIDAĆ OZNAK ĆPANIA, może poza duzymi źrenicami. Na szczęście nie były one tak duże, by rzucały się bardzo w oczy. Nie mniej jednak trochę się tego obawiałem.
17:00 Drugie danie mnie zaskoczyło. "Masa mięcha" - pomyślałem. Zjadłem parę kawałków i zauważyłem, że apetyt miałem wyraźnie mniejszy niż zawsze, po prostu nie potrafiłem przełknąć już nic więcej mimo, że wcale nie zjadłem bardzo wiele, jak mam w zwyczaju. Po paru pierogach i soczystym grillowanym kurczaku polanym sosem borowikowym powiedziałem sobie, że więcej nie dam rady zjeść.
17:30 Gdy wychodziliśmy z knajpki dalej byłem w dobrym humorze, pobudzony i "lekki". Wsiadając do auta poczułem, że lekko schodzi. Z perspektywy czasu stwierdzam, że spowodował to najprawdopodobniej obfity obiad, lecz nie mogę tego w żaden sposób potwierdzić. Jednak jest to jedyny logiczny powód. Psychodeliczny efekt był powoli wypierany przez fizyczne pobudzenie. Dopiero wtedy wyczułem, że mój oddech był wyraźnie płytki, a serce uderzało szybko. Typowa tachykardia, mój spoczynkowy puls wynosi około 70, tym razem dochodził do 100. Wsiadłem do samochodu i "wracałem na ziemię". Przemknęło mi przez myśl parę razy coś pokroju: "Po chuj żyję", "I tak nikt mnie nigdy nie zaakceptuje" itp. Lecz szybko mówiłem do siebie w myślach: "Spokojnie, wszystko będzie dobrze", "Wszystko się uspokoi", "Nikt mi już nie zrobi krzywdy". Jak widać na załączonym obrazku, niezbyt dobrze dogaduję się z ludźmi, czuję się wciąż jak 5 koło u wozu, poniżany i wyśmiewany przez społeczeństwo. To z resztą stanowiło moją główną motywację do brania.
18:00 Bania zaczęła schodzić, jednak wciąż byłem dosyć mocno pobudzony. Ciśnieniomierz wskazywał puls w granicach 95. W łazience w domu zaobserwowałem dziwną rzecz. Patrząc na swoje źrenice zauważyłem, że tym razem są zmniejszone. Do tej pory nie wiem dlaczego tak się stało. Tata wysłał mnie do piwnicy po drewno, w swej impulsywności stwierdziłem, że trzeba go narąbać. Nie należę do tęgich fizycznie, mimo to pchała mnie do tego jakaś siła. Poradziłem sobie bez problemu, zaniosłem je do koszyka i podniosłem go. Ku mojemu zdumieniu, nie ważył prawie nic. Z jednej strony wiedziałem, że to tylko działanie pseudoefedryny, z drugiej zaś to było przyjemne nieść koszyk pełen drewna, nie czując jego wagi. Wciąż w dobrym humorze, rozpaliłem w kominku. Wieczór zszedł mi na oglądaniu filmów i tworzeniu mowy na konkurs (po sprawdzeniu wyszły niezłe pierdoły, na szczęście potem ją poprawiłem).
20:00 - 22:00 Nadmierne pobudzenie dalej nie odpuszczało. Gorsza z tym, że jutro z rana jechałem na narty
00:00 Poczułem, że schodzi. Głowa mnie rozbolała, doszło nieznaczne rozdrażnienie. Puls i ciśnienie również zaczęły wracać do normy. Jakiejś ostrej zwały nie poczułem, nic bardzo negatywnego nie miało miejsca. Zasnąłem pół godziny później
Bardzo wam dziękuję za dotarcie do końca. Mam nadzieję, że wiernie odwzorowałem moje wnętrze i to co się ze mną działo. Doświadczenie oceniam zdecydowanie na +. Nie za mocne, nie za słabe. Idealne. Następnego dnia pobudka o 6:30 nie stanowiła większego problemu (na szczęście). Rano warunki narciarskie były cudowne. To było czyste szczęście. Z jednej strony wydaje mi się, że moja gospodarka serotoninowa nie ustatkowała się jeszcze, z drugiej strony potrzebowałem tej substancji, by docenić świat i to, co mnie otacza.
Próbowałem potem jeszcze z 2 razy, ale efekt nie był zadowalający. Polecam tą substancję. Nie czułem uzależnienia i raczej nie poczuję. Ale ostrzegam : Jeśli się zdecydujecie, radzę uważać. Na każdego działa inaczej i może wywoływać różne efekty. Jeśli naprawdę nie musicie - nie bierzcie. To pomaga. Ale na krótko. Jeśli chcecie się uszczęśliwić, doceńcie to, co macie. Nie będę nikogo moralizował, w końcu każdy odpowiada za siebie. Pozdro.
- 54672 odsłony
Odpowiedzi
fajny raport
fajny :)
know your source, know your subtance, know your mind
Warto wspomnieć, iż wieksze
Warto wspomnieć, iż wieksze dawki powodują efekt odwrotny. Tylko senność mimo pobudzenia fizycznego
Kończę z tym. Wystrzegajcie się moich błędów