pocztówka ze 100milowego lasu
detale
nastawieni na UPY rozpoczynamy kampanie RPG
raporty ogar
pocztówka ze 100milowego lasu
podobne
Panuje już ciemność w zimowy wieczór (temp. spadała już niżej 10C), docieram szynobusem do moich towarzyszy, obaj czekają na opustoszałej stacji PKP tuż przy porcie. Gościnnie mnie witają, mówiąc "przybywasz na gotowe" i kierujemy się do lasu mijając biedronkę (ostatnie zabudowania miasta) z zakupionymi już itemami.
Po 30min deptania po prostej lasem, jesteśmy. Niezwykłe miejsce, niedaleko rozciąga się dróżka wiec asekuracyjnie mamy przesadzone dodatkowo kilka choinek do nas i wykopaną dużą dziurę na ognisko. Księżyc w pełni pięknie oświetlał las. Załącza się mi faza pobierania drewna. Wolę leżeć w ognisku pozycją embrionalną niż zamarzać, bo wtedy jestem smutny. Ciepło ubrani, zaopatrzeni w opał, kiełbaski, napoje en. alko, spotkaliśmy się by poprowadzić sesje RPG.
Rozpalamy ognisko, towarzyszą temu emocje: radość i respekt dla natury. Wreszcie ognień zawitał, robi się inaczej. Jestem ciągle zafascynowany okolicznościami - odbieram je tak bardzo uroczyście dzięki obecności wysokich świadomości oraz lokalizacji mej duszy jako tego najmniej doświadczonego obserwatora-intelektualisty jakim wtedy byłem. Me dziecko wew. się raduje a survival nadaje temu iskrzyście świąteczny nastrój. Właśnie tego chcemy, świadomi spotkania którego celem jest stworzenie czegoś niezwykłego. Wibracje rzeczywistości robią się intensywne jak z pocztówki. Są pierwszym interwałem działającym na świadomość. Umiemy, załączamy, korzystamy.
Czas najwyższy zaprosić huane marii :]
Zapaliwszy razem, skupieni na czynności, otwieramy się na działanie koleżanki i pozwalamy mistrzowi rozpocząć. GM ma materiały na psp i wielką zdolność przekazu. Wciągnięci w świat gry za sprawą niesamowitej umiejętności przekazu jaką posiada nasz mistrz przeprawiamy się przez starożytny świat - ja w roli wojownika jaki okrzyknął się : "Jestem tym który przewyższy Boga" z czego niezadowolony był jego szamański towarzysz o nad ludzkiej silę, emanowanej z jego demonicznego ramienia. Po ok 4h szaman dostaje zaklęciem które na dziś kończy sesje.
Posilamy się, odpoczywamy i jeszcze zapalamy marię.
GM który jest silnym ezoterykiem prowadzi jeszcze dla nas medytację. Dzięki czemu doświadczam meritum na które złożyło się wiele odczuć tej nocy.
Daleko w lesie schowani przed cywilizacją zapominamy o doczesnej egzystencji i obcujemy teraz z archetypem życia. Pomyślałem o nim rozglądając się wokół. Prosty widok: przestrzeń nocy zawierająca randomowo rozsiane drzewa i schowani w nich ludzie utrzymywani przy życiu ciepłem ogniska.
Wpatrując się w ogień moja świadomość wywindowała bardzo wysoko i spojrzałem inaczej na ten obraz. Lecz człowiek który teraz opisuje już nie dostrzegał tego. Jako siedzący przy ognisku człowiek byłem wkomponowany w obraz zupełnie nie ważny. Choć widziałem kruchość życia (siedząc tam bez ogniska spotkała by mnie śmierć), nie było przywiązania do tej sytuacji. Po chwili bycia w tym stanie poczułem spokój ale i ekscytacje tym co odkryłem. To był drugi interwał (pamiętanie siebie).
Gdy dziele się z GM tym co postrzegam, on mówi: "no graty że tam jesteś". Skupiam sie bardziej na obserwatorze... na mnie i myślach... i tym obrazie... gdzie tego struktura jest poza czasem. GM wyjaśnia że to poziom transcendentalny (połączenie przeciwieństw). Gdy to powiedział nawiązaliśmy kontakt wzrokowy i słyszę dalej: "ta świadomość jest wspólna dla każdego. Obserwator patrzy przez moje oczy na ciebie i przez twoje oczy na mnie".
Patrzeliśmy na to gdzie się znajdowaliśmy, przy uchwyconym "tu i teraz". Ta jedyna chwila, w obliczu wszystkich innych możliwych opcji wydawała się tą najbardziej właściwą w jakiej mogłem być.
Tak jakby ta scena była najbardziej na miejscu a za razem autentyczne zapytanie "where I'm?".
Był to trzeci interwał (obecność transcendencji).
W kontekście tego, wszystko co było: było transcendentalne - wymiarowość świata stworzonego w którym humanoidalne ciało oparte na węglu osadzone dzięki grawitacji na płaszczyźnie jaką jest ziemia widzi w oddali gwiazdy w układzie - zgodnie z jego punktu siedzenia itd... I jedynie to co nie było... pozostało czymś normalnym, czyli tą świadomością...
Ona zostawała niewzruszona a jej mina była taka =]
Jeszcze gdy ciemno, zmęczone chłopaki zwijają interes i odprowadzają mnie na peron. Mamy jeszcze czas przed banom więc dziele się radością z tymi szczęśliwymi ludźmi tym że przeżyłem ten mróz i odczuwam jeszcze ten magiczny klimat który wypełnił pusty odludny peron. Peron na który przybędzie pociąg z ludźmi maszerującymi do pracy, który zabierze ze sobą kogoś kto się od nich czymś wyróżnia. Jest szczęśliwy i podróżuje daleko do domku udać się spać. Gdzie można trwać dalej niewzruszenie jakże bezpiecznie.
Wniosek jaki się nasuwa: człowiek może być wszystkim i niczym. Każdy z ludzi posiada doskonałą świadomość. Taką od Boga.
Myślisz, że jest jakaś tajemna formuła pozwalająca znaleźć Boga? Zrelaksuj się, nie musisz nikogo szukać, już jesteś u siebie.
Chcesz osiągnąć najwyższy, najczystszy pierwotny stan świadomości który nazywasz Bogiem? Daruj sobie, już nim jesteś.
Tej nocy pojawiło się doświadczenie które faktycznie każdego mogło by tknąć i stać się pewnikiem na sens istnienia i wyjątkowość. Gdy piszę to z konsekwencji doświadczeń intryguje mnie mianowicie życie i moja wyjątkowo nieudolna taktyka na nie.
tam gdzie życie tam brak świadomości...
no ale jak to zapytacie?
- 7703 odsłony