doszedłem do końca i powróciłem
detale
raporty narkomanuss
doszedłem do końca i powróciłem
podobne
Początek imprezy ok. 20:00. Wcześniej w drodze jeden browar potem zjadam pyszną pizzę z ok. 50 dorodnymi grzybkami z zeszłorocznych zbiorów. Spodziewałem się ze będą długo wchodzić razem z ta pizzą ale ponieważ poprzedni posiłek był to obiad ok. 13:30 to jednak wchodzą dużo szybciej bo pierwsze efekty czuje po ok. 15min! Pizzę popijam kolejnym browarem i w trakcie wypijam tez 20ml nalewki dziurawcowej zmieszane z 15ml nalewki anyżowo piołunowej. Jak grzyby się na dobre rozkręciły to zrobiło się znacznie ciekawiej, niesamowity klimat muza wchodziła fantastycznie, ogólna grzana i falujący obraz. Na zewnątrz niebo urywało dupę, droga mleczna zajebiście widoczna. Ale nie przebywaliśmy tam długo bo niebyło na czym siedzieć no i muza była w środku, było także dosyć chłodno i mokra od rosy trawa. Dwóch kumpli zjadło mniejsze porcje po ok. 35grzybow kilka min po mnie dwóch innych mahometa, tylko jeden pozostał przy alkoholu i trawie poza tym wszyscy nieustannie palili lufę za lufą i spokojnie popijali browarki (ja w sumie do rana 7 i 3 kielonki 50ml mojej legendarnej psyholandi )oprucz jednego kumpla który bardzo szybko tankował i odpadł zasypiając na fotelu. Niestety później zbudził się i nie posiadając świadomości poszedł wyszczać się na podłogę do sąsiedniego pokoju co zepsuło trochę nastrój poczym zaległ tam natychmiastowo i obudził się rano kiedy ja już nie wiedziałem co się dzieje ale o tym później. Gdy grzyby zaczęły już schodzić ściągnąłem wiadro z 2l butelki po coli co mnie pozamiatało konkretnie. Rozmowy zaczęły się robić coraz dziwniejsze i tak siedzieliśmy do bliżej nieokreślonej godziny aż dojadłem ok. 25mg mahometa poczym zdecydowaliśmy że trzeba przenieść się na górę położyć bo zaczęło się robić zamulasto . Przeniosłem laptopa z głośniczkami i przygotowałem sobie stanowisko pod metoksetamine. Dywanik na podłodze kołderka i wielka poducha, przygotowałem na dowodzie osobistym, karcie bankomatowej i karnecie na siłownie(zimą chodziłem) porcje mxe. Godzina 5:00 jedna mniejsza dałem kumplowi reszta nie chciała wiec wciągnąłem przez banknot swoja i położyłem się czekając na efekty. Gdy coś zaczęło się dziać odpaliłem z laptopa mantry tybetańskie nawang khechong i inne a później tez chyba medytacje kundalini . Po 20min od dawki donosowej postanowiłem dorzucić troszkę większą porcje do pyska i od tej chwili wywaliło mnie kompletnie z tej rzeczywistości. Porcje były odmierzone na oko i na pierwszy raz, przypuszczam że było to ok. 100mg w sumie. Teraz spróbuje opisać to co jestem w stanie i co zapamiętałem.
Przerażliwie trzeszczące bąbelki i miękka nieokreślalna obrzydliwie różowa masa okropnej puszystości. Kompletnie zaburzone poczucie rzeczywistości wręcz jego brak, bardzo ograniczona motoryka jedynie do nieudolnego pełzania na czworakach po ziemi w poszukiwaniu ostatnich punktów zaczepienia z otaczającym światem. Czas nieistniał a ja przenosiłem się w równoległych nierealnych dziwacznie powykręcanych światach nie mogąc znaleźć wyjścia do tego normalnego. Zupełnie nie potrafiłem się wyrwać z pętli ciągłego przeżucania do absurdalnych przestrzeni gdzie wymiary były zupełnie inaczej odczuwane. W pewnym momencie byłem pewien ze to już koniec, że już wlaśnie kończe egzystencje rozpadając się w fraktalych strukturach i tych obrzydliwie różowych masach puszystości. Z trudem udawało mi się nawoływać mój podstawowy punkt zaczepienia jakim była zawieszona gdzieś w przestrzeniach osobowość kumpla współtripujacego(który jednak nie wziął mxe). Nawet po powrocie do tej rzeczywistości nadal nie mogłem się odnaleźć w prawach fizyki i wymiarach, mając pojebane lewą i prawa stronę ciała, jakby splątane krzyżowo czułem się bardziej lewy i płask jak przestrzeń nieorientowalna jak wstęga mobiusa. Zaburzone poczucie odległości i skokowe przemieszczanie się robie 2 kroki i zamiast płynnego ciągłego przejścia jestem po chwili po prostu kawałek dalej. Twarze kolegów wydają się być trochę powykrzywiane pogniecione i zniekształcone jak na obrazach Picassa. Ja sam wydaję się sobie być znacznie szerszym chyba szerszy niż wyższy a moje nogi o połowę krótsze. Później dowiedziałem się że miałem otwarte oczy mając te wszystkie wizje i kompletnie nieobecny wzrok, mięśnie twarzy i oczy ruszały się w nieskoordynowany sposób. A ta różowa obrzydliwości była kołdrą na łóżku na które wspinałem się jak na mount Everest . ten mój stan praktycznie żadnego kontaktu z otoczeniem trwał ponad 2h potem już z trudem mogłem się poruszać na stojąco. Rano światło na zewnątrz było oślepiająco jasne a efekty zepsutej koordynacji ruchowej utrzymywały się słabnąc powoli do 13ej przy czym całkiem normalnie czułem się dopiero ok. 18ej.
- 10894 odsłony