1cp-lsd test flight
detale
raporty delicjeimpresje
1cp-lsd test flight
podobne
Wstaję o godzinie 9:45. Rozciągam się po czym idę do salonu pogadać z kumplem P. Nie jem nic.
10:10
Wrzucam pół białego, bezsmakowego blottera.
10:17
Chyba czuję pierwsze efekty, idę się wykąpać. Podczas kąpieli wydaje mi się, że mam podwyższony nastrój ale to może placebo, podnieta. Bo w sumie dawno nic nie ładowałem. Czuję specyficzny ucisk w czole i delikatną ciężkość ciała.
10:30
Widoczna poprawa humoru. Śmieję się z pokruszonej, wymagającej operacji kostki znajomego.
10:35
Wyraźny bodyload. P. ogląda jakieś gówno w stylu "tiktok" czy coś. Zmieniające się co kilka sekund uszojeby powodują uczucie dyskomfortu. Jak można sobie tak mózg lasować? Książkę by poczytał.
10:42
Oznajmiam P, że spierdalam stąd, bo nie mogę tego rycia beretu słuchać. Wybucham przy tym gromkim śmiechem. Jednak palę jeszcze fajkę. Czuję coraz większe "zmęczenie" organizmu, delikatne ciarki na skroniach. Lekki niepokój jak zazwyczaj przy wrzucaniu tego typu substancji. Ziewam.
10:50
Robi mi się chłodniej. Czuję się jakbym przed snem się solidnie upalił, taki outmaniony. Nie wiem co ze sobą zrobić, więc idę się położyć. Salon nadal bombardowany jest uszojebami.
W sumie to mógłbym teraz usnąć ale się powstrzymuję. Przez chwilę na języku miałem uczucie sparzenia, jak po zbyt gorącej herbacie. Przeszło.
11:01
Dalej to samo uczucie "spalenia". Ziewam i ziewam.
11:05
Wygląd na to, że zaczyna się rozkręcać. Z lubością się przeciągam. Udaje mi się wygodniej umościć. Ziewam.
Uczucie ucisku w klatce piersiowej. Nieprzyjemne napięcie i swędzenie mięśni łydek.
11:17
Czuję się trochę lepiej. Przeciąganie nadal jest bardzo przyjemne. Tak samo strzelanie ze stawów. Pewnie przez wazokonstrykcję.
Brak jakichkolwiek zmian wizualnych - przy 1P-LSD czy LSD-25 w takiej samej dawce zmiany były dosyć wyraźne.
11:20
Przyjąłem tylko 50mcg żeby nie wywindować tolerancji przed nadchodzącym festiwalem jednak patrząc na efekty, a raczej ich brak to tak być nie może!
Dorzucam jeszcze pół kartona w nadziei, że coś się zmieni. Przy wrzucaniu do ust odruch wymiotny i zaciśnięcie gardła.
11:34
Strasznie wkurwiające. Jakbym dostał zespołu niespokojnych nóg tylko, że na całe ciało. Jeżeli to przejdzie to dawka 50mcg w sam raz na wyjście do ludzi. Zerio wizuali, źrenice w normie, lepszy humor.
Trzącham się jak pies i jest mi dobrze. Ja pierdolę. Wykręcam się i wykręcam, strzelam całym ciałem. Ale to jest pojebane. Przeciągam się, przeciągam i przeciągnąć się nie mogę. Ziewam i ziewam i wyziewać się nie mogę.
11:42
Czytając to co wcześniej napisałem parskam śmiechem. Coś się zaczyna dziać.
Robię pompki i przysiady na rozgrzewkę.
11:49
Byłem na dole odebrać paczkę. Banan nie schodzi z twarzy :D
Wciąż z uśmiechem postanawiam przerobić kilka pozycji z jogi.
12:02
Teraz wyraznie jestem pod wpływem. Ni chu ja nie dałbym rady wyjść teraz do ludzi.
Kiedy położę się na łóżku i patrzę na sufit dostrzegam na nim wzór.
Właśnie nauczyłem się poruszać brwiami niezależnie od siebie. Mieszkam na drugim piętrze, a okno sypialni jest niejako umiejscowione w drzewie co pozwala mi na obserwację życia ptaków i owadów.
Fantastico!
Pająk-huj przebiegły na elektrycznej pacce do much sobie pajęczynę utkał.
Zastanawiając się na barbarzyństwem mięsożerców radośnie podskakuję i wybijam muchy packą, wyżej wspomnianą, elektryczną.
12:48
Zmywanie naczyń dostarcza nieosiągalnej wcześniej przyjemności. Z lubością zeskrobuję każdy skrawek brudu, z czułością wycieram smugi oleiste.
Jest o wiele mniej intensywnie niż w takiej samej ilości kwasa, wizualnie podobnie. Jestem bardziej niż zadowolony. Mentalnie też dosyć lekko. Przyjemnie-skocznie-hopsasa.
Wyginam w lustrze facjatę co moim hobby jest od dziecka, lecz teraz w innym wymiarze zupełnie. Brutalność połączona z nieskończoną delikatnością. Ładnie. Bardzo ładnie.
13:02
Czuję się wyśmienicie. Postanawiam posprzątać, poukładać, kurze wytrzeć, coś zmienić w swoim życiu.
13:27
Byłem w sklepie. Co za atrakcja. Ludzie wrzuceni przez samych siebie w schemat codzienności mechanicznie, bezrefleksyjnie powtarzający wyuczone, puste schematy wyniszczające ich od środka codziennie. Ale czy ja jestem wolny od tego samego? Ilekroć sam z ponurym wyrazem twarzy wędrowałem między regałami z jedną tylko myślą:
"Kurwa schabowe może dzisiej by ujebał."
Łapię się na zachwycie paletą barw neurogroove. Ale to fajnie pływa, jak przystępnie i miło dla oka. Pisząc to po lewej stronie mam lustro i nie mogę się powstrzymać przed facjatowymi tańcami. Przednia zabawa, no patrzcie państwo jaki zawadiaka!
Znowu przyleciała - rezydentka. Wielka, ciężka, tłusta i cholernie wkurwiająca.
I bzzyt bzyyt bziit
I bzeet bzeet bzeet
Mamy już codzienny rytuał w rytm którego ona wlatuje co by mnie wkurwić, a ja, genetlmańsko i szarmancko otwieram jej okno i żegnam czułym "No wypierdalaj już kurwa wstałem!".
Nie wiem ile żyją takie muchy, może te akurat długo ale sytuacja się powtarza niemalże codziennie co może prowadzić do konkluzji, że to ta sama mucha. Że troszczy się o mnie. Martwi. Że może jest ktoś komu los mój nie jest do niczego potrzebny, a jednak nie obojętny. I to napawa mnie takim uczuciem... tak jakby mój los nie był całkowicie bez znaczenia.
Teraz jej wkurwiające brzęczenie nabiera innych, delikatnych barw, czułej nuty i och! Jakże bym się zmartwił gdyby coś jej się stało, gdyby coś nasz codzienny, bezrefleksyjny rytuał przerwało. Jakże byłbym niepocieszony! Ale nie ma co się na zapas martwić powiadają przecież.
Na pewno nie umrze, bo jak tak, że ONA? Jakże można coś takiego w ogóle insynuować, proszę mi tego do głowy nie wkładać, a fe!
No i zajebałem. Jak miałem nie zajebać jak lata wkoło i wkurwia tylko? Hm? Pizda jebana, następnym razem dwa razy pomyśli zanim nie temu co nie trzeba zabrzęczy. Ale to kurestwo obrzydliwe! Łeeee. To ODNÓŻA co tak drgają, tak skrobią. Całe szczęście, że już martwa i po niczym mi nie będzie łazić, zarazków roznosić. O i skrzydełko, a to całkiem ładne. Ale obrzydliwe to to! Aż odrzuca. Ouch.
13:59
Jak widać działa całkiem fajnie. Wyraznie przestało wchodzić, słabiej jest trochę.
Przyszedł Krzysiu po rower. Dałem mu klucz i obserwuję.
"I jak to kurwa"
Ochy i achy, stękanie i sapanie.
"Ty.. może włóż i przekręć..." - nieśmiało sugeruję rozbawiony farsą. Niewysłuchany jednak, a szkoda. Dalszy rozwój akcji, typowy w zaistniałej sytuacji, bo po serii urwów naszych rodzimych następuje
włóż
i przekręć
No i voila! O jaki zadowolony z siebie, otworzył! Patrzcie państwo! No no no, gdybym był ojcem byłbym dumny. Człowiek sukcesu. Codziennie nowe osiągnięcia.
O, kilo kartofli wniesłem.
O, wniesłem kilo kartofli.
O, kartofli kilo wniesłem.
O, wniesłem kartofli kilo.
Dobra, już nie mam na to siły.
A tutaj cztery kilo dopiero.
Fantastyczna substancja, taka lekka i przyjemna, idealna powiedziałbym. Pomimo początku niemrawego dosyć, rozwinęło się jednak ciekawie, nadzwyczaj ciekawie. Tak, tego jestem pewien - jeden karton, 100mcg to dawka idealna. Dla każdego. Więcej nie potrzeba jest idealnie. Perfekcyjnie.
14:29
Wszystko opada. Bardzo przyjemnie.
14:59
Utrzymuje się przyjemna, nienachalna stymulacja typowa dla związków z tej grupy.
16:08
Dalej fajnie i przyjemnie. Co ciekawe dopiero teraz naszło mnie coś przypominającego głód.
- 7332 odsłony