4-homet. nieudana droga na drugą stronę kuli.
detale
Miejsce: najpierw dom, spacer do sklepu i parku, potem znowu dom.
Większość z tych substancji skosztowałem więcej niż jeden, dwa razy.
raporty alimerth
4-homet. nieudana droga na drugą stronę kuli.
podobne
W dniu wczorajszym doszła długo oczekiwana paczka. A w niej 100 mg 4-HO-MET. Dawkowanie wg Shulgina to 10-20 mg doustnie. Nie czekając długo zażyłem ~10 mg doustnie i zaczekałem na efekty. Była godzina 13.07. Po regulaminowych 30 minutach poczułem się jakbym wziął antydepresant: citaproam, albo tianeptynę. Jednak uznałem że to było za słabo. Po godzinie wziąłem drugą taką samą porcję. Od tej pory zaczyna się właściwy opis podróży.
Uznałem, że niebezpiecznie jest ćpać tryptaminę nie mając nic do picia. Postanowiłem wyskoczyć do sklepu i na spacer do parku, by być bliżej natury. Uszykowałem zastrzyk w którym rozpuściłem około 20 mg substancji i 2 ml wody do iniekcji i ruszyłem do sklepu. Kupiłem napój a w parku wziąłem zastrzyk w nadgarstek, bo było zimno i nie chciało mi się odwijać bardziej rękawa. Co ciekawe poczułem "wejście", a w miejscu po zastrzyku pojawiła się czerwona kropka. Liczyłem że w parku po łącznej dawce 40 mg powinno mnie mocno kopnąć.
Zacząłem spacerować. Mieszkam na terenie Parku Krajobrazowego i zacząłem podziwiać widoki, które wydały mi się bardzo piękne. W międzyczasie nogi zrobiły mi się jak z waty. Miałem problemy z chodzeniem pod górkę, i oceną odległości. Obiekty mogły być zarazem blisko jak i daleko nie umiałem ocenić czy drzewo było na 5 czy 50 metrów ode mnie. Pogorszył mi się wzrok. Wszystko zaczęło mi się zlewać w jedno.
Zachciało mi się lać. Podczas tej czynności zwróciłem uwagę na drzewo obok mnie. Wiem, że jest tak stare jak ja. Całe jest oplecione bluszczem. Czułem od niego życie, jak o nie codziennie walczy. Drzewa wydały mi się piękne i genialne w swym dostosowaniu do życia na Ziemi. Teraz na jesień hibernują się by przetrwać niekorzystne warunki, by wiosną i latem móc żyć pełnią swych sił. Park wydał mi się jednym wielkim domem dla wszystkich doślin i zwierząt, które żyją w idealnej symbiozie. A ja czułem się tu gościem i gospodarzem. Zrozumiałem wtedy dlaczego wszystkie ludy pierwotne wyznawały kult Matki Ziemi. To ona nas karmi, ubiera i daje nam schronienie. Cały świat to taki nasz park zamknięty w kuli, której nie możemy przekroczyć. My jesteśmy mieszkańcami tego parku, nie możemy się z niego w żaden sposób wyrwać. Mieszkamy w nim, dostosowaliśmy się do warunków jakie tu istnieją. Ale zawsze jesteśmy zamknięci w prawach, które tym wszystkim kierują, do których musimy się dostosować. Żyjemy z dnia na dzień jak maszyny, zaprogramowane na przeżycie. Każdy uczy się, pracuje, odpoczywa, robi co lubi. Ale to wszystko nadal jest zamknięte w Schemacie, który jest w tej kuli. Nie da się wyrwać ze Schematu. Nawet jak chcesz to zrobić to i tak zawsze jesteś w tej kuli, zwanej wszechświatem. Największym szczęściem jakie mogło nas spotkać jako ludzi to możliwość poznawania tego parku i częściowe zarządzanie nim jako najwyżej rozwinięty gatunek. To dla nas wyróżnienie i zaszczyt.
Zrobiło mi się zimno więc postanowiłem wrócić do domu. Substancja nie podziałała na mnie szczególnie mocno. Spodziewałem się zupełnie innych efektów, ale najlepsze i tak było jeszcze przede mną.
Gdy wróciłem do domu, gdzie było dużo cieplej po raz pierwszy mnie wyjebało. Poczułem euforię, miałem banana na twarzy nieustanne napady śmiechu i co ciekawe nieustannie ziewałem. Oj tak, dla mnie można opatentować tą substancję jako lek powodujący ziewanie. Rozmowa z ojcem sprawiła mi nie lada przyjemność, mimo że to nudziarz. Wróciłem do mojego pokoju i zapodałem muzyczkę: Anjunabeats Wordwide.
Uparcie chciałem wywołać efekty enteogeniczne i mistyczne. To był mój główny cel zażycia substancji. Wiedziałem, że substancja ma znacznie więcej do zaoferowania. Miałem nadzieję że uda mi się je osiągnąć zwiększając dawkę. Około 16.00 zażyłem więc kolejne 30 mg doustnie.
W między czasie okazało się że mój blog jest na stronie głównej Onetu. Nagle mi się zrobiło około 100 komentarzy i 30 maili na skrzynce, postanowiłem to ogarnąć w trakcie ładowania poprzedniej porcji. Okazało się to niemożliwe: Ekran zaczął się oddalać i przybliżać, firana zaczęła się ruszać, a pokój zaczął żyć własnym życiem tak jak każdy obiekt w nim. Muzyka Trance którą wcześniej zapodałem zaczęła mi przyjemnie zapadać w tle i zapętlać się w głowie. Zacząłem dostrzegać jej drugie dno, ukryte piękno. Okazałem się zbyt rozjebany by odpowiadać na maile, więc postanowiłem pochodzić po mieszkaniu i poodkrywać je na nowo. Przypadkowo zauważyłem, że moje odbicie w lustrze wydało mi się nadzwyczaj estetyczne i ładne. Dla porównania na DXM odbicie jest strasznie paskudne i brzydkie.
Wiedziałem że ostatnią porcję muszę zażyć iv. Spodziewałem się dużo mocniejszych efektów, zwłaszcza po spożyciu takiej porcji. Jednak nadal miałem zaburzone postrzeganie odległości i przestrzeni, nie mogłem uszykować zastrzyku. To chociaż stwierdziłem, że poszukam moją stazę, bo się przyda. Przeszukując pokój, znalazłem sporo moich drobiazgów i pamiątek. Zacząłem sobie przypominać historię każdego z nich. Każdy przedmiot ma początek swojego istnienia, każdy mógłby opowiedzieć historię swojego bytu. Doszedłem do wniosku, że w naszym wszechświecie każdy przedmiot jest żywy, bo to tylko zbiór atomów. Cały wszechświat żyje. Tylko nie każdy zlepek atomów ma samoświadomość. Wynika ona z czegoś, czego Nauka jeszcze nie poznała. Może to ta słynna znana nam z fizyki Ciemna Materia i Energia?
Stazy nie znalazłem i wydobrzałem na tyle by zrobić zastrzyk. Było około 19.00. Po wbiciu igły nie trafiłem na żyłę ale wyciągając ją zachaczyłem o nią i pięknie w nią wszedłem. Pierwszy raz mi się to zdarzyło, a zastrzyków w życiu robiłem już dwucyfrowo... I to bez stazy :)
No i teraz gdzieś po 3 minutach mnie JEBŁO. Muzyka stała się przecudowna, obraz się wyostrzył, wszystko stało się piękne, kolorowe, estetyczne, ładne. Czułem w sobie i dookoła siebie miłość. Ta miłość pochodziła z wszechświata. Postanowiłem się położyć na łóżku. Cały czas delektowałem się moim pięknym stanem. Nie pamiętam, kiedy ostatnio doświadczyłem tak silnej euforii. Śmiem twierdzić, że to była piękniejsza euforia niż ta po MDMA. Zeszło po około 40 minutach. Zrobiło mi się mega zimno. Potem zacząłem odpowiadać na te maile i około 23 położyłem się spać. Zasnąłem bez problemów.
Na forum mi pisano, że popełniłem błąd, że od razu nie przyjąłem 30 mg doustnie. To dlatego nie zaznałem CEVów i słabe OEVy. Bo chyba zaburzenia poczucia przestrzeni i lekkie falowanie obrazu połączone z zamazanym widokiem to jeszcze nie OEVy. Nie wiem, możliwe. W każdym razie na pewno będzie następna przygoda z metocyną i zacznie się od zastrzyku 30 mg iv. Istnieje też podejrzenie że to moje psychotropy zmniejszyły fazę. No trudno, następnym razem odstawię je na 3 dni przed doświadczeniem a nie na 1 jak dotychczas.
alimerth
- 18962 odsłony
Odpowiedzi
Pieknie zmarnowales 100mg
Pieknie zmarnowales 100mg takiej pieknej substancji na jednego tripa wstyd.
Gdybys to zaaplikowal odrazu dozylnie (dawka okolo 5mg), starczylo by Ci na duuzozo dluzej.
Nie do końca zmarnowałem,
przede wszystkim nieodpowiedzialne i głupie by było branie obcej substancji od razu IV. Nie wiedziałem jak mogło by zareagować moje ciało (alergia lub coś innego) i moja psychika. W wypadku alergii po podaniu doustnym miałbym czas do działania, a po IV już nie - anafilaksja mogła by mnie zabić. Poza tym jednych wystrzela w kosmos 20 mg doustnie, innych dopiero 40. Ale faktem jest że powinienem już trzecią dawkę walnąć dożylnie. Polak mądry po stracie... Następnym razem tego błędu nie popełnię.