czy można zrozumieć dragi? narkotyki jako nauczyciel życia
detale
czy można zrozumieć dragi? narkotyki jako nauczyciel życia
podobne
Siemanko :)
Będzie to połączenie trip raportu wraz z przemyśleniami do jakich doszłem.
Jestem od ok. trzech miesięcy czysty od thc, dezo, tabsów, ryżu itd. Skoro tak dobrze się trzymam to postanawiam z kolegą zamówić z neta kilka specyfików o których tak wiele się naczytałem. Zamawiamy 3mmc euphory i speed, speed strong, flash i fake amnezja. Nagle niespodziewanie przychodzi paczka, na spontanie spotykamy się z ziomkami, mówimy że przesyłka doszła. Czas coś spróbować. Idziemy do domu kolegi, wyciągam 3mmc euphory, 0.5g rozdzieliłem na trzy kreski. Szybki sniff, smak gorzki ale da się znieść. Z nosa mi leci, szukam chusteczek, wychodzimy z domu i boom. Czuję już to.
Body load pojawił się po ok. 10 minutach. Dziwne przytłoczenie, wrażenie bycia lekko pijanym lecz bez problemów z koordynacją ruchową. Idziemy do sklepu, bodyload się rozkręca... Serce mi wali, w sklepie widzę wyraźniej, kontrast znacznie polepszony, pobudzenie, oczy wystrzelone i brwi również, latamy po sklepie szukając chusteczek, gadamy z jakąś panią pracującą tam. Nieźle porobieni jesteśmy. Wchodzi już zdrowo. Przy kasie dostaje szczękościsku i ogromnej chęci gadania z każdym kogo spotkam. Wychodzimy, idziemy na pks bo palić chce się strasznie. Wymieniamy się opiniami na temat "trójki". Każdy czuje się świetnie. Mam ogromnego speeda. Jedno słowo powtarzam kilka razy, prosząc o picie mówiłem "Picie, picie, picie, picie, picie kurwa ale mnie wyjebało". Jaramy na pks, słuchamy muzyki, przewijamy każdy temat jaki się da. Schodzi bodyload, zaczyna się właściwy stan. Idziemy się przejść. Mówię, że kocham ten stan, czuję się najlepiej w życiu, jest pięknie, życie jest piękne, wszystko jest piękne. Kocham po prostu wszystko! Koledzy maja te same odczucia. Idziemy w miasto, dwójka kolegów idzie z przodu i sobie gadają, ja trzymam się trochę z tyłu i rozmawiam na bardzo życiowe sprawy z ziomeczkiem. Znamy się nie cały rok, ale zaczęliśmy się sobie zwierzać z bardzo prywatnych i trudnych psychicznie spraw. Mówimy wprost o swoim życiu, poznajemy siebie z tej innej strony. Nasze relacje się bardzo poprawiają, nie jesteśmy już tylko kumplami "od lolka".
Jeden się zwinął na angielski, my w trójkę poszliśmy jeszcze zajarać i pogadać. Jest jakoś po godzinie 20, przychodzi ziomek z angielskiego, mówi że już nic nie czuje. Żegnamy się. Idę z przyjacielem na swoje osiedle, ustalamy że widzimy się o 21 i dorzucamy po małej kresce 3 mmc speeda. I tak się stało, wpadam, kruszing, dwa szczury, sniff. Ściek jest okropny, najgorszy jaki kiedokolwiek miałem. Mam wrażenie jakbym ogień połknął i pali mi się gardło. Wychodzimy z domu, czuć już pierwsze efekty. Idziemy po naszego wiernego towarzysza. Jest fajnie, znów pobudzenie, chęć do działania, gadka, luzik, spokój psychiczny. Idziemy się przejść w dalszą część naszego osiedla. Jaramy papierosa, idzie grupka holendrów. W tamtym momencie ludzie obcy którzy są skorzy do rozmów byli bardzo na ręke :)) Rozmawiamy sobie trochę po angielsku, uczymy ich przeklinać, jeszcze trochę gadki i zwinęli.
Dzwonię do kuzyna jaka jest sytuacja, że mam dobre proszki i czy wpada. Szybko się spotkaliśmy, idziemy na miejscówkę w pobliżu naszych domów. Bierzemy 3 mmc euphory. Wzięliśmy z 0.35g. Zrobiliśmy 4 kreski. Sniff i spacerek po osiedlu. Jest czwartek po godzinie 22. Lecimy środkiem drogi, bujamy się jak taczki z gnojem, w sumie to widać trochę że jesteśmy porobieni. Słyszę samochód. Obracam się - policja. No kurwa, już po nas. Mamy przy sobie fake amnezje i 3mmc euphory + widać, że ćpaliśmy. Myślałem, że się zatrzymają by nas przetrzepać i wgl, ale naszczęście tylko przejechali. Uff, ulga... dla bezpieczeństwa schowałem materiał w gacie.
Łazimy, gadamy, palimy. Daje kuzynowi trochę fake amnezji żeby zdał mi relację co po tym jest. Odprowadziliśmy go. Jesteśmy znów we trzech. Dalej idziemy się przejść, wyciągnąłem narkołyki z gaci bo mieliśmy się już na chatę powijać. No, ale oczywiście nie obyło się bez kolejnego mini przypału. Tak - policja jedzie. No to chuj, pewnie Ci sami i się zatrzymają by nas ogarnąć tym razem, a ja właśnie co wyciągnąłem rzeczy z gaci. No, ale pojechali dalej... nawet na nas nie spojrzeli.
Jest jakoś po 23, ustawiamy się na naszej ulubionej miejscówie. Rozkminiamy dzisiejszy dzień, śmiejemy się, wspominamy. Mamy już powoli się zwijać, ale złapała mnie w kurwę ochota żeby dorzucić jeszcze po węgorzu.
Budka, tasaki, kruszing, trzy szczury, wąchanko. Idziemy jeszcze zajarać. Wracam do domu około godziny 24. Wyćpaliśmy prawie całego grama 3 mmc euphory, chęć dorzucenia więcej jest ogromna.
Nie spałem, rano przed praktykami poszedłem do kolegi na kreskę flasha. Fajne działanie, jak nowonarodzony, pobudzenie, wzrost szczęścia. Po godzinie zeszło i dopadł mnie koszmarny zwał.
W piątek później nie ćpałem by dojść do siebie. W sobotę zeżarłem z kolegami całego flasha, 3mmc speeda i euphory. Jebaliśmy kreski w kabinach w galerii. Było fajnie, ale już się skończyło to co miałem przy sobie i czas się żegnać.
Niedziela, komunia u mnie w rodzinie. Miałem generalnie w niedzielę nie ćpać, ale wynikła pewne sytuacja że zrezygnowałem z jednodniowej przerwy. Wychodzę o 16 z imprezy, idę do domu, podjeżdża 3 kuzynów. Biorę 0.5g 3 mmc speeda. Kreski u mnie w domu zrobiliśmy. Ciężko było bo ten kryształ to twardy jak kamień był. Oni się śpieszyli więc wrócili na komunię. Ożarłem się z nimi, mam iść się z kolegami zobaczyć żeby dać im amnezję. Nie przebierałem się nawet, w garniaku wystrzelony poszedłem do nich. Kilka godzin lataliśmy. Dostaję tel od matki, że u mnie w domu śpi mój najebany kuzyn. Dobra, skoro mam wolną chatę i już ćpałem to ustalam, że dzisiaj wszystko wciągnę co mam. Wpadam do kumpla, mówię co jest pięć, daję mu 3 mmc speeda ok. 0.40g. Poszedł do łazienki zrobił dwie wielkie krechy. Jeb, jeb. Wpada jego brat, my świeżo po sniffie. Jest możliwość żeby wyjść. Jakoś chwilę po 21, idziemy do mnie do domu. Kuzyn śpi nie przytomny, siadamy w przed pokoju. Nawijka na każdy temat, przerwa na szluga, powrót w to miejsce. Przyjeżdża samochód, przywożą mojego ojca która "zgona" zaliczył. Zawsze przy takich sytuacjach wybucham złością, gniewem, nie panuję nad sobą. Tym razem byłem bardzo spokojny, nawet mi serce nie zaczęło szybciej bić, nie przejąłem się tą akcją. Matka dzwoni, że wróci późno. Idziemy do domu, akcja ogarnięta. Wyciągam ostatnią samarkę. Jest w niej speed strong, mało zostało, tylko dla mnie na jednego szczura bo jeszcze tego nie próbowałem. Pach, kreska z tel, wystrzał w chuj. Jazda na szluga. Wiem, że została nam jedynie amnezja, ale miałem jej nie palić bo dopki strasznie banie rysują i może być bad trip po nich. Ale z tego faktu, że mogę sobie przypalić przy teoretycznie odpowiednim ss decyduję się na jedną butlę.
Kminie butelkę, nie robiłem tego od prawie pół roku. Butla, srebro, amnezja, tytoń, mix, nabijam. Bierzemy po kilka machów. Łoooł, ciepło mi się robi i zimno po chwili, dziwnie mi się idzie, widzę jakoś inaczej jakby kolory się mieniły. Różne speedujące substancje + amnezja. Połączenie świetne, idealna alternatywa do zioła i ryżu. Jest pięknie, zaczynam rozumieć wiele sytuacji, zdaję sobie sprawę jak bardzo siebie oszukiwałem np. w sytuacji karmy, układam sobie w głowie to wszystko co się dzieje. Staram określić swój status społeczny, jak siebie nazwać, jakim jestem człowiekiem. Jak ja ćpam z kolegami lub sam to nie po to żeby się w końcu ujebać. Nie robimy przypałów, nie kradniemy, nie mamy problemów z prawem, nie mamy problemów w szkole czy w rodzinie przez te dragi. Idziemy sobie obecnie w garniakach, naćpani jak węgorze, jest godzina 24. Łazimy tak, palimy, gadamy...
Wszystko pięknie, jest po godzinie 1 w nocy. Ziomek za 11 godzin ma maturę ustną, ale zanim się pożegnamy to postanawiamy się dopierdolić. Nabita amnezji z butli. Szybko poszła, ale było za mocno. Wkradł się badtrip. Byłem strasznie powykręcany, oczy miałem jak pięć złoty, idąc po osiedlu wiedziałem że jak ktoś nas zobaczy to ogarnie nas z miejsca. Nie potrafiłem zsynchronizować się z otoczeniem, myślałem że moje ciało to tylko jakaś grafika, a wszystko co jest do okoła to tło wykonane na zasadzie green screena. Boję się, mam wkręty że zaraz policja podjedzie. Idąc mam wrażenie, że stoję w miejscu i to świat się porusza. Kostka po której szliśmy była większa, wszystko mi klatkowało i spowalniało. Czuję, że zaraz zejdę... Bez przypału udało nam się wrócić do mnie na podwórko. Usiadłem. Słyszę kolegę z lewej strony, szczekającego psa z prawej strony i śpiew ptaka z tyłu. Widzę dźwięki. Przed oczami pojawia mi się obraz na wzór piramidy zbudowanej z koloru danego dźwięku i te kolory są oddzielone białymi kreskami. Głos kolegi był lewą częścią piramidy i miał kolor żółty, prawa część to szczekanie psa na czerwono, a tył to niebieski głos ptaka. Kolega mówi, że odczuwa napieranie energii otoczenia na jego ciało, nie potrafiłem go dokładnie rozkminić xd Stoję naspeedowany, wbiega mi lis na podwórko. No to chuj, ja rura za nim i nawet metra nie przebiegłem bo nie ogarnąłem fotela, który stoi metr ode mnie i bezczelnie się wyjebałem przez niego lecąc na ryj. Nie wiedziem co jest pięć, myślałem że kolega mnie za nogi złapał i pociągnął. No, ale trudno. Nie chcę dłużej ziomka męczyć, proponuję rozejść się.
Jest po godzinie drugiej. Żegnam go. Postanawiam się dobić i jaram jeszcze dwie nabity amnezji przed domem i jedną w domu. Siedzę na fotelu, jest po 4, zaczyna schodzić. Przeraża mnie to co się działo od czwartku. Nie zasnę na bank. Dociera to do mnie na trzeźwo. Koszmar. Po 10 poszedłem spać, wstałem o 12. Pod wieczór kolega uradował mnie wiadomością, że zdał maturę.
Sprzedałem resztkę amnezji i zamówiliśmy 4g 3mmc euphory. Paczka przyszła 15.05. po godzinie 16. Wjebaliśmy całego grama najpierw na trzech i później po mniejszych kreskach na czterech. Dzień był świetny, strasznie mi się podobało. W domu dojebałem sobie jeszcze trochę trójki i zabrałem się za pisanie trip raportu.
Podsumowując 3 mmc euphory, 3 mmc speed, speed strong, flash i fake amnezja.
Mega pozytywne te odczynniki laboratoryjne. Wiadomo, że po dużej ilości jest bezsenność i zwał. Brak łaknienia również występuje. Prawie jak białe, tylko że zbalansowane na poziomie różnych cech. Nie kiedy większa euforia, nie kiedy większy speed, lub pół na pół.
Część opisująca przeżycia jest dość chaotyczna. Mam nadzieję, że da się ogarnąć coś z tego. To tyle z opisu działania dragów. Teraz spróbuję przelać na tekst to co tworzyło się w mojej głowie: ważne pytania, rozumienie świata i życia, przemyślenia na temat karmy, coś rodzaju oświecenia.
Zadałem sobie pytanie czym tak naprawdę są narkotyki? Może twórca dragów stworzył je po to żeby ludzie zaczęli rozumieć sens życia i świata, aby kasowali swoje zawyżone ego, uświadamiali sobie co tak naprawdę jest ważne. Każdy słyszał o magicznych działaniach ayahuascy. Może reszta używek również ma wpływać na człowieka mentalnie i psychicznie? Może to wszystko czym da się powszechnie ućpać miało być kluczem do naszej duszy, umysłu, wiedzy, ciała, lecz ludzie zaczęli brać to bo muszą, bo chcą, bo potrzeba ućpania się jest bardzo silna i wpadają w nałóg. Nie wiem sam co o tym myśleć tak na dłuższą metę. Bo jak naprzykład heroina, czy krokodyl ma służyć do celów religijnych, duchowych, mentalnych? Jest to dla mnie ciężki temat, pełen przemyśleń. Każdy z nas ma napewno różne zdanie wyrobione co do dragsów.
Następnie zrozumiałem, że ciągle siebie oszukiwałem. Od czasu kiedy wierzyłem w karmę to starałem się robić dobre uczynki. Czy to drobne, czy większe... bez znaczenia, liczyło się dla mnie to żeby nabić sobie kilka "punktów" dobrej karmy i żeby bez przypału móc sobie palić, ćpać czy cokolwiek. Przecież to wszystko co robiłem było na tyle złe, że moja karma żeby wyjść na plus potrzebuje conajmniej miesiąca bez używek. To jest również temat do dyskusji. Będąc czystym już 3 miesiące od tego co brałem wcześniej, nabiłem sobie tyle pozytywnych "punktów", że moje obecne ćpanie dragów z neta obyło się bez przypału.
Kolejnym ważnym aspektem jest skasowanie mojego ego. Ogólnie jestem miłą, spokojną, serdeczną, dobrze wychowaną osobą lecz zdażało mi się traktować ludzi z góry, z pogardą, z brakiem poszanowania. Szydziłem z młodszych którzy się przekręcali po machu z bonga, czy nie mieli skąd ogarnąć jarania. Uważałem się za bossa i z ironicznym uśmieszkiem i miną mega gangstera mówiłem, że jak coś chcą to mogą walić do mnie. Następnym faktem zawyżonego ego i przymusu poczucia się lepszym był założony instagram. Dzisiaj jest mi głupio, że go wgl miałem. Instagram jest głównie dla ludzi którzy muszą być w centrum uwagi, muszą zgarniać lajki, followy, słodkie i miłe komentarze. Teraz zrozumiałem, że jak dodawałem któreś tam już selfie, zdjęcie mojego zbudowanego ciała, zdjęcie grilla (z majówki), zdjęcie nowych butów, fotki z jakimiś dziewczynami itd. były tylko po to, żeby się dowartościować i poczuć lepiej na tle społecznym. Oczywiście musiałem dodać dziesiątki hashtagów próbując w sposób "inteligentny" opisać, że te zdjęcia nie są wcale na pokaz. Po wszystkim usunąłem foty i jak znajdę chwilę to usunę konto.
Jest to koniec trip raportu. Przepraszam za błędy.
Miłego czytania!
Pronto
- 37503 odsłony
Odpowiedzi
Smieszne te twoje rozkminy o
Smieszne te twoje rozkminy o zyciu w akompaniamencie stymulantow i odpierdalania. Inhalanty uszkodzily Ci mozg
Czy takie śmieszne to nie
Czy takie śmieszne to nie wiem. To chyba nie ma znaczenia, czy mam rozkminy o życiu po stymulantach, opiatach, dysocjantach itp. Ważne, że do czegoś próbuję dojść, a nie tylko żeby się ućpać. Oj uszkodziły, w pełni to ogarniam i nie musisz tego mi przypominać.
powinieneś wogóle przestać a
powinieneś wogóle przestać a nie że ty bierzesz to gówno i wiesz że robisz źle i masz w głowie plan na to żeby 'było dobrze' a zamiast działać to masz dalej ten plan przed oczami i nic z nim nie robisz..
Powiedzmy, że już jestem 3
Powiedzmy, że już jestem 3 dni czysty od tych stymulantów z neta (bez znaczenia jak śmiesznie to brzmi...) Nie licząc tych trzech miesięcy bez "innych" niegdyś moich ulubionych rzeczy. Chciałem spróbować trójki oraz dopków z neta i to zrobiłem. Więcej tego nie wezmę. Z resztą od 1 lipca jest całkowity delegal rc shopów, a na ulicy u mnie w mieście tego nie dostanę. Chciałbym żeby w moim "drug cv" znalazła się jeszcze kokaina, lsd, ho-met i ayahuasca. Oczywiście ayahuasca to napewno nie pojawi się w najbliższym czasie, do tego muszę się odpowiednio przygotować i ułożyć całkiem swoją psychikę.
Nie spotkałem się jeszcze z
Nie spotkałem się jeszcze z tak spłaszczonym i zdeformowanym pojmowaniem prawa Karmy. Zyskasz bardzo wiele jeśli sięgniesz do źródeł tego zagadnienia; starych i mądrych religii Wschodu, choć będzie to najpewniej wymagało przeczytania kilku niechudych książek to rozjaśni Ci spojrzenie na wiele spraw ;) Poza tym; dlaczego wrzucasz wszystkie "dragsy" do jednego worka? To ogromny zbiór, który można, a nawet trzeba dzielić na wiele podzbiorów. Właściwie każda substancja ma odmienną specyfikę. Zresztą Życia można nauczyć się zupełnie bez przyjmowania żadnej z nich. To zależy praktycznie tylko od człowieka. Dragi są narzędziem, przyrządem, któy można różnie wykorzystywać. I jednym są potrzebne, innym nie. Zrozumieć dragi? To pytanie jest zaledwie ułamkiem tematu "Zrozumieć siebie".
A co do Ayahuaski; dobrze, że chcesz się przygotować i poukładać sobie przedtem w głowie. Jednak Aya ma także tę piękną właściwość, że z zadziwiającą skutecznością pomaga w porządkowaniu myśli i odrzucaniu zbędnych przyzwyczajeń. Ma ogromny wpływ terapeutyczny i spośród wymienionych przez Ciebie substancji do przyjęcia; jest ona absolutnie najbezpieczniejsza. Mając syf w głowie 4-HO-MET albo dobra doza LSD może Cię uszkodzić na długi czas, a Aya nie ;)
Sprostowanie
Czytałem dziś wszystkie tr. Jest mi dość głupio. Minęło nie wiele czasu od ostaniej wypowiedzi, lecz zdążyłem trochę dorosnąć i ogarnąć to w inny sposób. Chcę napisać nowy tr w oparciu o nowe doświadczenia z życia, ćpania i może lepszego sposobu pisania, przemyśleń jak i również po odbiorze krytyki która zadziałała na mnie całkowicie pozytywnie powodując pewne zmiany. Jeśli chodzi o Karmę... Karma w tr jest opisana tylko i wyłącznie w oparciu o "życie ćpuna". Pojęcie Karmy jest mi dość dobrze znane lecz tutaj przedstawiłem ją jako pewne tło do ćpania. Nie oszukujmy się, ale przecież większość ludzi wierzących w karmę utwierdza się w przekonaniu, że czyniąc dobro te dobro wróci i w drugą stronę - zło za zło. Do pewnego czasu miałem tylko takie stwierdzenie nt. karmy i robiłem tak naprawdę wszystko na siłę, wymuszając ten "zwrot" dobra. O życiu nauczyłem się najwięcej na trzeźwo, bez podkładu, bez dragów. Moje zamiłowanie do narkotyków pojawiło się z czasem, a wszystko zaczęło się od trawy. Po pewnym czasie i po powiększeniu mojego "drug cv" zacząłem wmawiać sobie, że jest to świetny sposób na problemy, na "ucieczkę". Najbardziej dotykał mnie alkoholizm mojego ojca, to właśnie było świetnym powodem żeby się zjarać czy naćpać. Po czasie zrozumiałem, że tak jest fajnie-"Co z tego, że pije? Takie jest życie, a ja sobie poradzę..." Pod wpływem było to takie łatwe i zrozumiałe. Lecz jak już mnie puściło to przeważnie było gorzej. Zejście, kłótnia z ojcem, jakiś mały kłopot w szkole, wyjazd kumpla na dwa dni, piątek, drobny sukces, porażka, odebranie świadectwa, ładna pogoda itd. - to wszystko było świetnym powodem jak i wymówką do tego, że znów sięgnąłem po coś. Przez ten cały czas nie chciałem do siebie dopuścić, że jednak jestem psychicznie uzależniony, nie przerażało mnie to bo niby nad tym panuję, kontroluję to, nie chcę to nie biorę, to nic takiego i napewno nie jestem w żaden sposób uzależniony. Po czasie wszystko się zmieniło. Na trzeźwo próbowałem to zrozumieć i ułożyć jak i naćpany robiłem to samo: przemyślenia, pytania, odpowiedzi, plusy i minusy, podsumowanie itd. Więcej takich sytuacji zdażyło się, gdy brałem dragi i nie trzeźwiałem, więc to była taka pewna rutyna dla mnie. W momencie kulminacyjnym doszło do mnie, że moja psychika, dusza, mój styl odbierania świata i życia, styl bycia, również charakter, a nawet styl ubioru i gatunki muzyki to wszystko jest oparte o narkotyki. Tak - teraz przyznam, że jednak dragi to narzędzie, przyrząd ale też jest pewien sposób. Ciężko mi to rozpisać. Każdy ma różne przemyślenia na ten temat. Wiem, że to zaledwie ułamek, ale jest o ułamek więcej w drodze do zrozumienia siebie.
Aya to potężne narzędzie, klucz, lustro pokazujące w wyjątkowy sposób Ciebie i Twoje "Ja", nauczyciel, przewodnik... Jednak to nie temat na teraz :)
Hometa, grzybów, kwasu, koksu po prostu chcę spróbować, zobaczyć jak to jest, może kiedyś wziąć ponowanie, sprawdzić jak działa na mnie w pewnych wyjątkowych sytuacjach, sprawdzić jak działa, gdy biorę "dla towarzystwa", przyjemności po prostu bez specjalnego powodu, a jak działa w fazie przemyśleń, zmian (wiadomo chyba)... Miałem naprawdę ogromną przyjemność spotkać się z Mr. Hoffmanem, dawka to 200uq, kartoniki z logiem tego właśnie pana. Czterech najlepszych kumpli, trzech z nas nie miało doświadczenia z kwasem. Pod koniec tripu pojawiły się dwie pewne sytuacje (z naszej woli) które w pewnym stopniu są powodem przez który nie napisałem jeszcze tr.
Rozpisałem się w komentarzu jak nigdy. Dziękuję za komentarze. Pozdrawiam
Pokój
I tutaj ocierasz sie o sedno.
I tutaj ocierasz sie o sedno. W sumie z tr widać bardzo wyraźnie, że sięgasz po substancje ponieważ sa one dla Ciebie drogą kompensacji braków w życiu rodzinnym. To błędne podejście i właściwie zaprowadzi Cię w Otchłań, ale chyba to już dotarło do Ciebie.
Teraz się ucz. Odstaw substancje i zacznij zdobywać wiedzę. Trivium na początek jest niezłe - triviumeducation.com zacznij od tego.
LSD jest jedną z
LSD jest jedną z najdelikatniejszych substancji i bardzo wyrozumiałym Przewodnikiem. Nie uszkodzi, może jedynie pomóc uświaodmić sobie, że jesteś uszkodzony. Wielu niestety kojarzy jedno z drugim i zwala "odpowiedzialność" na substancję,m a tymczasem odpowiedzialnym za uszkodzenia jesteś Ty sam. Powój bywa szorstki, ale przy odpowiedniej dawce pokory prowadzi bardzo rozsądnie, podobnie aya - jeśli zignorujesz i podejdziesz do niej zbyt lekko, poturbuje Cię niemiłosiernie. A LSD wybacza bardzo dużo.
Chuj co kogo obchodzą twoje
Chuj co kogo obchodzą twoje spierdolone wywody
do książek!
Do książek marsz, a nie za ćpanie się bierzesz!