festiwal z deksem
detale
raporty kitsune
festiwal z deksem
podobne
Witam, postanowiłem napisać trip raport z najbardziej pamiętnej podróży na DXM.
Mamy Woodstock, niemal końcówka lata. Wraz z przyjaciółmi wybraliśmy się na ten festiwal żeby się trochę zabawić.
Rozbiliśmy się w rzadkim lesie jak co roku.
Poza typowymi używkami jak alko czy zioło, wraz z 2 kumplami postanowiliśmy zarzucić sobie deksa w jedną z nocy.
Będę ich opisywał jako S i T.
Poza nimi była jeszcze moja dziewczyna, koleżanka oraz ''sąsiedzi'' z pobliskich namiotów.
Dziewczyny na naszym tripie pełniły raczej rolę trip seaterów, z resztą bardzo dobrze im to wyszło.
T- godzina ok 20-20:30
Zarzucamy 1 dawkę - ok.150mg.
T+15min
Zawsze w deksie najgorsze jest oczekiwanie na fazę. Dla zabicia czasu, oraz podbicia efektów postanowiliśmy sobie zajarać.
Tak więc T zaczął robić prowizoryczne bongo z plastikowej butelki.
PS. (Uprzednio wyczytałem w necie w różnych wątkachi iż THC podbija działanie DXM o czym przekonałem się później.)
T+30min
Po kolejnych piętnastu minutach, wchodzimy w pięciu do jednoosobowego namiotu i palimy nasze bongo. Hasz-komora na miarę woodstocku.
Ja, człowiek bardzo niskiej tolerancji względem wszelkich używek, po kilku buchach leżę rozjebany na pół namiotu.
Reszta nic nie czuje więc postanowili zrobić skręty.
T+40min
Mija dziesięć minut kiszena się w namiocie.
S przeżywa pierwsze efekty mieszanki.
''Kurwa ale mną buja, jak na jakimś statku''. Dziewczyny się duszą, więc otwieramy namiot i z wielkim trudem wychodzimy.
Na zewnątrz zauważalnie ciemniej niż przedtem, robi się ''dziwnie'', przynajmniej mi.
Nie tracimy czasu i zarzucamy drugą dawkę. Łykam całe opakowanie (300mg) a S i T jakoś po 350-400mg.
T+1h
Zaczęło się ściemniać więc rozpaliliśmy ognisko. Osobiście nie czułem jeszcze efektów poza typowymi nogami z waty, za to kumple informowali iż się zaczyna.
Leżę na udach mojej dziewczyny, atmosfera staje się w moim odczuciu nieco inna. Wgapiamy się w ognisko i rozmawiamy na proste tematy.
S już lekko skrzywiony przychodzi i pyta się koleżanki czy może dotknąć jej włosów. Ona zdziwiona odpowiada, że tak.
Niesamowicie zajarany, pytał każdego z osobna czy może pomacać ich włosy. Opisuje włosy każdego z nas zwracając szczególną uwagę na ich strukturę.
T+1h 30min
Mija dajmy na to z poł godzinki. T żyje własnym życiem- chodzi od drzewa do drzewa, rozkminia, ogarnia fazę.
S jak opętany- co chwilę stwierdza że musi zapierdalać, po czym po minucie siada po turecku na ziemii i coś rozmyśla.
Potem znów wstaje, zaczyna chodzić. Szuka sam nie wie czego i znów siada. I tak w kółko XD.
Ja w tej samej pozycji, leżąc na najwygodniejszej poduszce ever obczajam sobie fazę.
Deks już się zaczynał wkręcać. Zacząłem pogawędki z mistycznymi istotami które zastąpiły rzeczywiste drzewa. Opowiadam im przeróżne historie, śpiewam teksty z piosenek, głównie z tego kawałka:
http://www.youtube.com/watch?v=ePMavSax1G8 Przeżycia są mistyczne, najlepiej wspominam uczucia jakie mi towarzyszyły.
Czułem się wyżej, uznawałem za wspaniałe bycie tu i teraz, niezwykłym była dla mnie wtedy istota życia, więzi i relacji ludzkich. Generalnie bardzo pozytywnie.
Nie pamiętam momentu... nagle mnie totalnie wcięło. Większość uznała by to za bat trip. Faza obróciła się o 180 stopni. Doświadczam przeróżnych wizji, które
mają charakter negatywny, są nieprzyjemne ale zarem ciekawe. Przeróżne karykatury jakby wyciągnięte z dzieł Beksińskiego.
Przewracam się z jednego boku na drugi, za każdym razem doznawając co innego.
Wyglądało to mniej więcej tak:
Leżę na lewym boku, widzę żelazny mur, krzyże a na nich martwe płody, drugą wojnę światową
i stworzenia siejące zniszczenie.
Obracam się na prawy bok a przede mną stoi jakiś szaman, który pokazywał na miejsce obok jakby wskazując mi moje miejsce.
Wszystkie te wizuale były bardzo charakterystyczne dla tej substancji a powyższe, sądze że są efektem miksu jaki sobie zapodałem.
Współtowarzysze tripa cały czas nie wiedzieli co przeżywam.
Doświadczyłem depersonalizacji, nie byłem w stanie zlokalizować nikogo z moich znajomych.
T+2h 30min
Dziewczyna zmartwiona moim stanem, lecz wciąż przy mnie próbuje ogarnąć sytuacje.
Nagle doczołguje się do nas S xD.
Szybko zorientował się co jest grane. Dochodzi skrzywiony T. Oboje z wielkim poczuciem misji uratowania ziomeczka ogarniają mnie.
Co chwile przychodzą z zapytaniem czy wszystko gra.
Zacząłem się powoli ogarniać słysząc, że chcą żebym z nimi poszedł.
Podchodzą i mówią coś w stylu:
-staryyyyy dawaj z nami zapierdalać
I nagle jakby mnie olśniło. Wstaję rozglądam się a następnie przyjmuję postawę typową dla deksa.
Mnie akurat skrzywiło w ten sposób, że ugiąłem kolana a ręce rozłożyłem w sposób jak kraby mają w naturze xD.
Zapomnieć mogłem o innej posturze. Myślę trudno trzeba żyć.
I znowu jakieś olśnienie. Uroiłem sobie iż jestem KRABEM POMOCNIKIEM.
Tak siebie nazwałem. Później przeobrażało się to w Kraba Pokojnika czy też Kraba Podatnika. Mniejsza.
Po tym jak koleżanka poczęstowała mnie bagietką z lidla, chciałem nakarmić nią wszystkich na świecie.
Jeden kęs określiłem jako ''dużo jedzenia''. Nad tym można polemizować ale dla mnie było dużo i to się liczy XD.
Z wielkim poczuciem misji poszedłem z chłopakami ratować świat.
T+3h
Moi wybawiciele zabrali mnie w miejsce które nazwali linią czasu. To tam czas był namacalny a po przekroczeniu tej linii historia miała zmieniać swój bieg na nowo.
W rzeczywistości owa linia to taśma która rozgraniczała obozy które zrobili sobie sąsiedzi.
T+3h 30min
Chodzimy od lini czasu do obozu po kilka razy.
T pyta się dziewczyn:
-Ile czasu minęło odkąd nas nie było?
-3minuty
-Jaaaaak to przecież z godzinę nas nie było!
Tak mniej więcej działa poczucie czasu na deksie xD.
T+4h
Po dłuższym czasie zamulania w obozie postanowiliśmy po raz kolejny udać się do naszej oazy spokoju-linii czasu.
Tym razem zostaliśmy tam na dłużej leżąc na łące i rozkminiając na poważniejsze tematy.
Towarzyszyło nam wówczas uczucie jakby więzi braterskiej.
T+4h 30min
Zawsze nas ciekawiło co u naszych sąsiadów słychać. Wyruszamy zatem w ''podróż'' aby z nimi porozmawiać.
Podchodzimy pod obóz nieco jednak wystraszeni. Strasznie zajarały nas światełka choinkowe które mieli porozwieszane na drzewach.
Podchodzimy nieco bliżej. Wszyscy widzimy stragany, budki (takie jak na odpustach).
Mówię na głos:
-Ty staryyy oni tam boże narodzenie mają.
Nagle ktoś z namiotu odpowiada:
-Mordyy, ale boże narodzenie to kurwa w grudniu. XDD
Pewnie niezłą beke mieli z nas. Za to my wystraszeni uciekamy bo ''jeszcze nas zgarną'' XD.
T+5h
Faza straciła na sile, jeszcze coś nam ogarnialiśmy ale niewiele pamiętam.
T poszedł spać a ja z S postanowiliśmy pójść do lidla kupić sobie hot dogi.
Po drodze zahaczany i górkę ASP, dla nie wiedzących to po prostu takie wzniesienie z którego widać cały festiwal.
Więc chwilę jeszcze posiedzieliśmy, pogadaliśmy i wróciliśmy do wioski.
T+6h
Uhahani wracamy z ''podróży'' z hot dogami. Zamulamy jeszcze przez jakiś czas delektując się lidlowym przysmakiem.
W obozowisku panuje jednak spory nie porządek i zdarza nam się skupisko śmieci pomylić z koleżanką xD.
T+6h 15min
Wszyscy posnęli, nie ma co robić więc stwierdzamy, że idziemy spać
Podsumowanie:
Trip jako jeden z wielu uważam za udany, mimo że festiwal nie wydaje się najlepszym pomysłem na dxm. Sam narkotyk moim zdaniem ma niesłusznie złą opinię.
Jego trzeba po prostu umieć wziąć, w odpowiednim miejscu, z odpowiednimi ludźmi. :)
- 9316 odsłon
Odpowiedzi
Spoko
Fajnie, bez zbytniego filozofowania, az zjadlbym deksa.