flipante
detale
raporty marv
flipante
podobne
Po dotarciu na miejscówkę w Parku Pałacowym (pałac jest zamurowany i niszczeje, a park dziczeje) zażyłem z ekipą po 17mg 5-MeO-MiPT. Wchodzić zaczęło zaskakująco szybko, gdzieś po 20 minutach. Zaczęło się robić dziwnie, pląsały jakieś zarodki wizuali. Źle obliczyliśmy odległość miejscówki od ścieżki, po której dość często przechadzali się ludzie, więc szybko się przenieśliśmy, póki nas nie zmiotło. Już przeniesieni, odpalamy muzykę z nieśmiertelnego magnetofonu Hitachi. Brzmi inaczej, piękniej, euforycznie, ale jest zmieniona jeszcze w niewielkim stopniu. Spostrzegamy, że na obecnym miejscu również widzą nas ludzie podążający ścieżką, ale tym razem już nam się nie chce przenosić, więc bunkrujemy się wbrew przeciwnościom.
Odpalam cygaretkę trzęsącymi się jak u mojego wujka rękami (jeden mój wujek to alkoholik). Wizuale narastają, zaczyna się euforia, czuć niewyżycie. Włożyłem do ust gumę Mentos 3D o smaku ananasa, mango i arbuza - pierdolona galaktyka orgazmicznych doznań smakowych eksplodowała na moim podniebieniu. Puściłem koncert Chopina, co spowodowało nieopisane przeżycia (dodam, że byłem ubrany w garnitur; marynarkę i koszulę miałem ze stójką, wczuta była niewąska). Siedzimy, rozmawiamy. Atmosfera była niesamowita, wszystko było takie piękne, czuliśmy wszyscy mocną więź ze sobą oraz miłość do wszystkiego, w szczególności do przyrody. Włączałem kolejno Procol Harum, ZZ Top, Yello, The Stranglers, Czesława Niemena, Jimiego Hendrixa - wszystko brzmiało inaczej niż zwykle, ultraeuforycznie, genialnie. Następnie napierać zaczął mindfuck, przemyślenia stawały się coraz cięższe. Z obrazu zrobiła się fraktalna zupa, od kolorów aż bolały oczy. Kolega wpadł na pomysł, żeby wyciągnąć książkę ze zdjęciami krajobrazów. Oglądając ją, zupełnie nie wiedzieliśmy, co jest na obrazkach, czy góry, czy jezioro, czy cholerne uprawy fraktali, a gdy się ją jeszcze obróciło, to już totalnie pierdoliło się przed oczami. Po chwili odłożyliśmy ją, zaczęliśmy na głos czytać artykuł z fizyki teorytycznej w gazecie "Wiedza i Życie". Nieźle pomieszało nam to w głowach. Nie wiem skąd, dostałem wkręty, że jesteśmy panami wszechświata, mamy nieograniczone możliwości, ale się starzejemy i w końcu umrzemy. Zacząłem płakać nad błędnymi ścieżkami cywilizacji (tu już powoli zacząłem odpierdalać, nie wiem co we mnie wstąpiło), potem płakałem z szalonej miłości niewiadomo do kogo. Czas leciał dziwnie szybko, a my ciągle się starzeliśmy.
Wypiłem piwo i nastąpiło coś dziwnego - coś jakby zaczął urywać mi się film. Gadałem coś na jakiś temat, a po chwili budziłem się i nie wiedziałem o czym przed chwilą mówiłem i tak ileś razy. Po jakimś czasie zaczęło mi sprawiać trudności prawidłowe artykułowanie wyrazów i praktycznie bełkotałem. Nie wiem czym to było spowodowane, u towarzyszy nie wystąpiło nic takiego, mimo że też pili piwo. Oni wyciągnęli piłeczkę i zaczęli się bawić i po jakimś czasie po prostu zaczęło im schodzić. W końcu w ogóle przestałem się odzywać i ponoć patrzałem nieobecnym wzrokiem, czym zaniepokoiłem dość mocno ekipę. Po upłynięciu nieokreślonej ilości minut, To minęło i wszystko wróciło do normy.
Wracając podziwialiśmy piękno nieba o zachodzie słońca, a przechodząc pod liniami wysokiego napięcia obserwowaliśmy jeszcze odrobinę wizuali. Po powrocie do domu wszystko wyglądało trochę inaczej - tak jakoś kolorowo, cukierkowo. Miałem świetny nastrój. Położyłem się spać, lecz długo przewracałem się z boku na bok. W końcu usnąłem. Na drugi dzień, mimo niedostatku snu, czułem się znakomicie. Całość doświadczenia zamknęła się gdzieś w sześciu godzinach + trzy godziny słabnięcia efektów.
Generalnie bardzo polecam, wcale nie jest to "słaba" tryptamina, zależnie od dawki może dać lekką fazę lub dość głęboką i mocną podróż. Występuje mocna euforia, działanie afrodyzjakalne i niesamowity odbiór muzyki (właściwie to wszystich bodźców - cokolwiek=>euforia^n, cokolwiek przyjemnego=>orgazm). I gówno prawda że nie ma wizuali - co najwyżej za mała dawka.
- 8942 odsłony