Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

panie boże, czy ja umieram? - czyli potężny trip na cipaczu

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
3 saszetki, czyli 1,5 grama
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
Set: chęć odciecia się od świata, chęć przeżycia ciekawej fazy, byłam troche zestresowana i szukałam czegoś na odstresowanie. Miało być super, kurwa nie było
Setting: byłam w pokoju z siostrą, w domu była cała rodzina (w tym chory dziadek). Niestety nie było za spokojnie ale i tak wzielam
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Leczniczo apra, amisan i asertin. Nie leczniczo acodin (najwieksza dawka 300mg, najmniejsza 90mg), acodin w miskie z thio, thiocodin solo (najwiecej 300mg, najmniej 75mg), benzydamina (najmniej 1 gram, najwiecej 1,5 grama), alkohol (jeden raz do zgona, ale w miksie z acodinem, aviomarinem, asertinem, trzema snusami i na pusty zoladek) ogolnie to sporadycznie pije i staram sie nie doprowadzic do zgona

panie boże, czy ja umieram? - czyli potężny trip na cipaczu

O ja jebie, kochani moi czytelnicy. Od końca fazy mineło już 4 dni, ale ja nadal oczuwam te paskudne skutki benzy. Dostałam jakiejs gorączki i jestem niesamowicie osłabiona. Niestety tak się kończy półtorej grama na pusty żołądek przy wychudzonym ciele w dosyć stresowym czasie. Dodatkowo moja odporność to jedno wielkie X D, więc się totalnie nie dziwię przebiegowi fazy i tym co się po niej stało. Oczywiście co ja wam będę pierdolić o mojej depresji i zaburzeniach odżywiania, bo wy nie jesteście tutaj po to. Zapraszam was na raporcik :)

 

Godzina 20.00 (tak około)

Benza przefiltrowana i schowana pod łóżkiem. Jak siostra grała w simsy wyszłam do pralni zrobić sobie bombeczki z benzą, którą zapiłam magnezem (takie tabletki musujące) i wróciłam na swoje łóżko, aby wyczekiwać efektu. Byłam lekko nie pewna co do efektów cipacza i myślałam o wyrzyganiu tego, ale chuj. Żyje się raz i co się może niby złego stać

 

Godzina 21.00 (będe pisać pełne godziny, bo i tak ich nie pamietam XD)

Zaczęło się. Obraz zaczął mi falować, czułam się bardzo szczęśliwa i czułam, że będzie dobrze. Popatrzę sobie na śmieszne wizuale, odejmie mi rozum, nie będę się ruszać z łóżka i będzie super bomba. Oczywiście mowa już była splątana i urywałam się w połowie zdań. Musiałam BARDZO MOCNO się skupić aby się nie wydać i tak się pewnie kurwa wydało, że coś jest nie tak i jestem na jakiś prochach. Rozmowy z siostrą były bez sensu. Najciekawiej było jak szłam się myć bo plusk wody stał się taki śmieszny. Dosyć taki miękki jakby, ale tez jakby bił o jakiś metal. Woda w kiblu tak śmiesznie bulgotała. Kran w wannie wyglądał jak twarz i miałam wrażenie, że mnie ocenia. Myślałam, że nazwał mnie jebaną ćpunką na której się zawiodła cała rodzina. Po myciu poszłam do mamy spytać się czy mogę wyjść jutro ze znajomymi (był piątek, a jutro to sobota) i udało mi się ładnie złożyć zdanie(albo i nie)

Potem poszłam sprzątać w kuchni i CAŁY CZAS słyszałam, że moja mama i najmłodsza siostra rozmawiają, a potem się kłócą. Jak zaglądałam do salonu to mama nadal spała, a najmłodsza siostra jadła w ciszy. Byłam w chuj zdezorientowana i uciekłam do siebie najszybciej jak się da

 

Godzina 22.00

Siedziałam na dole u siebie, ale ciągle musiałam chodzić do łazienki bo mi się chciało ciągle siku. Moja druga siostra widziała jak nieudolnie próbuję się nie zataczać, bo zaczeło mi coraz ciężej łapać równowagę i prosty chód był okropnie trudny. Musiałam iść jeszcze na dwór nakarmić psa i kota. Jakimś cudem poszłam na góre, potem na dwór i to było straszne. Do psa poszłam jeszcze czując się okej. Jak weszłam do kota do takiej komórki to myślałam, że już nie wyjdę stamtąd do rana. Dostałam shizy, że na dworze jest ktoś i mnie za chwilę skrzywdzi. Oczywiście po jakoś 5 minutach głaskania kici uciekłam spanikowana do domu i zamknęłąm szczelnie dom. Odniosłam miskę po psim jedzeniu na samą górę, umyłam ją i wróciłam na dół ledwo unikając spierdolenia się ze schodów. W zasadzie to całą fazę przesiedziałam na linii pokój - łazienka, lecz były przygody.

 

Godzina 23.00 

Moja siostra chyba na serio płakała ALE nie wiem czy na serio. Oczywiście wkroczyły śmieszne kreseczki przed oczami, obraz falował potężnie, sprawdzałam co 15 minut social media oglądając BoJacka całą noc na przemian z youtube. Chodziłam też do łazienki co 30 minut i co przechodziłam obok pokoju dziadka to myślałam, że cos się mu dzieje, że coś chce, bo w końcu jest chory. Okazywało się, że NIC nie mówil i to były zajebiste shizy. Musiałam się powstrzymywać do obsesyjnego zaglądania do niego. Oczywiscie rozne kreseczki, robaczki, falowanie przy świetle było wszechobecne. Moja twarz w lustrze była dziwna, nie moja, zdeformowana, paskudna, a przedewszystkim zaćpana w chuj...

 

Godzina 01.00

Moi sąsiedzi zaczęli kłotnie, a właściwie moje shizy od benzy ją zaczęły. Do jakiejś 4 nad ranem oni się "kłócili" (nie, to nadal shizy). Oczywiście oprocz sasiadów słyszałam jak moja mama rozmawia z ciocią o tej kłotni (to tez shiza). Słyszałam jak coś mówią o zamykaniu domu na klucz, bo nie wiadomo jaki psychopata łazi po ulicy, że moja sąsiadka pojechała do swojej matki na koniec ulicy (tam obok cioci) i się wjebała w bramę, a ktoś zszedł na zawał. Słyszałam, że mama "rozmawia" z dziadkiem o tym, ze niby idzie do mnie na dół i się będzie mnie o coś pytać i tak dalej. 

 

Godzina 2.00

Jak chodziłam na górę do łazienki miałam porządne shizy. Słyszałam jak najmłodsza siostra się pyta czy ja tu jestem, słyszałam rozmowy rodziców o mnie, że ja jestem chyba jakaś naćpana i trzeba mnie przyłapać na tym. Po powrocie na sam dół miałam wrażenie, że nadal słysze wszystkie rozmowy z samej góry, że rodzice rozmawiaja o tej nie istniejącej kłotni sąsiadów i tak dalej

 

Godzina 3.00

najgorszą rzeczą, która zabolała moje serduszko był moment, w którym moje shizy uznały, że zrobią mi traume. Słyszałam bieganie mojego taty po samej górze, a potem zbiegającego na piętro do dziadka i mamę mówiącą aby jechać do szpitala. Potem moja najmłodsza siostra płakała i pytała co się dzieje z dziadkiem.  W ogromnym napięciu czekałam, aż oni zejdą na dół i pojadą do szpitala (dwa razy mieli jechać), ale nic się nie wydarzyło. Sąsiedzi nadal się 'kłocili"

 

Godzina 4.00

Shizy o tym, że mojemu dziadkowi coś się dzieje ustały, lecz nadal się bałam, że coś sie stanie. Jak coś huknęlo u niego w pokoju to bardzo chwiejnym krokiem pobiegłam do niego, ale nic sie nie działo. Nadal szczałam co 30 miut i miałam kreski i smugi w świetle jak je zapalałam

 

Godzina 5.00

Poprzednia faza na benzie o tej porze odpuszczała, a ja szłam spać. W ciemności mój telefon zostawiał smugi, na suficie były pająki, na ścianie tworzyły się pajęczyny, a moje serce napierdalało tak gdzies od 23.00 i nie mogłam tego opanować(oczywiście jakas arytmia tez była), telepałam się i próbowałam zasnąć ze shizami, powidokami i uczuciem, ze kotek mi łazi po poscieli. Czułam realny ciężar jak ten kotek zeskoczył z parapetu i mi wskoczył na łóżko (to była mocna shiza). Miałam uczucie robaków drążących tunele pod skórą. Czułam, że jestem workiem kości z latajacym sercem i maniakalnie próbowałam się uspokoic. Męczyły mnie głosy w głowie, szepty do ucha, skrobanie po elewacji domu, uczucie, że ktoś CALUTKI CZAS łazi mi wokół domu i za chwile wejdzie zrobić mi paskudną krzywdę

 

Godzina 7.00 

Omamy słuchowe odpuszczały, ale pobudzenie nie odpuściło i od rana zrobiłam parę rzeczy. Wyjście na dwór po nie przespanej nocy i ćwierkające ptaki dawały mi poczucie uwolnienia się z klatki porywacza. Czułam się niesamowicie rześko, ale tylko przez godzinke, bo potem wbiło zmęczenie

 

Podsumowanie

Miałam paskudne shizy z rozmowami bliskich o samych złych rzeczach, drżałam, zataczałam się, wpadłam w obłęd próby wyjścia z fazy jak najszybciej, głosy w głowie, zwidy w postaci robaków, falowania obrazu i smug, które się świeciły i obracały. Dopadła mnie 40 godzinna sesja bez snu i gdyby nie 100 mg asertinu nie zasnełabym dalej i mogłabym się wpędzić na szpital. Nie kontaktowałam już po 14.00 w sobote ze zmeczenia, wypłukałam się z minerałów i resztek odporności. Udało mi sie kupic chociaz buty na studniówke hah. Miałam dodatkowo całkowicie spuchnięte ciało i mnie bolało to najbardziej na twarzy. Wiem, że benzydaminy nie tknę tak szybko (pewnie w ogóle nie tknę), ale jak już to jak będę mieć w życiu chill, większą odporność i wykopie się z zaburzeń odżywniania.

Pozdrawiam was i życzę wszystkiego najlepszego <3

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
Set: chęć odciecia się od świata, chęć przeżycia ciekawej fazy, byłam troche zestresowana i szukałam czegoś na odstresowanie. Miało być super, kurwa nie było Setting: byłam w pokoju z siostrą, w domu była cała rodzina (w tym chory dziadek). Niestety nie było za spokojnie ale i tak wzielam
Ocena: 
Doświadczenie: 
Leczniczo apra, amisan i asertin. Nie leczniczo acodin (najwieksza dawka 300mg, najmniejsza 90mg), acodin w miskie z thio, thiocodin solo (najwiecej 300mg, najmniej 75mg), benzydamina (najmniej 1 gram, najwiecej 1,5 grama), alkohol (jeden raz do zgona, ale w miksie z acodinem, aviomarinem, asertinem, trzema snusami i na pusty zoladek) ogolnie to sporadycznie pije i staram sie nie doprowadzic do zgona
apteka: 
Dawkowanie: 
3 saszetki, czyli 1,5 grama
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2025
design: Metta Media