podróż międzywymiarowa
detale
Grzybki 2-4 razy rocznie
raporty fddgod
podróż międzywymiarowa
podobne
Tym razem mój trip, a nie znajomego
Trip miał miejsce na wiosnę 2021, kiedy to skonsumowałem ~2,7g Psilocybe Cubensis w samotności w mieszkaniu. Nie obcowałem z grzybami po raz pierwszy, za to po raz pierwszy w samotności. Zawsze grzybowe przygody sprawiały mi dużo frajdy i ukazywały świat bardziej różnorodnym, nie inaczej było tym razem.
Godzina 16 - Zaczynamy
Przygotowany Lemon Tek wypiłem duszkiem, zalałem szklankę wodą i dopiłem resztki.
Po 15 minutach od spożycia rozpoczyna się klasyczne “wiercenie w brzuchu”, ale dużo słabsze niż po klasycznej konsumpcji suszonych grzybków - coś jak po zjedzeniu ostrego dania. Wkrótce potem z pozycji siedzącej przeniosłem się na łóżko do sypialni, zapuściłem kosmiczną muzykę i czekałem.
W samotności nie czeka się na wejście tyle, co z innymi osobami. Siedząc samemu, zagłębiamy się w myślach, co powoduje brak “kotwicy” ze świata realnego.
T + 0:40h
Czuję, że rozpoczynamy wspaniałą przygodę w mojej głowie. Zamykam oczy, oddaje się fraktalom i różnym scenom, jak z bajki lub filmu. Przeróżne scenariusze układają się w coraz to sensowniejsze wizje. Od wielkich zmiennokształtnych królestw, aż po nieskończone krainy. Trip zaczyna się rozkręcać i wszystko trwa w najlepsze.
T + 1:30h
Szybko nadeszło apogeum a z nim najpiękniejsze wizje, jakich nie da się doświadczyć na trzeźwo. W mojej głowie poznałem przewodnika, damską postać z miłym głosem, który chciał ukazać mi realia jego świata. Całkowicie oddałem się przewodniczce, z którą znajdowałem się w bardzo jasnym pałacu. Podchodziliśmy do “portali” międzywymiarowych, które ukazywały całkowicie inne życie, życie w którym wszystko było możliwe, ale równocześnie unikalne. Nie sposób opisać światów, do których wybieraliśmy się jeden po drugim, od różniących się kolorami, po zmiennokształtne, przy czym w niektórych były istoty - większość z nich przyjazna, ale zdarzały się takie, które kręciły nosem na widok obcego.
Podczas dryfowania między światami zdałem sobie sprawę, że każda ta kraina niesie swoje przesłanie - jak cudownie byłoby móc w nich zostać dłużej, poznać je lepiej. Choć epizod ze światami trwał w mojej głowie jak dni lub tygodnie, w rzeczywistości było to kilkadziesiąt minut. Po porozumieniu się z moją przewodniczką zrozumiałem, że nie mogę być tutaj wieczności, chociaż bardzo bym chciał. I tu zostałem przytłoczony myślą, że prędzej czy później to się skończy i wrócę do zwykłej ograniczonej swoimi prawami rzeczywistości. Przytłoczenie było tak silne, że w pewnym momencie bałem się o bad tripa. Otworzyłem oczy, usiadłem na łóżku i zacząłem rozmyślać. Próbowałem oswoić się z myślą, że to już nie wróci, że czekają mnie inne równie ciekawe przygody, a życie wcale nie jest takie zwykłe, jak mogłoby się wydawać. Łatwiej myśli mi się chodząc, stąd wstałem po owoce i jedząc banana, chodziłem wokół pokoju dziennego. Było mi lepiej, udało mi się poukładać przeżyte wydarzenia, choć w głowie dalej czułem lekki smutek.
T + 3:00h (?)
Leżąc na sofie, wgapiałem się w budynek z widocznymi ze starości cegłami. Rozmyślałem o wszystkim i o niczym. Nie było już tak intensywnie, jak wcześniej, było po prostu przyjemnie. Przygody, które przeżyłem, zaczynając w pałacu, niosły ze sobą przekaz, który świetnie oddaje cytat „Nie płacz, że coś się skończyło, tylko uśmiechaj się, że ci się to przytrafiło”.
Wkrótce przyszedł P., który pomimo moich wystrzelonych w kosmos oczu początkowo nie zauważył, że jestem pod wpływem. Siedzieliśmy, gadaliśmy o głupotach i słuchaliśmy soundtracku z Wiedźmina 3 i Kingdom Come Deliverence. Muzyka z tych gier idealnie odzwierciedlała moje uczucie pustki. W końcu P. polecił mi przesłuchanie konkretnego audiobooka - co okazało się wręcz idealnym pomysłem. Przeniesienie się do akcji „Baśni o trzech braciach i królewnie” Aleksandra Fredry - było czymś wyjątkowym i idealnym na powolne zakończenie tripu.
- 5751 odsłon