poznawanie niedocenionego mdphp
detale
Rok studencki zaliczony, brak poważniejszych obowiązków, chęć poznania nowej substancji, lekkie podjaranie zakupem pakietu RC pierwszy raz od dawna, oczekiwania średnie-duże, na hajpie kilka osób wielbiło ten środek, kilka minus dwie twierdziło, że to chujnia (raczej doświadczeni fani alfy PVP), zdecydowałem się po to sięgnąć ze względu na rzekomą dużą aktywność w niskich dawkach.
Mieszkanie prywatne w bloku z wielkiej płyty, praktycznie pozbawione dźwięków z zewnątrz, brak powodów do niepokoju.
Temperatura - 26 stopni Celsjusza, niebo przejrzyste, pogoda sprzyjająca udać się na jakiś zbiornik wodny, do biegania na stymulantach nadająca się raczej średnio, do testowania w mieszkaniu nowego stymulanta, przy akompaniamencie wentylatora- idealnie
raporty hajdisoboszlo
poznawanie niedocenionego mdphp
podobne
MDPHP BARDZO DOBRE JEST!
Podciągam ten TR pod "substancję wiodącą" - MDPV, ze względu na podobny profil działania, jeśli moderator, który to czyta znajdzie odpowiedniejszą grupę, to proszę o przeniesienie, lub po prostu stworzenie nowego odnośnika do MDPHP.
W tekście zdarza mnie się w nim abstrahować do różnych pobocznych kwestii, niezwiązanych z daniem głównym, nt. pisania samego w sobie, przemyśleń z życia codziennego, więc na pewno ten trip report nie każdemu przypadnie do gustu, nie jest to opis pizdy życia, melanżu wszechczasów nr. jeden, tylko kompleksowy, obiektywny i szczery jak tylko się da opis kolejnych myśli i odczuć.
T+15, godzina 12:15
Po 11 mg szczura wciągniętego do nosa, otworzeniu i popjaniu na bierząco piwka (perła export, wchodziła jak złoto) jedyne zauważalne efekty to lekko poprawione skupienie i suchość w ustach, na bieżąco zabijana złocistym trunkiem, odbiór muzyki (instrumental z Fenomen - Ludzie przeciwko ludziom - https://www.youtube.com/watch?v=I5zdNwquukg) był inny, lepszy, wysokie tony były słyszalne jakby z przyjemnymi szmerami, "zamglone", które wraz z soczystym, nienaturalnie czystym basem komponowały się w zgraną, pasującą do siebie jak klucz do zamka całość.
Na ząb wrzuciłem gumę, szczęka nie chodziła mi "góra-dół-góra-dół" jak u krowy, raczej spokojne delektowanie się syntetycznym polimerem, ogólnie pojawił się lekki zawód, w związku z czym postanowiłem...
T+40 min. Po tych 15 min, łyknąć 22 mg w bombce. Ładowało się 25 min, efekty to mocno poprawiona koncentracja, bardzo słuszna jasność umysłu, z delikatną fizyczną stymulacją, właśnie chwilę po wejściu zdecydowałem się na napisanie pierwszego w życiu trip-reportu, proces twórczy [++dodane T+2 h 30 min BĘDZIE TO GŁÓWNY TEMAT TEGO TR++] - z początku napisałem coś w stylu "po kresce muzyka spoko, po 15 min zajebałem bombkę i zaczęło być ciekawie", po czym postanowiłem przeredagować wpis i dodać nieco (tj. powięszyłem tekst z pięcio-krotnie) szczegółów, przymiotników, czy też dodania prawidłowych przecinków pomiędzy nazwami zażywanych środków, itp. (na codzień, leje ciepłym moczem na takie szczegóły, ergo - chcę coś zrobić solidnie) ponieważ wkręciła mnie się, notabene bardzo pozytywna, faza na jak najdokładniejsze opisanie mojego stanu psychiczno-fizycznego, dodam tutaj, że w zeszłym roku w wyniki pierwszego w życiu zjedzenia benzodiazepiny w postaci klonozepamu w ilości 10 mg - napisałem 35 stronicowy scenariusz w trzy dni, później wziąłem się za następny (również pod wpływem klonów, w ilości 8-20 mg dziennie) i w ciągu tygodnia napisałem liczące 90 kartek "dzieło" (chce ktoś poczytać? Chcę usłyszeć parę komplementów. Jak coś to pw.), tamte chwile aktywowały coś, co siedziało u mnie od dawna, a mianowicie chęć napisania książki/właśnie scenariusza.
Co dziwne - substancje, wymienione w "doświadczeniach" zawartych u góry strony nie przyczyniły się do rozwoju mej myśli twórczej, od października zeszłego roku i wspomnianego lotu na klonach miałem zastój w pisaniu, w tym czasie notowałem tylko pomysły na przyszłe rzeczy, jakiś rys dwóch scenariuszy (dosłownie na 2-3 kartki) i na tym koniec. Zajawka opadła.
Pod wpływem MDPHP moja wena w końcu wyszła z ukrycia [++dodane T+2 h 50 min. Pojawiła się myśl, aby w tym tygodniu zacząć pracę nad nową książką :)++, właśnie z pomocą aplikowanego dziś środka], jestem z tego powodu zachwycony, zacząłem wypisywać w tym momencie wszystkie substancje, które zażywałem, przeglądnąłem wszystkie moje poprzednie posty na hajpie, aby w końcu mieć "na papierze" moją narkotykową przeszłość, chciałem zrobić to w usystematyzowany sposób, z podziałem na grupy (śmieszne, że musiałem posiłkować się Wikipedią, aby móc zaklasyfikować niektóre używki, wychodzi na to, że nawet do końca nie wiem, co ja właściwie ćpam, pojawiła się w tym momencie również ochta na głębsze poznania świata chemii, i procesów zachodzących podczas myślenia, duży plus, odpalam nowe zakładki w przeglądarce).
T+1 h 20 min. Dopiłem piwo, otworzyłem drugie, ciągle żując gumę, stymulacja fizyczna się zwiększyła, zacząłem mieć lekkie problemy z doborem słów, wracałem się do początków zdań, ponieważ pisałem drugi raz to samo, pomimo to moje "flow" i szybkość pisania była lepsza niż na trzeźwo, pomimo dzierżenia w ręku papierosa, z którego to zauważyłem, że zacząłem pociągać coraz to bardziej kompulsywne, pojawiła się również wkręta na jak najlepszą formę językową, zastępowanie makaronizmów polskimi wyrazami (wkurwiają mnie nawet na trzeźwo) i na jak najlepsze wczucie w misję przekazania odczuć z doświadczenia rzetelnie jak tylko potrafię.
+1 h 30 min. Tu zaczynam pisać w czasie teraźniejszym, cały czas jednak wracam do momentu załadowania bombki i uzupełniam relację, zmieniłem muzykę na drum and bass'y, zwiększyłem również głośność - z wcześniejszych bitów rapowych przykręconych na 40% do 75%, na co dzień nie słucham za bardzo elektroniki, ale po dragach wchodzi mi pięknie, wbrew pozorom donośna, szybka muzyka nie spowolniła procesu pisania, wręcz poczęła go stymulować, zauważyłem, że zacząłem żuć gumę coraz szybciej, ciągle popijam drugie piwo, ale nie mam ochoty się napierdolić, raczej pociągam małe łyczki.
T+1 h 50 min. Pisze mnie się na tyle fajnie, że wstrzymywałem się 20 min z udaniem się do toalety, mimo nacisku na pęcherz, na tyle jestem pochłonięty, cały czas pojawiają się w mojej znarkotyzowanej głowie coraz to nowe odniesienia do wcześniejszego tekstu, pamięć się polepszyła, w stosunku do stanu sprzed 20 min, nie ma tego wcześniejszego "kurwa...czy ja tego już nie pisałem?", tętno delikatnie przyśpieszyło, nie powoduje jest to jakiegokolwiek dyskomfortu.
T+ 2 h. Szczęka przyśpieszyła jeszcze bardziej, wjazd na ciało się powiększył, wrzuciłem więc kolejną dawkę gumy Airwaves (najlepsza guma w polsce swoją drogą) i mielenie ozorem nieznacznie się uspokoiło, mogę bez problemu zapanować nad jadaczką. Generalnie ogarniam bardzo dobrze, może delikatnie moje palce nie nadążają za myślami, na trzeźwo też tak miewam, przyczynia się do tego również moja słabo działająca spacja, przez co często muszę się wracać.
Wiem, że na 90% jest to wina mechaniki, mimo to rozpocząłem przeszukiwania internetów, aby dowiedzieć się czy można zwiększyć czułość spacji, po 10 minutach prób i wkuriwieniu, które pojawiło się po próbach wyszukiwania plików przez podstawową szukajkę w Windowsie 10, która nie może znaleźć podstawowych, kluczowych folderów, olałem temat, kiedyś napiszę własną, zajebistą (nowe postanowienie).
T+2 h 10 min. W międzyczasie dostałem telefon z nieznanego numeru, na trzeźwo często olewam takie połączenia (z obawy, że to policja/kurator/sąd/właściciel mieszkania/ktoś ze studiów, ale uznaję to za umiarkowaną paranoję, a może bardziej brak chęci na konwersację), tym razem bez większego zawahania odebrałem, okazało się, że dzwoniła do mnie miła pani z biblioteki z informacją o niezwróconej książkę, był to pierwszy kontakt z istotą ludzką w czasie rzeczywistym po zarzucenia MDPHP, miałem chęć na rozmowę, przebiegała ona w tonie kulturalnym i spokojnym, już wiem, że środek ten jest prospołeczny.
T+2 h 20 min. Oba rodzaje stymulacji lekko straciły na sile, myślę, że do 30 min wrzucę jeszcze z 25 mg, ciągle jestem wkręcony w sprawdzanie takich rzeczy jak np. czy po skrócie mg dajemy kropkę, czy też nie, mam otwarte z 12 zakładek do przejrzenia, które na razie leżą odłogiem ze względu na tworzenie tego raportu z fazy, dopiero teraz dopijam drugie piwo, nie lubię końcówek browarów, ale zmuszam się do wyzerowania (nic tak mnie nie wkurwia, jak zostawiona resztka słodu i wody, która to tylko czeka na trącenia moją nogą i stworzenia jebanej plamy na mym parkiecie), chęć sięgnięcia po kolejnego (czwartego albo piątego (?)) peta jest średnia, w chwilach braku weny ciągle przeglądam moje poprzednie posty na hajpie w celu stworzenia mej narko-listy, analizuję moje posty z przeszłości oraz odpowiedzi na nie oddzielonie (hyperreal to serio całkiem dobry quasi-pamiętnik!).
T+2 h 35 min. Mam świadomość, że powyższy opis nosi znamiona pisania pod wpływem stymulantów, starem się jednak aby nie wyszedł z tego stek powtarzalnych odczuć, aby z jednej strony nie zanudzić przyszłych czytających a z drugiej, aby nie powstał z tego naćpany bełkot, dlatego też bastuję z wypisywaniem kolejnych linii tekstu, włączyłem właśnie jeden z wrzuconych przeze mnie filmików na HR - https://www.youtube.com/watch?v=jR-OGsSKfXQ&feature=related i naszły mnie rozkminy czemu to jeszcze nie zapisałem się na boks/kick-boxing/muay-thai mimo wcześniejszych chęci oraz zakupu zestawu do tychże sportów walki (rękawic, owijek, nagolenników), biłem się kilka razy na ulicy, parę razy sparowałem i wiem, że mnie to jara, dochodzę również do wniosku (pojawiającego się również na trzeźwo), że jestem strasznie leniwym chujem, pojawił się lekki smutek spowodowany tymi myślami i chęć poprawy swojego postępowania w niedalekiej przyszłości, oceniłbym ten dołek na 2/10, niepsujący zbytnio aktualnego stanu, całkiem nieźle umotywowany działającą substancję postanowiłem, że pooglądam filmy z ostatnich gal UFC w celu większej wczutki, po minucie walki zmieniłem go jednak na kompilację najlepszych akcji, ponieważ nie jestem dostatecznie cierpliwy, aby oglądać kilkunastominutowe walki pełne nudnych fragmentów, [++T+3 h-zmieniłem pełnoprawną walkę na skrótowca, obejrzałem 2 min i wróciłem do poprawiania opisu tripa, film okazał się zbyt mało interesujący i zbytnio nużący, pojawiło się przeczucie mówiące mi, że marnuję potencja substancji na coś, co mogę zobaczyć równie dobrze na trzeźwo, może i z nawet większym zaangażowaniem niż aktualnie++].
T+2 h 50 min. Ciągle rozwijam wcześniejszy opis, w planach pojawiło się napisanie nowej książki, zacząłem również odczuwać głód (przypominam, że nic nie jadłem od północy, a jest prawie 14:00).
T+3 h 10 min. Odpaliłem szóstego papierosa, licząc od godziny zero (policzyłem zawartość paczki) i odpaliłem "Best od Ufc 2016". Jednak moja uwaga w dalszym ciągu była skierowana na opis przeżyć, w związku z czym oderwałem kawałem leżącego obok mnie pisma i począłem sporządzać notatki, myśl; "co bym tam mógł jeszcze dodać", stwierdziłem również że udam się do sklepu w celu zakupu czegoś do spożycia, wcześniej objawiony głód nie ustępował, zdecydowałem więc, że wybieram się po coś mokrego (w domyśle zupkę chińską, ze względu na suchość panującą w ustach), zakładam ciemne okulary, wrzucam, tym razem dwie gumy i udaje się do miejsca handlu.
T+3 h 40 min. Myśl - "wow, to już tak długo?" Tak naprawdę to opis jest z 30 ostatnich minut eskapady, bo wziąłem z sobą telefon w celu spisywania nowych przemyśleń, co też czyniłem przez całą moją podróż, włącznie z pobytem w sklepie.
Po wyjściu na zewnątrz odpaliłem papierosa i przysiadłem na ławce min ze względu na to, że pojawiło się większe niż wcześniej roztrzęsienie kończyn, bez konkretnego powodu, po prostu nakręciłem się ze względu na interakcję z ludźmi (a więc powód jest...) oraz tętno nieco podskoczyło. Rozpocząłem kontemplowanie otaczającego mnie świata.
Zobaczyłem przechodzącą kobietę w sile wieku. Miała na kolanie opaskę stabilizującą, była spalona słońcem na ramionach i klatce piersiowej. Czy była niedawno w górach i bliższy dystans do słońca spowodował oparzenia? Czy miała w tych samych górach wypadek?
Miała na sobie ubrania raczej kiepskiej jakości, tak, jak większość naszego społeczeństwa będąca bliżej śmierci niźli dnia narodzin. Kiedyś uważałem, że oceniania ludzi po wyglądzie, stroju, jest domeną płytkich ludzi. Niedawno jednak zmieniłem ten światopogląd, wbrew pozorom szata w pewnym stopni, czyni człowieka i można z niej wiele wyczytać.
Z drugiej strony jestem zagorzałym przeciwnikiem otwartej krytyki cudzego ubioru, ktoś chce nosić rurki, 15 cm szpilki czy tipsy - nie moja sprawa, chuj mnie do tego [cała rozkmina ma miejsce na ławce przed blokiem, notowałem aż do momentu w którym zauważyłem, że palę filtr, a nie tytoń]. Na klatce doszedłem do wniosku, że ten raport wygląda trochę jakbym opisywał pisanie na kartce w stylu "do prawej ręki wziąłem czarny długopis, lewą ręką podstawiłem pod nos kartkę i od lewej do prawej zacząłem pisać" co przypomniało mi, że nie lubię takiego rozwlekłego stylu, przesadnej ilości środków stylistycznych, lecz stwierdziłem, że nie będę przerabiać tekstu w celu skrócenia, opis ten nie jest historią przedawkowania 6-apb, kwasa, sążnej biby z naszym narodowym dobrem - władkiem, tylko właśnie streszczeniem krok po kroku moich myśli, stanu psychofizycznego uzyskanego po nowo poznanym stymulancie.
Zawsze wolę "świeżynki" testować w moim własnym, jednoosobowym gronie, zanim dorzucę do pieca więcej bodźców w formie ludzi, nowych miejsc, innych substancji.
Zaraz po wejściu do mieszkania wstawiłem wodę na zupkę, mając na uwadze, że zapewne całej jej nie zjem, wprowadzę tylko kilka łyżek tej niezdrowej, acz sycącej chemii w celu napchania kiszek, odpaliłem również kolejnego browara.
Pragnienie nie jest na wysokim poziomie, wręcz pojawił się lekki wstręt, co trochę mnie dziwi, zawsze przy proszkach przyśpieszających chleję oporowo po kilka do kilkunastu browarów w ciągu doby. Jednak wiem, że przy stimsach należy się regularnie nawadniać, co też czynię.
T+4 h. Byłem tak zaabsorbowany pisaniem tutaj, że aż zapomniałem o gotującej się wodzie, przypomniała mi o niej dopiero woń spalenizny wydobywająca się z bulgoczącego garnka. Odebrało mi to ochotę "opierdolenia czegoś na ciepło" i summa summarum nie zalałem zupki.
Ok. 40 minut temu pisałem, że za pół godziny będę dorzucał, teraz uważam, że nie ma to sensu, bo faza cały czas utrzymuje się na poziomie sprzed tych 40 minut.
Pojawił się też pomysł, aby zaprosić na wieczór kumpla/znajomych, w celu jeszcze bardziej dogłębnego poznania MDPHP w większej liczbie testerów, co tym bardziej skłania mnie do tego, aby sobie nie poprawiać, by później być na poziomie reszty zgrai.
T+4 h 10 min. Zabieram się do przeczytania moich wypocin i poprawy ew. błędów.
T+4 h 40 min. Nadal czuję się ponadprzeciętnie pobudzony, jednak faza słabnie, żadnych fajerwerków raczej już nie doświadczę.
T+5 h. Postanowiłem odpalić darmową próbkę dorzuconą do zamówienia, kanabioidu - sztywnego miszy
Podsumowanie:
Wrzucone było: 11 mg wciągnięte do noska oraz 15 min później zjedzone 22 mg w bombie.
W tych ramach czasowych dało sumaryczną ocenę równą 4.74 (jej składowe rozwinąłem poniżej) wynoszącą 6.5.
Substancja w takiej ilości pobudza fizycznie na 5/10 (do 1.5 h od zarzucenia oceniam stan ten 2.5/10, zwiększający się równomiernie, aż do T+3.5 h, gdzie zwiększyło się do szczytowych 5/10, dosłownie na parę minut, ale, na tyle dało się we znaki, że skłoniło mnie to do napisania paru zdań.
Był to pierwszy (jak się później okazało - jedyny) realnie wpływający negatywnie na samopoczucie skutek uboczny MDPHP).
Stymulację psyhicznąoceniam na 6.8/10, posiadaniu tzw. "czystej głowy" daję 6.2/10, nie-ogarnięcie na 3.5/10 (w pierwszej 1.5 h na 1/10), odbiór muzyki 2.8/10 (po T+40 min z 5/10, spadło do 2/10, ponad normowe przestymulowanie fizyczne oraz psychiczne plany, których to celem było napisanie tego gówna jak tylko najlepiej potrafię, zdominowało percepcję skierowanę na sygnał dochodzący ze słuchawek), DOMINUJE chęć ogólnego "poznawania", zwłaszcza czytania, (wideo jest zbyt ślamazarne), chęć zdobywania nowej wiedzy i doskonalenia aktualnie posiadanej na 6.8/10, kontakty międzyludzkie 6.1/10, zastrzyk dopaminy 4.8/10, euforię na 3/10 (szczerze to nigdy nie oceniałem substancji pod kątem wpływu na te dwa wcześniej wymienione neuroprzekaźniki, ale zachęcony pojawianiem się tych wskaźników w innych TR, zdecydowałem się na opisanie moich odczuć na podstawie opisów z Wikipedii, więc brałbym pod uwagę spory margines błędu/subiektywnego odczucia
Pisanie, vel pracę pod wpływem na 7.4/10, libido 3.5/10 (brak chęci nawet na robótki ręczne, do tego jestem singlem od pewnego czasu, więc dodaję "-1/10" za brak współżycia, więc sumarycznie - 2.5 jednak).
- 16169 odsłon