wizualny kosmos z 25d-nbome
detale
wizualny kosmos z 25d-nbome
podobne
Waga: 65
Godzina po 18:00. Przychodzi pora na 25D-NBOMe. Dwa kartony po 500 mcg każdy, lądują pod językiem. Ładowania przebiega bardzo komfortowo. Nie czuć żadnych nudności czy innych efektów ubocznych. Po około godzinie jest już fajnie. Patrząc na zdjęcie, przedstawiające most z naturą w tle, widziałem jakby jego poszczególne warstwy. Można to porównać w pewnym stopniu do pracy w programie graficznym, opierającym się na warstwach. Każdy z elementów zdjęcia, znajdował się jakby na osobnej przeźroczystej kartce - warstwie. Można by to porównać do schematycznego myślenia po kwasie. Po jakimś czasie, warstwa z lasem, znajdująca się na dalszym planie, zaczeła pływać od brzegów ekranu. Zaraz potem, most zaczął się wyginać na kształ spirali. Wpatrywałem się w zdjęcie coraz dłużej, z każdą chwilą dostrzegając więcej szczegółów. Elementem, który przykuł moją uwagę na dłużej byłą woda, która falowała i tworzyła różne abstrakcyjne kształty. Było to potężnie realistyczne.
Postanowiłem odejść od komputera. Z racji tego, że nie wiedziałem za bardzo co ze sobą zrobić, postanowiłem pochodzić po pokoju. Dostałem możliwość obejrzenia całkiem fajnych projekcji na ścianie. Plakat zaczął oddychać. Wszystko było rozmazane. OEVy przybierały coraz bardziej na sile, aby w przeciągu około 2.5 h od spożycia, osiągnąć apogeum. Wtedy straciłem już zupełnie kontrolę nad swoimi myślami. Mój mózg robił ze mną co tylko chce. Po około godzinnym bad tripie, przeniosłem się w końcu do łóżka. Sytuacja nieco się uspokoiła. Podkreślam - nieco. Przez moją głowę wciąż przepływało tysiąc myśli na sekundę. Przy zgaszonym świetle, halucynacje nabrały jeszcze bardziej na sile. Generowane przez mój mózg sekwencje obrazów, były tak realistyczne, że myliłem je z rzeczywistością. Chciałem dotykać rzeczy, których nie ma. Podczas powrotu z misji "łazienka", doświadczyłem ciekawej wizualizacji. Kiedy spojrzałem na drzwi, widziałem ciemny prostokąt i rozbłysk światła w środku. Ciekawa akcja nastąpiła, kiedy już wszystko pozornie ucichło. Nagle nastała głęboka cisza. Po chwili, usłyszałem dzwoniący telefon. Dzwonił i dzwonił, a nikt go nie odbierał. Do tej pory nie wiem, czy to było naprawdę, czy wyimaginowane przez mózg. Podejrzewam, że jednak telefon nie dzwonił na prawdę. W tym dźwięku było coś tajemniczego.
Po głębszej koncentracji, dostrzec można, że na obraz widziany przed oczyma, naniesiona jest przeźroczysta folia, na którą z kolei wylane są farby o różnej kolorystyce. Nie przypomnę sobie dokładnie wszystkich kolorów, ale była to na pewno czerwień, zielień, fiolet. Nie czuć "kwaśnego" klimatu, który kocham z podróży po LSD, natomiast czuć te "kwaśne" kolory.
Muzyka po 25D-NBOMe to coś cudownego. Dosłownie jesteś muzyką. Dobry psy chill, wyciągnął mnie z bad tripa i dał całkiem fajne wizualizacje, nawet na zjeździe. Gdy słyszałem jakiś dźwięk, to zaraz pojawiała się adekwatna wizualizacja. Gdy słyszałem ciepły dźwięk, widziałem pomarańczową, klejącą ciecz. Charakterystyka wizualizacji do pewnego momentu jest podobna do LSD. Na peaku, nie byłem w stanie nad sobą zapanować i ciężko było mi się ogarnąć, aby skoncentrować się na jednej myśli.
Zjazd na 25D jest piękny, bardzo subtelny, wręcz aksamitny. Szczerze powiem, że dopiero na zjeździe mogłem się zrelaksować i dać ponieść fantazji. Tutaj ogromną rolę odgrywa muzyka. Już myślałem, że to koniec wizualizacji, ale po założeniu słuchawek na głowę, wszystko ożyło. Nagle obraz zaczął falować, a muzyka była bardzo "fizyczna" i dawała nieopisaną radość. Wszystko wokół emanuje pozytywną energią a człowiek czuje się potężnym mechanizmem stojącym na szczycie najwyższego wieżowca.
To, że opisuje trip w superlatywach nie oznacza, że jest to obraz podkolorowany, wyimaginowany. Opisuję to tak, jak czuję. Dla mnie 25D jest najpotężniejszym psychodelikiem, jaki dany mi było do tej pory spróbować.
Reasumując - 25D-NBOMe to niesamowicie głęboki i spektakularny pod względem wizualizacji psychodelik. Polecam nie przesadzać z dawką.
- 22213 odsłon
Odpowiedzi
Wielka, podkreślam, WIELKA
Wielka, podkreślam, WIELKA szkoda, że nie opisałeś całości doświadczenia, ograniczając opis jego części do "nastąpił bad trip". Generalnie dobrze napisane, choć mam wielki niedosyt. Wygląda to jak sterylne streszczenie tripraportu, a nie tripraport.
Działanie i wizualizacje dość podobne do kwasów z lat 90-tych. Zazdroszczę.
Drogi t.rydzyku
Drogi t.rydzyku - nie że >zazdroszczę<, ale wrzucaj :-)