zanurzenie w odrealnieniu
detale
raporty burakowski
zanurzenie w odrealnieniu
podobne
Chwile po 11.00 przychodzę do znajomego z myślą, że każdy z naszej piątki będzie zarzucał karton, z czego jedna 660μg, więc mamy nadzieje na udany dzień. Przychodzi kolega i po 13.00 zarzucam półtorej kartonu.
13:20
Czuje się dziwnie i każdy z nas myśli, że kwachol siada.
13:50
Minęło pół godziny i czuję, że wchodzi, ale aż za bardzo. Idę po pokoju i mówię: - O kurwa! za mocno. - Kolega A. odpowiada, że przecież oni widzą to samo, ja odpowiadam: - Ta, to wam, kurwa, współczuję. Takie pojęcie jak linia prosta nie istnieje, wszystko jest krzywe.
14:05
Czuje, że jest mi kurewsko zimno, noszę na sobie koc i bluzę, mimo że na podwórku jest ponad 20 stopni, body load siadł mi dziwnie na jaja, czuję, jakby były ciężkie jak kula do kręgli i kładę się na ziemię.
Od tego momentu kwachol wszedł tak mocno, że zapomniałem o czasie, ale z relacji wynika, że jakieś pół godziny leżałem na tej podłodze.
Leżę na podłodze i patrze się na nią (podłoga w tym pokoju to drewniana podłoga z drewna-taka jakby kratka z klocków drewnianych) a ona rusza się jak wąż, kręci się mi obraz w kółko, a sama podłoga oddycha. Zmieniam miejsce położenia na wejście do pokoju i się kładę, faza coraz mocniej wchodzi, a ja czuję się jak bym miał 8 lat. Czuję, że wtopiłem się w podłogę, jestem z nią jednością i oddycham nią. Zamknąłem oczy i czuje, że każdy atom w uniwersum to część mojego ciała i czuje wszystko, otwieram je i znowu zamykam, a wtedy zaczęła się magia - widzę na czarnym tle z kwadratów ciemnych i niebieskich plam nieskończonony wymiar, czas nie istnieje, a w nim w trasie spiralnej zakręcają się i lecą dalej w ten wymiar wzory zmieniające kolor jak tęcza i kształt, nie do opisania wygląd, ale czułem się wtedy bardzo przyjemnie.
15:06
Kolega G. mniej o wiele spizgany tą samą dawką sprawdza godzinę, a ja mówię, że za mocno, a on, żebym się poddał fazie. Dla mnie wtedy jego osoba zmieniła charakter na hipisa i mówił coś o pokoju i spokoju, ja się kładę na łóżko i dosłowne jestem trzeźwy, faza znikła i widzę właściciela mieszkania, jak wychodzi na balkon 4 piętra na osiedlu o godzinę 15:07 i drze pizdę, zamyka balkon, potem otwiera i się śmieje i każdy tak mocno krzyczy w domu, a ja go do domu wciągam, bo widzę, że ludzie się gapili, Nagle zaczyna mi wchodzić krzywa faza, chodzę w kółko przez 15 minut tą samą trasą i sprawdzam, czy okna i drzwi są zamknięte wraz z balkonem.
15:40
Z głośnika leci jakiś Demon Dice i muzyka zaczyna mi łeb ryć przez lirykę i odwalać zaczyna mi, słyszę syreny policyjne na podwórku, myślę, że policja do nas jedzie. Mam haluny, że ja pierdolę, mocniejsze niż na 4 plateu DXM, kiedy na nim byłem. Kolega, który był spokojny, mówi do mnie, że za dużo wzięliśmy i za mocno jest, ale się okazało, że to był taki wizual. Zapomniałem, że braliśmy kwachola i chodzę w kółko mówiąc, że coś przedawkowaliśmy i policja już do drzwi puka. Otwieram i nikogo nie ma. Oni na mnie wydarli się, żebym sam na tę policję zadzwonił.
16:05
Idę do kuchni i dają mi 2 piwa 330 ml 6% i mówią, żebym jedno wypił, to się uspokoję + zejdzie trochę faza. W 3,5 sekundy wyzerowałem 2 i czułem się nachlany na kwasie. Idę do pokoju i nagle tak mi mocno weszło. (Czułem się strasznie przytłoczony - natłok bodźców.) Leże w pokoju na kanapie i wkurwia mnie każdy dźwięk. Każe koledze zamknąć mordę i reszcie też. Drażni mnie dźwięk skrzydeł ptaka na podwórku. Postanawiam położyć się spać w pokoju mamy kolegi - miałem świadomy sen przez 10 minut, w którym miałem te same CEVy, ale mocniej i nagle wstaję - czuję się, jakbym ten czas nie spał, tylko czuwał, ale kolega mówi, że normalnie chrapałem.
16:20
Początek stania się bytem boskim
Nagle faza z kwasa to realność (świat, w którym istnieją tylko wizuale, takie jak moje CEV'y), mam zamknięte oczy i nie mogę ich otworzyć, bo zapomniałem, że je mam. Słowa takie jak okulary to coś tak surrealistycznego, jak te wizuale, które są normą tego świata. Widzę swój pojedynczy ss z telefonu jako wizuale, przypomina mi się, że istnieje mój Kolega A., widzę przed sobą kartkę: Jesteś na LSD - po czym znika. Pomogło na moment, ale nagle widzę przed sobą 4 byty w ciemnogranatowym tle. Są to 4 czarne kule, z czego ja jestem 5, rozumiemy się bez słowa i czuje, że moje życie dotychczasowe, jebane 18 lat, to po prostu pizda, jaką sobie będąc tym bytem wkręciłem. Jest mrocznie, czuję się z tego powodu smutno i niefajnie.
Godzina nie wiem która, ale pewnie coś koło 17.00 - faza schodzi... Boje się, że będę miał tak na zawsze, że świat lsd to mój normalny świat i nigdy nie wytrzeźwieje, ale po jakimś czasie się uspokajam. Przypominam sobie, że w międzyczasie tego wszystkiego robili jajecznice w kuchni i im się udało, ale jedyne co pamiętam, to widok kolegi z nią na talerzu - nie wiem co w tedy robiłem.
Jest jeszcze jasno - siadam na fotelu i patrzę w stronę salonu, a wszystko po drodze kręci się w inną stronę i szukam góry od swojego epa. Zapominam o tym co chwile, że jej szukam, czego szukam, co ja robię i tak w kółko przez jakieś pół godziny, aż w końcu znajduje ją pod moją nogą.
Do kolegi dzwoniła mama - pyta gdzie jest, a on myśli 2 minuty i mówi, że nie wie i rozłączył się - potem straszy go policją, ale nic nie zrobiła. Trochę otrzeźwieliśmy.
Po 19.00 - Odprowadzamy kolegę tak z kilometr, wszystko jest wąskie, a na niebie latają duchy. Wracamy. Idę spać, na następny dzień czuję się jednością z naturą.
- 5103 odsłony
Odpowiedzi
Afterglow po kwasie to rzecz
Afterglow po kwasie to rzecz mistrzowska