Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

jesienna noc z cipaczem

detale

Substancja wiodąca:
Apteka:
Dawkowanie:
1,5g
Rodzaj przeżycia:
Set&Setting:
nastawienie pozytywne, jednak nieznajomość terenu zmieniła trip w raczej negatywny
Wiek:
18 lat
Doświadczenie:
Alkohol (dosyć często w postaci piwka z ziomkiem) Nikotyna, DXM(naście razy) Benzydiamina(2 razy), Marihuana(okazyjnie), Miprocyna(1 raz)

jesienna noc z cipaczem

We wrześniu bierzącego roku, wraz z kumplem spróbowaliśmy po raz pierwszy benzydiaminy. Był to nawet udany trip ale zdecydowałem

się opisać nasz drugi (stwierdziłem że więcej da się z niego wyciągnąć), który odbył się jeszcze ciepłej nocy październikowej,

tym razem z dwoma kumplami. Będę ich opisywał jako S i T.

 

Ja i S po naszym pierwszym spotkaniu z benzydiaminą mieliśmy jej serdecznie dość lecz jednak nas coś podkusiło...

Zaplanowaliśmy wszystko idealnie, mimo to mogło stać się wiele złego o czym przekonacie się w dalszej częsci TR'a.

 

Tak więc: Mamy weekend ciepłą noc i trzech nastolatków. Idealne połączenie. T zaprosił nas na swoją działkę położoną w niedużym

mieście w którym mieszkał. Wraz z S, uzbrojeni w cały arsenał do sporządzania ekstrakcji, Tantum Rossa oraz instrumenty muzyczne

(klawiatura midi i gitara akustyczna) udajemy się na pociąg żeby dotrzeć na umówione miejsce. 

Godzina 20:00. Dotarliśmy na miejsce. Z dworca odbiera nas T i następnie wszyscy razem udajemy się do sklepu żeby kupić 

coś do żarcia i wodę. Dużo wody. 

20:30 zakupy zrobione, ruszamy czym prędzej w drogę na działkę, która znajduje się ok. 30 minut drogi stąd.

Gdy już dotarliśmy, rozpoczęliśmy przygotowania do ekstrakcji i generalnie ogarnęliśmy drobiazgi

składające się na set&settings.

 

PS. Żeby nie było niedomówień- działka na której się znajdywaliśmy to typowa miejska działka z małym domkiem w całym kompleksie.

 

 

T-ok. godziny 22:00.

 

Po zrobieniu najprostszej ekstrakcji bez cudowania, zmieszaliśmy naszą benzydiamine z colą żeby była choć trochę do przełknięcia.

Smak tego czegoś jest ohydny. Jest dokładnie tak jak opisują to inni. Jednogłośnie była to dla nas najchujowsza rzecz

jaką włożyliśmy do ust. 

Moja dawka wynosiła 1,5g gdyż nie chciałem tak mocnych wrażeń jak za pierwszym razem gdzie mnie dosłownie zmiażdżyło.

T i S wzięli po 2,5g. Wraz z S jako iż mieliśmy jakiekolwiek doświadczenie z tą substancją to odradzaliśmy T przekraczanie

dawki 2g. Nie posłuchał nas a o efektach przekonał się później. T jeśli to czytasz - warto czasem posłuchać ziomków xD.

 

T+10min

 

Wszyscy trzej myśleliśmy, że każdy z nas puści pawia i patrzyliśmy na siebie jak gdyby z nadzieją, że do tego nie dojdzie.

Spowodowane to było niedokładnie wykonaną ekstrakcją i smakiem tego gówna.

Niekomfortowy stan wraz z mijaniem kolejnych minut opuszczał nasze ciała. Stwierdziliśmy, że się przejdziemy abyśmy razem

z S ogarnęli okolice.

 

T+30min

 

Powolnym krokiem, wracając z naszej przechadzki T zatrzymał się i stoi jak wryty wpatrując się w jeden punkt na ziemi.

 

-Ej mordy, widzicie to?-zapytał T.

 

-O co chodzi?-odrzekliśmy.

 

-Ty no kurwa kot.

 

I rzeczywiście wszyscy trzej widzimy teraz czarnego kota leżącego na ziemi. Bardziej jego sylwetkę ale bez dwóch zdań 

nie było to placebo a już haluna.

Podchodzimy bliżej i S odpala flasha w telefonie. Kot zniknął a w rzeczywistości znajdowało się tam kretowisko.

Już każdy podjarany, że się zaczyna. Idąc dalej widzimy kolejną halune. Trzy sylwetki zbliżające się w naszą stronę.

T nie wiedział jak wyglądają haluny na benzie więc myślał, że to prawdziwe osoby.

 

T+45min-1h

 

Dotarliśmy. Substancja już zaczęła wzbierać na sile i powoli się o tym przekonywaliśmy.

Postanawiamy ogarnąć instrumenty żeby coś pograć. Rzępole coś tam na gitarce, S ogarnia swój cyfrowy setup a T jest zajarany

potęgą halun, które jeszcze nie osiągnęły swego apogeum.

Mija parę minutek, gawędzimy sobie a T zaczyna 'wcinać'.

 

-Mordy wy widzicie tą wszechobecną energię?-pyta T.

 

-Ja nic nie widzę-odpowiada S.

 

Za to ja już zajarany potwierdzam obserwacje T. Chodziło mu o te wszystkie powidoki jakie są obecne do końca tripa.

Osobiście uważałem je za energię życiową, którą ludzie mogą obserwować tylko po zażyciu odpowiednich substancji. XD

S zrobił symulacje jak to mniej więcej wygląda z telefonem: 

https://www.youtube.com/watch?v=WcwsKiCm-hI&feature=youtu.be&fbclid=IwAR0__vRoAd09Q6emWS5mOQqtVCZk3__oQv0_mRWQyLzG_9r1gzfeAfW3VIE

 

A tu grafika zrobiona przez S obrazująca całkiem trafnie co się dzieje z obrazem w telefonie:

http://imgur.com/ONcXDMv?fbclid=IwAR1LX1bIFlbpaucN34LOG8uBmTjGT9gTXoJOKj...

Tekst czytany gdziekolwiek wygląda podobnie jak na grafice. Wogóle ciężko coś przeczytać.

Dla porównania:

http://imgur.com/2ngv76u?fbclid=IwAR3whS5kiySl12gWVnrUyYQuNLJJsWbzlqca-p...

 

T+1h 30min

 

Stwierdzamy, że przez halucynacje nie da się za bardzo grać bo skutecznie rozpraszają. Dobra chłopaki przejdźmy się.

T informuje nas, że mu źle i dołączy do nas za chwilę. Wychodzimy na polną dróżkę i pierwsze co robimy to wgapiamy się

w piękny księżyc który wyłonił się zza chmur, niemalże w swojej pełni. Piszę piękny bo wydawał się nadzwyczajny, piękny w 

swej całej okazałości. Aktualnie było najintensywniejsze źródło światła w otoczeniu. Zaznaczam że był już prawie środek nocy.

Patrzenie się na niego nie mrużąc przy tym oka, sprawiało że powidoki intensyfikowały się a ruszając nieco szybciej głową

ów księżyc pozostawiał za sobą jakby kopie samego siebie. Dokładnie tak jak na wizualizacji którą zrobił S.

 

Mija kilka minut, może z dziesięć. 

 

-Stary wracamy, trzeba ogarnąć co u T bo jakoś do nas nie przychodzi-powiedziałem do S.

 

Bez większego namysłu wróciliśmy na działkę T. Coś wzbierało na sile. Czułem, że zaraz może stać się coś złego. 

Pytamy się naszego zioma (T) czy wszystko gra. On niemrawo odpiera, że mu trochę niedobrze ale zaraz mu przejdzie.

Mówimy spoko. W razie czego jesteśmy tu na dróżce to nas zawołaj czy coś. Przytaknął po czym usiadł na krześle przed domkiem.

 

T+2h

 

Nie tracąc fazy na zmartwienia ruszamy z S na nieco dłuższą przechadzkę, jednak mając z tyłu głowy myśl że nasz kumpel

może potrzebować naszej pomocy. W pewnym momencie ponowiło mi się uczucie z pierwszego razu na benzydiaminie.

Uczucie jak gdyby jakieś pająki z nikąd wchodziły mi pod ubrania. Czasem czułem jak wchodziły mi do uszu czy też do nosa.

Najgorsze było w tym to, że objawiało się to w postaci intensywnego impulsu nerwowego a wyglądało to tak, że np.

potrafiłem przylać sobie w lico żeby zatłuc 'pająka'. Na szczęście wtedy miałem jako tako trzeźwą ocenę sytuacji 

i co najważniejsze świadomość tego że coś brałem i tripuję. Mówię S, że jak będę się drapał itp. to żeby mnie ogarnął.

Nie chciałem żeby psuło mi to fazę.

 

Chodziliśmy sobie przez jakieś 15minut, zwiedzialiśmy okolice i nagle słyszę jakieś dziewczyny.

Donośnym, kobiecym szeptem wołają:

 

-Psssst.. chodźcie do nas!

 

I w tym momencie powoli się zatracałem w tym benzydiaminowym jak się później okaże chaosie.

 

Mówię do S:

 

-Ej stary dziewczyny nas wołają...na imprezę!

 

-Ale tam nikogo nie ma-odpowiedział S.

 

-Są! Nie słyszysz?-zapytałem.

 

-Nie ma. Chodź się przekonać-stanowczo odparł S.

 

Po czym ruszyliśmy w stronę tych dziwnych dzwięków. Podchodzimy bliżej. Patrzę i widze 2 młode dziewczyny, które

zachęcająco do nas machają.

Podchodzimy pod sam płot czyjejś działki. Zniknęły. Typowe. Zapomniałem, że wziąłem przecież BENZYDIAMINĘ.

 

T+2h 30min

 

Po upływie ok. trzydziestu minut od wyjścia, wróciliśmy na działkę T.

Patrzymy i widzimy jakąś zgarbioną sylwetkę. Wytężam wzrok i widzę obcego typa. S widzi typa przebranego za kobietę

prawdopodobnie T przebrany za kobietę.

Podchodzimy do tej postaci.

-T czy to ty?-zapytałem wciąż nie pewny tożsamości tej osoby.

Postanowiłem go dotknąć. Too bad, zniknął. xD

Okej dobra, nabrałem się ale gdzie jest T?! Rozglądamy się po działce jak również w środku domku a T dalej nie ma.

Zaglądamy w najbardziej zaciemnione miejsce. Za takim jakby piecem ceglanym gdzie sie grilluje czy też wędzi

(nie wiem jak to nazwać fachowo) leży dosłownie rozjebany T.

Biedak nie wytrzymał i zwymiotował. Wszystko co mówił było jednym wielkim bełkotem. Bardzo trudno go było zrozumieć.

Wstał i poszedł usiąść na tym samym krześle co wtedy. Słaniał się cały czas na nogach tak jakby jego półkule mózgu

się najebały-stawiał krok lewą nogą na miejsce prawej i analogicznie z prawą nogą. Wyglądało to przekomicznie.

Pytamy się T czy wszystko gra itp. jednak zero odzewu. Patrzył się na nas tępym wzrokiem i przytakiwał. Na pytanie czy idzie z 

nami się przejść również nic nie odpowiedział. 

 

Postanawiamy dać mu czas na ogarnięcie się, po czym znów idziemy na spacer.

 

T+3h

 

Na spacerze pomyliliśmy swoje twarze z czyjąś. Kiedy przyglądałem się komuś dłużej niż kilka sekund twarz danej osoby

zmieniała się diametralnie z sekundy na sekunde. Twarz mogła się postarzeć o kilkadziesiąt lat, przybrać jakąś maskę.

Wszystko to było karykaturalne. Wyglądało to trochę jakby został nałożony filtr z jakiejś chujowej aplikacji na telefon

zmieniającej twarz dodając jej np. zmarszczek. 

Osobiście nie mogłem się na do dłużej patrzeć bo się tego bałem. xD

Jednak S zdecydowanie się dobrze przy tej halunie bawił.

 

Wróciliśmy do T. Zastaliśmy go w znacznie gorszym stanie niż wcześniej, leżącego na brukowanym chodniku który prowadził

do domku. Zmartwieni pytamy się o jego stan. On zamiast odpowiedzieć na to pytanie zaczyna coś burczej pod nosem i nagle:

 

-Odkryłem sens życia!-mówi do nas głaskając żwir.

 

Postanowiliśmy mu nie przerywać.

 

-Mordyyy! Bo jak drzewo umiera co nie, to po to żeby dać swiatło mniejszym drzewom żeby one mogły urosnąć!-opowiadał to

w sposób jakby został do tego stworzony. 

Mówi nam, że życie jest jednak piękne po czym bierze żwir w ręce (w taki sposób jak się nabiera wode rękoma) 

i zaczyna go całować. No spoko XD.

 

Podnosimy go bo sam nie był w stanie chodzić (wcześniej jeszcze kilka razy by się wyjebał na twarz gdyby nie to że się 

podparł rękoma).

Z S wchodzimy do domku żeby ogarnąć jak działa muzyka na benzie (nie sprawdziliśmy tego za pierwszym razem). 

W tym przeszkadzają nam już wtedy bardzo silne halucynacje słuchowe i wzrokowe. 

Wydawało mi się, że na działce jest pokaźne melo, że rodzice T przyjechali na działkę, 

a sam T wrabia mnie w branie narkotyków (jak gdyby Tantum Rossa nie było legalne xD).

Naprawdę pojebane schizy, których nijak nie dało się rozróżnić od rzeczywistości.

Już zapomnieliśmy że wogóle mieliśmy czegokolwiek słuchać. Wychodzimy z domku patrzymy, a T szcza na środku 

tej dróżki brukowanej po czym kładzie się we własnym moczu. Jest źle. Kompletnie go wcięło. 

Nie reagował na większość bodźców zewnętrznych. Razem z S wyszliśmy z terenu działki obgadać co teraz zrobić.

Wracamy po dwóch czy trzech minutach. Patrzymy i nie ma go na dróżce. Wchodzimy do środka a tam T leżący na kanapie

gada do pluszowego misia. Albo i z misiem bo słyszę jak mu odpowiada. xD

O kurwa-pomyślałem. Rzeczywiście go wcięło. Mówię mu, że ZNOWU idziemy się przejść. I tak nie uzyskałem odpowiedzi.

 

T+5h

 

Coś około trzeciej w nocy. Pozdro z czyjejś działki. Poważnie, wędrowaliśmy z 2 godziny aż w końcu się zgubiliśmy.

S uroił sobie, że gdzieś w okolicy mieszka jego szef z praktyk. W rzeczywistości mieszkał w mieście oddalonym ok.100km stąd.

Mniejsza. Z wielkim poczuciem misji i odwiedzenia go w środku nocy (bo czemu nie) znaleźliśmy się na czyjejś działce.

 

Przypomniało nam się, że przecież jest z nami T. No to wracamy na działeczkę T. Szkoda, że nie znamy drogi.

Oczywiście z poziomu działania benzy bardzo dobrze ją znaliśmy i pewnym krokiem wbijamy na kolejną działkę.

Furtka była otwarta. Patrzę na ziemię. Coś tu się nie zgadza... Widzę betonowe płyty z których została zrobiona droga

do domku w owej działce. Pomyślałem sobie: Kurde, T to jednak dobry jest kilka godzin i udało mu się wyremontować chodnik

na działce. 

 

Nie znajdujemy T. Ciekawe dlaczego...

 

S wspomniał, że myliłem go z plandeką rzuconą na jakąś zjeżdżalnie czy coś.

 

T+7h

 

Powoli nastaje ranek. Trzeźwieję. A raczej tak mi się wydaje. Cały czas wędrujemy i szukamy działki T.

Stoimy przed obcą działką. Wydaje nam się że to ona. Piszę do T, że stoimy przed furtką niech nam otworzy.

Odpisuje mi, że furtka jest przecież otwarta. Dobra, idziemy z drugiej strony. Również zamknięta.

Nie wiemy o co chodzi. Uroiłem sobie, że T nas już nie chce i nie odda nam naszych rzeczy.

 

T+8h

 

Dzwoni T. Odbieram. I to jest chyba schiza która najbardziej zryła mi banie. T powiedział, że odkrył już o co chodzi.

Tłumaczy mi, że znajdujemy się na innych serwerach, że musimy znaleźć sposób aby przedostać się do niego.

Dobra to mamy zagadkę. Z godzinę główkowaliśmy jak to jest że my jesteśmy na innych serwerach. Dzwonie do T.

Mówię, że nie mam pomysłu. On znowu odkrył Amerykę. GRAMY W ŻYCIE-wykrzyczał do mikrofonu w swoim telefonie.

Ja wkurwiony na siebie, że nie odkryłem tak prostej rzeczy. 

 

Tej schizy nie da się opisać słownie, tego trzeba doświadczyć.

 

Około szóstej nad ranem, w przebłysku trzeźwości ogarnęliśmy co się tak naprawdę stało.

Wylądowaliśmy pięć alejek dalej, na obcej działce z poczuciem, że jesteśmy u siebie.

 

Czas na jakieś podsumowanie. Nie sięgne już po to nigdy. T po swoich przeżyciach również to zadeklarował.

Liczba negatywnych przeżyć jest zbyt duża. Nie opisałem halun takich jak ściganie przez policję, przez fotografów czy też 

ochroniaży bo TR byłby zdecydowanie za długi. 

Branie tego jest zbyt ryzykowne z racji na to, że nie ma się najmniejszego pojęcia że coś jest schizą czy też haluną.

Kto wie co mogło by się stać z T, który został na działce sam na kilka godzin.

Tydzień zajęło mi 'wrócenie do siebie'. 

Osobiście odradziłbym próbowania tej substancji. Wszystko jest po prostu zbyt intensywne i ryjące banie w sposób negatywny.

 

Substancja wiodąca: 
Rodzaj przeżycia: 
Wiek: 
18 lat
Set and setting: 
nastawienie pozytywne, jednak nieznajomość terenu zmieniła trip w raczej negatywny
Ocena: 
Doświadczenie: 
Alkohol (dosyć często w postaci piwka z ziomkiem) Nikotyna, DXM(naście razy) Benzydiamina(2 razy), Marihuana(okazyjnie), Miprocyna(1 raz)
apteka: 
Dawkowanie: 
1,5g

Odpowiedzi

Fajnie się czyta raporty z deliriantami w roli głównej. Z reguły są śmieszne. W porównaniu do raportów z sajko widać bardzo wyraźnie, dlaczego nazywanie psychedelików halucygenami jest totalnym błędem. 

Kitsune spróbuj sobie jakieś dobre sajko - najlepiej Grybki. 

To tylko sen samoświadomości.

Hej, dyrektorze! Dlaczego usunąłeś komenty klakierka? Takie zabawne były, zwłaszcza ten z tymi zalotami był przekozacki - świetnie pokazywał, jak zaślepienie hejtem odbiera rozum.

To tylko sen samoświadomości.

Czaisz różnice? xD

Nienawidzę cenzury, ale jeśli ktoś wchodzi i w komentach widzi tylko i wyłącznie pyskówki pomiędzy userami, zamiast westchnień nad stylem raportów (żart!), to to w bardzo złym świetle stawia nas, narkomanów.

Opanujcie się, to nie jest, kurwa Onet, Wyborcza czy inny Gość Niedzielny!

Bardzo fajnie się to czyta, bez zbędnej poezji a można się wczuć, pisz więcej :) z dxm też spoko ale ten lepszy 

Fajne ale weźcie chłopaki uważajcie na siebie

Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media