dziewcze i lsd
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
dziewcze i lsd
podobne
no ja mialem okazje to moze troche napisze.
akcja miala miejsce pare lat temu, miejsce miedzyzdroje, czas wakacje,
osoby dramatu: bakacz i jego nowa dziewczyna (pani x).
wyjezdzajac wzielismy ze soba 2 kwasiki (chyba panoramixy.. nie, raczej
koty) nie precyzujac kiedy dokladnie chcemy je spozyc. w druga noc po
przyjezdzie, kiedy jeszcze wlasciwie nie znalismy okolicy
postanowilismy wypakowac tripy zeby sie im troche przyjzec. wywiazala
sie mala sympatyczna sprzeczka:`zaloze sie ze nie zjesz terz tripa` -
to ja. dziewcze okazalo sie bardzo przekorne i natychmiast papierek
podazyl w jej usta. coz mialem robic? tez zjadlem. i to byl chyba
najbardziej spontaniczny trip w moim zyciu.
no set & setting at all!!! :-))
od razu po zjedzeniu wybralismy sie na promenade i kupilismy sobie po
pivku. pozniej mam mala dziure wydaje mi sie ze chodzilismy kilka
godzin po promenadzie gadajac do siebie rozne bzdury ale rozumiejac
sie zajebiscie i z kazda chwila czujac sie coraz bardziej ze soba
zwiazani i coraz bardziej nawzajem soba oczarowani. pozniej pamietam
pogawedki przerwala nam feria kolorow i wybuchow. jak sie domyslilem
po kilku minutach byl to po prostu pokaz sztucznych ogni. ale jak sami
wiecie - smugi, kolory to niezapomniane przezycia po lsd. widzialem na
niebie wzory i z calkowicie usmiechnieta twarza wpatrywalem sie w
kolory i wzory wykwitajace na niebie. wciaz tak cudownie zmienne i
ruchliwe i jednoczesnie niekonczace sie... obok mnie staal istotka o
ktorej wiedzialem ze przezywa dokladnie to co ja, bo mielismy ze soba
wzajemnie w tym momencie tak silna wiez empatyczna ze wiedzialem o
niej wszystko. ten stan calkowitego odsloniecia sie wzajemnego
to piekne, cudowne uczucie. wiesz o drugiej osobie wszystko i masz
swiadomosc ze ona ciebie tez tak przeswietla i jestescie wzajemnie
zachwyceni tym co widzicie w sobie nawzajem. tak to bylo wspaniale -
100% akceptacji i wszechwiedzy. caly swiat wtedy ograniczal sie do nas
obojga i wiezi ktora miedzy nami byla i ktora stawala sie coraz
potezniejsza w kazdej sekundzie. do tego stopnia zafascynowalismy sie
soba wzajemnie, ze inni ludzie nie znaczyli dla nas nic, byli tylko
pylem ktory wciaz przeplywal wokol nas, byli rzeka w ktorej kapalismy
sie my i nasze uczucie.
pozniej pamietam ze stwierdzilem iz strasznie skurczyl mi sie czlonek
na co pani x zareagowala `niemozliwe` i siegnela reka zeby to od razu
sprawdzic. przypominam ze bylismy na zatloczonej promenadzie :-). ale
nas w tej chwili nie obchodzily zadne normy spoleczne czy moralne.
sprawa wielkosci mojego penisa nie byla rozpatrywana seksualnie raczej
jako niesamowite zjawisko, ciekawostka ktorej rozwiazanie miescilo sie
gdzies w fizycznym, przyziemnym wszechswiecie. sprawa nad ktora ogromna
ilosc kolesi lamie sobie zycie i przez ktora wpada w kompleksy w
tamtej chwili byla tylko nic nie znaczacym epizodem, a raczej wiele
mowiaca ciekawostka. nie musze chyba dodawac ze doznania na mym
czlonku rowniez byly lekko zmienione i bylo to bardzo ciekawe
doswiadczenie. to ze ludzie sie (zapewne, bo w sumienie mam pewnosci)
ogladali za nam nie bylo w najmniejszym stopniu wazne. zreszta z tym
nieprzejmowaniem sie ludzmi to przeginalismy ostro, pozniej na tej
samej promenadzie wygrzebywalismy sobie piasek z dupy po siedzeniu na
plazy. na plazy jak to na plazy zapatrzylismy sie na morze, cudownie
nieruchome w swoejej zmiennosci jednoczesnie platikowe i matowe.
pozniej pamietam ze bylismy na wydmach zrobic siku i z jakiegos
powodu spedzilismy tam duzo czasu. dokladnie nie wiem ile bo
oczywiscie schowalismy przed samymi soba zegarki.
pozniej znowu pamietam jak siedzielismy na trawie oddajac sie rozmowie
w ktorej najmniejsza wartosc mialy slowa. kochalismy sie swoimi
duszami, to jest cos czego nie umiem opisac slowami. wtem,
jednoczasnie zauwazylismy jakby jasniejsza od innych postac zblizajaca
sie znad morza. nie wiem na czym dokladnie wygladala ta jego jasnosc,
nie bylo to czyste fizyczne swiatlo. on po prostu wydawal sie...
jasniejszy od innych ludzi. zblizyl sie do nas. zupelnie nie potrafie
opisac jego wygladu - wiem tylko ze byl to mezczyna okolo 30 ubrany
jakos dziwacznie. czasami jestem gotow przysiac ze mial kaptur, kiedy
indziej znowu mysle ze widzialem jego twarz. bylo w nim cos dziwnego -
mimo ze byl jasniejszy od innych, jednoczesnie praktycznie go nie
rejestrowalem.
jakby istnial i nie istnial jednoczesnie. albo inaczej. nie istnial we
wszystkich swiatach do ktorych moja swiadomosc miala w tej chwili
dostep. koles po podejsciu przypatrzyl sie nam z dobrotliwym usmiechemm. tzn:
nie wiem
czy sie smial ale cala jego postawa wrecz promieniala dobrem. wolnym
ruchem polozyl nam rece na glowach, tzn na mojej glowie polozyl jedna
reke, druga na glowie pani x. w tym momencie poczulem niesamowity prad
w mojej glowie, moje mysli przyspieszyly w tempie niesamowitym i
przebiegly przez kolesia wdzierajac sie go glowy pani x. oczywiscie
jednoczesnie poczulem obecnosc pani x u moim ciele. smakowalismy sie
nawzajem kiedy uslaszalem slowa wypowiadane przez tego czlowieka(?) w
jakims bardzo dziwnym jezyku pelnym chrapliwych zglosek. brzmialo to
jak inkatacja przywolania jakiegos demona ale jednoczesnie slowa byly
nacechowane niesomitym... `swiatlem`. z kazdym jego slowem czulem
jeszcze wieksza wiez z pania x, az do granic mozliwosci ludzkiego
mozgu. bylismy na te chwile jednoscia. na koniec powiedzial `kochajcie
sie zawsze tak jak dzis sie kochacie` i puscil nasze glowy.
my cali drzacy w ekstazie transcendentalnej zagubulismy sie nawzajem w swoich
oczach z pania x i nawet nie zauwazylismy co sie stalo z tym
czlowiekiem(?).
pozniej juz do konca tripa caly czas poddawalismy sie dotykaniu sie
wzajemnie, probowaniu przeroznych pocalunkow bedac jednoczesnie wciaz
w tak silnym kontakcie empatycznym ze kazda przyjemnasc odczuwalismy
dwujnasob - raz jako swoje ciala i raz jako sygnal od drugiej osoby ze
tez to czuje...
bylismy w tym momencie oddarci od wszelkich polprawd, znalismy sie
jakbysmy byli jedna osoba. czysta transcendentalna milosc...
nie wpadlismy na tak przyziemna rzecz jak seks.
polecam tripa z ukochana osoba.
nastepnego dnia wypytalismy sie nawzajem co do tego dziwnego czlowieka
i widzielismy to samo.
- 8731 odsłon