jak się nie nudzić, czyli dxmowe wagary.
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
jak się nie nudzić, czyli dxmowe wagary.
podobne
Specyfik:
Acodin (30x15mg) dostępny w każdej aptece bez recepty w cenie 5,55 :P
Dawka :
Ja - 300MG (Dwa razy po 150 w odstępie 5 minut)
Kumpel 300mg (Na raz)
Zapijane tymbarkiem wiśniowo-jabłkowym.
Poziom doświadczenia użytkownika:
Ogólnie małe doświadczenia, pierwszy raz z DXM
Stan umyslu:
Pozytywne nastwienie do DXM i chęć spróbowania czegoś nowego.
Efekty:
Jednym słowem - Słaabe...
Wszystko zaczęło się we wtorek 4 października 05 kiedy to postanowiliśmy z kumplem zażyć DXM. Na drugi dzień zamiast grzecznie iść do szkoły zostałem w domu i czekałem na kumpla.
Kiedy się zjawił postanowiliśmy wybrać się odrazu do apteki. Kupiliśmy dwie paczki acodinu, nie było żadnego problemu, do tego jeszcze dwa tymbarki i udaliśmy się do domu.
Postanowiiśmy wziaść po 300 MG. Najpierw wziąłem 150MG, a za jakieś 5 minut kolejne 150mg. Kumpel łyknął odrazu całe 20 sztuk.
Czekając na pierwsze efekty, postanowiliśmy włączyć jakiś film, po chwili stwierdzając że niechce nam się oglądać. Postanowiłem wlączyć jakąś muzyczkę. Chciałem coś spokojnego więc leciał hiphop.
Usiadłem w tym czasie na łóżku. Zaczęło mi się strasznie kręcić w głowie, pozatym zaburzona koordynacja ruchów i narazie nic więcej. Postanowiłem sobie poskakać. Rzeczywiście robi się to inaczej, jakby w zwolnionym tempie. Pozatym nie mogłem wysiedzieć w jednym miejscu. Co chwila wstawałem z łóżka na fotel i odwrotnie.
Poszedłem do łazienki, wygląd normalny, żadnych zmian. Znowu usiadłem na łóżku i zauważyłem że muzyka jest dziwna, jednak nie w pozytywnym znaczeniu. Leciał sobie jakiś utwór (hiphop) a ja słyszałem jakby co drugie słowo i co któryś tam dźwięk, mając przytym wrażenie że muzyka dobiega z każdego zakamarka mojego pokoju.
Włączyłem jakieś techno...teraz już było lepiej, dostałem nagłego napływu energii. Muzyka stała się ciekawsza, chciałem się zapytać kumpla czy coś już czuje. Powiedział że nic, żadnych efektów. No dobra jako że było już po 11 w obawie że wrócą moj starzy z roboty postanowiliśmy przejść na spacer. Plecaki schowane, i idziemy.
W drodze zacząłem skakać po schodach. Było to fajne uczucie, jak wcześniej pisałem działo się w zwolnionym tempie. Kiedy wyszliśmy na dwór wszystko stało się jeszcze fajniejsze. Poczułem taką wolność i siłę. No dobra idziemy, postanowiliśmy przejść się na łąki. Kumpla nic nie bierze i mam cały czas ze mnie brecht (ze sposobu mojego chodzenia).
W pewnym momencie zacząłem gadać, gadałem jak nakręcony. Przez najbliższe cztery godziny nawijałem o wszystkim co mi przyszło do głowy. Zacząłem gadać o mojej nieobecności w szkole, o różnych problemach i rzeczach które niemiały znaczenia.
Z kolei kumpel nic, cały czas siedzi cicho, a pozatym zero efektów u niego.
Usiedliśmy na łące, na tyłach basenu. Czekając na lepsze efekty (zawroty głowy i automatyczne chodzenie się skończyło) gadałem cały czas jak nakręcony, powtarzając przytym to samo co mówiłem parę chwil wcześniej. Mówiłem bardzo szybko i wyraźnie. Nie miałem z tym trudności.
Kumpel cały czas siedział jakby uszło z niego powietrze. Ja dostrzegam jak parę metrów obok nas siedzi dwóch pijaczków popijajacych tanie winko. Naszły mnie dziwne myśli, jednak wszystko odeszło w momencie kiedy przyszedł nam do głowy pomysł aby zakupić gałkę.
Kumpel z racji braku efektów idzie do sklepu kupuje 4 paczki gałki zmielonej i dwa kartoniki mleka czekoladowego (jakby nie mogł czegoś innego). Poszliśmy za najbliższy garaż, gałkę wrzuciliśmy do kartoników mleka, zmieszaliśmy i postanowiliśmy wypić. Usiedliśmy na ławce. Kumpel wziął pierwszy łyk, po jego reakcji wiadomo było że nie da rady. Prawie się porzygał. Ale wypił połowę.
Ja okazałem się cieniutki i zrobiłem łyka...ten ochydny smak mam do chwili pisania tego TR. Coś potwornego. Nie chciałem tego pić. Zaczęło mi się robić strasznie nie dobrze i miałem co chwila odruchy wymiotne.
Udaliśmy się spowrotem na łąke. Mieliśmy jeszcze dwie godziny wolnego czasu...Aha, tak jak ktoś wczesniej pisał że po DXM czas płynie powoli. Nie zgodzę się z tym, czas dla mnie płynął normalnie, albo nawet trochę szybciej. Usiedliśmy pod jakim drzewkiem na łące. Ja cały czas gadałem, nie czułem tym zmęczenia, musiałem gadać. Kumpel mówi że jest wkurwiony. Nic nie działa na niego.
Jako że przypomnieliśmy sobie że zostało nam 150mh, kumpel postanowił to wsiąść. Siedząc pod tym drzewkiem dostałem znowu jakiegoś powera. Zaczęło mi odpierdalać. Zrobiłem kilka fikołków, stałem na rękach i poszedłem do kumpla. Zaczęliśmy sobie dokuczać. Trwało to z 20 MIN. Resztę wolnego czasu spędziliśmy na chodzeniu i rozmawianiu (raczej ja gadałem, kolega słuchał).
Zbliżał się czas kiedy trzeba było wracać do domu. Chwilę przed tym naszły mnie jakieś przygnebiające myśli. Zostałem nimi przytłuczony, zaczęło mnie to denerwować. W jednej chwili natłok setek depresyjnych myśli. Kumpel mówi że wszystko go swędzie, kręci mu się we łbie. Wracamy do mnie do domu. O kurwa! Stary wrócił z pracy. Wracamy na łakę i w nienajlepszym stanie czekamy pół godziny. Szybko wracamy do mnie do domu. Kumpel zaczął się myć i drapać, ja napisałem mu usprawiedliwienie. Jeszcze pożyczył mój rower bo okazało się że niezdąży do domu.
Ja wyszedłem z psem na dwór i postanowiłem położyć się do łóżka pod pretekstem że źle się czuje. Przespałem się, zasnołem bez problemu. Wstałem po 3 godzinach. Pierwsza myśl, O kurwa, ale chujowo. Po co ja brałem to gówno. Czułem się tragicznie. Byłem zjebany psychicznie. Zero myśli, zero reakcji tylko siedziałem przed kompem jak warzywo , jakby uszło ze mnie powietrze z myślami depresyjnymi. Ojciec chyba coś zauważył bo zwrócił uwagę że mam jakieś "Dziwne, szklane oczy". Jeszce bardziej mnie to zdołowało, niewiem dlaczego. Siedziałem na necie do 4.20 nad ranem, nie chciał mi się spać. Czułem doła ale siedziałem, grajac i serfując na necie.
Na drugi dzień wstałem o 12.20 i niebyłem w szkole. Jest godzina 13.20 i kończę pisać ten raport. Czuję się o niebo lepiej niż wczoraj. Jakoś wszystko wróciło do normalności. Generalnie po DXM (300mg) miałem zero efektów oprócz: kręcenia się w głowie, zaburzenia koorynacji ruchu, Mogłem gadać jak nakręcony, no i na koniec okropny stan psychiczny. Nie miałem żadnych omamów wzrokowych czy słuchowych, ani żadnych lepszych stanów. Poza tym kiedy wróciłem do domu i jadłem batonika (Kitkat)czułem jak jem gałke, zero smaku, tylko ta cholerna gałka. Napiłem się Coli i znowu gałka. Dopiero zjadłem zapiekankę i lepiej się czułem. Po DXM niemiałem problemów żołądkowych (Ale gałka odbija mi się cały czas).
Z kumplem będe się widział jutro rano, musi mi oddać rower, no i wtedy dowiem się czy po przyjeździe do domu coś zaczął czuć, ale wątpie.
Raczej nigdy tego już nie wezmę. Źle to na mnie działa, zamiast pozytywnych efektów - przygnębienie. Kumpel tak samo, zero efektów. DXM dla mnie to straszne gówno, najgorsze były te myśli "po". Niemiałem z kim pogadać czułem się jakiś samotny i generalnie chujowo :/ Nie wiem jak czytając inne TR ludzie po dawkach 300mg mieli takie fazy. Aha chciałem zaznaczyć że to był mój pierwszy raz z DXM, pewnie i ostatni. Być może zadużo wziąłem na raz. Proszę o wyrozumialość bo to mój pierwszy TR :P Zresztą nie wiem czy ktoś dotarł do tego miejsca. Każdemu kto bierze DXM życzę lepszych podróży od mojej, u mnie to wyglądało b. źle.
- 18891 odsłon