2-c-b trip report
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
2-c-b trip report
podobne
Wzielismy z H. i J. po 1,5 piguly /2CB/. Wlaczylo
sie nam lazenie. Poszlismy wiec wszyscy na zamek, byl oswietlony na
fioletowo. Lezelismy noca na mokrej trawie, patrzac w niebo, na
gwiazdy, swiatelka i nietoperze. J. nas rozsmieszal, opowiadajac
o promocjach w TV Shop /"rysiki!!!" "a teraz-uwaga!-dlugopis pisze
NA NIEBIESKO!!!"// Potem poszlismy na jakis cmentarz w lesie.
Wszystko bylo puste, pelne zakamarkow, jak z gry komputerowej.
Doszlismy do bramy, potem usiedlismy jeszcze w tym lesie -cmentarzu,
na murku, jak gargulce.
Potem blakalismy sie po lesie, gubiac sie i whodzac na ciemne
podworka. Martwilam sie troche, zeby nikogo nie spotkac, zeby nic
nam sie nie stalo.
Wrocilismy do domu. Ja zostalam z H. na balkonie. I wtedy -O,
Wieczna Ekstaza! - J. puscil niesamowita, transowa, wkrecajaca
muzyczke. Czulam jak wychodzi ze mnie, podnosi sie waz kundalini.
Reka z papierosem zwielokrotniala sie, tanczyla ogniki w powietrzu.
Myslalam `Govinda, govinda` bylam Kriszna z tysiacem odnozy,a obok,
w powietrzu, mandale eksplodowaly i rozpryskiwaly sie jak
fajerwerki. Czulam siatke kosmosu, polaczone ze soba krysztaly,
kwarki i fraktale. I odkrylam nowe kosmiczne czastki -WKRĘTKI -ktore
turlaly sie wydajac dzwiek: mkkrrrrrmmmmmmkkk.
Czas sie zakrzywil.
Potem, przedtem...
Lezelismy tez w pokoju. Nie wiem, ktore odczucia dokladnie sa z
pokoju, a ktore z balkonu. Balkon byl bardziej kosmiczno-chemiczny.
Pokoj - organiczno-wodnisty.
Balkon: czulam lancuch czaszek w ciemnym wszechswiecie, zlowroga
smiercionosnosc Kali. Czulam chrzest
czaszek i sciegien. Czulam, ze wszystko /nasze ciala/ ma rdzenie i
wypustki, wszystko ma kregi.
Przedluzeniem mojego kregoslupa byl rog i ogon.
POKOJ.
Bylo lesnie, wilgotno, duszno. Slisko. Synergicznie. Nie wiedzialam, co
znaczy to slowo, ale wtedy o tym myslalam.
Czulam sie zanurzona w cieplym, wilgotnym buszu-bluszczu. Moj
organizm byl jak las, powoli, cichutko- plum,plum -zablizniajacy sie i
samonaprawiajacy.
Muzyczka pulsowala w rytm rosnacego mchu. W lesie, w moim
organizmie, kwiaty powstawaly, pecznialy i nabrzmiewaly,
przeistaczaly sie i znikaly.
Tysiace przebudzen w pomaranczu i jasnosci. Intoksykacja bliskoscia.
Muzyka prowadzila moja glowe. Ruszalam nia, i bylam jak jez
roztracajacy nosem lesne poszycie, biegnacy -tropiacy. Jak z
teledysku Bjork.
Czulam tkanke rakowa mojej mamy. Bialo - niebieska, swiecaca martwym
swiatlem, pulsowala jak meduza.
Patrzylam na obraz Matki Boskiej. I byla dla mnie niema, ja bylam
martwa na symbole tego boga. Nie moglam uslyszec, bylam jak na
pustyni, w innej czasoprzestrzeni, glucha.
Poludnie. Zjazd, zwalka. Ciezkosc, pot i dretwota ciala. J. bal sie
o zawal, jak powiedzial o objawach, to zorientowalam sie, ze mam
takie same i sama zaczelam sie bac.
Czulam sie gabczasta. Nie czulam ciala. W zylach, bardzo wolno,
plynela jakby gesta, zastygajaca magma. Musialam masowac zyly,
pomagac pompowac.
Czasami mialam wrazenie, ze niektore czesci ciala mam pospinane
metalowymi zatrzaskami, ze mam suply na plecach.
Najgorszy moment. Poszlam do lazienki, pod prysznic. Straszne.
Miesnie mialam zwiotczale. Nie moglam ruszyc reka, nie moglam
nalozyc soczewki, rece mi drzaly. Mowilam do siebie w gderajacy
sposob, zeby sie przywrocic do rzeczywistosci. Ale caly czas bylam
obok ciala.
Patrzylam na swoja sponiewierana, okropna twarz i mialam dosc.
A potem nalozylam puder i przypomnialam sobie Pokemona :). No, w
kazdym razie jakiegos zdziwionego, pilkowatego, japonskiego demona.
Ok. 17:00 wyjechalismy. Upal, zniechecenie, wszystko wydawalo mi sie
sliskie i ohydne.
Kiedy juz znalazlam sie w pociagu do Krakowa, poczulam sie
wolna i niemal szczesliwa. Odetchnelam. Podpielam do walkmana
Wumpscut, przypadkiem niektore wkrecajace kawalki, ktore
przypomnialy mi tripa.
Naprzeciwko mnie usiadl jakis chudy czlowiek i cos czyscil i
przecieral. Bylam wyczulona na ohyde /w Katowicach wylawialam ze
wstretem samych brzydkich ludzi/ i myslalam ze to jakis HIV-ol,
ktory zaraz rzuci we mnie zakrwawiona watka. A potem facet wyjal
twardy dysk, dotykal go, patrzyl w niego, CZYTAL Z NIEGO, i az sie
zafascynowalam.
Zmienilo mi sie nastawienie, pochlonal mnie. Czyscil jakies srubki,
czesci. Mial dziwne, brzydkie, drzewiaste palce. Nic nie widzial,
tylko ten swoj dysk. Cudowne.
A przedtem, jeszcze ze zlym klimatem, myslalam jedna, filozoficzna
mysl: "JAKIE TO WSZYSTKO, KURWA, MARNE."
Ale potem,duzo potem :), juz w autobusie, przeszlo mi.
Pomyslalam, ze niewazne co i jak, trzeba byc wojownikiem.
Pomagala mi muzyka.
U J., balam sie ze mam rozlegly, trwajacy kilka godzin zawal.
Balam sie rosnacej od wewnatrz kreski zawalu, rozprzestrzeniajacego
sie jak chmura burzowa albo tornado.
Teraz nadal czuje niedowlad lewej reki, wyszla mi na niej duza zyla.
.
------
Powyzsze pisalam `na goraco` zaraz po przyjezdzie do domu. Ogolnie
tripa byl dosc meczacy, euforia trwala krotko i byla dosc
psychodeliczna. A zjazd byl wyjatkowo nieprzyjemny, chociaz moze to
tylko ja tak reagowalam - J. i H. nie czuli, sie az tak zle.
-Trotula-
- 18228 odsłon