Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

kwaśne oczka

kwaśne oczka

Nazwa substancji: LSD-25 "oczka".

Poziom doswiadczenia: doswiadczony ;-)

Dawka: pol kwasika (blotter)


Sposób zażycia: doustnie.

Set & setting: dobry humor caly dzien, zadnych negatywnych uczuc




Bylo to 6 maja tego roku. Po 6 miesiecznej przerwie z drugami spowodowanej moim pobytem w monarze bardzo sie ucieszylem kiedy kolega mnie

poinformowal, ze pojawily sie nowe kwasne wynalazki. Dlugo nie trwalo zanim dorwalem papiera w swoje rece. Okolo godziny 21 zarzucilismy z kolega

po pol kartona o nazwie "oczko" i udalismy sie na petle tramwajowa w celu dostania sie na nasza dzielnice. Po drodze w tramwaju spotkalem kolege z

monaru i zapomnialem nawet ze mam w mordzie kwasa ;-), dlatego o 21:30 odmulilem sie i go polknalem. Na osiedle dotarlismy okolo 22:30 i daly sie we

znaki juz pierwsze efekty kwasowego tripa. Nie bylo to jednak nic specjalnego wiadomo bylo natomiast ze sie zainstalowalo. Spotkalismy kolegow

postalismy pod klatka troche pogadalismy, beke pokrecilismy (jeszcze nie "ta" kwasowa beke ;-)), moj koles poszedl po psa i po bluze dla mnie. Nie trwalo

dlugo zanim sie ocknalem, ze cos mnie wyjebalo ;-) - to kwasik zainstalowal sie juz na dobre nogi; mi sie lekko ugiely, na mordzie pojawil sie troche

krzywy banan, a oczy wygladaly jak 5 zl :).


Kolega zaprowadzil psa do domu, a wychodzac z klatki jebnal taka beka ze myslalem ze szyby w oknach

popekaja :P. Wykreceni juz w 100 % stalismy pod klatka z ekipa osiedlowa i gadalismy z 10 minut (to znaczy probowali sie dogadac z nami:)), gdy nagle

jakis spoleczniak wyszedl z klatki z psem i sie przyczepil, ze przed klatka jest sztrasznie naplute. Pamietam, ze gdy sie tak produkowal analizowalem kazde

jego slowo w glowie (i tak nic nie skumalem;P) i poprostu nie wytrzymalem - wydarlem mu sie z calej sily jak tylko potrafilem smiechem w twarz darlem sie

ze smiechu jak opetany, wywalilem w niego taka beka ze nie moglem sie za nic w swiecie powstrzymac, az w koncu pobieglem za blok dalej sie

smiejac :). Wrocilem do kolesi uchachany od ucha do ucha i zobaczylylem ze moj kompan tez juz nie wyrabia ze smiechu. Ekipa porozchodzila sie albo

jarac albo do domu wiec i my z kolesiem postanowilismy sie udac do dilera po cos do jarania. Po zakupieniu tego czego nam do szczescia brakowalo

poszlismy do jednego kolesia po jakas igle i zlotko (nie obchodzilo nas zupelnie ktora jest godzina, a bylo okolo 23:10).


Gdy doszlismy pod jego blok

zamurowalo nas. Na przeciwko byla szkola przy ktorej budowali basen. Stal tam wielki dzwig. Wydawal nam sie taaaaaaki wielki i zajeeeeebisty ze przez

10 minut stalismy jak debile pokazujac na niego palcem i mowiac "paaaatrz jaki wieeeelki" i podziwiajac jego ksztalt i takze zastanawiajac sie co jest na

jego samej gorze (mi sie wydawalo, ze jakis facet wali wiadra). Jak sie ocknelismy i zadzwonilismy po kolege ktory nie wiadomo czemu spal zauwazylem

kolejny "zajebisty ksztalt". Mianowice z sufitu w klatce zwisal wielki gil wygladal tak zajebiscie ze przez nastepne 10 minut jak oslupieni podziwialismy !

jego piekno :-P.


Jak sie ocknelismy postanowilismy wkoncu zajarac ta grude i w tym celu udalismy sie na miejscowke na ktorej wiadomo bylo ze stal

tlok. Znajdowala sie ona na takim fajnym osiedlu domkow jednorodzinnych 15 minut od miejsca gdzie sie znajdowalismy. Po drodze miala sytuacje

nieudana proba wyciagniecia papierosa od calujacej sie pary przed nocnym. Zakonczyla sie jednym wielkim "BHUAHUAHAUAHUA" :). Gdy wkoncu

dotarlismy na miejsce przeprowadzajac w miedzyczasie szereg glebokich gadek dotyczacych jakis pierdol stwierdzilismy, ze nie jestesmy w stanie jarac

z tloka, bo wiadro to byl zbyt skomplikowany mechanizm dla nas:)). Dorwalismy kacze (zanim ja zapalilismy minelo jak zwykle troche czasu bo za chuja nie

moglismy sie dogadac :)) i wkoncu zajaralismy zostawiajac sobie jedna butle w razie pozniejszych potrzeb. Bylem juz mocno skatowany, gdy kolega

zaproponowal zebysmy porobili sobie pompki :)) tak dla sportu.


Nie wydawalo mi sie to wtedy niczym dziwnym wiec zaczelismy je robic ! :) Wszystko

byloby w pozadku, gdyby nie to ze przy 15 dostalem takiego ataku smiechu (to co bylo przedtem to byl pikus:)), ze myslalem ze wypluje gardlo moj

kompan zareagowal tak samo i juz sie wlasnie w tym momencie zaczela prawdziwa faza :)) - wiadomo ze do kwasa trzeba zajarac zeby rozkrecic

wszystko wlasciwie. Smialismy sie prawdziwym demonicznym glosem takiej beki nie da sie opisac lezalem na ziemi rozjebany plakajac ze smiechu

brzuch mnie tak bolal, ze myslalem ze nie wyrobie:)). Smialismy sie tak dosc dlugo; nie pamietam z ile moze jakies 30 minut, az wkoncu ktorys z nas sie

opanowal troche zeby wypowiedziec jedno slowo "jaramy". Niestety okazalo sie ze wyrzucil on gdzies kaczuche w krzaki co spowodowalo kolejne salwy

smiechu. Szukalismy jej pewien czas - okazujac sie lezala w najbardziej widokowym miejscu i macajac ziemie dotykalismy jej z 20 razy :). Smialismy sie z

wlasnej glupoty, gdy nagle okazalo sie ze polozylem ognia gdzies :)). Nie musze mowic co sie dzialo pozniej.Kolejne 15 minut

BHAUAHUAHUA. Zebralismy sily zeby znalesc tego ognia, a Michal w tym czasie "rzucil" kaczuche na bok (nieeeeeeeee znowu to samo:)))). Lezelismy

i plakalismy ze smiechu, ze nigdy sie nie wydostaniemy stad :).


Bylismy tam juz chyba z godzine, wiec sprobowalismy sie zmobilizowac znalesc wszystko

(co lezalo przed naszymi oczami) i dokonczyc butle. Jakos w koncu nam sie udalo, wiec rozkreceni juz na maxa wyszlismy (narescie !!!) i udalismy sie

pozwiedzac to piekne osiedle. Smiech towarzyszyl nam juz ciagle i nawet na sekunde sie nie przestalismy smiac:). Smiac w sensie ryczec, wydzierac sie,

krzyczec i plakac :); chodzilismy tak zwiedzajac ulice dluzszy czas az kiedy robilismy juz ktores kolko do okolo osiedla zauwazylismy ze przed jednymi

drzwiami w domu swiatlo swieci sie na ultrafioletowo. Nie bylo to moze nic specjalnego, gdyby nie to ze spowodowalo to u mnie jakis dziwny zachwyt

bylo takie piekne i niezwyczajne, az wkoncu domyslilem sie ze to poprostu teleport i poszlismy dalej ;-). Dotarlismy do schodow wiaduktu laczacego nasze

piekne blokowisko z to piekna kwasowa kraina czarow (a raczej beki) i usiadlismy tam zeby troche odpoczac, bo ja juz nie wyrabialem nie mialem sily

lezalem wydzieralem sie tak ze smiechu ze na moim brzuchu pojawila sie kratka jak bym caly dzien robil brzuszki ;-), krzyczalem zeby mnie zabili, bo juz

nie wyrabiam nie mam sily sie smiac ryczalem ze smiechu, wilem sie po ulicy jak waz z godzine tak lezelismy Michal nie wygladal zreszta tak samo jak ja, nie dogadywalismy sie w ogole tylko smialismy sie jak opetani - to byl nasz jezyk komunikacji - smiech :-). Lezac spojrzalem sie w niebo i zatkalo mnie !!! -

krzycze do michala "Ja pierdole!!!, zobacz na niebo jaka tam musi byc beka" i koniec...to nas zabilo nie da sie tego opisac to byl szczyt calej jazdy

poprostu musielismy wybeczec sie za cale zycie. Smialismy sie tak dlugi czas.


Nie pamietam ktora byla godzina jak sie opanowalismy i udalismy sie dalej

a kwas zaczal powoli schodzic co i tak dalej sprawialo ze czulem sie Bogiem. Udalismy sie pod Biedronke ;-), pozamulalismy tam troche pogadalismy

(jakos zaczelismy sie powoli dogadywac), strasznie chcialo mi sie jarac szlugi, niestety bylem pusty :(. Mozna powiedziec, ze sie troche zamulilsmy taka

gadka na temat zycia i innych pierdol. Gadajac tak i gapiac sie w wielki blok przed nami i na balkony zauwazylem ze jakas baba (nie wiem ktora mogla

byc godzina okolo 3) wiesza pranie :P - powrocila momentalnie beka, nie byla moze juz taka konkretna jak przedtem, ale tez dobra. Cos mi kazalo sie

wydrzec na ta kobiete. Nie wiem o co chodzilo, ale mialem jakas nieodparta chcec wydarcia sie na nia. Dlugo nie trwalo a juz stalem i wydzieralem sie

na nia "WYPIERDALAJ!!! WYPIERDALAJ!!!" - momentalnie sie kobieta schowala i tyle bylo ja widac ;-). Moglismy dalej w spokoju podjac sie naszym

zamulajac gadek. Nie trwalo to jednak znowu zbyt dlugo, bo Michal nagle dosc glosno krzyknal. Bylo spowodowane to tym ze jez wyskoczyl nam przed

nogi ;-P. I juz kolejna sytuacja do pokrecenia beki gotowa...Chwile pozniej postanowlismy udac sie do swoich domow, mielismy zgadac sie

rano. Pozegnalismy sie i kazdy poszedl w swoja strone. Pamietam, ze jak otwieralem drzwi do domu to jakos nie moglem sie znowu opanowac i

zaczalem sie smiac sam do siebie, na szczescie byl to w sumie lajtowy smiech, a stara dosc mocno spala. Szybciutko sie nawszamalem i myknalem do

lozeczka. Przed zasnieciem mialem jeszcze okazje popodziwiac piekne kolorowe wizualizajce, jakies fraktale i inne pierdolki. Zasnalem szybciutko i spalo

mi sie bardzo dobrze, a rano wstalem swiezutki jak ptaszek, tylko jakos myslec mi sie nie chcialo ;-) ;-P. Mialem zajebistego tripa z kolesiem, bardzo

smaczne papierki, dobrze ze w Gdansku sie pojawilo cos konkretnego wkoncu :)). Nastepny papier juz na dniach - tym razem wybieramy sie cala ekipa do

zoo :)). Pozdrowienia dla calego kwasnego Trojmiasta!!!

Ocena: 
chemia: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media