ulewna noc
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
ulewna noc
podobne
To był dziwny dzień... Wszystko zaczęło się pare dni wcześniej
kiedy to nowopoznani ziomale zaczęli opowiadac mi o jazdach na
eskach. Opowiadali, że brali po 5 nawet po 10 i opisywali jak
ich "wyginało". Do tej pory maksymalnie brałem po 1 i bez
rewelacji, mogę śmiało powiedzieć, że czułem się zawiedziony
moimi experymentami z pigułami. Stwierdzili, że wystarczy zjeść
więcej niż jedną i przekroczy się "ten próg". Dobra, co mi
zależy? Zgodziłem się. Umówiliśmy sie na konkretny dzień i do
tego czasu mieliśmy już sobie skołować po piksie.
Obudziłem się TEGO dnia w fatalnym nastroju, bo ani ja ani moi
kumple nie mogliśmy przez cały ten czas skołować tego specyfiku.
To było nie do pomyślenia, żeby przez 3 dni nie skołować esek w
tym mieście! Szok! Wkurwiony jak nie wiem co rozpocząłem
ostatnie poszukiwania. Chodziłem po osiedlu od jednego dila do
drugiego i wszędzie słyszę to samo: "Może wieczorem uda się coś
skołować, ale sprawa wątpliwa, bo ostatnio pały węszyły i towar
się wykruszył" (standardowa gadka lipnych dilerów). Zrezygnowany
zakupiłem sobie skunika i postanowiłem odreagowac :) Chodziłem
sobie samotnie zjarany po osiedlu i spotkałem jednego z kolesi z
którymi się umówiłem - Romana. Chodził biedak smutny, bo też nie
mógł nic skołować więc poczestowałem go ziólkiem. Chodziliśmy
jak pojebani do 22 i jakimś cudem znaleźliśmy się we właściwym
miejscu o właściwym czasie, a mianowicie na pętli autobusowej. Z
autobusu, który właśnie nadjechał, wysiadł znajomy diler i
kiwnął na nas ręką, bo od razu nas zauważył. Wyciągnął garść
podwójnych piguł - wisienek i zapytał czy chcemy. Nie
wierzyliśmy własnym oczom! Właśnie kiedy zamierszaliśmy wracać
do chaty pojawiły się długo oczekiwane i poszukiwane esunie :)
Zakupiliśmy 3. Bez namysłu zjedliśmy po półtora tabletki.
Niestety nie mieliśmy nic do picia! Jak się później okazało
niewybaczalny błąd! Smak wykrzywił Romanowi twarz, bo ponoć miał
przykre doświadczenia ze ścierwem i nienawidzi smaku
amfetaminopodobnych. Mi smak zupełnie nie przeszkadzał.
Minęła godzina... Została nam jeszcze fifka jarania, ale nie
mieliśmy szkła! Porażka! Godzina 23, małe prawdopodobieństwo, że
kogoś spotkamy i w dodatku kogoś kto będzie miał fife. Eski
jeszcze się nie wkręcały, co być może było spowodowane tzw.
mułem po wypaleniu prawie gieta. Chodziliśmy po uliczkach
oświetlonych sztucznym światłem nocnych latarni zadając sobie w
kółko jedno pytanie: "Kto mam fife?!". Roman twierdził, że eski
bez jarania to nie eski, ufałem mu bo miał większe
doświadczenie. Jak na złość zaczęło lać! Roman powiedział, że
zna miejscówkę, gdzie można przeczekać ulewę. Pobiegliśmy.
Powoli czułem jak wchodzą eski. Dobiegliśmy na miejsce, a tam
siedzą dwaj moi znajomi i jarają! Jest szkło! Czym prędzej
nabiłem fifkę i zacząłem rozpalać ("kto nabija ten rozpala").
Wziąłem potężnego macha i nawet mnie gardełko nie zadrapało,
trzymałem dym przez minutę i czułem jakbym trzymał powietrze.
Zdziwiłem się, bo normalnie po takim buchu to bym się porzygał
od kaszlu, a tu nawet najmniejszego łaskotania od dymu. "To
przez to, że eski już się wkręcają" - powiedział Roman, a jego
głos brzmiał... nie wiem jak to określić, tak jakby był robotem,
dodatkowo miał w ustach kartkę (przez co wydał taki wibrujący
głos) i znajdował sie w pokoju o metalowych ścianach. W tym
momencie poczułem falę potężnej pizdy. Siedzieliśmy skuleni pod
betonowymi schodami, padał deszcz, a ja miotałem się na
wszystkie strony wrzeszcząc: "JAKA PIZDAAA, ŁOŁ KUUUURWAAA,
PIZDA!!!!!" Co tu dużo ukrywać wymiękałem na samym początku, a
to jazda dopiero się zaczynała...
Nie wiem czy kojarzycie scenę z filmu "Requiem dla snu", w
momencie kiedy z tą starszą panią było już raczej nie za dobrze,
bo lodówka chciała ją zjeść? Był tam taki fragment, który bardzo
dobrze oddaje to co widziałem. Mianowicie skakanie obrazu. Moje
oczy zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa, bo widziałem w taki
sposób jakby dostały drgawek. Nie mogłem skupić wzroku na
rzadnym przedmiocie, ale ten efekt pojawiał się tylko co jakiś
czas. Deszcz lał i lał, a ja czułem że długo nie wysiedzę pod
tymi małymi schodkami. Napięcie rosło w niemiłosiernym tępie, a
co gorsza ci dwaj kolesie którzy dali nam szkło tylko mnie
podkręcali. Zacząłem z siebie wydawać stłumione, przeciągłe
krzyki, których nie potrafiłem opanować. Szczęka latała mi jak
szalona na wszystkie możliwe kierunki, robiło sie naprawdę
gorąco, czułem, że zaraz eksploduję. Nagle na chodnik przed nami
wybiegła duża mysz. Gwałtownie wstałem z pozycji kucającej,
waląc się przy tym w głowę o schody tak mocno, ze aż mi się
ciemno przed oczami zrobiło, jednak bólu nie czułem i krzyknąłem
dziwnym głosem: "Zajebać mysz!!!" Porwałem z ziemi spory kamień
i rzuciłem w kierunku przerażonego gryzonia. Jak się okazało
moje wyczucie było zerowe i kamień poleciał 20 metrów za daleko.
Opanowało mnie takie wkurwienie, że nie moge tego opisać,
zupełnie zapomniałem o deszczu, stoję jakieś 5 metrów od myszy i
krzyczę coś w stylu: "Ty kurwa jebana pizdo!!! Nie biegaj tutaj
bo ja nie chcę!!!" Stoję i drę mordę jak jakiś przygłup, w
środku nocy, w ulewnym deszczu. Usłyszałem głos Romana, który
gadał z tymi dwoma od szkła: "Ty musimy stąd iść, bo pały
przyjadą i go zgarną". Odwróciłem się i z furią do Romana: "W
dupie mam pały, pały się schlały!!!" Nie wiedziałem już co
mówię. W końcu jednak zmyliśmy sie z tego miejsca, bo
prawdopodobieństwo, że ktoś zadzwonił na policję było bardzo
duże. Biegliśmy jakieś 5 min. po czym Roman skręcił w
zakamuflowaną uliczkę i biegł w kierunku jakiejś budowy, żeby
skryć się przed deszczem. Po chwili wszyscy w czwórkę byliśmy
byliśmy już w bezpiecznym miejscu.
Chodziłem po tym budynku zupełnie w taki sam sposób jak koleś
z "Las Vegas Parano", podczas robienia kroków podnosiłem kolana
na wysokość klatki piersiowej i odchylałem je w bok, ręce miałem
zgięte jak modliszka, tylko, że też odchylone na boki, a palce
chodziły non stop jakbym grał na pianinie. Brakowało mi muzyki,
to wiedziałem na pewno, z reszty prawie sobie nie zdawałem
sprawy, z tego że chodze jak przypał też nie. Dopiero koleś od
fifki zwrócił mi uwagę, że to przez to że chce mi się szczać i
jak sie nie odleję to się poszczam w gacie. I wtedy zaczeło się
najgorsze...
Przed tym co zaraz napisze musze powiedzieć, że z trawą,
grzybami, kwasami, amfą, różnymi lekami (w tym: Acodin), gałką,
bielunem nawet (czego bardzo się wstydze) klejem, mam bliskie
kontakty od blisko 5 lat więc już raczej nie ulegam tak banalnym
sugestiom, tym razem było inaczej... Uwierzyłem mu od razu bez
zastanowienia, zupełnie też zignorowałem fakt, że był zjarany i
po prostu robił sobie zwałe. Pobiegłem swoim wygietym krokiem do
pokoju obok, zdjąłem gacie i próbuję się odlać, a tu nic nawet
kropelki. Prawda jest taka, że w ogóle nie chciało mi się lać,
ale wtedy miałem taką sraczke myślową, że nie brałem takiej
opcji pod uwagę. Koleś rzucił hasło: "Zwal se konia to na pewno
sie odlejesz!" Jak mnie to wkurwiło to szkoda gadać! Poczułem
takie oburzenie, ze nie wiedziałem co powiedzieć, świat wirował
w niesłychanym tępie, a ja już wiedziałem, ze nie mam nad soba
kontroli. Stałem z jak wryty i tylko kipiałem ze złości. "No
mówię poważnie, wszyscy tak robią, nikt nie będzie się z ciebie
śmiał!" dorzucił po chwili. Wtedy nie wytrzymałem. Porwałem z
ziemi jakąś dechę i z dzikim wrzaskiem: "CO TY DO MNIE KURWA
MÓWISZ?!" rzuciłem się na kolesia z myślą, ze na pewno go zabiję
i będę się rozkoszował z tego jak z jego głowy robi sie krwawa
miazga. Całe szczęście na mojej drodze stanął Roman, który jest
ode mnie wyższy o jakieś 25 cm i łagodnym jak baranek głosem
powiedział: "Spokojnie, oni ci tylko tak wkręcają, jak nie
chcesz szczać to nie szczaj, mi też sie nie chce", po czym
łagodnym ruchem wyjął mi dechę z dłoni i wyrzucił za okno. Wtedy
przyszła fala ciepłej, łagodnej i extremalnie przyjemnej jazdy.
Czułem sie wspaniale, jak nigdy dotąd, chciałem się do
wszystkich przytulić i przeprosić za to, ze byłem taki niedobry
(!). Zacząłem o czymś gadać, nawet nie wiem o czym, skakałem z
tematu na temat, buzia mi się nie zamykała, po prostu
opowiadałem zwykłe historie z mojego życia z takim entuzjazmem,
że nie mogę powiedzieć, że mówiłem, ja wrzeszczałem. Żadnej z
tych historii nie dokańczałem, bo po minucie mówiłem już o czymś
innym. Nagle zauważyłem, że gryzę sobię język i wargi, nie
mieliśmy nic do picia, nie mieliśmy też podstawy czyli gumy do
rzucia. Całe szczęście ci dwaj musieli już iść do domu, bo było
tak około 0:30 i obiecali, że dadzą nam butelkę czegoś do picia.
Dostaliśmy jakiś sok, nawet nie wiem co to było, ale było
pyszne. Roman cały czas cierpliwie słuchał tego co gadałem, albo
i nie, w każdym razie chodził z zamknietymi oczami, uśmiechem na
twarzy i w ogóle sie nie odzywał. Połaziliśmy jeszcze półtorej
godziny, zupełnie nie przejmując się ulewą i o 2 byłem już w
domku. Mama spała i całe szczęście, bo jak bym zaczął z nią
gadać to pewnie nieźle bym popłynął. Położyłem się do łóżka i
tak skończyła się moja pierwsza p r a w d z i w a jazda po
Extasy. Gdyby nie ci kolesie i brak muzy to mógłbym śmiało
powiedzieć, że była to najlepsza jazda jaką miałem w
życiu.
- 7653 odsłony