pokaz
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pokaz
podobne
a.. nazwa substancji : koty
b.. poziom doswiadczenia uzytkownika : doswiadczony
c.. dawka, metoda zazycia : po 2 kartony
d.. "set & setting" : gotowy na nowe wyzwania
e.. efekty : specjalne ;)
f.. czy dane doswiadczenie zmienilo Cie w jakis sposob : jak kazde inne,
czyz nie ?
g.. jezeli to nie byl Twój pierwszy raz z danym srodkiem, czym róznil sie
od poprzednich : wszystkim
Bylo to juz sporo lat temu. Zamysl calej wyprawy zrodzil sie w naszych
glowach jeszcze wczesniej. Chodzilo o pokazy sztucznych ogni, organizowane
na swiezym powietrzu, na tle starego zamczyska w miejscowosci ktorej nazwy
nie pomne .Impreza mial charakter masowy. Dziesiatki tysiecy ludzi
przeplywalo barwnym korowodem przez uliczki malej wsi. Miejscowe sklepy,
czego jestem pewien juz nigdy wiecej nie zrobily wiekszego obrotu.
Potrzebowalismy ok 5h aby dotrzec na miejsce. Razna 6 osobowa ekipa
zebralismy sie na dworcu PKP. Rozesmiane twarze, radosne podniecenie na mysl
o majacych miec miejsce przyszlych wydarzeniach sprawialy ze moglismy
wszystko ;) Po zajeciu miejsc (koniec pociagu kolo kibla) wyciagnelismy
stafik i rozpoczelismy zadymianie skladu. Nie trzeba bylo dlugo czekac
chwili kiedy z rak do rak powedrowaly kwadraty. Pozdrowilismy matke ziemie i
skasowalismy bilety do nieznanego. Dopiero wtedy naprawde rozpoczelismy
wyprawe. Wysiadajac w miejscowosci calkowicie nam nieznanej bylismy juz
zdrowo usmazeni. Zreszta wiecznie bylismy usmazeni. Okazalo sie ze liczba
chetnych na obejrzenie pokazu znacznie przerosla oczekiwania organizatorow i
ludnosc naplywowa spacyfikowala cala komunikacje autobusy dowozace ludzi w
OKOLICE pokazu transportowaly setki scisnietych osob. Trzeba bylo tam byc,
wszyscy mielismy absolutnie przezabawne wrazenie ze jestesmy transportem
sledzi co wiecej reszta pasazerow autobusu (czyli jakies 430 osob) tez
podchwycila temat i rozpoczela sie ok 40 minutowa odysea sledzi :)Poniewaz
trzezwych bylo jak na lekarstwo nie trzeba bylo dlugo czekac kiedy caly
autobus zaczal spiewac "panie szofer gazu" . A w samym srodku tego
wszystkiego MY :D Bawilismy sie swietnie spora zasluga w tym ze o dziwo nie
widzialem ani jednej zadymy. Tzn. jedna widzialem ale o tym pozniej.
Wysiedlismy z autobusu a naszym oczom ukazal sie polozony odleglosci jakichs
3 km zamek. Nie musze chyba mowic ze bylismy zachwyceni, gdyby mozna bylo
wazyc zachwyt bylby problem ze znalezieniem odpwoiednio duzej wagi.
Poczulismy ze oto podjelismy byc moze NAJWAZNIEJSZA w zyciu decyzje. Decyzje
o ogladaniu pokazu sztucznych ogni pod wplywem LSD ....
Po drodze zrobilismy zakupy piwo, fajki czyli to co najwazniejsze. Od
pewnego momentu mozna juz bylo sie poruszac tylko w strumieniu ludzkich cial
ciagnacych pod zamczysko. Koty wyszly w noc :)
Wszystko dookola nabralo nierzeczywistego wymiaru. Bylem wielkim demiurgiem
moglem ksztaltowac rzeczywistosc na dowolny sposob. Gdybym na swej drodze
spotkal tajwanska delegacje wyjasnilbym im w 37 dialektach jak maja dotrzec
do celu. Uczucie absolutnego komfortu sprawilo ze nawet gdyby ktos zapalil
mi przed nosem zapalke zeszczalbym sie z zachwytu. Jak juz sie pewnie
domyslacie nikt nie pali mi przed nosem zapalek, zapalili mi przed nosem
niebo :) Poniewaz okazalo sie ze pod samym zamkiem nie ma juz miejsc
pozostalo nam udac sie na poszukiwania miejsca z ktorego widzielibysmy
cokolwiek. Bylismy namaszczeni. Z drogi pod zamkiem widac bylo cala jego
konstrucje oraz wzgorze na ktorym sie wznosil. Nie wiem kto i kiedy wlozyl
mi lufe w usta i zaczelismy zadymianie sektora. Chwila kiedy wybuchl
pierwszy fajerwerk byla doniosla. Wielka kula wybuchla nad zamkiem
rozlewajac sie setkami kolorow (!) nogi sie pode mna ugiely i doznalem
uczucia WSZECHZACHWYTU, spojrzalem na ludzi wokolo i zobaczylem ten sam
wyraz twarzy u wszystkich, szeroko otwarte usta i wybaluszone oczy :)
Pomyslalem, ze w tak komfortowych warunkach moge wspolodczuwac z bliznimi cos
wielkiego cos co zmieni nasz poglad na swiat. Kolejne wystrzaly rozswietlily
zamczysko i moim oczom ukazal sie obraz wilekiej bitwy. Rycerstwo nacieralo
na mury, a obsada stawiala opor. Tak! Bylem swiadkiem zdobywania zamku, to
bylo niesamowite walka byla zaciekla i krwawa a ja stalem oniemialy. Trwalo
to raptem 20 minut kiedy nagle zapadla dziwna cisza... Uslyszelismy
wystrzeliwane race, tyle brzmialy inaczej. Byly jakby... wieksze ? :) Tak,
byly wieksze. Byly kurwa DUZO wieksze, bylo ok godziny 22:00 ciemno jak w
dupie kiedy nagle zrobil sie sloneczny dzien. Dzien trwal ok 3 minut.
Bylismy znokautowani, to co dzialo sie w naszych umysla bylo czysta ekstaza
pomieszana z proba przyswojenia tak ogromnego poziomu zachwytu. Ogarnela nas
euforia bylismy aniolami, bylismy nieskonczenie doskonali bylismy bogami a
bog byl nami. To co pokazono pozniej bylo i jest nie do opisania, kolejne
wybuchy bylo wieksze. Kazdy wybuch poprzedzala seria wystrzalow dlatego
mocno mnie zastanowilo dlaczego w tej chwili owa seria byla dluzsza i
szybsza. Czyzby wystrzelono wiecej ladunkow ? Tak, wystrzelono wiecej
ladunkow. Tutaj powinienem sie zatrzymac i dodac ze nagle zorientowalem sie
ze oprocz dzwiekow wystrzalow slychac monotonny powtarzajacy sie dzwiek, po
DLUZSZEJ :D chwili zorientowalem sie ze to otaczaja cy mnie ludzie przy
kazdym wybuchu wzdychali "WOOOW!" :D:D:D Sami przyancie ze moglo to robic
wrazenie zwlaszcza ze to bylo dzisiatki tysiecy ludzi. Ja tez robilem
"WOOOW!" robilem je bo tak bylo trzeba bo nic innego nie przychodzilo mi do
glowy, pewnie gdybym krzyknal :"to jest piekne" zlinczowaliby mnie. To bylo
"WOOOW!" Nagle neuronami polynela informacja ze to koniec, wszystko trwalo
ok 1,5h . Ogarnal nas KOSMICZNY smutek, oto odebrano nam cos
najprywatniejszego cos co sprawialo ze che sie zyc, sens istnienia jakby
jednym ciosem sciato nam lby. W takich to nastrojach udalismy sie do
pobliskiej knajpy. Tyle ze bylismy jak dzieci zagubione we mgle, Pograzeni w
zalobie zdalismy sobie sprawe jakie to wszystko co nas otacza jest typowe,
oklepane i szare. Wspomnienie pokazy sprawialo ze przechodzily nas dreszcze
ale i ogarnial smutek. Postanowlismy sprobowac powrotu....
Dalszy Ciag ;)
Postanowilismy sprobowac powrotu. Sytuacja przedstawiala sie nastepujaco,
przed nami bylo kilka km drogi do pokonania. W oddalonym o 3 km punkcie
mial byc utworzony specjalny punkt z ktorego autobusy miejskiej komunikacji
mialy zabierac ludnosc naplywowa. Mialy. Niestety nikt nie przewidzial ze
musza najpierw dojechac. A to nie bylo latwe, kawalkada samochodow poruszala
sie cala szerokoscia jezdni TYLKO w jednym kierunku: do wyjscia :) Widok byl
co prawda dosc zajmujacy sznur czerwonych swiatel az do horyzontu, stawal
sie raz wezem raz ogonem strasznej bestii, wszyscy razem obserwowalismy ten
widok stojac na szczycie wzgorza. Przed nami bylo ok 8 km marszu do glownej
drogi. Koty zaczely byc zmeczone. Okazalo sie ze samochody poruszaly sie
wolniej niz piesi. Pocieszeni tym spostrzezeniem razniej zaszuralismy
obuwiem. Wtedy na wlasnej skorze przekonalismy sie co oznacza skazenie
srodowiska tlenkiem olowiu wypluwanym przez uklady wydechowe samochodow. Jak
gdyby tego bylo malo droga jechaly tez autobusy, duzo autobusow. Wypelnione
do granic mozliwosci, mknely z predkoscia 4km/h i wypluwaly produkt uboczny
spalania ropy wprost w nasze pluca. Nic dziwnego ze zaczelismy sie czuc jak
prusaki potraktowane Raidem, robilismy sie zieloni i fioletowi na zmiane.
Szybka :) narada i postanowilismy odejsc w las aby zaczerpnac powietrza oraz
zwymiotowac :) Padlismy na ziemie i nie zastanawiajac sie rozpoczelismy
zadymianie zagajnika. Po ok 1,5h okazalo sie ze przewalilo sie najgorsze i
nawet zalapalismy sie na autobus. Naszym celem byl dworzec PKP. Dotarlismy
na miejsce ok 3 nad ranem. Najblizszy pociag byl o 13, rozlozylismy sie na
podlodze i rozpoczelismy...zasypianie :) Wlasciwie nie bylo to
zasypianie. Koty nie spia jak ludzie ;) Dworzec ukazal sie nam jako
"organizm" samodzielna jednostka zdolna prztrwac dzieki zlozonej strukturze
wewnetrznej. Konstrukcja dachu budynku pelniacego role dworca miala
strukture zlozonych kratownic, pomalowanych na wszystkie dostepne w
miejscowym sklepie kolory. Nie moglismy sie nadziwic inwencji projektanta,
dzielo zostalo okrzykniete arcydzielem. (Z uwagi na zbyt mala ilosc czasu
musze odpuscic opis tego co dzialo sie podczas 3h meczu w Magic the
Gathering moze kiedys gdy sam bede juz dziadkiem spisze to ku potomnosci)
Nastala godzina 9 rano i koty zaczely prezyc grzbiety. Przed dworcem
przywitalo nas slonce i perspektywa nierychlego powrotu do domu :) Jakby
nigdy nic "g" oznajmila, ze jest w posiadaniu bialego legwana. Naszym oczom
ukazaly sie dwa woreczki wypelnione bialym proszkiem :D Sniadanie trwalo
okolo 15min ;) Sytuacja rysowala sie nastepujaco sloneczny dzien piekny maly
dworzec kolejowy i 6 argonautow. Czekanie na pociag stalo sie zrodlem wielu
cudownych doznan zwlaszcza ze zawsze w najmniej oczekiwanym momencie wracaly
Koty i swiat stawal sie struktura zlozona z tylu zmiennych ze jego odbior
byl absolutnie niemozliwy. Wtedy w tych chwilach zdawalem sobie sprawe ze
moje "stniec"jest tyle warte co potracony kot na poboczu szosy. Jednak w
nastepnej chwili porywany euforia i zachwytem nad pieknem tego swiata.
Prowadzilismy niekonczace sie dyskusje o naturze wszechrzeczy i o braku
wszechrzeczy w naturze. Przez caly czas prowadzilismy akcje zadymiania ;)
Udalo sie ! Pociag ktory po nas przyjechal byl TYLKO naszym pociagiem, jakims
cudem okazalo sie ze caly wagon jest wolny. Czyz nie wymazona sceneria do
rozpoczecia zadymiana ? :) Podroz uplynela nam w sielskiej atmosferze
przerwanej wizyta pana konduktora ktory dziwnie sie na nas patrzac,zwrocil
nam uwage zebysmy byli troszke ciszej. Na pytanie dlaczego skoro jestesmy
sami w wagonie ? Odpowiedz byla krotka i zasadnicza. Musimy sie trzymac
regulaminu :) Smialismy sie przez nastepne 2 godziny i nie moglismy
przestac, regulaminowo zadymiajac przedzial, wagon, sklad, swiat.....
:)
P.S Potem jeszcze kilkanascie godzin gry MtG, az wreszcie litosciwy zjazd
ktory przypominal wlasciwie zebranie 95 letnich powrot do formy po owym
wyczynie trwal o ile pamietam okolo 3 dni :) Nie chce nawet myslec co by
bylo gdyby nie ziololecznictwo :)
Pewnie bym tego teraz nie pisal....
- 8723 odsłony