pukając do kleju bram [3]
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pukając do kleju bram [3]
podobne
Pukając do kleju bram - part 3 - czyli ciemna strona mocy.
Oto kolejna garść luźnych wspomnień, tym razem przedstawię ciemną
stronę kirania kleju. Oczywiście całość będzie wysoce subiektywna ale sądze
iż wnioski wyciągnie każdy myślący człowiek. Uprzedzając nie będzie to
szkalowanie kleju jako takiego a po prostu ukazanie jednego z jego aspektów,
oczywiście wszystko to z mojego punktu widzenia.
FILMY - czyli rzecz o halucynacjach.
Halucynacje bywają i złe a źle zinterpretowane potęgują strach,
paniczny strach jaki ogarnia młody niedoświadczony umysł. Paniczny strach,
który mnie dopadał, uderzając mieczem grozy powodował całkowity paraliż,
paraliż ciała jak i ducha. Najczęściej nie byłem w stanie nic zrobić, nie
mogłem ruszyć ręką czy nogą, ucieczka nawet nie wchodziła w rachubę, stan
umysłu bliski histerii. Są halucynacje straszne i straszniejsze, ale tylko
część z nich emanowała grozą, która uderzała z ogromną siłą od razu i w
jednej chwili byłem pod jej wpływem, żadnego stopniowania lęku, żadnego
ostrzeżenia, brutalny atak, bez pozorów i masek. Lecz nie tylko strach był
złą a właściwie nieprzyjemną stroną kirania, również ból, nie fizyczny a
psychiczny, uczucia bezsilności, smutku i rozpaczy.
Opiszę teraz halucynacje które wywoływały u mnie powyższe stany, pozwoliłem
sobie na mały podział mianowicie taki:
- hr - halucynacje rzeczywiste czyli, zmiany postrzegania otaczającej
rzeczywistości, nie były to zmiany fantastyczne ani odrealnione, akceptowane
przez umysł jako coś naturalnego, zgodnego z porządkiem rzeczy i natychmiast
znajdujące mniej lub bardziej racjonalne wytłumaczenie.
- hf - halucynacje fantastyczne, świadomość nierealności istnienia w
rzeczywistości jednakże prawdziwość, namacalność, czyniły je jak najbardziej
realnymi w danym momencie trwania filmu nie były możliwe do odrzucenia jako
nierzeczywiste.
hr - utrata wzroku.
To była już późną jesień, wieczór przechodzący powoli w noc, kirałem
samotnie i nagle ogarnia mnie uczucie iż nie mam wzroku. Panika, otwieram
oczy i rzeczywiście nic nie widzę, w jednej chwili przez głowę przelatuje mi
tysiące myśli, jak dojdę do domu ? jak trafię do niego nic nie widząc ? co
powie matka ? co ja jej powiem ? że dlaczego nie widzę ? bo kiram ? Koszmar.
Paraliż, boję się ruszyć, trę oczy może mi przejdzie, ale nie przechodzi,
świadomość iż dzieje się to naprawdę wsącza się powoli niczym jad, jestem
bezsilny, pustka w głowie, po co mi to było wszystko, dalsze życie,
niezrealizowane plany i zamierzenia w jednej chwili legły w gruzach i myśli
najbardziej przyziemne jak wrócę, jak wytłumaczę...
hr - płomień.
Lato, skwar leje się z nieba, piękne popołudnie, właściwy film poprzedził
następujący: mogłem dowolnie zabawiać się ogniem, podpalać na odległość,
bawię sięnim zatem podpalając krzaczki, pagórki itp. Po upływie pewnego
czasu kolejny film już ten właściwy: blok obok, słychać jakieś krzyki,
podnoszę głowę i widzę że w jednym oknie płomień aż bucha, płomień jest bardzo
gwałtowny, krwisto żółte jęzory ognia rozwalają szybę i tu następuje seria,
po kolei wszystkie okna w bloku stają w płomieniach, widok jest bardzo
realistyczny, w oddali słyszę już syreny straży, z bloku bije niesamowity
żar, budynek aż się gotuje wewnątrz, mam świadomość że tam są ludzie ale
płomień wybucha we wszystkich oknach z taką siła że zagłusza krzyki
przerażonych ludzi wewnątrz; kolejne ujęcie - widzę kolejne bloki i w ogniu,
widok z góry ukazuje mi całe miasto w ogniu, mam świadomość a właściwie myśl
tę podsunęła mi jakby jakaś nieokreślona istota, której obecność się
wyczuwało ale nie potrafiłem określić ani kim jest ani czy naprawdę jest,
wydawała się nierealna nawet podczas filmów, i to ona ukazuje mi moją winę,
mam pełną świadomość swojej winy, używałem daru ognia kompletnie go nie
rozumiejąc, wiem że giną tam ludzie, film pokazuje mi migawkowo kolejne
ofiary, to śpiące małżeństwo ogarnięte falą ognia nie jest w stanie pomóc
swoim dzieciom, które przerażone stoją w progu ich pokoju by za chwilę
żywioł i je pochłonął; matka biegnąca do pokoju dziecka które śpi w
łóżeczku, nie dobiega, ogień dorwał ją nim chwyciła za klamkę u drzwi,
kolejne obrazy, wszystkie wymieszane, napływają uczucia od najbardziej
przyziemnych - gdzie uciec, co zrobić by nikt się nie dowiedział, chciałbym
to cofnąć ale nie ma tak dobrze, wiem że to kara jaką muszę ponieść za
niewiedzę, nieświadomość. czuję ból tych wszystkich ludzi, czuję się
sprawcą, lekcja ale kim że jest nauczyciel by uczyć mnie przez cierpienia
innych...
hr - samotność
Przytoczę dwa tripy, różniły się jedynie porą i moim umiejscowieniem ale
ukazywały to samo - totalną pustkę i samotność. Dzień, południe, lato,
przytulne miejsce w lesie, słyszę jak zamierają głosy ptaków, wycisza się
szum drzew, następuje kompletna cisza, jest tak cicho iż niemal słyszę jak
światło słońca ociera się o liście drzew, ruszam stopą, trzask igliwia jest
oszałamiający, roznosi się głośnym echem, echem które niczym nie jest
zakłócone, niemalże widzę jak rośnie w miarę oddalania, wiem że popłynie
bardzo daleko ponieważ jestem sam na planecie, nie ma nikogo oprócz mnie,
jestem sam ale dlaczego ? nie znam odpowiedzi, nie wiem co robić, dokąd iść,
pustka i oszołomienie, nasuwa się pytanie może zostałem tu za karę ? gdzie
jest do cholery cała ludzkość ? gdzie przyjaciele gdzie rodzina ? kompletny
brak odpowiedzi i zupełna niezrozumiałość, mam świadomość że nie dostanę
żadnych odpowiedzi, po prostu tkwię tu sam i nikt ani nic mi nie da żadnego
wsparcia, żadnego wyjaśnienia.
Drugi podobny film, dział się wieczorem, w mieście, idę znajomymi ulicami,
ale czuję że coś jest nie tak, światła co prawda palą się w oknach ale w
mieszkaniach nikogo nie ma, w ogóle nikogo nie mną, dziwne uczucie, jestem
sam, tysiące pytań przelatuje znowu przez głowę, wszystkie bez odpowiedzi,
najgorsze jest uczucie że nie mogę nic zrobić, nikogo nie spotkam nawet aby
o tym porozmawiać, po prostu zostałem sam ze sobą a ja nie umiałem dać
odpowiedzi.
hf - brak nadziei
Film kosmologiczny, kirałem samotnie w nocy, oparty wygodnie o płotek,
przed sobą miałem rządek drzewek, boisko i kolejny rząd wysokich drzew, w
oddali światła bloków. Słyszę ryk dochodzący z nieba, spoglądam w górę, na
tle rozgwieżdżonego nieba unoszą się dziwne obiekty (nie mylić z ufo),
ogromne obiekty, płaszczyzna postrzegania zmienia się, mogę ogarnąć je w
całości są potężne a jednocześnie nad sobą widzę kawałek obiektu
przykrywający całe niebo. Między obiektem a ziemią był niesamowity ruch,
unoszące się postacie, strumienie świateł, strumienie dźwięków, napłynęła
myśl iż jest to koniec świata/ludzkości. Przede mną za boiskiem stał tłum
ludzi, zresztą ludzie byli wszędzie, na dachach bloków, kłębili się i
biegali i wszyscy patrzyli w moją stronę, tak przynajmniej mi się zdawało
ale to nie ja byłem obiektem spojrzeń. Pojawił mi się obraz całości, cała
planeta była podzielona na obszary, większe, mniejsze to nie miało
znaczenia, na każdym obszarze był 'demon' wraz z pomocnikami. Była to
ogromna istota, jej wysokość określiłbym co najmniej na kilka kilometrów,
użyłem słowa demon ponieważ taki miała wygląd, nie wydawała się zła a
jedynie bezwzględna, była sędzią, patrzała na wybraną osobę a kilka jej
pomocników sfruwało z obiektu i brało danego człowieka na ten obiekt, stąd
ten niesamowity ruch na całym nieboskłonie aż po widnokrąg. Pomniejsze
demony/istoty latały po całym terenie wynajdując chowających się ludzi. Ja o
zgrozo! leżałem pomiędzy szponami tej istoty, przypominam iż była to
kolosalna istota, jej szpon wbity w ziemię obok mnie wyglądał jak wieża
ciśnień, zamarłem z przerażenia. Leżałem bez ruchu, bałem się oddychać aby
mnie nie dojrzeli. Ludzi ubywało została już tylko mała garstka, pomocnicy
istoty unieśli się do obiektu, w oddali widziałem jak wznosiły się inne
olbrzymie demony. W końcu i mój demon oderwał się od ziemi, strumienie
światła zaczęły powoli się zwijać, na niebie był niesamowity widok, ogromny
obiekt, i miliony unoszących się ludzi i istot.
W tym momencie nastąpiła jakby część uświadamiająca, nadal leżałem na ziemi,
ostanie istoty wlatywały do obiektu zaś sam obiekt zaczął się oddalać.
Niejako zrozumiałem że ten obiekt to kolejna płaszczyzna życia, znalazłem
się nagle w czarnej przestrzeni, widziałem naszą planetę i oddalający się
obiekt, obiekt nie tylko oddalał się fizycznie niosąc w sobie całą ludzkość
a także 'oddalał się' jakby z naszego wymiaru, kolejne olśnienie i kolejny
pokaz, robię się coraz mniejszy oddalam się ogarniam wzrokiem cały układ,
galaktykę, nasz wszechświat, widzę to wszystko wymieszane poprzeplatane
energią, w tym kotle jest wszystko o czymkolwiek myśleliśmy, całe nasze
wierzenia, czas przemija coraz szybciej, widzę jak nasza planeta ulega
zniszczeniu, koniec całego naszego układu, galaktyki, widzę to wszystko
coraz bardziej oddalając się, całość naszego wszechświata, widzę jakoby w
kuli, ale kulę tę otacza inny świat, mijają miriady lat, czas płynie coraz
szybciej, płynie na tyle szybko że kolejne narodziny i uśmiercenia
wszechświata idą w rytm mojego bicia serca, oddalam się cały czas coraz
bardziej, czas płynie coraz szybciej, kolejne otoczki wszechswiatów ulegają
zniszczeniu, choć wydawałoby się iż są niezniszczalne patrząc na przemiany w
naszym wszechświecie który już jest dla mnie pulsującą kropką, mijam
ostatnią strefę i jest pustka, mijają kolejne miriady lat tak wiele że skala
życia zwykłego wszechświata wydaje się mgnieniem, zdaję sobie sprawę że
znajduję się w pustce w której zupełnie nic nie ma i nagle gdzieś na
krańcach tej pustki zaczynam dostrzegać czerń, po prostu czerń, ja również
znajdowałem się w czarnej pustce ale rzekłbym iż była klarowna przejrzysta,
z drugiej strony widziałem oddalający się nasz świat, a z tej tę
przerażającą czerń. Coś mi podpowiada że jak się do niej dostanę, to już
nigdy ale to przenigdy i nikt mnie stamtąd nie wyciągnie, wieczne piekło
wedle religii chrześcijańskiej wydawało się przy tym niebiańskim rajem,
panika, przerażenie, wizja łagodnie spłynęła,...
Tyle odnośnie halucynacji, oczywiście wszystkie były bardzo osobiste,
niemniej były przerażające. Nie wszystko w nich ująłem, nie wszystko ująć i
opisać chciałem, nie wszystko ująć i opisać się dało.
Fizyczne niedogodności kirania.
Tak fizyczne również istniały, przez pierwszy rok czasu kirania,
zauważyłem u siebie osłabienie, ciężko mi było wejść po schodach oraz
niesamowite drżenie rąk. Poza tym zapach, zapach kleju z ust czuć było nawet
do 3 dni po kiraniu o ile nie szło się następnego dnia kirać. Nie pomagały
żadne zabiegi w postaci jedzenia czegokolwiek, żadne inhalacje wszelkimi
środkami od pasty do zębów po odświeżacze do ust dostępne w aptece. jedynym
skutecznym środkiem na pozbycie się kleju zalegającego w tchawicy był bieg.
Jednocześnie połączony z intensywnymi ćwiczeniami styli wolnych +
przypiwniczna pakernia jako tako pozwoliły zachowywać pewien poziom
sprawności fizycznej.
Psychiczne niedogodności.
Owszem istniały, ale u mnie występowały w ciągu dłuższym niż
kilkutygodniowym, pojawiały się zaniki pamięci, problemy z koncentracją i
kojarzeniem, przy dłuższych ciągach świat filmów i rzeczywistości zlewały
się w jeden, niejednokrotnie nie byłem w stanie stwierdzić czy kiram teraz,
czy też może jest to rzeczywistość, sytuacje i wydarzenia które sobie
przypominałem, również nie potrafiłem umiejscowić, nie wiedziałem czy należą
do rzeczywistości czy też do świata kleju.
Uzależnienie.
Często ktoś się mnie pyta czy klej uzależnia, w pierwszej chwili ciśnie mi
się odpowiedź na usta - nie, co nie do końca jest zgodne z tym czego
doświadczyłem ja. Fizyczne uzależnienie, nie występowało u mnie w ogóle,
organizm nie dawał żadnego znaku iż potrzebuje czy wymaga do normalnego
funkcjonowania kolejnej dawki kleju. Psychiczne uzależnienie, tu już jestem
skłonny przychylić się w stronę odpowiedzi twierdzącej, sumarycznie okres
czasu jaki kirałem to 6 lat w tym 4 lata wzmożonego intensywnego kirania. Co
mnie pchało do kirania ? to niesamowite wizje, niezwykle barwne, rzeczywiste
i odrealnione, atakowały wszelkie zmysły od smaku po dotyk, od wzroku po
słuch. przez te wszystkie lata to właściwie był jedyny bodziec, który
wyzwalał we mnie ochotę wlania kleju do samary i zapuszczenia się w bezdroża
klejowego świata.
peyotl
- 10930 odsłon