metafizyczny hihot
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
metafizyczny hihot
podobne
- ::Psychodeliczny Raj:: (by Black Panther)
- TO NIE JEST UTWÓR DLA POLACZKÓW. SPIERDALAJCIE, BO JA, IRLANDCZYK, ZNAM POLSKI LEPIEJ NIŻ WY, ŚMIECIE.
- 2C-I : "naspeedowane króliczki atakują" - podstawowe informacje v. 2.0
- Jak zabiłam YHWH, with a Little Help From My Friends...
- królom dzięki za Łazienki
motto:
było smaszno a jaszmije smukwijne
świdrokrętnie na zegwniku wężały
peliczaple stały smutcholijne
a zbłąkinie rykoświstąkały
W moim posiadaniu znajduje sie 300mg 2c-i w eleganckiej dilerce.
Rozpuszczam to w butelce wody zdatnej do użycia dla niemowląt.
Dzień pierwszy
Dokładnie dozuję sobie okolo 20mg 2c-i. Juz po około 45 minutach
odczuwam działanie, lekkie oszołomienie, rozbawienie. Nic specjalnego.
Brak zaburzeń widzenia. Jestem zawiedziony.
Dzień drugi
Tym razem daruje sobie dawkowanie. Pociągam kilka porządnych łyków. Dawkowanie
jest dla cieniasów. Nie ma to jak hardkor. Myślę, że to około 50mg.
Zaczyna się powoli, od dreszczy i wzrastającego uczucia ciepełka i
błogostanu. Po około godzinie od zażycia wkraczam
w Kraine Po Drugiej Stronie Lustra. Słowa przestają mieć znaczenie.
Widzę na różowo. Jest słodko, milusio i fajniusio. Próbuje czytać
posty. Nie poznaje własnej twórczości, czuje się jakbym po prostu była,
a nie była kimś konkretnym. Całości towarzyszy metafizyczny hihot,
tylko tak to mogę określić - każde czytane przeze mnie zdanie jest jakby
komentowane przez postacie z Alicji z Krainy Czarów, w ironiczny sposób,
a następnie te komentarze są także komentowane i tak ad infinitum. Nie mogę
powstrzymać się od śmiechu. Absurdalna rzeczywistość. Wszystko jest takie
absurdalne. Całe moje życie, wszystkie ludzkie czynności. Mimo kompletnego
psychodelicznego zamotania jestem w stanie pisać i czytać, ale czytanie to
polega raczej na wyławianiu z tekstu poszczególnych fragmentów i składaniu
treści na nowo, a pisanie jest odrobinke dziwne, bo ręce są odległe o jakieś
pięć metrów od ciała. Źrenice wielkie jak jednozłotówki. Chwilami nachodzą
mnie myśli o tym, że przesadziłam, ale nie są w stanie zepsuć mi dobrego
nastroju, na tym środku po prostu nie da sie mieć bad
tripa. Po jakimś czasie siostra chce skorzystać z komputera. Bez trudu
otwieram jej przeglądarkę i wychodzę z pokoju. Siadam w ubikacji i zaczynam
czytać ksiązkę o programowaniu. Opisywane algorytmy nabierają nowego znaczenia.
Nie chce mi się wierzyć, że ktoś mogł wypisywać takie rzeczy (ksiązka jest
po angielsku). Te zdania są przecież absurdalne! Człowiek (matematyk),
który to pisał musiał być chyba pod wpływem środków psychoaktywnych. Po
jakimś czasie siostra zwraca mi komputer. Czytam pl.rec.humor.najlepsze.
Każdy post wydaje mi się szczytem absurdalnego humoru, dostrzegam kapitalne
dowcipy w najprostrzych zdaniach. Trip jest coraz mocniejszy. Chwilami
nie jestem w stanie zrozumieć sensu zdań, które czytam, słowa są osobne,
nie układają się w całość. Chwytam się na tym, że od 10 minut wpatruję
się w jeden fragment, tak bardzo mnie zastanowił. Staram się nie odpowiadać
na listy, mimo, że czasem mnie korci, wiem, że moje wypowiedzi mogłyby
zostać odebrane w nieodpowiedni sposób ;8]. Wyprawa po wode mineralną
na dół to wkroczenie w kraine mitów cthulhu, inne wymiary, nieeuklidesowe
przestrzenie, mimo to bez trudu trafiam do lodówki (na szczęscie nikogo
po drodze nie spotkałem). Jednokolorowe powierzchnie powoli pulsują
zmieniając kolor od różowego przez pomarańczowy do ciemnoniebieskiego.
Na skraju pola widzenia widze chwilami jakieś błyski, formy - kiedy
zerkam w ich kierunku niczego oczywiście nie zauważam.
Po około 5 godzinach czuję sie już na tyle normalnie, że rozumiem
bez trudu tekst czytany i jestem w stanie rozmawiać normalnie z
matką, co w cale nie znaczy, że jestem już normalny, o nie nie.
Metafizyczny hihot nadal mi towarzyszy. Utrzymuje sie stan euforii.
Czuję się jakby rozedrgany. Jest mi cieplutko i przytulnie. Czuję
lekkie pieczenie w klatce piersiowej. Rozmawiam z matką, jestem
nastawiony do niej przyjaźnie, chce mi się prowadzić rozmowę. Oglądamy
przez chwilę razem telewizję.
Czuję się zmęczony, kładę się. Leżenie w ciemności sprawia mi
przyjemność. Powoli zasypiam. Nic mi się nie sni. Rano zero
zjazdu, kaca, nic.
Dzień trzeci, czwarty, piąty, szósty i siódmy
Każdego dnia rano popijam odrobinę z buteleczki, mieszając
ją najpierw dokładnie. Dochodzę do stanu metafizycznego
hihotu połączonego z lekką euforią, ale bez silnych efektów
psychodelicznych. Odpowiada mi to. W końcu butelka się kończy.
Trzeba zdobyć nową porcję! Bardzo polecam ten środek. Przyjemnego
tripowania!
- 8653 odsłony