kloniki moniki
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
kloniki moniki
podobne
Około roku 2001 już nie miałam ochoty zmagać się ze sobą. Nic nie
przeżywałam, nic w moim życiu się nie działo, prócz tego, że musiałam lizać
dupy osobnikom poważanym w stadzie, ogólnie wpasowywać się w panujące
porządki i status quo. Męczyło mnie to jak klatka. Byłam zawsze tą złą, tą
mało tajemniczą, tą nieemanującą kobiecością, po prostu dobrym kumplem do
kieliszka i zwierzeń. Ale też podobno miałam takie hobbi, że obrażałam
ludzi. Po śmierci matki miałam napady lęku i poszłam do doktora, który od
ręki po trzech sekundach niezbadania mnie, dowalił mi klony. Clonazepanum.
Nie wiedziałam wtedy, że Pan Doktor kochany ,przesądza mój los. Nie
wiedziałam, co za tajemnicze leki mam w dłoni kupując je w Apotheke.
Podeszłam do kloników jak do witaminki C, z nabożną czcią, dopóki nie
zaczęła się jazda.
-I odtąd poszli już razem szukać nowych gwiazd-. Na początku po
połówce tabletki 2mg. Później już było po równi pochyłej. Coraz więcej i
lepiej. W końcu byłam wolna. Odseparowałam się od ludzi, z którymi
przebywałam z przymusu, przebywałam z przypadkowymi osobami, które w
kaprysie spodobali mi się.. Mój dzień w akademiku zaczynał się około
trzynastej. Szybki i nieskomplikowany obiad, potem wertowanie słowników
psychotonicznych i tym podobnych czasopism o duchach. Około siedemnastej dwa
klony 2mg plus dwa mocne browce. Po około pół godziny już nie mogłam
wytrzymać moich(jak mi się zaczynało zdawać), nudnych koleżanek z pokoju. Po
około czterech klonach zaczynałam wymyślać, co by tu zrobić szalonego.
Dzwoniłam do odpowiednich ludzi, z którymi się spotykałam w knajpach blisko
akademika. Najczęściej jednak szłam sama nawiązując szybko znajomości,
dyskutując z ludźmi. W końcu otrzymałam przyobiecany raj, to, czego nigdy
nie miałam. Dobry kontakt z ludźmi. Lądowałam w akademiku zazwyczaj koło
czwartej nad ranem. Szczęśliwa. Wszystko mnie jebało. Wszystko miałam w
dupie oprócz chwili. Potem zaczęłam brać coraz więcej żeby sprawdzić, co się
stanie. Miałam ochotę na więcej wrażeń. Nikt ich nie mógł mi dostarczyć
tylko ja. I klony. Kiedyś pamiętam zarzuciłam pół opakowania popijając
wódką. Nie odróżniałam gdzie jest niebo gdzie ziemia, góra i dół. Na
szczęście kumpel prawie doniósł mnie do akademika.
Pojawili się w moim życiu faceci. Sama ich wybierałam, według
funkcjonalności i standardów. Pewnego dnia, a było to w 2002, w jednym z
nich uprawiałam sex publicznie, pijąc wódkę i zagryzając klonikami, później
wspólny prysznic. Tęczowe kaskady wody w ustach i jego ciało. Zalana
łazienka, zgorszenia koleżanek i tak dalej. A później nadszedł dzień, w
którym wstał poranek i okazało się, że jestem zbyt zmęczona na kolejną noc.
Połknęłam czterdzieści polopiryn zagryzając psychotropami koleżanki i
znalezionym pod łóżkiem klonazepanem. Po godzinie nic się nie działo. Byłam
rozczarowana. Stwierdziłam, że skończy się tak ja zwykle. Mój organizm
wchłonie nadmiar medykamentów. Zabrałam się za jedzenie kolacji (wrocławska
pyszna Knysza) I ta podobno wpłynęła na moje życie. Potem szpital. Płukanie
żołądka i poznanie w szpitalu (ze zdziwieniem) całej masy fanów Clonazepanum.
Od trzech lat nie brałam klonów. Od tej chwili nic w moim życiu się nie
dzieje, a ja nie mam siły na to by cokolwiek się działo. Widzę i czuję
wszystko bardziej płynnie i ludzko. Może to dobrze a może źle.
- 12586 odsłon