Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

neutralna narracja z punktu widzenia obok

neutralna narracja z punktu widzenia obok

by Filippo

Drogi pamiętniczku:


W sobote wraz z moim drugim ja, które istnieje zażyłem:


Pół listka relanium

Listek Afobamu (30tabl.)

Po gramie Amfetaminy

Nieznana ilość xtc armani białe, nakrapiane



Opis/przebieg zdarzeń:


Dlaczego amfetamina? Bo moje drugie ja (znajomy, ziomek, kumpel, brat, obojętne) nie było o 12:15 na przystanku (nic). Zażyliśmy wszystko, świadomi, bądź nie, śmierci, która nas czeka. Godziny płyną, koleżanka się dołączyła (jej pierwsze dropsy, ahhaha z szaleńcami), dodam, że zabiłem psa kłodą drewna w czyimś domu, bo...nic! Dodam, że uczynkow złych może być milion, dodam, że nic nie istnieje, ale miał być przebieg.


Dobra, był też wyjebany telefon (śmieszna rzecz (dla mnie nie wiem czy dla ofiary), gdy napada cię koleś z żarówką w ustach, który kocha wszystkich, więc nie było napadu, było 10 zł za simensa jakiegoś tam = 100 zł; konkluzja: pieniądze nie istnieją).


Koleżanka potem coś tam chodziła, ogólnie jest nieważna. Ważny jestem ja i kumpel. Potem (x czasu, ale ok. 23-24) chciałem śmierci i robiłem tak (jakby ktoś chciał śmierci, to może jemu się uda): atakowałem grupki ludzi, wbiegałem pod samochody/autobusy, niszczyłem całe otoczenie. Kumpel: agresja; ja: NICOŚĆ, przestało istnieć dokładnie wszystko (4 w nocy, temperatura jakieś - ileśtam), życia nie ma, bólu nie ma, nic jest i go nie ma. Decyzja moja i kumpla: psychiatra -> ośrodek zamknięty BO TO kurw* NIE MA ŻADNEGO PIERDOLONEGO SENSU, MARCHEW, LIZAK, WĘDKA, ZWIĄZEK = BRAK 0).


Rano on mówi: (wulgaryzmy) nawciągamy się i będzie znowu;



JA: nie, posłuchaj szrom, pójdę do domu i się prześpię 3 godziny i będę znowu sobą, bo jestem teraz nicością, proszę, ja ci zaufałem, dałem ci 10 zł a ty przyniosłeś telefon (HAHAHA, zdradA?) no i on nie, ja mowie - to odprowadź mnie na przystanek, to wsiądź ze mną do autobusu, to chodź ze mną do domu.

On: daj mi jakieś psychotropy;

Ja: masz 2 tabletki rispoleptu, on zgon (rodzice moi w domu, ich znajomi, jebać konsekwencje, bo nie istnieją) i w końcu go obudziłem i sam zasnąłem, on poszedł w chu*, obudziłem się o 18 (zasnąłem o 11?) i płakałem do 21, on zadzwonił możesz wyjść Filip, bo nie ma moich rodziców i nie mam gdzie iść (dodam, że uciekł 4 dni wcześniej z domu) odpowiedź: nie, już nie mogę;

On: Do usłyszenia. Koniec transmisji bezpośredniej z nim też.

Ja: Ja płakałem wczoraj i spałem wczoraj i płakałem, dzisiaj wstałem i płakałem, śniłem rzeczywistością.

Ja: zaczęło się wczoraj formować w mojej głowie to nie ma ograniczeń, nie ma niczego, jest moja wola i stałem się wolny, stałem się BOGIEM, nie ma niczego nade mną. Pierdolenie? Brednie! Sprzeczność, to jest to, czym jestem. Wielka sprzeczność.


Konkluzja:




Możliwosci:

Śmierć

Zapomnienie

Przyszłość


Dzisiaj w głowie czemu to ma być wydłużane, czemu ma być myślą, gdy może być czynem i zrobiłem wszystko, co normalne i będę żył dalej, albo zginę.


Narkotyki są dla ludzi, ale najpierw trzeba stać się człowiekiem. Wszystko wyjąłem z głowy tutaj, bo tak jest łatwiej.


Sens jest niepotrzebny, ale żeby było coś.


Nie ma mózgu, który przetrwa wszystko. Nadwyrężanie => Popsucie.


Wszystko jest warte przeżycia? Nic. Niech będę przestrogą (BOŻE, jakie to prozaiczne).

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media