lsd+pigula+amfa czyli opcja twórcza
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
lsd+pigula+amfa czyli opcja twórcza
podobne
Doświadczenie – jointy od 1 liceum w dużych ilościach , od 2 roku studiów pełne spektrum psychodeli:) extasy, amfetamina, lsd , kokaina
Chciałem wam opisać absolutny szczyt mojego pędu ku samodestrukcji. Totalne apogeum wygrzania, do którego tej felernej nocy z całą świadomością ja i mój przyjaciel dążyliśmy. Imperatyw był jeden zniszczyć się , nie ważne jak i nie pytajcie po co:).
Całe zdarzenie miało miejsce w okolicach połowy września zeszłego roku , w powietrzu wisiał klimat kończących się wakacji i cholernej nostalgii która zawsze mnie dopada o tej porze roku. Spotkaliśmy się z moim przyjacielem w centrum Warszawy i po krótkiej wymianie zdań doszliśmy do wniosku , że tej nocy damy czadu. W tym celu udaliśmy się do jednego z naszych ulubionych lokali xxx xxx ( tak na marginesie kochany Pan Prezydent Lechu właśnie robi wszystko żeby ten lokal znikł z powierzchni ziemi). Na miejscu nabyliśmy dropsy, które po około 30 minutach dały o sobie znać z całą mocą. Było już dobrze.
Eksplozja radości, totalna empatia, rozmowy o wszystkim, szalony taniec cóż drops czy jest sens mówić więcej. Ale to nie miało się tak skończyć , ta noc miała być inna TRZEBA BYŁO PRZEŁAMAĆ IMPAS chcieliśmy reakcji łańcuchowej. Cóż po jakichś 2 godzinach od zażycia ładujemy się do taryfy i uderzamy do kumpla, który był w posiadaniu 2 sztuk papieru. Ten ruch przeważył nad resztą wieczoru. Dojechaliśmy na Jelonki ! pobraliśmy pakunek i po krótkiej wymianie zdań powróciliśmy do lokalu. Na miejscu położyliśmy się na wygodnym łóżeczku i w jakże sprzyjającej atmosferze xxx xxx zażyliśmy kwasy. Szach i mat że tak powiem od tej pory miało być już tylko lepiej. Rakieta wystartowała i nic już nie mogło uratować mnie od zmiany wszechświata:). Kwas załadował się po 30 minutach. Uderzenie nastąpiło z pełną mocą i rzeczywistość przestała się liczyć. W moich żyłach pulsowała chemia było mi ciepło czułem miłość do całego kosmosu , kształty straciły ostrość ludzie wyrazistość a ja ochotę na jakikolwiek z nimi kontakt. Byłem sam ze swoim tripem. Mój kumpel w podobnym stanie lewitował obok. Co było piękne w tym momencie to fakt iż , żaden irytujący detal nie zakłócał mojego spokoju. Trudno mi teraz zwerbalizować ten stan a to, dlatego że nie myślałem wtedy słowami bardziej obrazami i emocjami. Świat był tak kompletnie inny. Rzeczywistość dawała się naginać do dowolnych kształtów. Zmysły bombardowane przez miliony bodźców wypełniały całą treść, nie było miejsca na żadną abstrakcję. Kiedy pierwsza fala uderzeniowa przeszła doszliśmy z kumplem do wniosku że czas na kolejnego dropsa. Tak tak wiem :). W oczekiwaniu na kolejny wystrzał farmakologicznej artylerii zaczęła nam się typowa kwasowa jazda. Były to jednak doznania bogatsze o tyle że nie sprowadzały się wyłącznie do falujących linii prostych. Przed naszymi oczami wizualizowały się totalne psychodele ze ścian wyłaziły ręce , język polski brzmiał jak łacina z marsa a dogadać się mogłem jedynie z moim kumplem. W pewnym momencie poczuliśmy przypływ energii i pozytywnych fluidów. Drops zaczynał działać i dobrze bo psychodele stawały się już męczące. I wtedy w tym o to momencie pojawia się opcja twórcza czyli potrzeba oddania rzeczywistości w której się znajdowaliśmy za pomocą słów albo przynajmniej dźwięków bo jak sami zaraz się przekonacie trudno to językiem nazwać. Nie mieliśmy kartki i długopisu więc musieliśmy zadowolić się telefonami i oto co stworzyliśmy – (część tekstu powstała rankiem w lesie :) ale o tym później)
Należy zamienić stronami obszary bagienne znajdujące się po obu stronach rowu melioracyjnego, celem udowodnienia potrzeby twórczej.
Invocatio dei
X:
Żuchwa kosmodromu werbatująca pedafon ekulętnej Pernisutry flagonalnej zdyletonowała opikubr czarnej zadry.
Y:
Largofag ambiwalętnej epikureii reaktywizuje przebrzmiałe brzmienia.
Invocatio dei duo
X:
Oscylator bezkształtnej masy restytuował żura Turkucia Podjadka
Invocatio dei finale
Metatron:
Domeculena reponuje leksykogenny ampilator krewitalizujący Luppus repanator w ontogonii repanatus rozmontowywuje mózg. Turkuć Żur Podjadek ZMARŁ!
Puento El finale granda:
W skutek przyczyny oderwałem dno od spodu. Where is my mind?
Nie twierdzę , że ten tekst ma jakąkolwiek wartość bo dla zwykłego człowieka jest porostu bełkotem niemniej jednak dla mnie najlepiej oddaje stan w którym się tego dnia znajdowałem i ilekroć go czytam wracają do mnie wszystkie te emocje i wrażenia.
Ale to nie koniec mojego raportu. Zaczynało robić się wcześnie i lekarstwa powoli traciły moc, na szczęście dobrzy ludzie poratowali nas jonitem który złagodził bolesny powrót do rzeczywistości i spowodował apetyt na więcej. Przyznam się , że dla mnie był to moment krytyczny i powoli stawałem się zmęczony wszystkim co mnie tej nocy spotkało ale mój kumpel z siłą bomby atomowej parł do przodu. Zniknął na chwilę w czeluściach Le ma aby po chwili powrócić z uśmiechem na gębie i kolejnym ładunkiem – , torba speeda i zielsko- na sam widok jęknąłem ale cóż destrukcja ma to do siebie że ma się jej w pewnym momencie dość i trzeba to w sobie zwalczyć bo inaczej jedyne co może cię spotkać to ostra jazda w dół bez trzymanki. Zażyliśmy białe ścierwo i ruszyliśmy do przodu. Po wyjściu z klubu wpadłem na genialny pomysł. Czemu by nie pojechać na rower do lasu! Jakie to proste. Zamówiliśmy taryfę wpadliśmy do mnie po rowery i udaliśmy się w kierunku wcześniej uzgodnionym. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie to orgazmiczne doznanie znaleźć się w lesie po tak ekstremalnie toksycznej nocy. Spokój cisza ptaszki śpiewają w moich żyłach mieszają się wszystkie używki świata rozpiera mnie energia , jestem szczęśliwy. Dojechaliśmy do podmokłego pokrytego czymś w rodzaju wrzosów i pałek wodnych terenu i postanowiliśmy zaprzestać dalszej eksploracji. Zażyliśmy kolejną dawkę witaminy a spaliliśmy jointa i zaczęliśmy rozmowę o bogu i historii – jednym słowem o wszystkim i niczym zrazem. Było cudownie czułem się totalnie zjednoczony z całym otoczeniem. Jedynym
śmiesznym dysonansem były rodzinki udające się na niedzielne spacerki które obdarzały nas dość szczególnymi spojrzeniami. W pewnym momencie mój kumpel rozebrał się do bokserek i zaczął bredzić w tych szuwarach Nie zastanawiając się długo dołączyłem do niego. Czułem się jak 5 letnie dziecko uwolnione od
sztywnych konwencji. Robiłem to na co miałem ochotę i nic innego się nie liczyło. Wyobraźcie sobie tylko miny tych ludzi !!!
Ogólnie w lesie posiedzieliśmy do 3 a po powrocie do mnie napisaliśmy podsumowanie tego co przeżyliśmy. Byliśmy jeszcze mocno wygrzani amfą więc zdobyliśmy się na coś więcej niż bełkot :)
Udajemy się razem z mym partnerem w fizjologicznej obstrukcji i psychodelicznej podróży w nieznane w kierunku obszarów bagiennych – tu następuje poważny przełom pojawia się tzw POTRZEBA TWÓRCZA jestem człowiekiem nie zwierzęciem i to odróżnia mnie od mojego yorka właśnie iż po zaaplikowaniu sobie całej tej farmakologicznej artylerii pojawia się u mnie potrzeba reasumpcji wniosków.
Wnioski są takie iż chcąc usprawiedliwić tą psychiczną masturbację zaczynam pisać wszystko jedno co jak w jakiej formie do kogo i po co ale czuje się już lepiej nie jestem już owadem , psem ani kotem ale dumnym egzemplarzem nowego modelu matki natury noszącego na plecach metkę HOMO SAPIENS SAPIENS SAPIENS & 21 century.
Tak właśnie tą swoją postawą tym jakże konstruktywnym podejściem do rzeczywistości udowadniam sobie i całemu martwemu kosmosowi że ja tu w tej chwili żyje i oddycham. Potrafię formułować jakże przenikliwe wnioski potrafię czuć i odbierać czucie innych.
AMEN
Co do żuka to on naprawdę zmarł a może raczej powiedzmy szczerze iż został zmiażdżony zdeptany i wdeptany w ziemię przez wielki z jego punktu widzenia bo z naszego jakże subtelny i delikatny bucior marki PUMA® Ogólnie pamiętajcie że potrzeba twórcza zawsze rodzi za sobą chaos a ŻUR TURKUĆ PODJADEK ZMARŁ i jakkolwiek wartościowy jest ten ciąg liter z naszego rozumnego demiurycznego punktu widzenia to on czy też może aby nie uciekać się do personifikacji której denat zapewne by sobie nie życzył ono nie żyje i tak już będzie do końca albo może nowego początku + tyle ile upłynęło od początku ostatniego końca czyli zajebiście długo.
TO tyle i tak już mocno przesadziłem mam nadzieję , że za bardzo was ta lektura nie zmęczyła. WNIOSEK JEST JEDEN JEŻELI JUŻ CHCECIE ĆPAĆ TO RÓBCIE TO RZADZIEJ ALE JEDŹCIE Z TEMATEM PO CAŁOŚCI POLECAM :)
- 11375 odsłon