latający dywan
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
latający dywan
podobne
Właściwie nie wiem od czego zacząć. Ketamina to strasznie chaotyczny
narkotyk. Doświadczenie jest bardzo intensywne, ale ciężko cokolwiek o nim
powiedzieć ;). To jest coś odwrotnego do kwasa, po którym dostrzegamy
idealną harmonię i ciągłość tętniącego życiem świata który nas otacza,
miłość, pokój... K to wręcz śmierć, fragmentacja otaczającej nas
rzeczywistości, zamknięcie się w swoim świecie. K to ciągłe dygresje i
przeskakiwanie z tematu na temat. Teraz nie dziwię się treści raportu
niejakiego Londonboy-a gdyż wbrew pozorom doskonale obrazuje on ketaminową
fazę. Mój raport też będzie pokręcony... Choćbym chciał to nie potrafię
opisać słowami tego stanu i tego jak zniekształca on rzeczywistość.
Może od początku... Stało się! W końcu! Po paru latach udało mi
się zaspokoić ciekawość. Wszedłem w posiadanie dziwnie pachnącego płynu
który po odparowaniu tworzy proszek.
Pierwsza próba z osobą doświadczoną z K. Siedzimy razem w mieszkaniu i
rozmawiamy. K - co za paskudny, szpitalny smak. Zapewne wpływ na to miał
sposób odparowywania - podgrzewanie na kuchence. Zaczyna kręcić mi się w
głowie, śmieszne uczucie. K nie działa na emocje. Ani nie nakręca ani nie
przeraża. Siadamy na podłodze. Rozmawiamy i nawet nie wychodzi źle. Po K
bardzo dziwnie się myśli, jakbyśmy mieli dostęp do wiedzy wszelakiej :)
Bardzo łatwo zagłębić się w swoje wspomnienia, wyobraźnia działa bardzo
mocno. Odłączenie od ciała, bardzo dziwna sprawa, zwłaszcza jak spojrzałem
na swoje ręce i próbowałem ich dotknąć. Siedziałem i leżałem na podłodze,
odlatywałem. Troszkę przypominało mi to N2O czy SD, jakbym wyleciał do góry
poza swoją głowę. I znowu podobny motyw - sześcienne pomieszczenia,
kwadratowe kafelki. Podobne, geometryczne CEVy. Ach, jak bardzo przypominają
one dywan Sierpińskiego. Poszedłem zygzakowatym krokiem do toalety, zapalam
światło, obraz dociera do mnie dopiero po chwili. Kibel - kolejny sześcian,
połączony z innymi. Rozmowy bardzo pokręcone, ciągłe dygresje, ciężko się
skupić na tym co się mówi, jeszcze ciężej słuchać, bo za chwilę łapiemy się
na tym, że myślimy o czymś innym i gdzie indziej jesteśmy. Czas się dłuży,
acz K peakuje bardzo krótko. Po godzinie jesteśmy już z powrotem. Tzn. tak
nam się wydaje. To jest ten okres nieprzyjemnego zejścia, robi się zimno,
zaczynamy czuć ciało, kontaktować z rzeczywistością, a tak naprawdę
jeszcze przez dobrą godzinę K na nas działa. Mówimy bardzo szybko, wciąż
szybko zmieniamy temat. Słowa brzmią bełkotliwie, gdyż chcąc nie chcąc
urywamy je w 3/4. Duża huśtawka nastrojów, w zależności od tego o czym
mówimy...
Tak... To była ketamina na spokojnie, wewnętrzna, głęboka i psychedeliczna.
A teraz chciałbym Wam opowiedzieć o diametralnie innym doświadczeniu -
rekreacyjnie K+E w klubie. Nakręciłem się na kwaśną imprezę (acid techno).
Nie chciałem przegiąć, a w ciągu ostatnich kilku tygodni trochę przesadzałem
z dragami (a teraz koniec - urlop na kilka miesięcy). Przed północą
zarzuciłem 3/4 dużej wisienki, która niestety tej nocy bardziej mnie
zamuliła niż nakręciła. Próbowałem tańczyć, szybko się jednak męczyłem.
Szybka decyzja - małe piwko i redbull (alkohol w małych ilościach zawsze
daje mi energii na imprezach) i odpoczynek na kanapie przez jakiś czas...
Minuty szybko lecą, troszkę pohulałem i oto koło 1:30 za sterami stanął
Geezer ze swoim liveactem, którego chciałem posłuchać na K. E wciąż trzyma,
na bluelight pisali coby K zarzucać jak już E puści gdyż niweluje jej
efekty... To dobrze, może będzie lepiej, gdyż E działało za mocno. Wizyta w
kiblu, mała kreska, z powrotem na parkiet. Efekty narastały przez 15 minut,
zygzakowaty krok, kompletny odjazd. Wszedłem na podest który być może lekko
się bujał. Próbowałem tańczyć z zamkniętymi oczami, jednak... He he, no
właśnie, ciało kompletnie się nie słucha, stroboskop parę metrów z przodu
nawala, zamknięte oczy i te błyski, wszystko stało się skokowe, muzyka
Geezera podchodziła na całego, trochę mi się w głowie rytm
morfował-wokodował, poza tym powykręcane motywy które już na trzeźwo nieźle
robią ;). Pląsałem się po tym podeście, wiłem, podest się trochę bujał a ja
myślałem, że zaraz stracę równowagę i próbowałem ją utrzymać. Czułem się
jakbym stał na latającym dywanie i leciał przez mrugający tunel (strobo).
Plus geometryczne CEVy, jeśli ktoś z Was grał w \'Master of the Lamps\' na C64
to mogę to do tego porównać ;) (w sumie każda faza z dissociatives
przypomina mi gry na C64). Do teraz nie wiem czemu nie spróbowałem tam wtedy
usiąść i na dobre odlecieć na dywanie :))...
...K powoli schodziła, wybudzałem się. Szwędałem się, zalegałem, czasami
skakałem. Po godzinie od zażycia - it\'s time for... I znowu pijany krok,
wrażenie, że swiadomość jest gdzieś za ciałem, ktoś mnie woła, podchodzę i
przez moment widzę siebie z tych kilku metrów co podszedłem, nogi się
plączą, śmiesznie się chodzi... Wydukałem, że keta i że później opowiem. :)
Chciałem sobie kupić piwo, ale kolejka przy barze była duża, a ja
niecierpliwy. Parkiet. jakaś dziewczyna przechodzi, wydaje mi się, że to
znajoma i się uśmiecham (a przynajmniej próbuję), dopiero z bliska
skojarzyłem, że to ktoś zupełnie inny. Zejście. Zimno. Wychodzę ze znajomym
na dwór. Ciężko gadać, słowa i myśli urywają, przeskakują - norma przy
kecie. Właściwie nie mam nic do przekazania. Ale świeże powietrze dobrze mi
zrobiło. Wracamy do środka. Ludzi coraz mniej (i tak było ich niedużo jak na
ten klub). Więcej przestrzeni, E schodzi, coraz więcej mam energii do tańca.
...Tej nocy jeszcze parę razy wciągnąłem K-reskę jak i również doświadczyłem
wymieszania z alkoholem (wiem, nie powinno się, dlatego próbowałem w małych
ilościach - małe piwo i mała kreska ca. 25mg, a potem jak wytańczyłem
alkohol i się wybudzałem - znowu małe piwo, potem znowu K). I tu się dopiero
zaczęło! Niesamowita sprawa - K zażyta w czasie gdy byłem na całego wkręcony
w taniec zamieniała mnie w robodancera, oczy bardzo zmrużone (hmm, chyba
okulary przeciwsłoneczne by się przydały do tych świateł), koncentracja na
rytmie i tym w co się przekształca w głowie. ciała nie czuć, nogi sztywne,
ustawione raz tak już zostawały, silne podskoki niczym Angus Young z
AC/DC... Fajnie się w takich podskokach przemieszczało po całym mainie
naokoło tańczących ludzi, w błyskach strobo prześwitujących przez powieki i
lekko wokodowanych rytmach. Ludzi coraz mniej, coraz więcej miejsca na
swobodnie fruwanie po całym mainie :) ja coraz odważniejszy, ręce raz
rozłożone ala "samolociki", raz schowane w kieszeniach... Coś naprawdę
niesamowitego!! I tak przeskakałem ładnych parę godzin :)
...Koniec imprezy, znowu nieprzyjemne zejście, chce się gadać ale bardzo
ciężko to przychodzi, następnego dnia typowe poimprezowe zniszczenie. I
szok, po tym co przeżyłem i widziałem. K jest naprawdę niesamowita. Jednak
myślę, że należy ją sobie dawkować i nie imprezować w taki sposób za często
(raz na parę miesięcy to sensowne ograniczenie), bo łatwo stracić
kompletnie kontakt z rzeczywistością ;). A ja wiem, że do K jeszcze wrócę.
Podsumowując / należy pamiętać o:
- w klubie lepiej często ale w mniejszych ilościach. Polecam dawki w okolicy
25mg (donosowo). K jest naprawdę silna i może nas niespodziewanie rozłożyć
;) a tego raczej nie chcemy. Poza tym tak silne doświadczenie może nas na
dobre zniechęcić,
- lepiej z kimś. Mimo, iż jest to zamykający nas w naszym świecie narkotyk.
Szkoda, że na tej imprezie żaden znajomy nie był w tym stanie. Podejrzewam,
że bym się czuł o wiele lepiej gdyby jeszcze 10 osób poza mną odlatywało na
latającym dywanie :),
- należy odczekać przynajmniej 1,5h od ostatniego posiłku. Chyba, że chcemy
go zwrócić,
- jeśli zażywamy K na imprezie to raczej z nikim się nie dogadamy,
- jeśli łączymy z E to poczekajmy aż E zacznie puszczać - wtedy jest
najlepszy moment :)
- jeśli łączymy z alkoholem to pamiętajmy iż te substancje mocno siebie
wzmacniają i taka mieszanka jest ryzykowna (najlepiej po prostu znać swoje
ciało i umysł i wiedzieć co się robi),
- K poszerza percepcję, dźwięki stają się głośniejsze i bardziej
przestrzenne, słychać odbicia dźwięku od ścian. Światło jest bardziej
jaskrawe i wszystko wiruje :). Może być nieprzyjemnie. Zamknięte
pomieszczenia ograniczają.
- moc uzależnienia - podobno są tacy którzy spróbują tylko raz. Ja jednak
należę do tej drugiej grupy i muszę przyznać, że ta substancja wciąga.
Definitywnie należy uważać.
Na koniec chciałem zwrócić uwagę wszystkim tym, którzy mówią, że ketamina
jest dla koni i jest bee - a spotkałem się z tym "argumentem" już
kilkukrotnie. A i owszem, K jest anestetykiem stosowanym głównie w
weterynarii, acz ma również zastosowanie przy operacjach ludzi, zwłaszcza w
warunkach polowych. Nie zmienia to faktu, że jest narkotykiem tak
samo jak LSD, MDMA, amfa czy alkohol. Nie jest nieszkodliwa, ale
rozsądnie stosowana nie zabije nas i nie zniszczy, tak samo jak inne
wyżej wymienione substancje (oczywiście - dla równowagi - wszystko w
nadmiarze nam zaszkodzi). A zatem proszę Was o więcej tolerancji wobec
mojego wyboru odurzaczy. Bo ludzie mają takie dziwne skłonności do lęku i
odrzucania rzeczy nieznanych oraz nietypowych.
- 13083 odsłony