4-ho-mipt - zabawa w proszku
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
4-ho-mipt - zabawa w proszku
podobne
4-HO-MIPT to stosunkowo nieznany i mało popularny psychedelik. Budową i właściwościami bardzo zbliżony do psylocyny. Ludzie w reportach na erowidzie odnoszą się do niego per Miprocin i określają jego działanie jako prawie identyczne jak grzyby, tyle że mniej \'przymulające\' i nie powodujące nieprzyjemnych efektów cielesnych. Moje doznania nie różnią się wiele.
Kilka razy zmieniałem koncepcje tripu, ale w końcu wybrałem samotną przejażdżkę rowerem po lesie. Napompowałem koła, na uszy słuchawki z soundtrack\'iem z Matrixa II, kapsułka do kieszeni i jedziem. O 13:00 wsypałem 12,5mg 4-ho-mipt pod język, po chwili zacząłem czuć jego straszliwie gorzki smak i po 5 minutach połknąłem pustą kapsułkę, co by się nic nie zmarnowało. Jeżdże sobie i jeżdże, i nic. Po 45 minutach zacząłem czuć lekkie działanie - dokładnie to samo uczucie jak przy wchodzeniu grzybów. Czytałem że mipt działa dosyć szybko, więc wywnioskowałęm, że wziąłem za mało i prawie nic nie poczuję - de facto dawka była niewielka. Nagle jednak poczułem się niezywkle zdezorientowany, zupełny chaos w głowie i nieuzasadniony strach. Dziwnie mi się jechało, nogi jak z waty. Zjechałem na moją grzybową polanke i zsiadłem z roweru. Zamiast prowadzić rower to bardziej się na nim opierałem... Kurde! Jacyś ludzie - przestraszyłem się i opuściłem polankę. Pojechałem z 200 metrów dalej i znalazłem spokojny zakątek, jakieś ruiny i kłoda. Jestem absolutnie zdezorientowany i przestraszony. Opieram rower i siadam na kłodzie. Zaczęło się - wszystko dookoła zaczęło żyć. Dotykam kłody, jest miękka, organiczna. Kora drzew pływa. Wstaję i patrzę na rower. Nie jest już oparty o zwalone drzewo ale o ogon jakiegoś dinozaura, albo o macke gigantycznego kosmity. Wszystko się stapia i faluje - patrze na swoje dłonie, wściekle czerwone, niesamowicie organiczne, miękkie, prawie płynne. Siadam, próbuję się uspokoić... Jasna cholera! Jak ja w takim stanie mam jeździć na rowerze?! Panika. Patrzę na bagna po prawej stronie, jakieś dziwne kreatury tańczą i wyginają się nad nim, liście zakręcają się w fraktale. Zamykam oczy, brak CEV\'ów. Minęło jakieś 20 minut, wstałem, przeszedłem się kawałek, napiłem się wody i panika minęła. Wsiadam na rower, słuchawki na uszy i jadę. Właściwie to myślałem całkiem trzeźwo i logicznie... ale chyba tylko mi się wydawało. W każdym razie jadę sobie, teraz już absolutnie szczęśliwy, bez cienia negatywnych uczuć. Zachwyt na twarzy, rozglądam się dookoła. Boże, jakie to wszystko piękne. Jadę coraz szybciej, wczuwam się w muzykę, która idealnie się komponuje z ruchami moich nóg i ze zmianami przestrzeni dookoła. Czuję niesamowitą zabawę, radość i energię w środku. Czuję, że zaraz eksploduję szczęściem, ledwo powtrzymuję się żeby nie wybuchnąć szaleńczym śmiechem(sporo innych rowerzystów było dookoła). Jadę bardzo szybko, drzewa po bokach drogi zwijają się tworząc przepiękny, kolorowy tunel. Dojechałem gdzieś bardzo daleko, do jakiejś wiochy, kurcze... chyba się zgubiłem. Zawracam i jadę dalej. OK, wszystko w porządku, nie zgubiłem się. Przejeździłem tak 4 godziny, zmęczyłem się straszliwie, ale nie mogłęm przestać jeździć, taką radość mi to sprawiało. Czasem jechałem wolno rozmyślając i rozkoszując się okolicą, czasem gnałem wyprzedzając wszystkich. Gdzieś w połowie skończyła mi się woda i poczułem, że zdecydowanie jestem bardzo zmęczony i głodny. Pojechałem do sklepu, bez większych problemów zakupiłem batonika oraz napój energetyczny. Po konsumpcji poczułem przypływ sił i adrenaliny. Znów dojechałem do tej wiochy, i znów zawróciłem. Przez cały czas oczywiście nie brakowało psychedelicznych oświeceń, w których odkrywałem dokładnie to co już wiem. Poza tym, pamiętam, że na którymś przystanku zamknąłem oczy i pojawiły się CEV\'y, jednak dużo słabsze od kwasowych czy grzybowych.
Moją wycieczkę brutalnie przerwał deszcz, po 4 godzinach wróciłem do domu, nadal czułem efekty, wizuali już jednak nie było. Bez problemów porozmawiałem z domownikami. Po czym zacząłem robić zwyczajowe Nic, czyli słuchać muzyki, oglądać TV itp. Stwierdziłem, że nie zwykle łatwo mogę się wczuć we wszystko co robię. Muzyka działała bardzo emocjonalnie, pozatym cały czas czułem wspomnianą radość, teraz już jednak subtelniejszą. O 18 przestało działać i czułem lekkie przytłumienie. O godzinie 20 czułem się już jakbym nic nie brał.
Podsumowanie:
4-HO-MIPT to zdecydowanie związek o wielkim potencjale, gdyby nie jego niestabilność z pewnością stałby się bardzo popularny. Dzięki jego działaniu można się idealnie wczuć w to, co się aktualnie robi. Wydaję mi się, że nadaje się nawet na imprezy. Jego efekty mogę porównać do mikstury MDMA i grzybów. 12,5mg to jednak mało, ale dawka odpowiednia na pierwszy raz. Od dawna się tak dobrze nie bawiłem. A może to dlatego, że dawno nie jeździłem na rowerze...
- 34005 odsłon