pan igiełka, czyli jak poszerzyłem świadomość za pomocą dxm.
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
pan igiełka, czyli jak poszerzyłem świadomość za pomocą dxm.
podobne
Nazwa substancji:
Bromowodorek Dekstrometorfanu
Specyfik:
Acodin w tabletkach 30x15 mg
Dawka całkowita:
450 mg na 79 kg masy ciała
Poziom doświadczenia użytkownika:
MJ, Amfetamina, Extasy, LSD, Bezydamina (Tantum Rosa)
Stan umyslu:
Im bliżej rozpoczęcia podróży, tym większe niepewności.
Sposób zażycia:
Płykanie seryjkami po 5 sztuk, zapijanie sokiem pomarańczowym.
Intencje:
Nowe doznania podczas słuchania muzyki. No i oczywiście chęć poznania nowego :)
Efekty:
Czegoś takiego to się nie spodziewałem :)
Wszystko oczywiście zaczęło się tutaj, na hyperrealu :) Przeczytałem kilka raportów, jak to jest świetnie, wspaniale. Ale też dotarłem do negatywnych opisów podróży. Mimo wszystko, jako odkrywaca nieznanych światów, nie uległem krytyce :) Mimo wszystko, nie wychodzę z założenia, iż co mnie nie zabije, to mnie wzmocni :) Decyzja o zakupie zapadła szybko. Bo tego samego dnia, czyli wczoraj (dziś jest 17.08.2005). Zanim dotarłem do apteki, obmyślałem sobie gatkę, na wypadek obowiązku posiadania recepty. Na szczęście sprzedawczyni o nic nie pytała, ale gdy wypowiedziałem "poproszę Acodin", spojrzała na mnie, na chwilę zamarła, lecz po sekundzie, dwóch, drgnęła i podała specyfik.
Zadowolony ruszam do domu. W głowie obmyślam plan działania podczas fazy. Przede wszystkim, jaką muzę zarzucę. I ewentualnie co można obejrzeć w TV. Tak sobie myśląc docieram wreszcie do celu. Zrobiłem, to co miałem jeszcze w chacie do zrobienia i zaszywam się w pokoju.
Po meczu "młodzieżówki" o 21:51 poszło pięć pierwszych tabletek. Na szczęście nie trzeba ich rozgryzać (choć później myślałem odwrotnie) , wystarczy połknąć i już. Dodam tylko, że musiałem się pilnować, bo w domu był komplet mieszkanćów (rodzice + babcia). Postanawiam, że nie będę już wychodził z pokoju, dlatego jeszcze skrzystałem z łazienki. Wracam, i powoli raczę się resztą pigułek. 22:15 wszystko wpałaszowane. Nastał czas oczekiwania. Mimo przeczytania kilku raportów, nie pamiętałem ile mniej więcej trzeba czekać na pierwsze efekty. Włączam TV na "jedynkę". Leci jakiś durny film o kobietach w armii (fabularny). Nudzę się strasznie. 22:41 Wstaję z fotela i robię małą przebierzkę po pokoju, w celu sprawdzenia swojego stanu. Test nic nie wykazał. Wszystko w normie. 23:00 Może dzięki auto sugestii (nieważne, nareszcie :P) coś zaczęło się dziać. Zaczęła mnie swędzieć skóra na głowie. Ale jak mocno! Drapanie absolutnie nic nie pomogło. Wręcz odwrotnie. Myślałem, że zwariuje! Kolejny rekonesans stanu i świadomości. Odczułem delikatne otępienie wszystkich zmysłów. Powtarzam, naprawdę niewielkie. Swędzenie staje się nie do zniesienia! Zwariować można. Postanawiam więcej się nie drapać. Ja pieprze! Ale świństwo cholerne!!! 23:15 Zrobiło mi się dosyć ciepło. Zdjąłem bluzę. Otworzyłem okno na ościerz. Dodam, że głowa mi się zagotowała :) Tak się przynajmniej czułem. Delikatny wiaterek, który owiewał mi głowę przynosił ciut ulgi. Wstałem i dopóki jeszcze byłem w stanie :P poszedłem już raczej ostatni raz do łazienki. Lekkie (minimalne) zachwiania równowagi dawały się we znaki. Swędzenie nie ustępowało. A nawet dokuczało coraz bardziej! Włączam muzę. Dodam, że specjalnie wcześniej uszykowałem sobie odpowiednią (ludziom lubiącym wkręty na muzie polecam Hallucinogen-a gość robi cuda, niezależnie od rodzaju dragu). Słucham kilka(naście?) minut i żadnych rewelacji. Trochę lepiej niż zwykle, ale i tak normalnie :( Nie tego się spodziewałem. Ale no cóż, zobaczymy dalej. 23:26 Mocniejsze zachwiania równowagi, lecz nadal nie jakieś mocne, uniemożliwiające poruszanie się. I stało się najgorsze co mogło w tej chwili. Swędzenie przewędrowało :) z głowy na kark i niżej na plecy i ręce! O ja pierdykam!!! Ogólnie wyglądało to następująco. Gdy zmieniłem pozycje na fotelu, wówczs te elementy mojego ciała, które się otarły o moje siedzisko, zaczęły swędzieć. Czyli wystarczy, że ciało otarło się tylko o ubranie, a ja szalałem :) W TV nie wiem, wogóle co leci, bo nie zwracam uwagi na takie pierdoły :) Postanawiam, że się położę. Wyłączyłem "wieżę", i biorę odtwarzacz mp3. O fak!!! Ale mnie ścięło :) Kołysało mną jak na reklamie "Dog in the fog":) Zaczynam przebierać się w piżamę. Sama czynność jakoś pokracznie, ale mi wychodziła. Natomisat swędzenie osiągnęło apogeum :) Caaałe ciało mnie piekło, jakbym na golasa wskoczył w pokrzywy :) Jednak, twardo, nadal się nie drapię. Kładę się. O fak! Telefon. Zostawiłem go na półce. Trzeba kontrolować czas. Wstaję. O Jezu. Nogi jak z gumy, ręce też, w sumie całe ciało :) Myślę sobie, że na razie czuję się i wyglądam, jakbym łupał Eter (eter nie istnieje - naukowcy mi powiedzieli, redaktorka). Jak działa Eter? Robi z człowieka szkockiego pijaczynę z irlandzkiej powieści :) tzn. mózg wie co się dookoła dzieje, ale nie kontroluje ruchów. Skąd to wiem? Ano, z najlepszego filmu na ściecie :) (dla mnie przynajmniej) Las Vegas Parano ( Fear And Loathing In Las Vegas). W Polsce, w dużym mieście trudno załatwić dobre LSD, nie mółwiąc już o Eterze. Wracam po chwili (rzeczywiście chwili?) do łóżka.
I jak mnie PIERDOLNĘŁO (przepraszam, jedyne adekwatne w tamtej chwili słowo:) to nie wiedziałem gdzie jestem (serio)). Przykryłem się kołdrą. Swędzenie pominę :) W głowie szum nieprzeciętny. Pokój wiruje w jednym kierunku, z przeciętną prędkością (w prawo:) Po kliku sekundach jestem jeszcze w stanie spojrzeć, która jest godzina. 00:08. Kładę telefon obok siebie i włączam muzę (Hallucinogena, a jak :)). Nie mogę wytrzymać dłużej niż minutę (tak dzis na oko wiem, że to minuta, może to było dłużej lub krócej). Mimo,że muzyka jest baaardzo spokojna, (PsyTrance-psychodelic trance) czuję,że jeszcze chwila i zwariuję. Kompletnie nie mogę się na niej skupić. Nie jestem w stanie jej sluchać. Nie dociera do mnie, a mimo to tak bardzo mi przeszkadza!
Po zebraniu wszystkich sił (zwłaszcza umysłowych) przełączam na szybszą (hardcore-Thunderdome). Ciut lepiej, ale postanawiam (czy to właściwe słowo?), że nie będę wogóle sluchał. Nagle, czuję, że siły mi wracają. Swiadomość też już jest lepsza. Uff, dobrze, że trochę przechodzi. I trach. Leżę bez ruchu. Nie mogę się ruszyć. Czuję, jak ciało wtapia się w pierzynę. Mimo, że byłem przykryty kołdrą, czułem się jakbym leżał na niej. Jakby moje ciało było płynne, z substancji błyskawicznie wchłaniającej się w materiał. I tak rozpuszczam się...Myślę sobię, że w pełni rozumiem ludzi pająków (!) Rozumiem, też, jak ludzie wyskakują z okien...Oczywiście nic takiego nie chodziło mi po głowie. I znowu jakby, chwilowy odpływ fazy. Wówczas mogę mysleć w miarę normalnie. Szybka analiza sytucaji. Nie mogę wykonać rzadnego ruchu. Nawet podniesienie ręki sprawia mi ogromne kłopoty (krzywo, zygzakiem podnoszę rękę). W głowie szum, mętlik nie wiem co się dzieje. Widzę tylko ogóle kształty mojego pokoju. Dodam, że nie mam halucyjnacji. Przynajmniej wzrokowych. Znacznie gorzej było ze słuchem. Przez otwarte okno, dolatywały miarowe sygnały. Wiedziałem o co chodzi. Jakś forma życia nawołuje mnie z dworu. Niestety, ja nie mogę się ruszyć. Nic powiedzieć. Dać jakąkolwiek odpowiedź. Czuję, że dźwięki mnie wołają. Zaczęło sie najgorsze. Dwie siły zaczęły mnie namawiać do różnych rzeczy. Zła mółwiła, brzuch cię boli, chce Ci się wymiotować. Idź, wstań z łóżka i narób hałasu (!). Dobra stanęła w mojej obronie. Nie bój się, mówiła. Nic ci nie bedzie. Myśl pozytywnie. Tamten nie jest w stanie cię opętać. I tak na przemian. Raz jena siła raz druga. A ja nadal wtapiałem sie w łóżko. Wogóle nie odczuwałem już swędzenia. Na takie mrzonki nie zwracałem uwagi. Kolejny chiwlowy odpływ. Zebrałem się i spojrzałem na telefon. 00:41. Motyla noga!. Pomyślałem. A jak mi nie przejdzie? Ile to wszystko będzie trwać? Na szczęście, nieszczęście (nie potrzebne skreślić :P) zdrowy rozsądek, jak szybko się pojawił, tak szybko zniknął. Czułem, jak pokój składa się z dwóch materii(?), czerwonej i niebieskiej. Pomimo, że nie widziałem rzadnych kolorów (przypominam, brak halucynacji wzrokowych). Obie materie wirowały, przenikały się, mieszały. Jak to wytłumaczyć? Nie wiem, niech każdy sam to sobie wyjaśni. Kolejny odpływ. Pimpiuszyca, nie wytrzymam!!! O ja pitole!!! Chciałem zasnąć, ale bałem się. Bałem się, że mogę coś wywinąć bezwiednie. Wstanę w transie (albo innym stanie) i narobie sobie kłopotów. Co tu zrobić? Co? Spię, nie lepiej jednak nie. Ale muszę, bo nie wyrobię takiej sieczki. Kurczak, a jak rano, mnie w takim stanie rodzice zastaną? O Jezu! A sio!
Zrywam się na łóżku. Ale nie wstaję, tylko siadam. Ja babeluu! Co się dzieje? Uff... rozum mi wrócił. Spoglądam na godzinę. 04:08. Jasny gwint. Umysł już w miarę dobrze pracował, bez wiks. Natomiast, ciało nadal odmawiało posłuszeństwa. Wstałem, a raczej próbowałem. Nogi automatycznie mi się ugieły. Zrezygnowałem. Wróciłem do łóżka. Swędzenie zniknęło. Pokręciłem sie jeszcze chwilę w poszukiwaniu wygodnej pozycji. Nawet się nie zorientowałem kiedy ponownie usnąłem. Obudziłem się ponownie przed dziewiątą.
Konkludując. Jest właśnie 12:58. Czuję sie jeszcze w minimalnym stopniu zamotany.
Co do podróży. Nie była to duża dawka w porównaniu z innymi osobami. Ale na mnie zadziałała kosmicznie. Żadnego stanu po MJ, amfetaminie, extasy czy LSD nie można nawet porównać z DXM. To jest wielki kaliber :)
Acha, to co opisałem, trwało (tak mi się przynajmniej wydaje) pół godziny. Nie jestem w stanie odzwierciedlić nawet w 50% tego co przetrwałem. Jest to (przynjamniej dla mnie) nie do opisania.
DXM wywarło na mnie ogromne wrażenie. Jeśli ktoś nadal :) chce spróbować, to niech koniecznie przeczyta FAQ i zastosuje się do innych opinii w kwestii ilości.
Nie będę tu nikogo umoralniał, bo to nie moja rola, ani odpowiednie miejsce :)
P.S. Co do tytułu. Nawiązuje on do całocielnego :P swędzenia...miedzyinnymi.
P.S.2 Zapomniałem nawiązać do jednej jeszcze wiksy. Leżę na łóżku. Czuję jak całe ciało jest puste. Tzn. nerwy i co tam jeszcze chcecie, wszystko się wyssało i spłynęło do mózgu. Czułem tylko mózg, reszta jakby nie istniała.
- 9005 odsłon