narkotyki – przewodnik: grzyby
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
narkotyki – przewodnik: grzyby
podobne
Grzyby
Spośród ponad pół miliona znanych roślin, badacze opisali ok. 5000 odmian
grzybów wyróżniających się tym ze świata roślinnego, że są pozbawione chlorofilu.
Z tej liczby ok. 80-90 odmian ma właściwości psychodelityczne i jest spotykane
(oprócz dalekiej północy) na każdej szerokości geograficznej. Z tego w
Europie Środkowej opisano ok. 150 odmian.
Prawdopodobnie nasi przodkowie już przed 6000 lat mieli możliwość zapoznania
się z psychodelicznymi efektami działania grzybów. Pierwsze znaleziska
w postaci kamiennych figurek przedstawiających boskie grzyby z rejonów
południowo-wschodniego Meksyku, Gwatemali i Salwadoru datowane są na 1000-500
lat p.n.e. Hiszpańskie relacje z czasów konkwisty opisują zwyczaj spożywania
grzybów przez Azteków nazywanych teonanacatl (światlo boga).
Z całkiem innej strony świata pochodzą doniesienia o używaniu innych
rodzajów psychoaktywnych grzybów. Polski więzień wojenny opisał w 1658
r. praktyki mieszkańców Zachodniej Syberii:
... jedzą niektóre grzyby w kształcie muchomora, i później są pijani
bardziej niż od wódki i jest to dla nich najlepszy rodzaj uczty.
W istocie Szamani z terenów od Europy Wschodniej po Zachodnią Syberię, oraz plemiona
aryjskie, które opanowały Półwysep Indyjski używały w celach religijnych
od tysięcy lat grzyba Amanita muscaria - czyli muchomora czerwonego. W
dalszej części tego rozdziału opiszemy historię muchomora, lecz najpierw
o grzybach zawierających psylocybinę i psylocynę: podstawowe substancje
psychoaktywne.
Wbrew nazwie psylocybinę zawierają nie tylko grzyby z rodziny Psilocibe,
ale także z rodzaju Stropharia, Conocybe, Panaeorus i Coprinaceae. Pierwszym
grzybem, w którym wyodrębniono i opisano psylocybinę był Psilocibe mexicana,
inne spotykane np. w Ameryce Północnej to Psilocibe Caerulipes, Psilocibe Caerulescens.
Inne rodzaje to np. Stropharia Cubensis, - uprawiane m.in. w laboratoriach Sandoz Pharmaceutical.
Psilocibe Semilanceata - czyli Łysiczka Lancetowata - jest najczęściej
spotykanym w Europie Środkowej rodzajem grzyba zawierającym psylocybinę.
Ponieważ zawierają mniej substancji aktywnych niż jej amerykańskie odpowiedniki.
Dawką pozwalającą odczuć działanie tego grzyba to 20-30 sztuk świeżych
lub 30-40 suszonych grzybków. Ilości zmieniające poważnie stan świadomości
zaczynają się od 50 sztuk. Nie spotkałem się z doniesieniami o zjedzeniu
więcej niż 150 sztuk. Spożycie 100 egz. grzybków (lub wywaru) to już jest
naprawdę bardzo wstrząsające przeżycie.
alt="Lysiczka"
title="Lysiczka"
height="350px" width="246px" />
Łysiczka lancetowata jest grzybem delikatnym, który można łatwo przeoczyć. Jej kapelusz
ma wysokość 1 - 2 cm, zawsze większą od szerokości, jest uderzająco lancetowato
zaostrzony lub wąsko stożkowaty, często z brodawką na szczycie, cienkomięsisty
hydrofaniczny; w okresie deszczu śluzowaty niż lepki, ciemnooliwkowo-szarobrązowy
lub żółtobrązowy, w czasie suszy gładki, nagi, płowożółty z zielonym odcieniem.
Trzon jest bardzo długi, o grubości nie przekraczającej 2-3 mm, mocny,
twardy, wygięty, blady lub brązowawy, z jedwabistym połyskiem, przy podstawie
często niebieskozielonkawy, silnie przyrośnięty do podłoża podobnie zabarwioną,
niebieskozielonkawą grzybnią. Blaszki są szeroko przyrośnięte do trzonu,
początkowo oliwkowoszare lub brązowe z odcieniem liliowym, potem czerwonobrązowe
lub czarnobrązowe z biało orzęsionym ostrzem, na którym pod mikroskopem
są widoczne liczne cheilocystydy. Miąższ nie ma żadnego szczególnego zapachu
ani smaku. Wysyp zarodników jest ciemnobrązowy.
Łysiczka lancetowata rośnie w kępach traw na łąkach i przy drogach
leśnych od sierpnia do października. Grzyb ten nie jest zbyt częsty i raczej
występuje na pogórzu.
W Europie Środkowej wyodrębniono ok. 15 rodzajów grzybów zawierających
psylocybinę. Największym współczesnym badaczem - mykofilem, który odkrył
dla świata zachodniego halucynogenne właściwości boskich grzybów i z pasją
naukowca badał ich działanie, wpływ na człowieka, tropił najwcześniejsze
zapisy dotyczące wpływu grzybów na rozwój kultury był
wraz z żoną Walentyną Puwłowną. Po wieloletnich (od 1927 r.) badaniach,
przeszukiwaniu bibliotek i archiwów w poszukiwaniu opisów spożywania i
działania Świętych grzybów Wasson w czerwcu 1955 r. dotarł do małej wioski
w południowo-wschodnim Meksyku o nazwie Huautla de Jimenez, 29 czerwca
Wasson i jego przyjaciel - fotograf przyłączyli się do ceremonii spożywania
grzybów. Około 10.30 wieczorem Wasson i Allan Richardson zostali poczęstowani
dwoma tuzinami grzybów zebranymi nieopodal wioski tego samego popołudnia.
Jak pisał później Wasson:
Allan i ja byliśmy zdecydowani dać odpór wszelkim efektom jakie mogą
się zdażyć, aby lepiej obserwować wydarzenia w ciągu nocy jednakże wkrótce
zauważył niezwykłą harmonię kolorów, a później geometryczne wzory, które
mogli widzieć w ciemności, a także liczne 'wizje pałaców i ogrodów'. Opisał
później swoje doświadczenia, jako znaczeniowo równe temu co Grecy rozumieli
tworząc słowo 'ekstaza' - co znaczy dosłownie odlot duszy z ciała.
alt="Robert G. Wasson"
title="Robert G. Wasson"
height="193px" width="178px" />
Doświadczenie trwało do czwartej nad ranem, Wasson zorganizował w następnych
latach szereg wielonarodowych ekspedycji, które miały okazję zapoznać się
gruntownie z ceremonią spożywania magicznych grzybów, a nawet podzielić
się doświadczeniami z rodowitymi Indianami meksykańskimi na temat identyczności
działania sztucznie syntetyzowanej psylocybiny CY-19 i CZ-74 4-fosforyloxy-N,
diethyltryptainy i 4-hydroxy-N, N-diethyltryptaminy opracowanych w laboratoriach
Sandoz pod kierunkiem dra Hofmanna.
Oprócz Wassona kolejnym poważnym badaczem, publicystą i propagatorem
Świętych grzybów był znany nam z poprzedniego rozdziału dr Timothy
Leary. Z pochodzenia Irlandczvk, katolik, wykładowca psychologii w Harward
University, współtwórca (koniec lat pięćdziesiątych) psychologicznej teorii
gier zwanej egzystencjalną translekcyjną wymianą zachowań, będącą częścią
rodzącej się i modnej w ostatnich latach analizy transakcyjnej. Leary przebywając
w lecie 1960 r. na wakacjach w Cuemaraca niedaleko Mexico City, otrzymał
w darze od swego przyjaciela - antropologa siedem małych grzybków, które
z kolei pochodziły z rąk uzdrowiciela-szamana z pobliskiej wioski. Wrażenia
odniesione w wyniku grzybowej przekąski Leary opisywał w następujący sposób:
...spadałem przez krawędź Niagary doznań w wir transcendentalnych
wizji i halucynacji. Następne pięć godzin mógłbym opisać w wielu ekstrawaganckich
metaforach, ale ponad wszystko i bez żadnych wątpliwosci było to najgłębsze
religijne doświadczenie mojego życia.
Po tym eksperymencie zdecydował poświęcić resztę swojego zawodowego
życia jako psychologa na systematyczne badania tego nowego "instrumentu".
W krótkim czasie Leary zorganizował grupę ochotników do przeprowadzenia
eksperymentów związanych z działaniem psylocybiny. Nadzór nad tymi badaniami
miał sprawować Richard Alpert. W marcu 1961 r. Alpert miał przyjemność
zakosztować psylocybiny osobiście. Oto fragment opisu tego wydarzenia:
Siedząc w pokoju gościnnym domu Leary'ego na przedmieściu Bostonu,
Alpert widział postać ubraną w strój profesora stojącą kilka stóp dalej
i rozpoznal siebie w swojej roli profesora Harvardu. Postać zmieniała się
w coraz to inne aspekty jego tożsamości - muzyka, pilota, kochanka, bon-vivanta
- które odłączały się od jego ciała. Następnie ku jego przerażeniu zauważył,
że ciało podczas patrzenia na nie zaczęło znikać - najpierw przód nóg,
potem kończyny, później tors - i wiedział wówczas po raz pierwszy, że to
było: miejsce, gdzie istniałem w sposób niezależny od społecznej i fizycznej
tożsamości ... poza życiem i śmiercią. Około piątej nad ranem w czasie
śnieżycy przeszedł odległość kilku bloków do domu swoich rodziców i zaczął
odgarniać śnieg z podjazdu, głośno się przy tym śmiejąc pełen radości.
Leary i Alpert specjalizowali się w analizie transakcyjnej i jednym
z pól ich zainteresowań była resocjalizacja młodych więźniów, badania możliwości
wyjścia z kręgu prowadzonej przez nich gry-skryptu w "policjantów i złodzeji".
W więzieniu dla młociocianych przestępców o zaostrzonym rygorze Massachusettes
Conectional Institution przeprowadzili doświadczenie, w którym 32 ochotnikom
penitencjariuszom w okresie sześciu tygodni zastosowano dwie dwutygodniowe
sesje psychoterapeutyczne (resocjalizacyjne) z zastosowaniem psylocybiny.
W wyniku eksperymentu zauważono, że uczestnicy byli zdolni do wyzwolenia
się z zajmowanych dotychczas ról, oraz że potrafili konstruować alternatywny
do dotychczasowego sposób życia. Rzeczywistą skuteczność przeprowadzonego
eksperymentu miało jednakże wykryć dopiero zwolnienie warunkowe i umiejętność
adartacji eks-penitencjariuszy do życia na wolności. Dotychczasowy standardowy
wskaźnik powrotu do więzień przebywających na zwolnieniu warunkowym wynosil
64%, w przypadku osób poddanych terapii z użyciem psylocybiny wskaźnik
ten obniżył się do 30%! Z tego 6 więźniów powróciło z powodu niedotrzymania
warunków zwolnienia, dwóch zaś z powodu ponownych wykroczeń. Testy osobowościowe
przeprowadzone po eksperymencie wykazały szereg pozytywnych zmian w stosunku
do testów sprawdzających przed podaniem psylocybiny. Inne eksperymenty
z użyciem psylocybiny przeprowadzone między innymi w ramach Harvard Psylocybin
Research Project, miały na celu bliższe zbadanie i poznanie działania tej
substancji, możliwości inicjowania mistycznych i religijnych przeżyć i
wglądów, wpływu na obraz i sposób percepcji świata po zaprzestaniu działania
psylocybiny.
Psylocybina i psylocyna są pochodnymi indolu, zawierającymi jeden atom
azotu w cząsteczce co klasyfikuje je w kategorii alkaloidów, posiadają
bliski związek strukturalny z serotoniną i bufoteniną. Chemiczna nazwa
psylocybiny to ester ortofosforowy 5-hydroksy-N-dwumetylotryptaminy, psylocyna
nie zawiera w swoim składzie estru ortofosforowego, przy podawaniu obydwu
związków nie zauważono różnic w ich działaniu. Być może cząsteczka ortofosforowa
nie posiada psychoaktywnych właściwości.
Psylocybina jest związkiem stosunkowo stabilnym i łatwo rozpuszcza
się w wodzie podczas gdy psylocyna ulega łatwo utlenianiu i jest słabo
rozpuszczalna w wodzie. Ponieważ działanie syntetycznej psylocybiny i psylocyny
jest nie do odróżnienia od efektu spożytych grzybów, prawdopodobnie psylocybina
w organizmie jest metabolizowana w psylocynę.
Bezpośrednio po spożyciu grzybów może czasami pojawić się uczucie senności
i/lub osłabienia, w niektórych przypadkach nieznaczne mdłości lub nawet
skurcze żołądka. Po upływie pół godziny do 45 minut większość osób relacjonuje
odczucie ogólnego relaksu. Szczyt wrażeń przypada na około połtorej godziny
po posiłku. Całe doświadczenie trwa średnio sześć godzin. Z innych objawów
fizycznych można zaobserwować lekki spadek ciśnienia, rozszerzenie źrenic,
suchość w ustach. Obserwowany jest zanik apetytu przyjmowane pokarmy odbierane
są często jak bezsmakowa papka. Po ok. ośmiu godzinach 80-90% metabolitów
zostaje wydalona z organizmu. Niewielkie ilości psylocyny mogą pozostawać
w organizmie do tygodnia czasu. Około 25% środka jest wydalana jako nie
przetworzona psylocyna. Główny efekt działania psylocybiny w mózgu wydaje
się polegać na hamowaniu serotoniny. Jak wynika z eksperymentów przeprowadzonych
na myszach, połowa dawki śmiertelnej to 280 mg/kg wagi ciała. Zawartość
psylocybiny w grzybach stanowi średnio ok. 2-3% suchej masy, czyli 0,03%
świeżych grzybów w których woda stanowi 88-90%.
Dotychczas nie zanotowano śmiertelnego w skutkach przypadku zatrucia
grzybami zawierającymi psylocybinę. Sposób oddziaływania psylocybiny na
psychikę człowieka jest według wielu badaczy trudny do odróżnienia od efektów
wywołanych przez LSD-25 czy meskalinę. Tym niemniej istnieje szereg relacji,
które wskazują na różne dostrzegalne różnice, a nawet podkreślające większą
intensywność doznań wizualnych w porównaniu do wywoływanych przez LSD.
Cytowany uprzednio R. Gordon Wasson w jednym z pierwszych szerszych opisów
zauważa:
Grzyby wywołują różny efekt u różnych osób, niektórzy na przykład zdarzają
się doświadczać wyłącznie boskiej euforii, która może się przekształcić
w niekontrolowany śmiech. W moim własnym przypadku doświadczyłem halucynacji.
To co zobaczyłem było bardziej czystym oglądem na cokolwiek, co widziałem
wcześniej, w końcu widziałem oczami mojej duszy, nie zaś wyłącznie poprzez
prymitywne soczewki moich naturalnych oczu. W dodatku to co widziałem było
przerojone ważnym przesłaniem: byłem przejęty grozą. Moje wizje, które
nigdy się nie powtarzały, składały się z rzeczy nie widzianych na tym świecie:
żadnych samochodów, miast z drapaczami chmur, czy silników odrzutowych.
Wszystkie moje wizie posiadały pierwotną jakość: gdy widziałem stalle chóru
w renesansowej katedrze, nie były one poczerniałe od wieku i kadzidel lecz
tak jakby dopiero co przybyły na miejsce świeżo wyrzeźbione wprost spod
ręki mistrza. Pałace, ogrody, górskie i morskie krajobrazy, które postrzegałem,
posiadały aspekt nowości i świeżego piękna którego przebłysk czasami dostrzega
każdy z nas. Widziałem kilka osob z reguły z większej odległości, jednakże
raz zobaczyłem ludzką postać odległą na wyciągnięcie ręki, kobietę większą
niż nomalnie, zapatrzoną w półmrok morza. To jest ciekawe odczucie: z szybkością
myśli jesteś przeniesiony gdziekolwiek sobie życzysz. I znajdziesz się
tam bezcielesnym okiem, zawieszonym w przestrzeni, widzącym, nie widzianym,
niewidoczny, niematerialny
.
Warto także zwrócić uwagę na spostrzeżenia odnotwane przez Alberta
Hofmanna - odkrywcy i badacza LSD, który po spożyciu 32 suszonych Psilocybe
mexicana (średnią dawkę meksykańskich Indian) tak opisywał swoje doznania:
Trzydzieści minut po przyjęciu grzybów, zewnętrzny świat zaczął ulegać
dziwnym transformacjom. Wszystko przybrało meksykański charakter. Jako,
że miałem dostateczną świadomość, tego że moja wiedza o meksykańskim pochodzeniu
grzybów mogła spowodować wyobrażenia wyłącznie meksykańskiej scenerii,
starałem się z premedytacją patrzeć na moje otoczenie tak jakby było normalnie.
Ale wszystkie moje dobrowolne wysiłki, by patrzeć na rzeczy w ich zwykłej
formie i kolorach okazywały się nieefektywne. Bez względu na to czy moje
oczy były zamknięte czy otwarte, widziałem wyłącznie meksykańskie motywy
i kolory. Gdy nadzorujący eksperyment lekarz podszedł, żeby sprawdzić moje
ciśnienie krwi, przekształcił się w azteckiego kapłana i wcale nie byłbym
zaskoczony, gdyby wyciągnął nóż z obsydianu. Pomimo powagi sytuacji bawiła
mnie obserwacja, jak germańska twarz mojego kolegi przybiera czysto indiański
wyraz. W szczytowym momencie działania środka, około 1,5 godziny po jej
przyjęciu, wewnętrzny pęd obrazów, w większości o abstrakcyjnych motywach,
gwałtownie zmienił się w swym kształcie i kolorach, osiągnął tak alarmujący
poziom, że obawiałem się iż mógłbym być porwany w ten wir form i kolorów
i ulec dezintegracji. Po około sześciu godzinach odjazd zbliżał się ku
końcowi. Subiektywnie nie miałem pojęcia jak długo pozostawałem w tym stanie.
Odczułem mój powrót do codziennych realiów, jako szczęśliwy powrót z dziwnego,
fantastycznego, lecz całkiem realnie doświadczalnego świata do starego
rodzinnego domu.
Oss i Oeric w swojej książce Psilocybin: Magic Mushroom Growers Guide
opisują poniższe efekty:
Stan umysłu spowodowany pełną dawką grzybów jest euforyczny i zarazem
pełen spokojnej jasności bez utraty logiki czy klarowności myślenia. Halucynacje
widoczne przy zamkniętych oczach są pełne kolorów, wyraziste, mocno wyartykułowane
i mogą mieć zakres od abstrakcyjnvch geometrycznych form do wizji fantastycznych
krajobrazów i architektonicznych widoków. Tego typu halucynacje są bardziej
intensywne gdy spożywa się grzyby w otoczeniu preferowanym przez indian
Mazateków: pośród nocy w kompletych ciemnościach. Z drugiej strony jednak,
jeżeli ktoś znajduje się w naturalnym otoczeniu i skieruje swoją uwagę
na wrażenia dochodzące z zewnątrz odkryje że jego zmysły są nastrojone
na najwyższy ton odbioru bodźców i odnajdzie rzadko (o ile w ogóle) - wcześniej
doświadczaną jasność i wrażliwość słyszenia, czucia i widzenia rzeczy.
Henry Munn - autor pozycji Hallucinogens and Shamanism podkreśla
znaczącą rolę wokalizacji, wrażeń głosowo-słuchowych związanych z doświadczeniem
działania magicznych grzybów. Munn uważa, że psylocybina pobudza centra
werbalizacji i mowy w mózgu. Podkreśla, że Indianie słyszą co grzyby do
nich mówią. Nie jest to zwyczajne słyszenie głosów, lecz są to ukierunkowane
wypowiedzi skierowane do przedmiotu. W swego rodzaju ekstatycznym języku
szamani przekazują usłyszaną treść, Indianie z Oaxacan wierzą, że to Bóg
dał im te święte grzyby jako nie umiejącym czytać, aby mogli słyszeć przy
pomocy grzybów boskie słowa. Szaman w obrzędzie łączenia się z boskimi
siłami za pomocą grzybów jest wyłącznie instrumentem przekazującym treść
posłania płynącego od uświęconych roślin, jego inspirów psylocybiną, zmultiplikowana
zdolność wypowiedzi, przemawianie (śpiew) nieraz, dwoma, a nawet (Lamowie
w Mongolii) trzema głosami naraz, jest wyłącznie przekazem świętych, pradawnych
treści. W rytmicznych melorecytowanych wypowiedziach nie istnieje rozróżnienie
na podmiot wypowiadający treść i przedmiot wypowiedzi, "To" jest wypowiadane
i artyktułowane, "To" uzyskuje brzmienie, kształt i energię. Szaman jest
emanacją pierwotnych źródeł głosu będących echem stworzenia zarówno świata
jak i pierwszych głosów i słów.
Grzyby w swoim działaniu są łagodniejsze od LSD, chociaż doznania są
nie mniej intensywne. Grzybowy "trip" wznosi się mniej ostrą amplitudą,
jest łagodniejszy w opadaniu i "miękki" w lądowaniu. Chociaż przy końcu
może czasem pojawić się znużenie, nie jest ono tak męczące jak czasem się
zdarza po LSD z powodu jego dłuższego działania. Indianie pomimo, a może
dzięki wielowiekowej tradycji spożywają (z wyjątkiem Szamanów) święte grzyby
dwa - trzy razy w roku. Boskie grzyby jak każde bóstwo mają różne oblicza
- mogą ukazać adeptowi uroki raju, ale mogą też strącić śmiałka w piekielne
otchłanie, pełne demonów, cierpiących i wołających o ratunek potępionych
postaci. Środki halucynogenne noszą łacińską nazwę psychosomimetica -
czyli wywołujące stany analogiczne psychozom - psychozy modelowe. Należy
zawsze liczyć się z tym, że ktoś może mieć nieprzyjemny, pełen paranoi
i lęku "odlot". Co prawda nie zdarzają się śmiertelne przypadki spowodowane
spożyciem grzybów, ale realnie odczuwane chwile śmiertelnego zejścia bywały
odnotowywane. Grzyby poprzez swoją moc uczą i wymagają szacunku, uczą pokory
wobec samego siebie i wobec całego ekosystemu. Bez należytego stosunku
do grzybów można znaleźć się w opłakanej sytuacji. Przeciętny człowiek
posiada w sobie pewien określony ładunek energii psychicznych, których
zapas jest pobudzony i eksploatowany podczas doświadczeń z grzybami. Doznania
i doświadczenia przeżyte podczas solidnego "tripu" wystarczają na bardzo
długi okres, niejednokrotnie całe życie.
Rodzaj przeżytych emocji nie jest podobny do tych z rodzaju pobudzających
głównie ośrodki przyjemności jak "speedy" typu kokainy i afetaminy. Przeżycia
po grzybach pozostają bardziej w sferze doznań mistycznych i intelektualnych.
Jednakże "ostra" jazda po grzybach zawsze pozostanie balansem na krawędzi
przepaści. Ta przepaść to otchłań, z której może nie być powrotu, lub z
której powrót może być bardzo długim procesem scalania poobijanej i pokaleczonej
psychiki. Dlatego stanowczo odradza się eksperymenty z substancjami halucynogennymi
osobom o skłonnościach paranoicznych, depresyjnych, infantylnym i niedojrzałym
psychicznie. Nie należy używać grzybów częściej niż robią to Indianie.
Nie jest to środek na nudę, czy sobotni czas relaksu, lub tani rekreacyjny
"stuff" zwiększający poczucie rytmu na sobotniej dyskotece. Istnieją liczne
przypadki osób, które poprzez cotygodniowe zarzucanie grzybów często połączone
z ostrym paleniem trawy, a nawet wąchaniem kleju (osobiście uważam to za
skandal i profanację) doprowadziły się do ostrej paranoi, połączonej z
manią prześladowczą i w większości wymagały specjalistycznej opieki psychiatrycznej!
W żadnym wypadku nie należy prowadzić po grzybach samochodów, czołgów,
koparek czy innych pojazdów mechanicznych, szczególnie nocą. Wyostrzony
zmysł wzroku powoduje olśnienia światłami reflektorów innych pojazdów i
chwilowy brak widoczności.
Muchomor czerwony (Amanita muscaria)
alt="Amanita muscaria"
title="Amanita muscaria"
height="477px" width="314px" />
W swojej książce Grzyby, Rosja i Historia Wasson (wraz z żoną) opisał
zbieżności, jakie zachodzą pomiędzy wierzeniami plemion zamieszkujących
Syberię oraz Indian meksykańskich spożywających "Święte grzyby".
Mając świeżo w pamięci nasze meksykańskie doświadczenia, odczytaliśmy
raz jeszcze co Jochelson i Bogoras napisali o Korjakach i Czukczach. Odkryli
wstrząsające analogie pomiędzy użyciem muchomorów (Amanita muscaria) na
Syberii, a boskimi grzybami w Środkowej Ameryce. W Meksyku grzyb "przemawia"
do konsumenta. Na Syberii "duch grzybów" mówi podobnie jak w Meksyku. Jochelson
powiada, że wśród Korjaków muchomór może powiedzieć każdemu nawet jeżeli
nie byłby Szamanem co zaszkodziło mu gdy był chory lub wytłumaczyć mu sen,
lub ukazać mu wyższy świat, lub też świat podziemi albo przepowiedzieć
co może mu się przydarzyć.
Mając już zaufanie do cudownych właściwości Amanita muscaria, Kopeć
przyjął lekarstwo po raz wtóry:
Po zjedzeniu mocniejszej dawki poczułem, że zasypiam w ciągu kilku
minut. Na szereg godzin nowe wizje zabrały mnie do innego świata. Wydawało
mi się, że zostałem skierowany na powrót na ziemię, tak abym mógł się wyspowiadać
przed obliczem księdza. To wrażenie, pomimo trwania snu, było tak silne,
że obudziłem się i poprosiłem o mojego ewangelistę. Było to dokładnie o
północy i ksiądz ożywiony pragnieniem duchowej posługi, natychmiast wziął
swoją stułę i wysłuchał mojej spowiedzi z radością, której nie mógł przede
mną ukryć. Około godzinę po spowiedzi ponownie zasnałem i nie obudziłem
przez następne dwadzieścia cztery godziny. Jest trudne, niemal niemożliwe
opisać wizje jakie miałem podczas tego snu, poza tym są inne przyczyny
które zniechęcają mnie do takiego opisu.
To co zauważyłem w tych wizjach
i przez co przeszłem, to rzeczy których nigdy nie potrafiłbym sobie wyobrazić.
Mogę jedynie wspomnieć, że od czasu moich pierwszych wspomnień z dzieciństwa,
wszystko dokładnie sobie przypomniałem począwszy od wieku pięciu czy sześciu
lat. Wszystkie rzeczy i ludzi których wówczas znałem i z którymi wchodziłem
w związki, wszystkie moje zabawy, zajęcia, czynności jedne następujące
po drugich, dzień po dniu, rok po roku, jednym słowem miałem przed oczami
obraz całej mojej przeszłości. Jeżeli chodzi o przyszłość różne obrazy
przemykały jeden za drugim, nie absorbując więcej uwagi niż zwykłe sny.
Mógłbym jedynie dodać. że jakby zainspirowany magnetyzmem dostrzegłem,
że mój ewangelista trochę zbłądził i ostrzegłem go przed pogłębianiem jego
błędów. Zauważyłem, że przyjął te ostrzeżenia niemal jak głos Objawienia.
Jeżeli ktoś potrafi udowodnić, że zarówno efekt jak i wpływ grzybów
nie istnieją i są tylko pomyłką, przestanę być wówczas obrońcą cudownych
grzybów z Kamczatki.
Muchomor czerwony, czyli Amanita muscaria, jest dobrze znanym
grzybem i stanowi ozdobę naszych lasów. Żyje w symbiozie z brzozami, świerkami,
sosnami, dębami i tylko w lasach, w których występują te drzewa można go
spotkać. Oczywiście można tam się natknąć na inne rodzaje muchomorów, jednakże
z wyjątkiem Amanita muscaria nie posiadają one substancji psychoaktywnych
i w większości są mniej lub bardziej trujące. Szczególnie muchomór sromotnikowy
w swej zjadliwości w 95% przypadków gwarantuje pewną śmierć bez ubocznych
halucynogennych efektów.
Psychoaktywnymi substancjami które zawiera muchomór czerwony są: muskaryna,
bufotenina, atronina, kwas ibotenowy, muscimol i muskazon. Dokładne badania
wykazały jednak, że trzy pierwsze substancje znajdują się w śladowych ilościach,
w tym sama obecność bufoteniny i atroniny zdaje się być dyskusyjna. Kwas
ibotenowy - jako psychoaktywny komponent Amanita muscaria został odkryty
w 1967 r. w Zurychu przez P.G. Wasera. Zawartość kwasu iboteinowego stanowi
ok. 0,03-0,1 % świezej masy grzyba. Pięciokrotnie bardziej aktywny jest
muscimol, którego struktura chemiczna wydaje sie być głównym sprawcą psychodelicznych
efektów działania grzyba. Nieco mniej aktywnym, mającym tak jak poprzednie
dwa związki pochodną izoksazolu, lub oksazolu jest muskazon. Ciekawostką
jest, że powyższe związki przechodzą przez organizm człowieka w ilości
i stopniu niemal pozbawionym zmian! Syberyjskie plemiona wykorzystywały
ten fakt używając jednej porcji grzybów do czterech - pięciu kolejnych
doświadczeń (w/g ich relacji pierwszy w kolejności z pijących mocz osoby,
która zjadła grzyby miał nawet mocniejszy i spokojniejszy "odjazd"). Angielski
pisarz Oliver Goldsmith w 1762 r. tak opisywał to "wielokrotne" wykorzystanie
grzybów:
... Biedota, która kocha grzyby w równym stopniu jak bogaci, lecz
nie może ich otrzymać z pierwszej ręki, stróżuje w takich przypadkach wokół
szałasów bogatszych i czeka na moment kiedy panie i panowie wyjdą aby oddać
swój płyn, podtrzymują drewnianą miskę, by uchwycić przepyszną ciecz, minimalnie
przefiltrowaną, będącą nadal mocno oszałamiającą tinkturą. Następnie wypijają
to z największą satysfakcją, po czym stają się tak samo pijani i weseli
jak ich poprzednicy.
W przypadku muchomora nie przeprowadzono dotychczas tak dociekliwych
badań, jak miało to miejsce z grzybami zawierającymi psylocybinę. Większość
opinii i komentarzy bazuje na opisach konsumpcji grzybów przez syberyjskie
plemiona, nielicznych ochotników na Zachodzie, czy hospitalizowanych przypadków
niedouczonych i przerażonych grzybiarzy. Chociaż jak wynika to z nazwy
muchomor powoduje śmierć much i owadów, nie jest to do końca prawdą. Okazało
się, że owady po trwającym do 48 godzin oszołomieniu wracają do pełnej
formy i odlatują w sobie tylko znanym kierunku. Szereg opisów spożywania
muchomora przez plemiona syberyjskie podkreśla, że nie zanotowano przypadków
śmiertelnego zatrucia tym grzybem. Być może istotnym jest fakt, że grzyby
tradycyjnie są suszone na słońcu i dopiero wówczas spożywane. Badacze podkreślają
ten fakt, sugerując że prawdopodobnie w procesie suszenia kwas ibotenowy
przekształca się w dużej mierze w muscimol, w wyniku zaś suszenia i dokładnego
obmycia bieżącą wodą zmniejsza się ilość potencjalnie niebezpiecznych substancji.
Wahania w składzie chemicznym grzyba zależą od miejsca w którym rośnie,
oraz od pory roku w jakiej jest zbierany. Czukczowie i inne plemiona syberyjskie
zbierają grzyby latem podczas słonecznych dni. Z uwagi na możliwość pomyłki
z innymi muchomorami zbiorem grzybów zajmują się tylko doświadczeni grzybiarze.
Muchomor jest silnym specyfikiem i wystarczającą ilością do spowodowania
pełni efektów jest jeden większy do trzech mniejszych okazów. Podobno niektórzy
szamani spożywają do 12 sztuk ale przypomnijmy, że ich dieta jest zupełnie
odmienna od stosowanej w Europie. Z fizycznych objawów ok. 1/2 godz. po
spożyciu muchomorów mogą być: odczuwalne nudności, skurcze, drżenie i zdrętwienie
kończyn. Następnie przez okres ok. 2 godzin można popaść w stan półsnu.
Nadchodzą wówczas kolorowe wizje przy jednoczesnej świadomości dochodzących
z otoczenia głosów, które jednak nie są w stanie poruszyć na wpół uśpionego.
Po drzemce pojawia się przypływ doskonałego samopoczucia, euforii, chęć
ruchu i działania. Często w formie tańca i/lub śpiewu. W tym samym czasie
doświadcza się faktycznego odczucia znacznie większej siły niż normalnie.
Mogą napływać kolejne halucynacje. Przedmioty mogą wydawać się większe
niż są w rzeczywistości. Niektórzy mogą odczuwać przymus ujawnienia skrywanych
uczuć. Ten stan ożywienia trwa od trzech do czterech godzin. Moc muchomora
jest trudna do przewidzenia, zależy od stanowiska i pory zbioru. Dlatego
też łatwo można przesadzić z dawką i doprowadzić organizm w pierwszej fazie
do stanu podobnego śpiączce, niezdolności do ruchu i funkcjonowania. Bez
wątpienia istnieją jednostki, które lubią tego typu doświadczenia, ale
zawsze moze to spowodować zaniepokojenie wśród towarzyszących osób.
W 1983 r. w Zielonej Górze odnotowano przypadek, gdy młody człowiek
po spożyciu czterech niedostatecznie wysuszonych muchomorów znalazł się
na oddziale intensywnej terapii tamtejszego szpitala. Udzielona pomoc medyczna
nadeszła w cztery godziny po spożyciu grzybów, a stan pacjenta byl alarmujący.
Przez następne sześćdziesiąt godzin pacjent przebywał w stanie śpiączki,
budząc się co pewien czas i ponownie zapadając w sen. Pobierane próbki
krwi i moczu wykazywały coraz gorszy stan funkcjonowania wątroby i nerek.
Po dwóch dobach przebywania na oddziale intensywnej terapii, coraz gorsze
wyniki prób wątrobowych pozwalały stwierdzić lekarzom, że stan pacjenta
jest beznadziejny z ok. 10% szans na przeżycie. W wypadku ozdrowienia uszkodzenia
wątroby skazywałyby młodego człowieka na praktyczne kalectwo do końca skróconego
życia.
Po ok. 60 godzinach od przyjęcia pacjenta, próby wątrobowe uległy nagłej
poprawie i wykazały normalny stan funkcjonowania organizmu. Po wyjściu
ze szpitala wszystkie funkcje organizmu, włącznie z pracą wątroby wróciły
natychmiast do normy. Jedną z ciekawych historii o jakich wspominał bohater
wydarzenia był fakt relacjonowania ze szczegółami swojej własnej matce
przebiegu pogrzebu któregoś z członków rodziny, który to pogrzeb nasz bohater
miał okazję widzieć przebywając w ramionach swojej matki w wieku 16 miesięcy.
Powyższy fakt jest zbieżny z cofnięciem się w czasie pamięci absolutnej
wspomnianego wcześniej naszego rodaka przebywającego na Kamczatce Józefa
Kopcia. Jonathan Ott podaje, że przyjęta doustnie zawarta w masie grzyba
dawka to ok. 6 mg muscimolu i ok. 5-1O razy więcej kwasu ibotenowego, oto
krótki opis działania grzyba:
Po przyjęciu doustnym pełne efekty zaczęły się po ok. 90 minutach.
Dla mnie charakteryzowały się falowaniem obrazu w polu widzenia, efektem
'życia' przedmiotów nieożywionych, halucynacjami słuchowymi i uczuciem
wielkiej psychicznej jedności i jasności. Efekty były znacząco różne od
powodowanych psylocybiną, LSD czy meskaliną i pozostawały obecne przez
osiem godzin. Efekty uboczne, często zawierały nudności, lekkie zaburzenia
równowagi i koordynacji oraz senność.
Pośród szeregu eksperymentów, jakie przeprowadzono w latach 50 - 60
naszego wieku z użyciem grzybów, miały miejsce i takie, które skoncentrowane
były na możliwościach rozwoju i badaniach zjawisk postrzegania pozazmysłowego
(ESP).
Liderem w przeprowadzaniu tego rodzaju doświadczeń był Andrija Puharich.
Andrija Puharich badał szczegółowo m.in. słynnego w latach siedemdziesiątych
Uri Gellera. Najbardziej interesującym przypadkiem był jednakże Hany Stone.
Hany Stone był rzeźbiarzem posiadającym zdolność łatwego wchodzenia w trans
mediumiczny. Za pomocą kontaktu dotykowego ze staroegipskimi przedmiotami
uzyskiwał podwójną osoobowość. Jego alter ego nazywało się Ra Ho Tep,
był to kapłan królewskiej rodziny żyjącej w czasach 2700 p.n.e. Stone potraił
z równą łatwością przemawiać językiem staroegipskim jak angielskim oraz
potrafił zapisywać całe strony hieroglifami, Dziesiątki taśm z nagraniami
i setki zapisanych hieroglifami stron było następnie przedmiotem analiz
niezależnych egiptologów. Pośród wypowiedzi Stone'a jako egipskiego kapłana
wielokrotnie przewijały się sformułowania takie jak: "roślina życia", "roślina
z czerwonym zwieńczeniem". Podczas jednego z transów egiptolodzy przetłumaczyli
wypowiedź Stone'a w następujący sposób: Tehuti, to jest ten który mówi,
w tym samym czasie Stone narysował
król pięknej, świętej rośliny życia
sporą ilość grzybów i objaśnił, że zawierają lekarstwo, które zabija ból
i ułatwia "szamańskie" doświadczenia lub ułatwia poznanie zasad czasowego
przebywania poza ciałem. W późniejszych doświadczenia, po konsultacji z
Gordonem Wassonem i w obecności między innymi Aldousa Huxleya, Hary Stone
zademonstrował pełny staroegipski rytuał spożywania grzybów.
Innym wartym przytoczenia ze względu na zbieżność z przeżyciach naszego
rodaka Józefa Kopcia sprzed 200 lat doświadczeniem jest eksperyment Pucharicha
z Christopherem Mayhewem, który wypowiedział się następująco:
Andrija, widziałem rzeczy których jak sądzę nie byłbym ci w stanie
opisać nawet w ciągu miliona lat. Nie przebywałem tutaj w tym pokoju. Nie
wiem, gdzie byłem. Ale byłem w jakimś bardzo dalekim miejscu o nieopisywalnym
pięknie. Kolory, formy są poza jakimkolwiek opisem. Jedynym sposobem w
jaki mogę ci przekazać co widziałem to fakt, że wszystko wokół mnie tutaj
jest plugawe, brudne i straszne. To tutaj, wygląda tak brzydko, że mam
nadzieję że nie dasz mi tych grzybów zbyt wiele razy, ja... nie chciałem
wracać. Nie wiem, gdzie przebywałem, ale byłem gdzieś poza sobą. Podeszła kobieta.
Nie wiem kim była, ponieważ nigdy nie odwróciła swej twarzy do mnie i to
wszystko mogło istnieć w wyobraźni. Wzięła mnie i doprowadzila nie wiem
dokąd, Nie wiem nawet czy szedłem, czy leciałem, czy co. Nigdy czegoś takiego
nie doświadczyłem, więc nie mogę tego opisać.
Weszliśmy do krainy. Nie zauważyłem żadnych drzew. Nie mogę tego powiedzieć,
ale widziałem kwiaty. Nie potrafię ich opisać. Były tak piękne. Zobaczyłem
domy, było tam dużo domów. Jedyną rzecz jaką mogę ci powiedzieć o tych
domach, to to, że wyglądały jak kopuły, były jak ule. Wszystkie były okrągłe
i pięknie pomalowane. Wiem, że w mojej świadomości było to rzeczywiste.
To piękno jest poza opisem, zaś ten świat jest taki brzydki, przykro mi,
że wróciłem...
Grzyb - Bóstwo
Bezpośredni kontakt człowieka z substancjami psychoaktywnymi jest równie
długi jak historia ludzkości. Pierwsze zapiski o używaniu opiatów pochodzą
z czasów Hammurabiego z terenów Babilonu z ok. 3000 roku p.n.e. Wszystkie
kultury i cywilizacje używały środków będących odskocznią w alternatywny
świat innej rzeczywistości. Niezależnie od tego jak bardzo poszczególne
kultury były od siebie oddalone i jakie środki były preferowane, doświadczenia
psychodelliczne po grzybach były i są nadspodziewanie zbieżne w treści
przeróżnych przeżywanych wizji. Europejczycy, którzy nie słyszeli nic o
Meksyku i przyjmowali syntetyczną psylocybinę, opisywali wizje o typowo
azteckiej ornamentyce i wzorach, syberyjscy szamani w swoim symbolicznym
języku niemal cytują fragmenty Wed i tybetańskiego Bardo. Być może jest
to przejaw Jungowskiej świadomości kolektywnej, lub egzemplifikacja chemicznych
przemian w mózgu wspólna dla całego gatunku. Proszę zauważyć jak blisko
są związane przytoczone w niniejszym rozdziale wizje przepięknych Ogrodów
i krain z powszechnym i utęsknionym wyobrażeniem Raju. Aldous Huxley w
swoim eseju Niebo i piekło niedocenianym zapewne z uwagi na (przepraszam
za sformułowanie) entuzjastyczny biochemiczny determinizm, dostrzegł archetypową
spójnię psychodelicznych relacji:
Każde doświadczenie meskalinowe, każda wizja spowodowana przez hipnozę
jest niepowtarzalna, lecz wszystkie wyraźnie należą do tego samego gatunku.
Krajobrazy, architektura, pęki klejnotów, jaskrawe i skomplikowalne wzory
- są to, wręcz z atmosferą przedwiecznie naturalnego światła, przedwiecznie
naturalnej barwy i przedwiecznie naturalnego znaczenia, tworzywa z których
wykonane są antypody umysłu. Dlaczego tak jest? Nie mamy pojęcia. Jest
to surowy fakt doświadczenia które, niezależnie od tego czy chcemy czy
nie, musimy zaakceptować - tak jak musimy zgodzić się z faktem istnienia
kangurów.
Od tych faktów wizyjnego doświadczenia Innych Światów przejdźmy teraz
do relacji przechowanych we wszystkich tradycjach kulturowych - do światów
zamieszkałych przez bóstwa, przez dusze zmarłych, przez człowieka w stanie
jego pierwotnej niewinności. Czytając te relacje jesteśmy od razu zaskoczeni
ścisłym podobieństwem między spowodowanymi lub spontanicznymi doświadczeniami
wizyjnymi a niebami i krainami szczęśliwości znanymi z folkloru i religii.
Przedwiecznie naturalna światłość, przedwiecznie naturalna intensywność
barw, przedwiecznie naturalne znaczenie - są to cechy wszystkich Innych
Światów oraz Złotych Epok. I w każdym przypadku te przedwiecznie naturalnie
znaczące światła jaśnieją lub rozjaśniają pejzaże o tak przejmującym pięknie,
że słowa nie potrafią tego wyrazić. Zatem, w tradycji grecko-rzymskiej
znajdziemy uroczy Ogród Hesperyd, Pola Elizejskie i śliczną wyspę Leuke,
gdzie został przetransportowany Achilles. Memnon udał się na inną świetlaną
wyspę gdzieś na Wschodzie. Odyseusz i Penelopa podróżowali w przeciwnym
kierunku i radowali się nieśmiertelnością wraz z Circe w Italii. Dalej
na zachód były Wyspy Blestu, wspomniane przez Hezjoda, w istnienie których
wierzono tak mocno, że jeszcze w pierwszym wieku przed Chrystusem Sertoriusz
planowal wysłanie z Hiszpanii eskadry, która miała je odkryć. Magicznie
piękne wyspy pojawiają się w folklorze Celtów i, na przeciwległej stronie
świata, u Japończyków. Natomiast pomiędzy Avalonem na krańcach zachodnich
a Horaisanem na Dalekim Wschodzie, znajduje się ziemia Uttarukuru, Inny
Świat Hindusów.
Ziemia ta - czytamy w Ramayacie - jest pełna jezior ze złotymi lotosami.
Są tam tysięczne rzeki, okryte liśćmi o barwie szafiru i lapis lazuli,
a jeziora, błyszczące jak poranne słońce, otoczone są złotymi pączkami
czerwonego lotosu. Zamiast piasku na brzegach rzek są perły, klejnoty i
złoto o blasku ognia. Tamtejsze drzewa bezustannie rodzą kwiaty i owoce
o słodkim zapachu przywabiającym ptaki.
Uttarakuru, jak widzimy, przypomina krajobrazy z doświadczenia meskalinowego,
bogate w kamienie szlachetne. I jest to cecha wspólna wszystkim innym światom
z tradycji religijnych. Każdy raj obfituje w klejnoty, lub co najmniej
w przedmioty podobne do klejnotów, które Weir Mitchen nazwał "przeźroczystymi
owocami". Mamy tu dla przykładu ogród Edenu w wersji Ezechiela.
Byłeś w Edenie, ogrodzie Boga. Wszelki klejnot był w tym okryciu, sardiusz,
topaz i diament, beryl, onyks i jaspis, szafir, szmaragd i karbunkuł, i
złoto... byłeś pomazanym Cherubinem, który wznosi się i opada pośród kamieni
ognistych.
Raje buddyjskie ozdobione są podobnymi "kamieniami ognia". Przeto w
zachodnim Raju Sekty Czystej Krainy są ściany ze srebra, złota i berylu;
są tam jezioro o brzegach z klejnotów oraz obfitość jaśniejących lotosów,
w których zasiadają Bodhisattwowie. Opisując swe inne światy, Celtowie
i Teutoni mało mówili o drogocennych kamieniach, lecz wiele mieli do powiedzenia
o innej, lecz dla nich równie cudownej substancji - szkle. Walijczycy mają
swój błogosławiony kraj zwany Ynisvitrin, Wyspę Szkła, a jedną z nazw germańskiego
królestwa zmarłych jest Glasberg, Szklana Góra. Można tu też przypomnić
Szklane Morze z Apokalipsy. Więksość rajów wypełniona jest budowlami i
podobnie jak drzewa, wody, wzgórza i pola, budynki te są przystrojone klejnotami.
Znamy owo Nowe Jeruzalem.
A ściany jego domostw będą z jaspisu, a miasto będzie ze szczerego
złota, jak gdyby z czystego szkła. A fundamenty ścian tego miasta upiększone
wszelkimi klejnotami.
Podobne opisy można znaleźć w eschatologicznej literaturze Hinduizmu,
Buddyzmu i Islamu.
Wśród ludzi nie mających żadnej wiedzy o drogocennych kamieniach lub
o szkle, niebo jest przybrane nie minerałami, lecz kwiatami. Przedwiecznie
naturalnie jaśniejące kielichy kwiatów w większości Innych Światów opisywanych
przez eschatologów, a nawet w posiadających klejnoty i szkło rajach bardziej
zaawansowanych religii są obecne. Pamiętne są lotosy hinduskiej i buddyjskiej
tradycji róże i lilie Zachodu. Bóg zasadził ogród.
Stwierdzenie to wyraża głęboką prawdę psychologiczną. Ogrodnictwo posiada
swe źródło - a w każdym razie jedno ze swych źródeł - w Innym świecie antypodów
umysłu.
Związki pomiędzy stosowaniem środków psychoaktywnych, a religią, kultami
religijnymi są na tyle powszechne i udokumentowane zarówno wśród najbardziej
prymitywnych kultur, jak i społeczenstw, które osiągnęły wysoki poziom
cywilizacji, że można mówić o nierozerwalności doświadczeń psychodelicznych
i religijnych. Chociaż Huxley zdaje się w swoim eseju Drzwi Percepcji
przedstawiać środki zmieniające świadomość, jako zamiennik przeżyć religijnych:
Potrzeba wykroczenia poza krępującą jaźń jest, jak stwierdziłem [A.
Huxley] podstawowym pragnieniem duszy kiedy, z jakichkolwiek powodów, ludziom
nie udaje się przekroczyć siebie za pośrednictwem kultu religijnego, dobrych
uczynków i ćwiczeń duchowych, są skłonni uciekać się do chemicznych surogatów
religii. W sytuacji optymalnej, każdy powinien móc odnaleźć autotranscendencję
w jakiejś formie czystej lub stosowanej religii. W praktyce wydaje się
nader nieprawdopodobne, by kiedykolwiek doszło do takiego stanu.
Proponując cywilizacji drugiej połowy XX w. coś w rodzaju zastępczego
kultu psychostymulacji. Umyka przy tym podstawowy fakt: halucynogeny nie
były nigdy w historii ludzkości stosowane "zamiast" religii. Były używane
w trakcie obrzędów religijnych jako substancje stymulujące, wyzwalające,
wzmacniające i być może inspirujące doznania religijne. Powszechność używania
Amanita muscaria posiada szerokie konotacje. W antycznej Grecji słowo grzyby
znaczyło również w swym źródłosłowie Pojawienie bogów. Opis Misteriów
Eleuzyjskich pozwala domniemywać, że spożywano wówczas muchomora, opisy
religijnych obrzędów słowiańskich, germańskich i celtyckich w czasach gdy
nie spożywano na terenie Europy (z wyjątkiem Rzymu i Grecji) alkoholu,
również wskazują na zastosowanie Amanita muscaria. Niezwykłą siłę, wytrzymałość
i niewrażliwość na ból uczestniczących w militarnych wyprawach Wikingów
przypisywano rytualnemu obrzędowi wypijania wzmacniającego napoju bezpośrednio
przed bitwą. Z uwagi na treść sag oraz brak innych stymulantów we florze
północnej Europy można przypuszczać, że głównym składnikiem napoju był
wywar z muchomora.
Najstarszym zabytkiem religijnego piśmiennictwa Indii jest Rigveda.
Jest to zbiór 1028 hymnów spisanych przez plemiona Aryjskie, które przybyły
na półwysep indyjski z północy ponad 4000 lat temu. Powstanie Rig Vedy,
podstawowej Księgi Hinduizmu datuje się na drugie tysiąclecie p.n.e. Około
120 wersów jest poświęcone wyłącznie wysławianiu pozbawionej korzeni, liści
i kwiatów istocie o nazwie Soma. Naukowcem, który gruntownie przestudiował
rolę i znaczenie Somy w Rig-Vedzie, oraz zidentyfikował tę substancję był
R.G. Wasson. Odkrycie że Soma (pierwotnie, a później główny składnik) -
to muchomór czerwony - Amanita muscaria było zaskakujące i oczywiste zarazem.
Zaskakujące, gdyż w Indiach poza obszarami wysokogórskich lasów na północy
kraju trudno jest spotkać muchomora, zaś rytualny napój Soma (składający
się między innymi z grzybów i konopii) współcześnie nie zawiera w sobie
Amanita muscaria.
Oczywiste jeżeli weźmie się pod uwagę fakt, że plemiona aryjskie (indogermańskie)
napłynęly z północy, a Vedy opisują nie tylko sceny ekstazy, egzaltacji
zbliżone do delirium, spowodowane wypiciem somy, ale także ceremonię picia
moczu (zrozumiałą dla kultur używających muchomorów). Huxley pisze, że
bohaterowie Ved pijący somę byli:
Błogosławieni na wiele sposobów. Ich ciała nabierały mocy, ich serca
wypełniały się odwagą, radością i entuzjazmem. ich umysły doznawały oświecenia
i w natychmiastowym doświadczenia wiecznego życia, otrzymywali zapewnienie
swojej nieśmiertelności.
Filozoficzne i teologiczne implikacje efektów działania pospolitego
grzyba mogą wstrząsnąć podstawą naszego światopoglądu. To co zostanie przedstawione
poniżej może sprowokować refleksje nad najistoniejszymi wartościami naszego
życia, a nawet spowodować utratę punktów oparcia i zaczepienia osobowości
stan transcendentnej nieważkości (pożądany np. w praktyce Zen) charakteryzujący
się brakiem punktów orientacyjnych, uczuciem ponownych duchowych narodzin
religijnej "tabula rasa". W swych dociekaniach Wasson wysunął sugestię,
że religia w formie jaką znamy, mityczny raj, piekło, cała sfera niebiańska
i duchowa, zwerbalizowana w formie symbolicznego przekazu, może być rezultatem
spożywania Amanita muscaria:
Gdy nasi przodkowie zdobywali pożywienie, musieli natknąć się na nasze
psychotropowe grzyby, lub być może na inne rośliny posiadające te same
własiwości, po spożyciu których poznali cud doświadczania obecności Boga.
To odkrycie musialo być poczynione przy wielu okazjach, oddalone w przestrzeni
i czasie. Musiała to być potężna odskocznia dla wyobraźni prymitywnego
człowieka.
Mary Berrnard w The American Scholar w swych wnioskach posunęła się
nieco dalej:
Jeżeli zaczniemy dochodzić źródeł pochodzenia mitologii oraz kultów
w odniesieniu do psychoaktywnych roślin, z pewnością zadamy sobie pytanie:
co przede wszystkim mogło zdarzyć się najpierw. Spontanicznie wytworzona
idea życia po śmierci, gdzie wyzwolona z ciała dusza, uwolniona z ograniczeń
czasu i przestrzeni doświadcza wiekuistego szczęścia, czy przypadkowe odkrycie
halucynogennych roślin, które dają poczucie euforii, przemieszczenie centrum
świadomości, zniekształcenie czasu i przestrzeni, rozsadzając balon ze
wspaniale poszerzonymi horyzontami? Być może stare teorie mają rację, ale musimy pamiętac, że te rośliny
były tam, czekając na to, by dać człowiekowi nowe idee oparte na nowym
doświadczeniu. To doświadczenie musiało mieć, jak sądzę, efekt niemalże
eksplozji w większej części uśpionym umyśle człowieka, zmuszając go do
myślenia o rzeczach, o których nigdy wcześniej nie pomyslał.
To jest, jeśli sobie tego życzycie, boskie objawienie.... Spoglądając
na sprawę chłodnym okiem, na trzeźwo i bez zachwytów, ośmielam się przepowiedzieć,
że pięćdziesięciu teobotaników pracujących przez pięćdziesiąt lat mogłoby
uczynić aktualne teorie dotyczące źródeł mitologii i teologii równie przestarzałymi
jak prekopernikańska astronomia.
W tym psychodelicznym świecie żródeł wszelkiego poznania, w jakim się
znaleźliśmy, pragnąłbym podkreślić fakt opisany w Księdze IX Rig - Vedy,
że dopiero wypicie somy zainspirowulo Boga Indrę do stworzenia wszechświata.
Być może rzeczywisty i realny świat jest nam dane dostrzec jedynie
oczyma Boga Indry, po spożyciu odpowiednich specyfików. Być może wszyscy
jesteśmy w niebie, ale nikt o tym nie wie.
Prof. Andrzej Szyszko-Bohusz zauważa, że człowiek nie został wypędzony
z Raju, tylko utracił umiejętność widzenia Go. Wygnaniem było przeciwstawienie
dobra i zła, podmiotu i przedmiotu postrzegania. Jego zdaniem, każda jednostka
dąży do szczęścia - źródła światła i istnienia. Być może otwarcie zaworu
cerebralnego - jak to nazywa Huxley - pod wpływem środków psychodelicznych,
lub technik medytacyjnych, ekstatycznych i spontanicznych wglądów jest
właśnie umożliwieniem oglądu świata takim jaki jest naprawdę: całkowitym,
skończonym, pięknym i nieopisywalnym, gdzie człowiek stanowi jedność ze
wszystkim co żywe i nieożywione. Będąc kroplą w oceanie życia staje się
jednocześnie całym oceanem.
Podziękowania hyperreala dla: frustrata, bujnosa,
gołego.
Tekst umieszczony bez zgody autora!
- 10487 odsłon