ayahuasca
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
ayahuasca
podobne
Tekst zamieszczony niżej jest fragmentem
obszerniejszej publikacji i pochodzi z "Biblii Szamanów"
autorstwa Wojciecha Józwiaka(c);
zamieszczono go tu za zgodą autora. Tę i inne książki można
pobrać do lektury offline spod adresu
href="http://www.most.org.pl/taraka/">http://www.most.org.pl/taraka/.
Ayahuasca (czytaj: "ajałaska") rośnie
w dżungli w dorzeczu Amazonki; jest lianą, a jej nazwa w
peruwiańskim języku keczua znaczy: "pnącze duchów".
Ayahuasca, a ściślej wywar z tej rośliny, jest podstawowym (jeśli
tak można powiedzieć) "narzędziem" w rękach curanderos
, czyli tubylczych szamanów-uzdrowicieli, jakich spotyka się
w lesistych prowincjach Kolumbii, Ekwadoru i Peru.
Ale wszelkie wiadomości o ayahuasce należy
rozpocząć od informacji, iż jest to jeden z najsilniejszych
spośród znanych środków zmieniających świadomość. Podręczniki
toksykologii zaliczają "pnącze duchów" do
halucynogenów - i rzeczywiście, ludzie, którzy mieli do
czynienia z tą rośliną, opisują niewiarygodne wizje, jakich
doświadczali pod jej wpływem.
Lecz kto sprowadza działanie ayahuaski tylko
do halucynacji, ten upraszcza całe to zjawisko. Ayahuasca w
rzeczywistości jest środkiem, który uruchamia w człowieku
jego uśpione moce i pozwala czynić rzeczy, które zwykle bywają
nazywane cudami.
Godnego zaufania curandero - znawcy
ayahuaski - nie jest wcale łatwo znaleźć. W ostatnim dziesięcioleciu,
odkąd ayahuasca stała się sławna w Ameryce Północnej i w
Europie, nad Amazonka namnożyło się domorosłych, rzekomych
znawców tego ziela, którzy chętnie i za odpowiednią opłatą,
upijają spragnionych sensacji białych turystów rozmaitymi dżunglowymi
preparatami. Prawdziwi curanderos czy też ayahuasqueros
nie afiszują się swoją wiedzą. Za to są cenieni przez
rdzennych mieszkańców Iquitos i innych miast w dorzeczu
Amazonki, bowiem ci przychodzą do nich - do szamanów-znachorów
- kiedy już zawodzi oficjalna medycyna. Curanderos, których siły
wspomaga ayahuasca, są ostatnią deską ratunku w przypadkach
beznadziejnych.
Dżungle nad Amazonką, ze swoim wilgotnym i
gorącym klimatem, są siedliskiem wielu chorób, w tym takich,
które słabo do tej pory poznała zachodnia medycyna. Do
bakterii i wirusów dołączają się pasożytnicze robaki, kłujące
owady, choroby odzwierzęce. A jednak, w tej tropikalnej
cieplarni ludzie żyją i żyli od tysiącleci, i nauczyli się
radzić sobie z chorobami, wobec których bezsilne bywają współczesne
zachodnie laboratoria. Swój udział w tym dziele uzdrawiania ma
właśnie ayahuasca. Ayahuasca była bowiem od wieków
nauczycielem tubylczych, indiańskich lekarzy, ich przewodnikiem
po leczniczych właściwościach roślin amazońskiej dżungli,
źródłem wiedzy o możliwościach przeżycia w jej gęstwinach.
Jak to jest możliwe? Zamiast długich wyjaśnień,
spróbujmy sobie wyobrazić typowe użycie ayahuaski. Oto do
szamana-curandero przybywa pacjent, cierpiący na
owrzodzenie, gorączkę lub puchnięcie jakichś części ciała.
Jest ranek; szaman, przyjrzawszy się przybyszowi, zgadza się na
przeprowadzenie zabiegów, które będą miały miejsce najbliższej
nocy. Czas płynie "indiańskim rytmem" - wszyscy mają
go dużo, nikt się nie śpieszy. Curandero idzie do lasu,
gdzie wycina odpowiednią ilość magicznego pnącza, oraz liście
innych roślin, będące koniecznymi dodatkami do wywaru. Następnie
tnie pędy ayahuaski na kawałki i uciera w moździeżu, po czym
gotuje, z dużą ilością wody, aż wywar odpowiednio zgęstnieje.
Cała operacja gotowania ayahuaski trwa około ośmiu godzin. Curanderos
zwykle mają osobne chatki w głębi lasu, gdzie leczniczy
ceremoniał może się odbyć w spokoju, z dala od gwaru wioski.
W takiej chatce - a może świątyni? - zjawia się o zmierzchu
wraz ze swoim pacjentem, czasem z uczniami.
Ayahuasca jest środkiem tyleż potężnym, co
niebezpiecznym. Jej zażywanie jest ujęte w karby ścisłego
ceremoniału, i może się odbywać tylko pod kierownictwem kogoś,
kto przeszedł konieczne szczeble szamańskiego wtajemniczenia.
Nieodpowiedzialni tubylcy, którzy serwują wywar turystom za
pieniądze, narażają ich na poważne niebezpieczeństwa. Jakie
to mogą być niebezpieczeństwa? Nie chodzi wcale o jakiś bezpośredni
uszczerbek na zdrowiu. Ayahuasca nie uzależnia, jak robi to tytoń,
kokaina czy produkty maku. Nie jest toksyczna, i nie słychać o
nikim, kto by się nią śmiertelnie zatruł. Niebezpieczeństwo
polega na tym, że niewtajemniczony, który poddaje się jej działaniu,
wystawia się na groźbę popadnięcia w obłęd. Tyle, że curanderos
nie mówią o obłędzie. Według ich pojęć, niebezpieczeństwo
związane z ayahuaską polega na tym, iż miejsca, gdzie się zażywa
ów środek, i ludzie, którzy się poddają jego działaniu, jak
magnes przyciągają duchy. Są wśród nich duchy dobre, te które
przychodzą pomagać w leczeniu i prowadzić terapeutę, ale również
wraz z nimi przybywają z tropikalnego lasu demony ciemne i
szkodliwe, a wśród nich astralne sobowtóry i dusze zmarłych brujos
(czytaj: "bruchos") - złych czarowników, którzy ze
szkodzenia innym uczynili swój sens istnienia.
Doświadczeni curanderos mają jednak
przeciw tym ciemnym siłom skuteczne środki zaradcze: aby
utrzymać demony w ryzach stosują okadzanie tytoniem,
szeleszczenie wachlarzami z liści, a przede wszystkim nucą icaros
- magiczne pieśni, które służą koncentracji śpiewającego,
a zarazem trzymają zdala złe duchy. Każdy curandero ma
swoje własne pieśni icaro - których uczy się wprost od
ayahuaski, kiedy jest oświecony jej wpływem.
A więc curandero zaczyna swoją ceremonię, w
której zapala się świece lub karbidowe lampy, nuci pieśni icaro,
okadza wszystkich obecnych tytoniowym dymem, a wachlarze z liści
służą do kierowania go na ciała uczestników. Kiedy ayahuasca
zacznie działać, wachlarze te będą wysyłały w przestrzeń
świetliste nici...
Wywar z ayahuaski pije się. Zazwyczaj wcześniej
należy pościć - przynajmniej od rana. Sami szamani podczas
swojego treningu miesiącami stosują specjalną dietę: spożywają
tylko ryż i pataty - plus rośliny, których działanie wypróbowują
na sobie. Napój z "liany duchów" jest odrażający w
smaku, i chyba nikt spośród biorących go nie uniknął ataku
gwałtownych wymiotów. Ale i do tego specyfiku organizm się w
końcu przyzwyczaja...
Po mniej więcej pół godzinie świat zaczyna
się zmieniać. Czarna jak węgiel nocna dżungla ożywa, zapełnia
się światłami i kolorowymi wzorami. Drzewa i krzewy zamieniają
się w świetliste postaci podobne do ludzi. Słyszysz głosy,
przemawiające do ciebie po imieniu. Jeżeli stracisz na moment
uwagę, możesz poczuć, że szybujesz w powietrzu, albo że
twoja świadomość "przesiadła" się do ciała owada
lub kolibra, i ulatuje gdzieś ku koronom drzew.
Typowe ayahuaskowe wizje roją się od zwierząt,
wśród których najwięcej jest ogromnych węży-dusicieli i
jaguarów. Wielkie, drapieżne koty otwierają paszcze, prezentują
zęby i wnętrze gardła; są o centymetry od twarzy patrzącego,
który widzi wszystkie szczegóły ich anatomii.
W relacjach z ayahuaski spotyka się jeszcze
dziwniejsze doświadczenia: zdarza się bowiem, że człowiek, który
zażył ten środek, utożsami się ze zwierzęciem. Widzi na
przykład świat oczyma węża, i czuje własne mięśnie gardła,
jak przełykają żywą żabę...
Każdy z tych, którzy tego doświadczyli, najżywiej
wspomina swoje pierwsze "wzięcie" magicznego napoju.
Michael Harner, amerykański antropolog, ujrzał mitologiczne
sceny, w których ciemne stwory podobne zarazem do węża i do
nietoperza twierdziły, iż są "panami świata" i stwórcami
życia na Ziemi. Stary indiański szaman z plemienia Conibo, któremu
Harner opowiadał swoje przeżycia, powiedział: "Nie
przejmuj się tym. One zawsze, każdemu to opowiadają. Ale są
tylko Panami Ciemności Zewnętrznej..."
Inny badacz tajemnic Amazonii, Alan Shoemaker,
w swojej pierwszej wizji ujrzał, jak drzewa zmieniają się w świetlistych
ludzi ubranych w dziwaczne szaty. Nie widział takich nigdy - a
po paru miesiącach zobaczył, tym razem naprawdę, w pewnym
muzeum, i okazało się, że były to stroje inkaskich kapłanów.
Agustin Rivas-Vasques, dziś jeden z najsławniejszych
curanderos, na początku swoich doświadczeń nie budził
się całkiem z ayahuaskowego stanu, i kiedy już za dnia wracał
do swego domu, na cmentarzu widział tłumy zmarłych. Zaś Peter
Gorman doświadczył na początku całkowitej przemiany w węża.
Innym typowym tematem ayahuaskowych doświadczeń
jest... umieranie. Nie jest to oczywiście śmierć prawdziwa;
jak wspomniano, od "pnącza duchów" się nie umiera,
za to środek ów wyświetla człowiekowi nieprzeparte wrażenie
umierania. Agustin Rivas-Vasques wspomina o mnóstwie ludzi, którzy
po pierwszym hauście wywaru prosili go o ratunek, o odtrutkę,
gdyż byli przeświadczeni, że to śmierć... Zresztą curanderos
są przekonani, że świat, w który wprowadza ayahuasca, jest
tym samym "tamtym światem", do którego odchodzą
umarli. Stąd też się wzięła nazwa tej rośliny, która może
też być rozumiana jako "pnącze nieboszczyków".
Jednakże wszystkie te wizje i halucynacje, cały
ów "inny świat", w którym zawieszony zostaje upływ
czasu i prawa fizyki, to tylko błyskotliwa powierzchnia zjawiska.
Prawdziwa wartość ayahuaski polega na czymś innym, a wizje to
tylko efekty uboczne. Przecież curandero znaczy po hiszpańsku
"uzdrowiciel", a prawdziwa wartość ayahuaski polega
na leczeniu. Otóż wywar z "pnącza duchów" jest
takim dziwnym lekarstwem , które zażywa nie tyle chory, co...
lekarz. Szamani przy pomocy tego ziela wprowadzają się w
odmienny stan świadomości, a by widzieć choroby, aby je
diagnozować, odkrywać ich przyczyny i wynajdywać środki
zaradcze. Alan Shoemaker wspomina, że kiedy został zapytany
przez swojego mistrza Don Ramona o przyczyny choroby pewnej
pacjentki, miał wrażenie, iż to nie on sam wypowiada słowa,
lecz jakaś niewiadoma siła, która nie była nim, recytuje jego
ustami pełną diagnozę: przyczyny choroby, oraz sposób
leczenia. Nie miał wątpliwości, że to przemawia przez niego
duch ayahuaski. Dodajmy, że przepisana w ten sposób kuracja
okazała się w pełni skuteczna.
Ten sam uczeń szamana, Shoemaker, wyleczył
swoją matkę z zaawansowanego stadium raka wątroby. "Wieczorem,
podczas sesji ayahuaski, wyraźnie zobaczyłem moją matkę, jak
bierze lekarstwo obniżające poziom cholesterolu. Wiedziałem,
że to lekarstwo stało się przyczyna jej raka. Następnie
zobaczyłem butelkę z wypisanymi nazwami pewnych roślin rosnących
w tutejszej dżungli; były to lekarstwa na jej chorobę. Wiedziałem
też , że należy sporządzić wodny wyciąg z tych ziół - nie
alkoholowy, gdyż alkohol zniszczyłby jej wątrobę."
Shoemaker podawał swojej matce owe zioła, które ujrzał w
ayahuaskowej wizji. Lekarze twierdzili, że są one bez wartości.
Jednak kiedy nadszedł dzień operacji, okazało się, że:
"Chirurg który operował moją matkę, stwierdził, że
nowotwór wątroby skurczył się do szczątkowych rozmiarów i
cały był otorbiony." I tu nastąpiła typowa reakcja
lekarza-naukowca, który jest świadkiem czegoś, co może być
tylko wynikiem działania cudu - albo medycyny naturalnej: Lekarz
przyznał mianowicie, że: "na pewno popełniono jakiś błąd
podczas badań" - czyli - w jego mniemaniu - raka po prostu
nigdy nie było...
Według Agostina Rivas-Vasques ayahuasca jest
wielkim nauczycielem, który uczy ludzi żyć w zgodzie z innymi,
z własną naturą i w harmonii ze światem przyrody. "Chciałbym"
powiada, "zaprosić do swojego ośrodka prezydentów, przywódców
partii i dowódców wojsk z całego świata. U mnie, pod wpływem
ayahuaski, wyzbyliby się lęku przed życiem, tego samego lęku,
który każe im się zbroić i szykować do walki. Ayahuasca mogłaby
zaprowadzić pokój na ziemi."
Czy tylko ayahuasca?
Ayahuasca, występująca w Amazonii, jest rośliną,
której używają szamani, aby wspomóc swoją intuicję i siły
psychiczne potrzebne w sztuce uzdrawiania. Czy ayahuasca jest
jedyna rośliną o takich właściwościach?
Otóż nie! Takie "rośliny mocy" używane
w ceremoniach leczniczych, magicznych i religijnych znane są w
wielu okolicach świata. Indianie mieszkający w Meksyku i na
zachodzie Stanów Zjednoczonych używają halucynogennego kaktusa
- pejotlu. Również w Meksyku rosną inni dawcy odmiennych stanów
świadomości: powój (Ipomoea) oraz bieluń (datura). Bieluń
jako chwast spotykany jest także w Polsce, choć ze względu na
jego toksyczne właściwości naprawdę nie warto go próbować.
W Peru - ale w suchej, pustynnej części tego kraju, rośnie roślina
stosowana przez szamanów w podobny sposób jak ayahuasca -
kaktus zwany San Pedro. W Afryce najsłynniejszymi halucynogenami
są drzewa yohimbe i iboga, oba skłaniające także do
rytmicznych tańców i silnie pobudzające seksualnie.
A bliżej nas? W całej strefie umiarkowanej i
chłodnej północnej półkuli rośnie potężny halucynogen -
wszystkim znany, poczciwy... muchomor czerwony. Dawniej jego moc
znana była szamanom, czarownikom i druidom od Szkocji po
Kamczatkę. Podobno soma - magiczny napój starożytnych
Ariów, przodków Hindusów - sporządzana była z tego grzyba.
Ale sztuka spożytkowania muchomora dla celów pożytecznych
ludziom, już jak się wydaje zanikła - nawet na Syberii...
Źródło: Taraka";
Tekst dostarczył: bujnos
- 10617 odsłon