dxm bardzo dlugo
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
dxm bardzo dlugo
podobne
Czailem sie na DXM juz dlugo ale nie bylo okazjii. W koncu stwierdzilem ze
juz czas na nowe doswiadczenie. Siedzialem se w pracy i podjelem decyzje.
Wyslalem kumpla do apteki po Argotussin 20 X 15mg. Chcialem zjesc tylko
polowe. Na pol godziny przed wyjsciem zrobilem se herbatke i zjadlem
pierwsze opakowanie (10 szt.).
po 16:
Wychodze z pracy zastanawiajac sie czy dziala.. Nie chyba nie.... Z natury
jestem sceptykiem wiec zaczelem sie smucic ze znowu nic z tego. Jade 68.
Nic. Podejmuje decyzje o zjedzeniu drugiego opakowania (shit).
ok. 16:30:
Wysiadam na rondzie i kupuje sok. Ide na przystanek i spotykam matke. Na
szczescie (niezupelnie) nic mi jeszcze nie dolega. Matka wsiada a ja jade
innym autobusem. Siedzac zajdam drugie opakowanie (prawie) reszte zjadam w
domu.
po 17:
Czas zaczyna sie wydluzac. Jedzac obiad zaczynam miec klopoty ze smakiem i
wzrokiem. Nie moge sie skupic na niczym. Zaczynaja sie drobne sensacje
zoladkowe wiec chwile spedzam w kiblu. W lazience stwierdzam ze wygladam
normalnie i nie mozna po mnie poznac ze mam odjazd. Jeszcze probuje
posiedziec przy kompie ale nie sprawia mi to satysfakcji. Mieszkanie wydaje
sie jakies duszne i ciasne. Gadam z qumplem przez telefon i umawiam sie z
nim i jego laska na wyjscie do marketu.
chyba ok 18:
Wychodze z chaty chwiejnym i lekkim krokiem. Jest zimno ale przyjemnie. Kolo
pyta sie dlaczego tak dziwnie ide (ze niby macham nieskoordynowanie nogami).
Mowie ze zjadlem fajne tabletki i mam jazdy. Kolo zaczyna sie interesowac
jak to jest na DXM wiec staram sie opisac ale mam potezne klopoty z
mowieniem i niezbyt mi wychodzi. Jazdka zaczyna mnie przygniatac. Swiatla
oslepiaja mnie ale idzie sie przyjemnie. W markecie swiatlo i jaskrawe
kolory rozjebuja mnie zupelnie. Znajoma ktora pracuje w markecie prosi mnie
abym narysowal jej portret. Mowie ze mi sie nie chce czujac ze zaczynam sie
przegrzewac (poce sie caly). Chodzimy jakis czas i wszycho mi obojetnieje.
Docieramy do kumpla chaty
ok 20:
W telewizji leca same absurdalne rzeczy (tak mi sie wydaje). Siedze jakas
godzinke, mowie malo (bo ciezko).
21:
Jestem w domu. Teraz jest czas dla siebie. Gasze swiatlo i zapuszczam
najpozytywniejsza muze jaka znajduje (Enya). Zamykam oczy i z latwoscia
przywoluje rozne obrazy. Staram sie zasnac ale jest to nie latwe. Budze sie
co chwile.
Wstaje rano.
KURDE! Nic mi nie przeslo. Straszny rozpizdziej w oczach, zrenice otwarte
szeroko. Shit, mysle , jak tu isc do pracy? No nic, ide. W autobusie poce
sie jak mysz. Na szczescie dzien jest spokojny i nie wymaga odemnie
wielkiego wysilku. Wieczorem juz zeszlo ale oczy rozwarte pozostaly (taki
autofocus :)). Przeslo mi zupelnie dopiero na drugi dzien. Niesamowite.
Przez jakis czas zostalo mi jeszcze to ze w nocy czesto (naprawde czesto)
sie budze z niewiadomych przyczyn. Mam nadzieje ze nastepnym razem zejdzie
szybciej bo chce wziasc wiecej, tak aby dojsc do 3 plateau.
- 10054 odsłony