feta juz nie dla mnie...
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
feta juz nie dla mnie...
podobne
Siemanko!
Dolaczam opis mojej ostaniej jazdy na fecie...
Doswiadczenie z bialkiem mam niemale, ale przed ta historia ostatnie fukanie bylo jakies 7 lat temu, a wiec odwyklem troche ;)
W maju zeszlego roku wpadl do mnie kumpel z roboty, z textem, ze mial nowa dostawe (jakies 4 dychy), ale nie ma z kim odkurzac, a skoro mam wolne, to moglbym do niego wpasc, bo towarzystwo musi miec, inaczej schizow dostanie. No to mowie, ze jak ma whisky, to przyjade, ale wciagac nie bede, bo juz z tym skonczylem, czasem przyjaram cosik, ale to wszystko. Dobra jest, wszystko jasne, jedziemy!
U niego przypuscilem atak na barek, a on sie na kanapie rozwala, z dycha w lapie (krysztal) i se paski 2 uskrobuje... Pierwszy pasek sie stracil, kolo charlac zaczyna, normalka. Ja juz przedtem wypilem 3 piwka (bylo okolo 2 po poludniu), szklaneczka whisky poszla, i sie mi beztrosko zaczelo robic, to ten oszolom znowu mnie na paska zaprasza,a ja se mysle: kurde, wlasciwie czemu nie? Jeden po 7 latach nie powinien zaszkodzic! No zwijam papier w rurke i ciagne ten szajs! Dobra jest, znajome gryzienie w kichawie, laduje sie... Po 15 minutach juz mi sie nie chcialo siedziec bezczynnie, to zaczalem po pokoju wedrowac, i se mysle, zle nie jest, jeszcze jedna szklaneczka i bedzie optymalnie! Cyk, obracam sie do kumpla, a ten nowe paski skrobie! Pytam, po co dwa, a on, ze moze jeszcze doladujemy po jednym, i potem koniec. A ci z was, ktorzy fukaja, wiedza, po jednym pasku przychodzi ochota na nastepny, bo pierwszemu smutno, jak tak sam se gardem splywa...:) No i poszlo...
3 godz. pozniej juz 7 paskow na lebka przeciagniete i flacha tez nowa stoi, bo z pierwsza kumpel pomogl. Dupe mi juz powaznie urywa, ten mi cos o kuchni bawarskiej napierdziela i jakies techno z glosnikow wali... Jest super! Pora na kreche... O 23-ciej ten rzuca haslo, ze wychodzimy, bo trza po okolicy polatac. no to dobra, mowie, bo tez mnie nosi, w koncu 3 gramce sciagniete, 2 flachy whiski wyluzowane, pora na ekszn jakis, co nie? Na ulicy mu szajba odbila, rowerami po plotach zaczal rzucac, telefonbudke demoluje, no i oczywiscie jaks gosciu sie do nas dopieprza, ze na paly dzwoni. Na to kumpel cap za jakis rower i wieje schizol trachany! Sytuacja na max negatywna, bo komory nie odbiera, w chacie go nie ma a ja siedze se na ulicy zrabany wzorowo... Polnoc dochodzi, ja bez bryki, na taxe kasy nie ma, bo koniec miesiaca, a zaden bus juz nie jedzie! Chcac nie chcac, trzeba do domu na piechotke dymac, tyle ze 37 kilosow przede mna!
No nic, w koncu poweru az nadto, tyle ze ludze sie na mnie glupio patrza, jak ich o droge pytam... 1,5 godziny pozniej jestem w jakiejs wiosce, z leksza mi sie kierunki popierdzielily, jednym slowem nie wiem, gdzie jestem. Patrze na szyldy, ale mojego miasta nigdzie nie napisali, za to inne, ktore juz znam, tyle, ze to troche nie po drodze... No nic, idziemy... Troche pozniej (jakies 6 kilosow) ide kolo drogi przez las, dziwnie troche, bo ciemnia totalna i chyba sie cos przez las przedziera, ale to chyba schizy... Nagle jedzie jakas bryka, se mysle, moze sie na stopa zalapie, bryka na serio zwalnia, bardzo lady wzor na karoserii i kogut na dachu, typowo, jak sie wszystko dupcy, to na maxa! Jak mi w oczy zaswieca, albo na test skasuja, mam przesrane! Ale nie, przeszukuja mnie, wypytuja, w inna strone tylko oddychac karza, bo jedzie ode mnie jak z gorzelni. Kontrola skonczona, ja udaje napierdzielonego wiesniaka, gadam bez przerwy, ze tylko do domu dojsc, oni sie dziwnie patrza, ale w koncu, jak na grzecznych niemieckich palkarzy przystalo, jeden rzuca, ze mnie kawalek podwiezc. No ale jaja, mowie wam! Przewiezli mnie jakies 20 kilosow, wysadzili, pouczyli i prosto do domu isc kazali. Grzecznie podziekowawszy, do rady sie dostosowalem...
Do domu doszedlem, a tam kumpel pod chata w bryce koczuje, zasraniec jeden! Ja go za szmaty, a ten fanzoli, ze mu caly towar zniknal! Dostal schizow, ze go paly gonia, wrocil do siebie i cala fete na zewnatrz schowal, potem latal po jakichs polach, a jak wytrzezwial i wrocil, bialka nie bylo! No, ale nie moj biznes, co mu zakomunikowalem, niech szuka sam, a paly na pewno towaru nie maja, bo by juz na niego pod domem czekali... Strata finansowa, bialko ktos mu buchnal, poza tym nic. Zjebalem goscia, na czym swiat stoi, ten sie obrazil i pojechal...
Od tej akcji zadnego wiecej spidowania, never! Zostane przy flaszce i blunciku od czasu do czasu...
Trzymta sie!
- 11700 odsłon