japoński ekspress
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
japoński ekspress
podobne
Świta sobie ranek, a ja już po imprezce. Siedzę w domu przed
kompem... i dziwnie się czuję, bardzo dziwnie...
Po amfie i 2ssi.
Ale jedźmy od początku:
Tak w ogóle to lipa, bo impra skończyła się jakoś wcześnie ale
jutro się maraton szykuje (jak się okazało, nie tylko ta
imprezzza szybko się zwinęła ale wszystkie w mieście
dzisiaj :/).Chyba organizatorzy chcieli dać ludziom odpocząć,
hehe ;D
Z tej housowej imprezki do domu wracałam na piechotę bo miałam
za dużo poweru, żeby brać taxę i w 4 min. być na chacie. Wolałam
tę energię wykorzystać idąc - ofkorz, żeby było dłużej, wybrałam
okrężną drogę:)
Od ponad 2,5 miesiąca nic nie brałam,aż do dziś. Zero fety, zero
innych dragów, nawet zero alko. Po czerwcowym "białym"
maratonie, który mnie wykończył fizycznie, psychicznie i
finansowo poczułam, że muszę odpuścić fetę na jakiś czas, bo w
przeciwnym razie będzie źle ze mną. No więc nadarzyła się
okazja - wyjechałam na ponad 2 miesiące do domku letniskowego
rodziców (mieszkam sama). Starsi zresztą też pojechali.
Oczywiście nie mają bladego pojęcia, że ich córunia ćpa.
Przyroda, praca (bo znalazłam tam fajną dodatkową pracę), zero
dragów. Szczerze - podobał mi się ten mój "prywatny detoks" :)
Ale we wrześniu wróciłam do siebie. Pierwszy dzień, pierwsza
impreza i poszło... :(
Jestem zła na siebie bo obiecywałam sobie odstawkę. Po
ch...ja!!! Chociaż tak naprawdę, to chyba czułam, że się skuszę
na krechę.
No i wczoraj po prawie 3-miesięcznej przerwie w furaniu
zapodałam sobie spida. Szłam na imprezę, byłam padnięta po całym
dniu w pracy i nieprzespanej nocy. Wcześniej (ok. 22) zjadłam 16
tablet Tussipectu, bo liczyłam, że efedrynka wystarczy, żeby
mnie ciut podstymulować. Po ich połknięciu, zanim mi się wkręcił
klimat, coś mi strzeliło do łebka i zarzuciłam jeszcze kawę
(piątą tego dnia) i wciągnęłam fetę (ok. 3 setki). Nie
wiedziałam ile wziąć po przerwie, żeby mnie nie poczesało za
bardzo ;) ale też żeby jednak coś fajnego poczuć... Z jednej
strony mój organizm się chyba odzwyczaił od procha, więc dawka
rzędu 2 sety powinna starczyć. Ale z drugiej strony zanim
przestałam wciągać, zdarzało się, że zarzucałam nawet po 8
setek. Stwierdziłam, że na początek wystarczy mniejsza ilość, a
ewentualnie później wciągnę jeszcze raz. I poszłam na party.
Oczywiście resztę białego zabrałam ze sobą. Aha, przy tym
pierwszym niuchu myślałam, że oderwie mi nos. Nigdy (nawet jak
próbowałm fety pierwszy raz) tak zajebiście mnie nie piekło. W
gardle też masakra, ale może to dlatego, że chyba jakieś
przeziębienie mnie łapie.
Po godzinie w klubie poczułam efekty podobne jak po efedrynie.
Fajnie się tańczyło, gadało, łapy trzęsące się ale w sumie najs
klimat. Do północy nieziemsko mi się dłużył czas, chociaż po
fecie zawsze mi bardzo szybko leci. Co parę minut zerkałam na
zegarek, a tu tylko kilka minut minęło. Ponieważ chciałam
zajebistą mocną jazdę (taką typową po białku), nie wahałam się
wciągnąć jeszcze 2 razy na imprezie po setce. W sumie poszło
jakieś 5 setek, może 6. Dopiero po zarzuceniu tych dwóch setek
na imprezie, poczułam "TO", tzn. zajebistą chęć do balowania,
nieludzką energię, świetne "czucie" muzy, super humor i
napieprzanie serducha (uwielbiam tę akcję z szybkim waleniem
serca, chociaż niektórzy są innego zdania). Po drugiej kresce na
imprezce tańczyłam non stop jakieś 4-5 godzin. I mogłabym dalej,
tylko że sie impra skończyła, buuuuu... Aha, zajebiście spocone
dłonie, jak jeszcze nigdy nie miałam po fecie. Zupełnie jakbym
dopiero co wyjęła spod kranu. Mocno zgrzane czoło, kark (jak po
XTC ), tułów też. Zero zmęczenia (mimo, że drugą dobę jestem na
nogach bez snu). Jedyne minusy to bardzo suche usta i gęsta,
ohydna ślina w ich kącikach (tego nie cierpię!!!). Ale kolejne
gumy (chociaż zaraz się robią jak woda, bleee), pomadka
nawilżająca i 2 czy 3 szklanki mineralnej pomagają. Na chwilę,
ofkorz :(
Naprawdę fajna jazda, nie jest za mocna, ale ma coś w sobie :P.
Na 7 albo i 8 w skali 10-punktowej. Nie tak zajebista jak po
pierwszych zapodaniach fety (10 pkt.), ale o niebo lepszą niż
np. po kolejnym zapodaniu w ciągu (1 pkt.).
Aha, spotykam kumpla mojego kumpla, jak sie okazuje. Koleś pyta
czy go pamiętam, a ja nic a nic nie kojarzę. Czyżby feta wyżarła
mi już wszystkie szare komórki??:P Ofkorz, pytanie nr 1 jakie mi
zadaje: "Czemu masz takie rozjebane oczy?" Pytanie retoryczne.
Tak czy inaczej, jestem jeszcze pełna wigoru, a tu impreza się
kończy:(. Piję jeszcze wodę z cytrusami. Mam wrażenie, że
barmani - moi znajomi patrzą na mnie i myślą sobie: "A ty znowu
na prochach..." A na dodatek pytam czy nie mają jakichś
landrynek, ale ofkorz w barze nie ma cukierków :( Szkoda, bo
mimo, że mam całą paczkę gum do żucia już nie mogę na nie
patrzeć. A tymczasem szczęka lata, przydałyby się jakieś "ice-
freshe" albo cokolwiek innego. W sumie mogłam kupić cuksy przed
wejściem na party, ale póki co muszę się zadowolić gumą, która
już za parę sekund zrobi się wstrętna i wyżuta. Biorę w końcu
następną drażetkę "orbitek". Muszę, inaczej odgryzę sobie
jezyk!! ;(
A teraz kierunek - dom. Po drodzę mijam kilka innych klubów
(niestety tam też już po imprezach). W sumie już późno (a raczej
wcześnie... ;). Planuje nawet iść (na piechotę) na drugi koniec
miasta, na trzeci i kolejne, żeby oblukać czy tam coś fajnego
się nie dzieje. W sumie mogę taxą jechać, ale mam wielką ochotę
na spacer. Zresztą, zagadałabym biednego taksiarza na śmierć! :P
Nagle przychodzi mi do głowy myśl, że przecież i tak jutro czeka
mnie maraton techno to zdążę pobalować, a teraz idę na chatę i
spróbuję napisać trip report :)
Przed jednym z klubów siedzi paru ziomów, niedobitków po
imprezie;). Zaczynamy gadać, jakoś tak naturalnie to wychodzi,
jakbyśmy się dobrze znali. Pytają mnie dokąd idę, a ja ich czy
nie wiedzą czegoś o jeszcze otwartych klubach. Jeden kolo mówi,
że wyglądam "zajebiście rześko" jak na te porę nocy i wnika czy
to "zasługa" prochów. Nie ukrywam, że tak, zresztą źrenice mam
tak rozjebane, jak już dawno nie miałam. No i czuję się
rzeczywiście pełna werwy. Goście za to wyglądają na mocno
zjaranych i lekko spitych. W każdym razie nie idziemy nigdzie
razem, oni zostają przed klubem a ja idę na chatę. Papa. Aha,
jeszcze mówią, żebym zobaczyła te wielkie źrenice i mój
sprężysty chód. No fakt, zasuwam jak japoński express :P
W końcu docieram do domu. Idę trasą, którą normalnie nie chodzę
i jakieś lewe jazdy mi się wkręcają, np. że 3 ziomów stoi przed
pubem. Okazuje się, że to nie goście tylko cienie drzew :D Albo,
że nie ma asfaltu na ulicy. A przecież jest... Przecież po nim
przeszłam :/
Jeszcze tylko winda, klucze i już siadam przed kompem. Miałam
najpierw iść pod prysznic ale czuję zajebistą chęć pisania. No
więc piszę :P
Jak już wspomniałam, mam kosmicznie duże źrenice, praktycznie
jest tylko cieniutka obwódka tęczówki wokół nich. Najgorsze jest
to, że czuję kłucie po lewej stronie brzucha. chyba
przedobrzyłam z tymi 16 Tussimi :( Poza tym mam lodowate ręce,
na szczęście już się tak nie pocą. Stopy też zimne, więc pakuję
je w skarpety ale nic to nie daje :( Piszę jakoś dziwnie - na
początku wciskam klawisze bardzo powoli, później zasuwam bardzo
szybko. Co jakiś czas mam kłopoty ze znalezieniem danej litery.
Coś mi każe poprawiać wszystkie błędy, np. brak ogonków liter.
Strasznie dokładnie sprawdzam, wracam po parę razy do jednego
wyrazu, aż się nie poznaję :P
Znowu luk w lustro. Źrenice bez zmian. Trochę boli mnie gardło.
Nie wiem czy to będzie przeziębienie czy to wina fety. Albo
jedno i drugie. Mam lekki katar i przy opróżnianiu nosa wydaje
mi się, że czuję amfetaminę, jakieś nierozdrobnione okruszki.
Dziwne, bo rozdrobniłam ją bardzo dokładnie przed wciągnięciem.
Na szczęście nie ma jeszcze krwawienia z nosa, bo od kiedy
zaczęłam niuchać mam wrak a nie śluzówkę.
Wstrętna guma, wyrzucam ją. Na razie nie biorę kolejnej
drażetki, ale ciężko będzie wytrzymać bo szczęka nadal lata,
język mi zasuwa po zębach, po podniebieniu, oblizuję tę okropną,
białą ślinę - znacie to pewnie? Bolą mnie plecy i barki -
pewnie dlatego, że od prawie 2 godzin siedzę w jednej pozycji i
klepię w klawiaturę. Często po fecie mam trochę sine palce u rąk
i paznokcie (stopień zsinienia zależy od okresu brania i ilości
fety). Dziś to samo. O trzęsących się delikatnie dłoniach nie
muszę chyba wspominać.
Zawsze po imprezowej fecie mam tak, że przychodzę do mieszkania
i zapuszczam muzę (zwykle taką, jaka była na imprezie ale to nie
reguła) i - nie śmiejcie się - często sobie jeszcze kicam w
domu. Ofkorz, sąsiedzi (z dołu szczególnie) mają przewalone
kiedy o 5 rano 50-kilogramowe ciało skaka im nad głową ;) Już
pewnie niejedną miotłę połamali stukając w sufit, hehehe :D No
dobra, mogę trochę ściszyć :P
To by z grubsza było na tyle. Teraz pod prysznic, a potem ciąg
dalszy mojego domowego "after-party", hihi :) W sumie mogłam
zaprosić znajomych ale wtedy raczej nie napisałabym trip
reportu :D
Ostatni luk w lustro, teraz z większej odległości. Ja mam nie
tylko duże źrenice. Całe moje oczy są olbrzymie, bardzo szeroko
rozwarte, niemal na pół twarzy :) Tęczówki wydają się dziwnie
małe. A raczej to białko oka jest jakby powiększone. Przypomina
mi się tekst z "Epoki Lodowcowej": "Ależ ty masz oczyska!!" :P
Jestem zaskoczona, bo zawsze dopiero przy schodzeniu fazy
powiększały mi się źrenice.
I najgorsze bez wątpienia jest to, że feta niezbyt korzystnie
odbija się na mojej cerze. Nie mówię o syfach, choć po dłuższym
okresie furania i one się pojawiają (a właśnie, pewnie coś mi
się pojawi niedługo np. na czole, na które dziś chyba wystąpił
pot podczas ostrego skakania :( ). Chodzi mi o to, że cera robi
się taka zmęczona, szara, niezdrowa, nie promienieje, cienie pod
oczami :(
A jutro mogę zapomnieć o spaniu, cały dzień praca :( A wieczorem
maraton...
Fukanie... cóż, mój głupi wybór. Ale, qrde, lubię ten
klimat "po" białku. Chciałabym na początek zmniejszyć fukanie do
1 raz w miesiącu. A tymczasem, jutro czeka mnie maraton
techniczny... Moja muza :) To będzie chyba 3 czy 4 noc
nieprzespana :( I dylemat znowu: wziąć wspomagacza czy nie?
Odpowiedź wydaje się oczywista: nie! Trzymajcie kciuki!
- 8079 odsłon