kompletny bezwład
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
kompletny bezwład
podobne
substancja: gałka muszkatołowa
miejsce akcji: dzialka u znajomego
czas tripu: 2,5dnia
czas wejscia od spozycia: 8 godzin
inne srodki: thc (sporo) 2 piwa
galka: 30g/osobe
Dosyc dlugo przymierzalismy sie do tego tripu, wydaje sie to dosyc
niewinne,
galka jest tak powszechnym produktem, ze chyba nie moze miec az tak
"czarodziejskiej mocy", jak sie jednak pozniej okaze ma nawet wieksza....,
ale po kolei. Mimo mrozow zdecydowalismy sie odbyc tego tripa na dzialce u
znajomego, dzialka ta juz niejednokrotnie byla wykorzystywana do roznego
rodzaju podrozy we wnetrze irracjonalnych tajemnic. Pierwotnie mialo nas
byc
8 niestety liczba ta zredukowala sie o polowe, tak wiec zgodnie z zamiarem
postanowilismy przejsc do rzeczy. delikatnie wypilismy piwko i
przystapilismy do mielenia galki (przeczytalem ze lepiej kupic
niepomielona), najlepiej nadaje sie do tego stary elektryczny mlynek do
kawy, galki mielismy sporo, ale odmierzylismy +/- 30g na osobe, i
przygotowalismy zgodnie z przepisem, ktorego nie bede tu podawal. Po
dokladnym rozmieszaniu wywaru rozlalismy go do 4 kubeczkow i chlup!
niestety
nie bylo to takie proste jakby sie moglo wydawac, smak ma paskudny i
strasznie drapie w gardle, mimo ze zmielilismy to na pyl. Zagryzalismy to
chlebem z miodem ale smak jest tak wstretny, ze odruch wymiotny nachodzi
wlasciwie od razu... Po pierwszym lyku natychmiast zwrocilem (bylem po
kolacji, wiec mialem solidne podloze). Najgorsze bylo patrzec ze mam do
wypicia jeszcze caly kubek, a juz na sam zapach robilo mi sie niedobrze,
ale
co tam wystarczylo sie przemoc i galka znalazla sie juz inside me.
Strasznie
ciezko jest na zoladku, wystepuja nudnosci i odruch wymiotny. Staralem sie
jednak robic wszystko aby tylko tego nie zwrocic, skoro przemoglem sie i
wypilem juz to trzeba wytrzymac. Usiedlismy sobie wygodnie na sofach i aby
troche podkrecic nadchodzacy trip postanowilismy wyprobowac moja nowa wodna
fajke, a jako ze znajomy mial naprawde sporo gandzi, szybko sobie
poprawilismy humorki. Nadal nic, nie dostrzegam zadnej reakcji, probuje
sobie cos wkrecac, wczuc sie w muzyke (fullonowe transy), ale nic
kompletnie
nic. Zapalilismy kadzidelka, swieczki, pogasilismy swiatla, zblizala sie
polnoc, galke zaaplikowalismy ok 19 wiec chyba juz powinno sie cos dziac.
zaczynam dostrzegac dzialanie thc w organizmie, podobnie reszta
wspoltripowiczow, rozluznia sie atmosfera, wszyscy jestesmy przekonani, ze
jednak chyba cos nie tak, ze pomylilismy sie i ze nie warto bylo...,
alkohol
i thc zrobily swoje, okolo 2 wszyscy byli juz na tyle zmeczeni ze
polozylismy sie i zaczelismy "wczuwac" sie w muzyke! I w tym momencie,
nastepuje dla mnie zapadnia czasowa, postaram sie odtworzyc to co pamietam
(a jest tego naprawde niewiele), dwa dni wyciete z kalendarza!
Lezac wygodnie stracilem poczucie czasu, wydawalo mi sie ze czas to
przyspiesza to zwalnia..., najdziwniejsze bylo uczucie "falujacych nog"
kompletny bezwlad, klopoty z zachowaniem rownowagi, i fatalne uczucie
zalegajacego "tego czegos" w zoladku, pamietam ze chcialem isc zwymiotywac,
ale niestety nie bylem sobie w stanie poradzic. Gdy zamknalem oczy mialem
fragmentarycznie halucynacje, jednak nie byly one dlugie i towarzyszyl im
pewien strach i jakas obawa (mimo ze nie popadam w bad tripy). Czulem jak
muzyka mnie przeszywa, jak wszystko faluje i drga, czasem bylo to
nieprzyjemne gdyz niestety nie mialem nad tym kontroli. Postanowilem troche
poeksperymentowac ze stanem swiadomosci, caly czas czulem to dziwne uczucie
"falowania" wydawalo mi sie ze potrafie sie wzniesc, ze patrze na uspionych
przyjaciol z gory, mimo ze bylo ciemno doskonale potrafilem wskazac gdzie
kto lezy a nawet dokladnie powiedziec i opisac jak wygladaja. I nagle
zmiana, jestem gdzies w jakies dzungli..., uciekam przed jakims plemieniem,
slysze dokladnie jak przedzieraja sie przez krzaki, slysze kazdy szmer, a
nawet potrafie przewidziec ich ruchy (chyba dlatego ze przed tripem
ogladalem kawalek prodigy "voodoo people"). Nie jest to przyjemne, czuje ze
sie poce i ze mi zimno, mam dreszcze, za chwilke czuje ze jestem rozpalony
i
ze nie moge oddychac, brazowa substancja ciagle zalega moj zoladek, tak
bardzo chcialbym zwymiotywac, ale nie moge, nie jestem w stanie sie
poruszac. Nagle robi sie jasno, budze sie..., spalem? Tak spalem, Boze co
za
sen, na szczescie mam juz wszystko za soba, czuje sie fatalnie fizycznie,
bolesci brzucha, zawroty glowy, nudnosci! Ale juz po wszystkim jak dobrze!
Kolega mowi ze trzeba sie zbierac bo jest juz rano, a on musi jechac do
Czech. Nie jestem w stanie chodzic, czuje sie jak po ostrym przepiciu,
bardzo nieprzyjemny stan, probuje wyjsc na zewnatrz i zwymiotywac, ledwo
stoje na nogach wszystko faluje, wkladam paluchy i nic! sam odruch,
niestety
nic nie zwracam, czuje ze nie ustoje dluzej..., wracam do altanki.
Jade samochodem (kolega odwozi mnie do domu) masakra, patrze na droge
zachwycam sie nad mijajacymi drzewami, snieg jest tak bardzo bialy ze nie
jestem w stanie otworzyc szeroko oczu.
wejsc na gore, tylko te falujace nogi, nie dam rady, to dopiero 3 stopnie
gdzie tam 1wsze pietro..., probuje zlapac sie poreczy, ale niestety oddala
sie ode mnie, widze jak sie smieje..., wychylam sie bardziej dosiegam jej
mam! przypatruje sie blizej to nie porecz, uciekam!! wszyscy biegna wiec
biegne i ja..., znow dzungla ale jakas inna, mnostwo ludzi, kolorowo
wszyscy
biegna w strone slonca ktore wlasnie zachodzi..., biegna po wodzie ktora
siega im zaledwie do kolan, ogolna radosc i euforia, to jedyny przyjeny
moment z tego tripa jaki pamietam, chce zostac, nie chce juz zadnych zmian,
tu jest mi dobrze, tu chce byc!
(minelo zaledwie 5 min, wydawalo mi sie conajmniej kilka godzin), czuje sie
doskonale, jakby mi nic nie bylo, wykorzystujac ta "chwilowa zmylke" biegne
i wymiotuje do ubikacji, szybko przebieram sie i klade sie do lozka
(chcialem sie okapac ale zaczalem znow odczuwac klopoty z rownowaga, wiec
wolalem nie ryzykowac). Z trudem wlaczylem sobie muzyke i zasnalem.
niestety nic wiecej nie pamietam, nie pamietam tego ze po 4 godzinach odkad
zasnalem wstalem umylem sie i normalnie przeprowadzilem 3 godziny
korepetycji (nawet nie potrafie sobie tego wyobrazic w moim stanie), nie
pamietam ze byl u mnie znajomy, ze razem przeinstalowywalismy system...
NIC!!
Ogolnie trip bardzo ciezki, i nieprzyjemy (przynajmniej w moim przypadku),
czy warto bylo?? moze i warto, generalnie chyba jednak nie bede juz wiecej
tego testowal..., najbardziej ciaszylem sie ja obudzilem sie w poniedzialek
i wszystko bylo juz okej.
- 8617 odsłon