kwaśne oczka
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
kwaśne oczka
podobne
Nazwa substancji: LSD-25 "oczka".
Poziom doswiadczenia: doswiadczony ;-)
Dawka: pol kwasika (blotter)
Sposób zażycia: doustnie.
Set & setting: dobry humor caly dzien, zadnych negatywnych uczuc
Bylo to 6 maja tego roku. Po 6 miesiecznej przerwie z drugami spowodowanej moim pobytem w monarze bardzo sie ucieszylem kiedy kolega mnie
poinformowal, ze pojawily sie nowe kwasne wynalazki. Dlugo nie trwalo zanim dorwalem papiera w swoje rece. Okolo godziny 21 zarzucilismy z kolega
po pol kartona o nazwie "oczko" i udalismy sie na petle tramwajowa w celu dostania sie na nasza dzielnice. Po drodze w tramwaju spotkalem kolege z
monaru i zapomnialem nawet ze mam w mordzie kwasa ;-), dlatego o 21:30 odmulilem sie i go polknalem. Na osiedle dotarlismy okolo 22:30 i daly sie we
znaki juz pierwsze efekty kwasowego tripa. Nie bylo to jednak nic specjalnego wiadomo bylo natomiast ze sie zainstalowalo. Spotkalismy kolegow
postalismy pod klatka troche pogadalismy, beke pokrecilismy (jeszcze nie "ta" kwasowa beke ;-)), moj koles poszedl po psa i po bluze dla mnie. Nie trwalo
dlugo zanim sie ocknalem, ze cos mnie wyjebalo ;-) - to kwasik zainstalowal sie juz na dobre nogi; mi sie lekko ugiely, na mordzie pojawil sie troche
krzywy banan, a oczy wygladaly jak 5 zl :).
Kolega zaprowadzil psa do domu, a wychodzac z klatki jebnal taka beka ze myslalem ze szyby w oknach
popekaja :P. Wykreceni juz w 100 % stalismy pod klatka z ekipa osiedlowa i gadalismy z 10 minut (to znaczy probowali sie dogadac z nami:)), gdy nagle
jakis spoleczniak wyszedl z klatki z psem i sie przyczepil, ze przed klatka jest sztrasznie naplute. Pamietam, ze gdy sie tak produkowal analizowalem kazde
jego slowo w glowie (i tak nic nie skumalem;P) i poprostu nie wytrzymalem - wydarlem mu sie z calej sily jak tylko potrafilem smiechem w twarz darlem sie
ze smiechu jak opetany, wywalilem w niego taka beka ze nie moglem sie za nic w swiecie powstrzymac, az w koncu pobieglem za blok dalej sie
smiejac :). Wrocilem do kolesi uchachany od ucha do ucha i zobaczylylem ze moj kompan tez juz nie wyrabia ze smiechu. Ekipa porozchodzila sie albo
jarac albo do domu wiec i my z kolesiem postanowilismy sie udac do dilera po cos do jarania. Po zakupieniu tego czego nam do szczescia brakowalo
poszlismy do jednego kolesia po jakas igle i zlotko (nie obchodzilo nas zupelnie ktora jest godzina, a bylo okolo 23:10).
Gdy doszlismy pod jego blok
zamurowalo nas. Na przeciwko byla szkola przy ktorej budowali basen. Stal tam wielki dzwig. Wydawal nam sie taaaaaaki wielki i zajeeeeebisty ze przez
10 minut stalismy jak debile pokazujac na niego palcem i mowiac "paaaatrz jaki wieeeelki" i podziwiajac jego ksztalt i takze zastanawiajac sie co jest na
jego samej gorze (mi sie wydawalo, ze jakis facet wali wiadra). Jak sie ocknelismy i zadzwonilismy po kolege ktory nie wiadomo czemu spal zauwazylem
kolejny "zajebisty ksztalt". Mianowice z sufitu w klatce zwisal wielki gil wygladal tak zajebiscie ze przez nastepne 10 minut jak oslupieni podziwialismy !
jego piekno :-P.
Jak sie ocknelismy postanowilismy wkoncu zajarac ta grude i w tym celu udalismy sie na miejscowke na ktorej wiadomo bylo ze stal
tlok. Znajdowala sie ona na takim fajnym osiedlu domkow jednorodzinnych 15 minut od miejsca gdzie sie znajdowalismy. Po drodze miala sytuacje
nieudana proba wyciagniecia papierosa od calujacej sie pary przed nocnym. Zakonczyla sie jednym wielkim "BHUAHUAHAUAHUA" :). Gdy wkoncu
dotarlismy na miejsce przeprowadzajac w miedzyczasie szereg glebokich gadek dotyczacych jakis pierdol stwierdzilismy, ze nie jestesmy w stanie jarac
z tloka, bo wiadro to byl zbyt skomplikowany mechanizm dla nas:)). Dorwalismy kacze (zanim ja zapalilismy minelo jak zwykle troche czasu bo za chuja nie
moglismy sie dogadac :)) i wkoncu zajaralismy zostawiajac sobie jedna butle w razie pozniejszych potrzeb. Bylem juz mocno skatowany, gdy kolega
zaproponowal zebysmy porobili sobie pompki :)) tak dla sportu.
Nie wydawalo mi sie to wtedy niczym dziwnym wiec zaczelismy je robic ! :) Wszystko
byloby w pozadku, gdyby nie to ze przy 15 dostalem takiego ataku smiechu (to co bylo przedtem to byl pikus:)), ze myslalem ze wypluje gardlo moj
kompan zareagowal tak samo i juz sie wlasnie w tym momencie zaczela prawdziwa faza :)) - wiadomo ze do kwasa trzeba zajarac zeby rozkrecic
wszystko wlasciwie. Smialismy sie prawdziwym demonicznym glosem takiej beki nie da sie opisac lezalem na ziemi rozjebany plakajac ze smiechu
brzuch mnie tak bolal, ze myslalem ze nie wyrobie:)). Smialismy sie tak dosc dlugo; nie pamietam z ile moze jakies 30 minut, az wkoncu ktorys z nas sie
opanowal troche zeby wypowiedziec jedno slowo "jaramy". Niestety okazalo sie ze wyrzucil on gdzies kaczuche w krzaki co spowodowalo kolejne salwy
smiechu. Szukalismy jej pewien czas - okazujac sie lezala w najbardziej widokowym miejscu i macajac ziemie dotykalismy jej z 20 razy :). Smialismy sie z
wlasnej glupoty, gdy nagle okazalo sie ze polozylem ognia gdzies :)). Nie musze mowic co sie dzialo pozniej.Kolejne 15 minut
BHAUAHUAHUA. Zebralismy sily zeby znalesc tego ognia, a Michal w tym czasie "rzucil" kaczuche na bok (nieeeeeeeee znowu to samo:)))). Lezelismy
i plakalismy ze smiechu, ze nigdy sie nie wydostaniemy stad :).
Bylismy tam juz chyba z godzine, wiec sprobowalismy sie zmobilizowac znalesc wszystko
(co lezalo przed naszymi oczami) i dokonczyc butle. Jakos w koncu nam sie udalo, wiec rozkreceni juz na maxa wyszlismy (narescie !!!) i udalismy sie
pozwiedzac to piekne osiedle. Smiech towarzyszyl nam juz ciagle i nawet na sekunde sie nie przestalismy smiac:). Smiac w sensie ryczec, wydzierac sie,
krzyczec i plakac :); chodzilismy tak zwiedzajac ulice dluzszy czas az kiedy robilismy juz ktores kolko do okolo osiedla zauwazylismy ze przed jednymi
drzwiami w domu swiatlo swieci sie na ultrafioletowo. Nie bylo to moze nic specjalnego, gdyby nie to ze spowodowalo to u mnie jakis dziwny zachwyt
bylo takie piekne i niezwyczajne, az wkoncu domyslilem sie ze to poprostu teleport i poszlismy dalej ;-). Dotarlismy do schodow wiaduktu laczacego nasze
piekne blokowisko z to piekna kwasowa kraina czarow (a raczej beki) i usiadlismy tam zeby troche odpoczac, bo ja juz nie wyrabialem nie mialem sily
lezalem wydzieralem sie tak ze smiechu ze na moim brzuchu pojawila sie kratka jak bym caly dzien robil brzuszki ;-), krzyczalem zeby mnie zabili, bo juz
nie wyrabiam nie mam sily sie smiac ryczalem ze smiechu, wilem sie po ulicy jak waz z godzine tak lezelismy Michal nie wygladal zreszta tak samo jak ja, nie dogadywalismy sie w ogole tylko smialismy sie jak opetani - to byl nasz jezyk komunikacji - smiech :-). Lezac spojrzalem sie w niebo i zatkalo mnie !!! -
krzycze do michala "Ja pierdole!!!, zobacz na niebo jaka tam musi byc beka" i koniec...to nas zabilo nie da sie tego opisac to byl szczyt calej jazdy
poprostu musielismy wybeczec sie za cale zycie. Smialismy sie tak dlugi czas.
Nie pamietam ktora byla godzina jak sie opanowalismy i udalismy sie dalej
a kwas zaczal powoli schodzic co i tak dalej sprawialo ze czulem sie Bogiem. Udalismy sie pod Biedronke ;-), pozamulalismy tam troche pogadalismy
(jakos zaczelismy sie powoli dogadywac), strasznie chcialo mi sie jarac szlugi, niestety bylem pusty :(. Mozna powiedziec, ze sie troche zamulilsmy taka
gadka na temat zycia i innych pierdol. Gadajac tak i gapiac sie w wielki blok przed nami i na balkony zauwazylem ze jakas baba (nie wiem ktora mogla
byc godzina okolo 3) wiesza pranie :P - powrocila momentalnie beka, nie byla moze juz taka konkretna jak przedtem, ale tez dobra. Cos mi kazalo sie
wydrzec na ta kobiete. Nie wiem o co chodzilo, ale mialem jakas nieodparta chcec wydarcia sie na nia. Dlugo nie trwalo a juz stalem i wydzieralem sie
na nia "WYPIERDALAJ!!! WYPIERDALAJ!!!" - momentalnie sie kobieta schowala i tyle bylo ja widac ;-). Moglismy dalej w spokoju podjac sie naszym
zamulajac gadek. Nie trwalo to jednak znowu zbyt dlugo, bo Michal nagle dosc glosno krzyknal. Bylo spowodowane to tym ze jez wyskoczyl nam przed
nogi ;-P. I juz kolejna sytuacja do pokrecenia beki gotowa...Chwile pozniej postanowlismy udac sie do swoich domow, mielismy zgadac sie
rano. Pozegnalismy sie i kazdy poszedl w swoja strone. Pamietam, ze jak otwieralem drzwi do domu to jakos nie moglem sie znowu opanowac i
zaczalem sie smiac sam do siebie, na szczescie byl to w sumie lajtowy smiech, a stara dosc mocno spala. Szybciutko sie nawszamalem i myknalem do
lozeczka. Przed zasnieciem mialem jeszcze okazje popodziwiac piekne kolorowe wizualizajce, jakies fraktale i inne pierdolki. Zasnalem szybciutko i spalo
mi sie bardzo dobrze, a rano wstalem swiezutki jak ptaszek, tylko jakos myslec mi sie nie chcialo ;-) ;-P. Mialem zajebistego tripa z kolesiem, bardzo
smaczne papierki, dobrze ze w Gdansku sie pojawilo cos konkretnego wkoncu :)). Nastepny papier juz na dniach - tym razem wybieramy sie cala ekipa do
zoo :)). Pozdrowienia dla calego kwasnego Trojmiasta!!!
- 7728 odsłon