memento muchomori
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
memento muchomori
podobne
Autor: Krzysztof Grudzisz 28.10.2003
Tytuł: Memento Muchomori
substancje: DXM 450mg, Haszysz ~0,3g
doświadczenie: DXM [kilkanaście razy], THC, gałka, bieluń, grzyby [amantia i lisiczki], benzydamina, alprazolam, klonazepam, opiaty [kodeina, morfina], efedryna [jako ECA- na rzeźbę], amfetaminy, MDMA, LSD [niewypał]
stan fizyczny: rzadnych dragów od 2 tygodni [wcześniej #] poza ECA
stan psychiczny: pełne rozluźnienie, poźniej lekki niepokój
intencje: chęć odbycia misycznej podróży- pożegnania z DXM [ostatnie tripy to były totalne klapy]
Nie mogłem ostatnio pozbyć się wrażenia, że DXM straciło to "coś", co sprawiało, że była to najmilsza mi substancja z wszystkich, które brałem do tej pory. Zwłaszcza ostatnie tripy [comiesięczne] były zupełnie nie do przyjęcia, a zwiększanie dawki dawało tylko jeszcze gorsze rezultaty [odradzam 600 i wiecej- rano tabula rasa].
Stop. Koniec. Biore ostatni raz. Ale pożeganie musi być wdzięczne, więc zająłem się dogłębnie przygotowaniami, czyli...
SET & SETTING
Jako, że mieszkam sam, mogłem bezstresowo zająć się przygotowaniami. Na miejece akcji wybrałem łazienkę, a ściślej mówiąc wannę. Przeniosłem tam komputer i wieżę, przygotowałem stołek, faję wodną i staf. Zapełniłem w 3/4 wannę bezbarwną cieczą, na brzegu przykleiłem termometr uprzednio podkoszony rybkom w mieszkaniu siostry. Chciałem utrzymać wodę w temperaturze około 36-37 stopni. Trochę mi zajęło czasu wykumanie ile ma lecieć ciepłej, żeby się utrzymywała stała temperatura. Gotowe. Przygotowuje komputer do wysyłania odpowiednich częstotliwości, a na wieży załączam muzykę w celtyckich klimatach [Lorenna Mckennit]. Komp był mi w kiblu potrzebny z ważnego powodu- używałem podczas całego tripu programu Brain Wave [stymulacja mózgu poprzez dzwięki o różnych częstotliwościach- http://www.bwgen.com/presets.htm].
START
Wskakuje do wanny, biorę ostatnie 5 czerwonych kapsułek, reszta już się przetwarza w żołądku; zapijam herbatą miętową z cytryną. Po około 25 minutach czuję nieprzyjemne kłucie w żołądku- czas na #. Pale, smak jest dziaj mniej paskudny niż zawsze i nie czuje oporu w płucach, wypalam wszystko. Już czuję, że będzie grubo, więc zaczynam się z lekka niepokoić. Czuję też, że woda jest odrobinę za zimna, ale mam to po chwili w dupie. Wsadzam na uszy bezprzewodowe, wododporne słuchawy i włączam program relaxujący [na kompie] i zgłaśniam muzykę na wieży. Jest mi strasznie przyjemnie, chociarz nie jest to jescze faza DXMowa. Po kolejnych 20 minutach wyraźnie czuję działanie DXMu, na razie raczej negatywne- lekkie pieczenie i naciągnięcie skóry, swędzenie głowy etc. Po kolejnych 10 minutach ustaje swędznie, czyli się zaczęło. Staram się przełączyć program BWave'a, ale idzie mi kiepsko [klawiatura i myszka leżą na podłodze, a mam trochę trzęsawek po haszu]. Wreszcie włączam- "Psyhic lucid dreams" i zanurzam się po szyje w wodzie i DXMie. Odczówam głębię otoczenia, mam wrażenia, że jestem w ogromnym pomieszczeniu, w miarę jak muzyka z wieży staje się mroczniejsza świat także ciemnieje, nagle jestem we wnętrzu katedry- kościoła. Otwieram oczy- jeszcze nie czas na jazdę, heheh muszę zapalić papierosa. I tu pojawił się problem nie do przewycięzenia- fajki leżą na pralce, koło wieży, i po dłuższym czasie dochodzi do mnie, że musiałbym wstać, żeby ich dosięgnąć. Wydaje mi się to absurdalnym posunięciem- dlaczego się ruszać, skoro jestem w pozycji idealnej, ale z drugiej strony pojara wyzwoliła by jeszcze więcej szczęscia w prawie-już-nie-moim ciele. Po chwili rozważania przerywa huk,grzmot, błysk- stram sie zrozumieć co się dzieje i dochodzę do wniosku, że pralka się włączyła [zapomniałem wyłączyć automatycznego wirowania, które dzień wcześniej zaprogramowałem], zlewam sprawę i oddaję się wszechogarniającemu błogostanowi. Prawie natychmiast przenoszę się [z pełną świadomością] do onirycznych krain, niezwykłe wizje wyrastają mi przed oczami, nienazwane twory starają sie mną zawładnąc. Resztkami własnego ja krzyczę- źle, pomyliłem się, teraz się dopiero zaczęło [jak się później okazało, wcale się wtedy nie zaczeło- kopa dostałem jakieś 20 minut od tej chwili, czyli w czasie, kiedy ostatnie 5 kapsuł się załadowało]. Omamy stawały się coraz mniej chaotyczne i powoli nabierały sensu, ogromnie mnie uszczęsliwiło odkrycie, że mogę je dowolnie kształtować [sciślej mówiąc- mógłbym, gdybym mógł logicznie myśleć :P]. Snów było całe mnóstwo [duża w tym zasługa Brain Wave], ale i tak pamiętam tylko kilka. Nie chcę zbytnio zwalniać tempa akcji ;) i nudzić, więc, w skrócie przytoczę jedne: płynę ulicą, po lewej stronie widzę kilkoro hobbotów maszerujących, gęsiego. Ni z tego, ni z owego zaczynają mnie gonić, ja oczywiście zaczyman uciekać ;) Nie widząć szansy ucieczki [szybkie skur...] wskakuje do wody [rzecz się dzieje na moście]. Będąc w wodze świadom jestem, że nadal jestem ścigany. Widzę podwodny budynek, więc wpływam do środka- moim oczom ukazuje się całkowicie suchy w środku jakby korytarz z mnóstwem pokoi, wchodzę przez najbliższe drzwi- pokój dziwnie przypomina mój, w miom mieszkaniu; wykazuje się moją legendarną zaradnością i zaczynam szukać fajek ;) Po chwili zaalarmowana hałasem pokojówka otwiera drzwi, mówi, że to prywatna spółdzielnia i stanowczo każe mi spływać.
Etap snów zakończył się momentalnie z końcem programu w BW, włączyłem więc następny- "serotonin", celem zwiększenia jeszcze bardziej wewnetrznego szczęścia. Jednak, co za dużo to niezdrowo, chociarz mimo początkowej miłej jazdy, zaczeła mnie bloeć głowa i pojawiły się nudności. Zrozumiałem, że już z tripu nie da się wyciągnąć nic pozytywnego, więc zdjąłem słuchawki, podciszyłęm muzykę, wsadziłem pod głowę gumową żabę i starałem się bezskutecznie zasnąć. Tego co działo się potem nie warto zapisywać, gdyż doznania były niezbyt ciekawe.
Podsumowując był to najdziwniejszy trip mojego życia. Chyba jeszcze nie kończe z DXM, skoro jednak da się z niego coś fajnego i nowego wyciągnąć.
- 7368 odsłon