nazwałbym to......... szczęściem.
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
nazwałbym to......... szczęściem.
podobne
100 mg DPT wrzuciłem do 4 ml destylowanej wody, rozpuściłem dokładnie. Nie było z tym większego problemu. Cieżko było wywalić cały proch z samarki, sporo się przylepiło do ścianek, a nie chciałem go niczym wygrzebywac aby zachować możliwie dużą czystość materiału. Dawkę zatem zaokrąglam raczej w dół.
Trip I
Pewnego wieczoru zjadłem wieczorem ok 15-20 mg 4-HO-MiPT, jednak nie podziałało prawie wogóle. Jest to dosć nietrwała substancja a ja podgrzewałem ją po wrzuceniu do wody aby sie lepiej rozpuściło... Pewnie wtedy sie zepsuło. Zupełnie zczerniało i stało się nieaktywne. O 5 nad ranem postanowiłem zażyć DPT. Wrzuciłem wacik do pojemniczka, filtrując przez niego odciągnąłem do strzykawki ok 1ml ( 20-25 mg DPT ). Miliony wątpliwosci przed moim pierwszym zastrzykiem. Przyłożyłem igłę “nie kurwa! Po co mi to? Zrobię sobie krzywdę!” a po chwili “przecież nic mi się nie może stać, browniarze walą brudne gówno z kwaskiem, to jest czysty materiał, nic mi się nie stanie”. Mało zdecydowanym ruchem, z trzesącymi się rękoma wbiłem powoli igłę na około 2 cm. Czułem jak przechodzę przez kolejne warstwy – skóra, tłuszcz, mieśnie... dojechałem do czegoś twardego. Wtedy bardzo powoli wcisnąłem tłok. Wyjąłem igłę, “już po wszystkim, matko boska, o kurwa, co ja zrobiłem, aaaaaach”. Absolunie nie odczułem nawet najmniejszego bólu. Odsunąłem od siebie paskudne narzędzie i czekałem na efekty.
Po 10 minutach nic jeszcze nie czułem. Potem jednak gdy już straciłem poczucie czasu zauważałem pierwsze zmiany percepcyjne. Wchodziło zupełnie inaczej niż zwykle wchodzą jedzne psychedeliki. Bardzo gładko, łagodnie. Bez kopów, nic nagle. Pierwsze co poczułem konkretnie to charakterystyczne dla DPT wibrowanie ciała. Tak jakby ciało miało wewnątrz niematerialną duszę, która odczuwa swędzenie/wibrowanie. Mogłem to kontrolować, skupic się i powiedzieć sobie “teraz czuję w nodzę, a teraz w głowie”. Jak odciągałem od tego myśli, przechodziło. Halucynacje bardzo ayahuascowe, znacznie mniej inwazyjne i intensywne, jednakże w zasadzie nie do odróżnienia. Wszystkie powierzchnie pokryte wzorami o ostrych kątach, kolcach. Coś jak liście ostrokrzewu. OEV\'y bardzo ładne – smugi, rozszczepienia krawędzi, wzory... CEV\'y mierne – nieokreślona ciapa z kolorowych, pokrywających się plamek, trójkątów. Jak faza się wkręciła, poczułem wyraźny ból ręki w miejscu zastrzyku, miałem przez niego potem mała paranoję, która jednak została skutecznie zwalczona. Ból jednak nasilał się i towarzyszł mi jeszcze dobre 6-7 h. Nawet teraz – jakieś 36 h po zastrzyku go odczuwam. Psychicznie ogólnie czułem się dość trzeźwo, byłem w stanie normalnie rozmawiać, może nawet móglbym udawać trzeźwego. Pograłem z kumplem w dyna blastera – był to raczej zmarnowany fragment fazy :D Później obejżeliśmy fragment filmu “Lquid crystal vision” - to był genialny pomysł. Głęboko się wkręciłem w film, kolorowe zmieniające się obrazy stały się bardzo rzeczywiste. Po 2-3 h efekty łągodnie i spokojnie zeszły, jednak mały mętlik w głowie miałem jeszcze 7-8 godzin po doswiadczeniu. Jestem pozytywnie zaskoczony tym materiałem. Ogólnie było bardzo ayahuascowo aczkolwiek znacznie płycej.
Trip II
Przefiltrowałem i wciągnąłem do strzykawki około 2,5 ml roztworu (50-60 mg). Tym razem kwestia oporu psychicznego przed zastrzykiem była znacznie zniwelowana :D Wstałem z łóżka, podszedłem do komputera i już czułem pierwsze efekty. Trwało to mniej niż minutę. Po 2-3 minutach czułem już wibrację, pojawiały się pierwsze wizuale. Wyłączyłem monitor, zgasiłem światło. Teraz się zaczęło. Całe pole widzenia pokryło się niesamowitymi wzorami, cienie układały się w kosmiczne formy. Przyglądałem się ręce oświetlonej czerwonym laserkiem z myszki. Miała sześć palców, czerwień rozszczepiła się na zieleń i granat. Krawędzie ręki rozmywały się, pojawiła się wokół niej jasna poświata. Każdy ruch powodował jej zaburzenie, przyczepiła się jak galareta. Postanowiłem wstać, spojżałem na swoje nogi i z uśmiechem zauważyłem że zmniejszyły się o połowę. Stopy miały maks 15 cm, był to jdnak dość stresujący widok. Znów spojżałem na ręce, były pomarszczone i pokryte wielkimi, jasnymi włosami. Drzewo za oknem wyglądało jak sieć pajęczyn z grubych czarnych sznurów. Wokół pola widzenia widziałem postacie, jednej z nich przyjżałem się dokładniej, po chwili uniosła się i uleciała w punkt w który się patrzyłem. Zachowywałem przy tym wszystkim pełną świadomość, myślałem prawie zupełnie trzeźwo. Upośledzony był jedynie zmysł wzroku, halucynacje zatem były jakby częścią rzeczywistości, nieurojeniem zaćpanej glowy. Była to jedna z moich najlepszych faz psychodelicznych. Zero negatywnych odczuć, zero przykrych myśli. Pełnia, homeostaza, żadnego psychicznego roztrzepania, zagubienia. Po godzinie efekty delikatnie ustapiły, położyłem się do łóżka. Przyglądałem się swoim dłoniom, pokryte były krystaliczną mazią, śluzem zakrzywiającym światło. Mogłem go przelewać między palcami. Gdy zamknąłem oczy cały czas widziałem kolorowe “indyjskie” wzory. Zapaliłem światło i papierosa. Puszczałem kółka, przyglądając się im uważnie. Był to naprawdę niesamowit widok który wywołał u mnie szeroki uśmiech na twarzy. Zrobiłem się senny i zmęczony, wtuliłem głowę w poduszkę, zasnąłem. Trwało to wszystko okolo 3 godziny.
DPT to jeden z najlepszych psychedelików z jakimi mialem doczynienia. Nie powodowało u mnie żadnych nieprzyjemnych odczuć, czyste halucynacje, uśmiech, radość duszy.
Pozdrawiam
Koń
- 10124 odsłony