po prostu ecstasy
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
po prostu ecstasy
podobne
W swoim życiu, w momencie, gdy pisze ten tekst, zjadłem w sumie 11 dropsów. Swoje doświadczenie, co do pigułek szacuje na nisko-średnie, inne dragi nie są mi obce, miałem do czynienia z wieloma substancjami zmieniającymi świadomość zażywającego.
Faza, którą chcę opisać miała miejsce tydzień temu i od tamtego czasu nie jem dropsów, miałem więc czas na ustosunkowanie się i oceny na trzeźwo tego, co się działo ze mną, gdy byłem naekstazowany.
Dropsy zjadłem dopiero wieczorem, ale pokrótce przedstawię cały dzień a była to niedziela. Budzę się o 8 rano u kumpla. Wróciliśmy z nocnej imprezy, na której ja zjadłem jednego dropsa
on 3 do tego się jeszcze najebałem. W drodze powrotnej postanowiłem, że nie wracam do domu tylko
przekimam u niego i tak się stało. Do starych nie zadzwoniłem, nie wiedzieli, kiedy wrócę.
Akurat ta niedziela to były moje 19 urodziny. Obudziliśmy się z kumplem z uśmiechem, wspominając
jak było zajebiście. Poszliśmy do kuchni, kumpel- (Rafał) przyniósł piwo na dzień dobry i złożył
mi życzenia. O 10 pojechałem do domu. Starzy byli tak wkurwieni, że się wcale do mnie nie
odezwali. Nie przejmując się tym faktem o 13 wymontowałem CD-rom ze swojego kompa i nie mówiąc ani słowa pojechałem do Rafała (R)
Musiałem tak zrobić, bo nie miałem floty a wieczorem trzeba było zjeść dropsa. Wróciłem do
domu. Czułem się dziwnie, atmosfera w domu była przejebana. Starzy wcale się do mnie nie
odzywali. O 20 wybiłem z domu, oczywiście nie mówiąc ani słowa nikomu, po prostu wyszyłem. Pół
godziny później byłem u R. Ukrywał się, bo miał do niego przyjechać gość, któremu leci sare.
Mimo wszystkich kłopotów i zmartwień zawinął jeszcze 7 dropsów (też na plecy). O 9 byliśmy na
miejscu. Opisałem, cały dzień przed zarzuceniem cukierków po to, aby po części, chociaż oddać
atmosferę i klimat tego dnia.
Kupiliśmy sobie browar i siedliśmy przy stoliku. R wyjął to, co trzeba a było to 7 białych MTV.
Dał mi dwa sobie też wyjął dwa. Po minucie były już w naszych żołądkach. Siedzieliśmy czekając
na fazę. Po 10 min. R połknął jeszcze jednego dropa. Następne 20min. spędziliśmy w oczekiwaniu.
Po pół godziny poczułem, że wchodzą. Nagle przeszła przeze mnie fala gorąca, po chwili na mojej
twarzy pojawił się uśmiech, który towarzyszył mi już do końca. Skoro dropsy zaczęły działać to
weszliśmy na salę. Muzyka była świetna. Zaczęliśmy się bawić. Faza wkręcała mi się coraz
mocniej, jeszcze nigdy aż tak hard-corowo nie miałem. Cały czas tańczyłem uśmiechając się do
wszystkich. Uczucie euforii i szczęścia stopniowo narastało. Nagle zobaczyłem na sali
dziewczynę, z którą tydzień wcześniej na tej samej dyskotece i również naekstazowany całowałem
się, od razu do niej podszedłem i zacząłem z nią tańczyć. Około 22.30 przyjechał mój bardzo
dobry kumpel- (G), miał samochód. Razem z R wyszliśmy na zewnątrz. Faza była już maksymalna.
Mieliśmy jeszcze dwa dropsy, po chwili jednego już nie było, zjadł go G i wtedy wsiedliśmy do
samochodu i krzyczymy do niego JEDŹ, JEDŹ. Chcieliśmy się przejechać, chociaż kawałek. Po
przejechaniu około 6km zatrzymaliśmy się i we trzech zjedliśmy ostatnie MTV, po czym wróciliśmy
z powrotem na disco. Ja i R od razu poszliśmy się dalej bawić. Czułem się totalnie rozjebany,
tak dobrze mi jeszcze nigdy nie było. Po jakimś czasie wyszedłem na zewnątrz żeby się ochłodzić
(temperatura mojego ciała była bardzo wysoka) i napić. Gdy wchodziłem z powrotem dziewczyna, z
którą tańczyłem wyskakuje z tekstem: Czy mógłbyś udawać mojego chłopaka, bo jakiś gość się do mnie
przypierdala? Normalnie w tym momencie nie mogło mnie spotkać nic lepszego. Ze śmiechem od ucha
do ucha odpowiadam jej, że NIE i żeby ze mną poszła to z nią o tym porozmawiam. Dyskoteka była
blisko jeziora skierowałem się, więc z nią na molo. Po drodze wziąłem ją za rękę i zapytałem ile
ma lat, powiedziała, że 16 (jak dla mnie super). Zatrzymaliśmy się na końcu pomostu, stanąłem za
nią i się do niej przytuliłem. Nie namyślając się długo zacząłem się z nią całować, jeszcze
nigdy się tak nie całowałem, było tak namiętnie jak nigdy, wtuleni w siebie patrzyliśmy na
niebo. Szeptałem jej jakieś czułe słówka, coś o pięknych gwiazdach, których i tak wtedy nie
było, czułem się doskonale. Po jakimś czasie wróciliśmy do środka. Gdy tylko wszedłem zobaczyłem
ucieszoną gębę, R, który zapewne też miał dobrze. W międzyczasie G i R zakupili szuwaks, ale nie
mieliśmy lufki, R miał ją schowaną, ale trzeba było po nią pojechać, nie było żadnego problemu,
bo G miał samochód. Jeszcze przed jazdą R zaczął wydawać różne dźwięki, ja też spróbowałem.
Brzmiało to niesamowicie, nigdy przedtem nie potrafiłem czegoś takiego, dźwięki, jakie
wydawaliśmy można porównać np. do startującego helikoptera. Gdy zaczęliśmy jechać ja R i G
zapodawaliśmy bit-box. Jazda była fazująca, miałem ochotę wyjść na dach, ale wiedziałem, że tego
nie zrobię. Gdy już wróciliśmy z lufką to zapaliliśmy towaru i poszliśmy się bawić. Było wtedy
około 12. Do końca już nie schodziłem z parkietu, każdą wolną piosenkę tańczyłem z moją nową, w
tamtej chwili można powiedzieć dziewczyną, kilka razy jeszcze się z nią lizałem tańcząc. Jeszcze
nigdy nie byłem tak napalony na dziewczynę, miałem ochotę ją zjeść. Dzięki niej mogłem wyładować
część energii, która była we mnie skumulowana, wystarczało mi dotykanie jej ciała i całowanie
się z nią, czułem, że ona nie chce niczego więcej, po za tym była za młoda, nie chciałem zrobić
jej krzywdy. Wszystko się działo bardzo szybko i bardzo dobrze J, w pewnej chwili R mówi mi, że
już nie ma towaru, nie przejąłem się tym wcale. G miał lightowa fazę, ale bawił się razem z
nami. Disco trwało do 2. Gdy już rozbrzmiała ostatnia piosenka zapadła błyskawiczna decyzja ja i
R wracamy (mieliśmy rowery), G wracał samochodem. Przed wyjściem podszedłem do mojej dziewczyny
(kurde nawet nie wiem jak miała na imię) i powiedziałem, że już idę i do następnego spotkania,
nawet się z nią nie całowałem, wiedziałem, że R na mnie czeka, w każdym momencie kumple byli dla
mnie ważniejsi od dziewczyny. Wyszliśmy o 2, do domu wróciłem o 4. W czasie tych dwóch godzin
zrobiliśmy z R jeszcze pewne rzeczy (robiłem to pierwszy raz w życiu a czyny te są karalne,
trzeba było jednak zadbać o to żeby wyjść z długów).
Podczas trwania tripu to znaczy od 21 do 4 zarówno ja jak i R mieliśmy problemy z oddawaniem
moczu. Pierwszy raz doświadczyłem takiego uczucia. Wysikać próbowałem się kilka razy, udało mi
się to dopiero po 2. R miał już to wcześniej. Mówił, że jak się je więcej niż dwa naraz to tak
jest, a on jadł już trzeci dzień po kolei, przez te trzy dni zjadł 11 dropsów. Wcześniej, gdy
jadłem 1 dropa nie miałem takich problemów.
Pierwszy raz miałem także fazę z wydawaniem dźwięków, R miał już to wcześniej i robił to lepiej
niż ja. Dźwięki te wydawałem jeszcze następnego dnia. Po trzech dniach już mi nie wychodziły a
teraz nawet już nie próbuje, bo nie jestem w stanie i nie umiem wydawać takich dźwięków.
Opisana faza była najlepszą, jaką miałem po ekstazkach i była jakby ukoronowaniem i świetnym
zakończeniem ekstazowego klimatu, który towarzyszył mi przez 11 dni. Niedziela była ostatnim
cukierkowym dniem. W czasie tych 11 dni zjadłem 8,5 dropsa. Najpierw jadłem 5dni po kolei i
zjadłem wtedy 5,5 dropa, potem 4 dni przerwy i jeszcze dwie imprezy, na których zjadłem 3
ekstazki. Spożywałem czerwone jabłka i białe MTV. Doszedłem do wniosku, że w MTV jest więcej
amfy, bo bardziej mnie nakręcała i dłużej trzymała. Jabłka też nie były złe, być może zawierają
trochę więcej MDMA, bo wkręty po nich są lepsze, ale jazda krótsza. Kumple, z którymi jadłem
mają podobne odczucia. Przez te 11 dni całkowicie się zmieniłem, myślałem tylko o dropsach,
wszystko inne się nie liczyło, pokłóciłem się w tym czasie tak ze starymi, że w momencie, kiedy
to piszę mieszkam u babci, bo postanowiłem się wyprowadzić z domu. Codziennie wychodziłem nic
nie mówiąc i wracałem około 3 nad ranem. Z 11 ekstazowych wieczorów 7 spędziłem na dyskotece
(tej samej) za każdym razem bawiłem się z R, który w czasie tych dni zjadł ponad 20 dropsów. Gdy
nie jadłem dropsów a było to 4 dni, ekstazowy klimat wcale mnie nie opuszczał i bardzo dobrze
bawiłem się. Na każdej dyskotece czy były dropsy czy nie piliśmy browar. Według mnie piwo bardzo
pomaga ekstazce, zwłaszcza jak się zje nie więcej niż 1 dropsa.
Inny aspekt tej ekstazowej uczty to prawie zaprzestanie palenia zioła. Przez cały lipiec,
niemalże codziennie jarałem i już myślałem, że się bardzo od tego uzależniłem. Gdy zacząłem jeść
dropy zapomniałem o dotąd boskiej i wielbionej przeze mnie Marii. Wcale mi się nie chciało
palić, myślałem tylko o dropsach. Taki stan utrzymuje się do tej pory a pisząc ten tekst nie
ćpam niczego od dwóch dni i nie czuje potrzeby jarania. Nadal myślę często, bardzo często o tym
jak było na dropsach. Gdy tylko o tym zaczynam myśleć czuje się lepiej, wiem, że muszę znowu je
zjeść. Z każdym dniem jest jednak lepiej. Trzy dni po odstawieniu cukierków byłem zdolny kraść i
robić rzeczy, o których do tej pory nawet nie myślałem. Wszystko się przestało liczyć, rodzina,
zdrowie. Za dropsy oddałem swój CD-rom i kość 64 ramu. Poczułem, że ekstaza to twardy narkotyk i
wiem, że już jestem od niego uzależniony, oczywiście tylko psychicznie, jednak tak mocno, że
jeszcze nigdy tak nie miałem, po dwumiesięcznym łojeniu procha, gdy przestałem nie myślałem tyle
o tym jak teraz myślę o ekstazie. Nawet się nie próbuje oszukiwać, że to kontroluje. Nie jem od
8 dni tylko, dlatego że nie mam z skąd wziąć tych cudownych cukierków.
Nie wspominałem jeszcze nic o muzyce na E. Po prostu dopiero teraz wiem, co znaczy dobre
techno, gdy czułem jak mi się wwiercają te dźwięki do głowy to byłem w siódmym niebie. Jak to
ktoś powiedział Techno pomaga ekstazie a ekstaza pomaga techno. Poznałem także smak dobrej
imprezy. Piguła tylko na imprezie. Nie warto fazować w innym miejscu, szczególnie w samotności
nie polecam tego robić, ja bym nie mógł tego znieść, gdyż po ekstazce kocha się wszystkich
ludzi, chce się z nimi przebywać i rozmawiać, szczególnie ładne sztuki bardzo pozytywnie na mnie
wtedy oddziaływają.
Do jedzenia dropsów nikogo nie zachęcam ani nie zniechęcam. Każdy sam decyduje o tym, co robi.
WIELKIE ELO wszystkim, którzy ekstazują jak i tym, którzy tego nie robią.
- 18652 odsłony