Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

po prostu ecstasy

po prostu ecstasy

W swoim życiu, w momencie, gdy pisze ten tekst, zjadłem w sumie 11 dropsów. Swoje doświadczenie, co do pigułek szacuje na nisko-średnie, inne dragi nie są mi obce, miałem do czynienia z wieloma substancjami zmieniającymi świadomość zażywającego.

Faza, którą chcę opisać miała miejsce tydzień temu i od tamtego czasu nie jem dropsów, miałem więc czas na ustosunkowanie się i oceny na trzeźwo tego, co się działo ze mną, gdy byłem naekstazowany.


Dropsy zjadłem dopiero wieczorem, ale pokrótce przedstawię cały dzień a była to niedziela. Budzę się o 8 rano u kumpla. Wróciliśmy z nocnej imprezy, na której ja zjadłem jednego dropsa

on 3 do tego się jeszcze najebałem. W drodze powrotnej postanowiłem, że nie wracam do domu tylko

przekimam u niego i tak się stało. Do starych nie zadzwoniłem, nie wiedzieli, kiedy wrócę.

Akurat ta niedziela to były moje 19 urodziny. Obudziliśmy się z kumplem z uśmiechem, wspominając

jak było zajebiście. Poszliśmy do kuchni, kumpel- (Rafał) przyniósł piwo na dzień dobry i złożył

mi życzenia. O 10 pojechałem do domu. Starzy byli tak wkurwieni, że się wcale do mnie nie

odezwali. Nie przejmując się tym faktem o 13 wymontowałem CD-rom ze swojego kompa i nie mówiąc ani słowa pojechałem do Rafała (R)


Musiałem tak zrobić, bo nie miałem floty a wieczorem trzeba było zjeść dropsa. Wróciłem do

domu. Czułem się dziwnie, atmosfera w domu była przejebana. Starzy wcale się do mnie nie

odzywali. O 20 wybiłem z domu, oczywiście nie mówiąc ani słowa nikomu, po prostu wyszyłem. Pół

godziny później byłem u R. Ukrywał się, bo miał do niego przyjechać gość, któremu leci sare.

Mimo wszystkich kłopotów i zmartwień zawinął jeszcze 7 dropsów (też na plecy). O 9 byliśmy na

miejscu. Opisałem, cały dzień przed zarzuceniem cukierków po to, aby po części, chociaż oddać

atmosferę i klimat tego dnia.


Kupiliśmy sobie browar i siedliśmy przy stoliku. R wyjął to, co trzeba a było to 7 białych MTV.

Dał mi dwa sobie też wyjął dwa. Po minucie były już w naszych żołądkach. Siedzieliśmy czekając

na fazę. Po 10 min. R połknął jeszcze jednego dropa. Następne 20min. spędziliśmy w oczekiwaniu.

Po pół godziny poczułem, że wchodzą. Nagle przeszła przeze mnie fala gorąca, po chwili na mojej

twarzy pojawił się uśmiech, który towarzyszył mi już do końca. Skoro dropsy zaczęły działać to

weszliśmy na salę. Muzyka była świetna. Zaczęliśmy się bawić. Faza wkręcała mi się coraz

mocniej, jeszcze nigdy aż tak hard-corowo nie miałem. Cały czas tańczyłem uśmiechając się do

wszystkich. Uczucie euforii i szczęścia stopniowo narastało. Nagle zobaczyłem na sali

dziewczynę, z którą tydzień wcześniej na tej samej dyskotece i również naekstazowany całowałem

się, od razu do niej podszedłem i zacząłem z nią tańczyć. Około 22.30 przyjechał mój bardzo

dobry kumpel- (G), miał samochód. Razem z R wyszliśmy na zewnątrz. Faza była już maksymalna.

Mieliśmy jeszcze dwa dropsy, po chwili jednego już nie było, zjadł go G i wtedy wsiedliśmy do

samochodu i krzyczymy do niego JEDŹ, JEDŹ. Chcieliśmy się przejechać, chociaż kawałek. Po

przejechaniu około 6km zatrzymaliśmy się i we trzech zjedliśmy ostatnie MTV, po czym wróciliśmy

z powrotem na disco. Ja i R od razu poszliśmy się dalej bawić. Czułem się totalnie rozjebany,

tak dobrze mi jeszcze nigdy nie było. Po jakimś czasie wyszedłem na zewnątrz żeby się ochłodzić

(temperatura mojego ciała była bardzo wysoka) i napić. Gdy wchodziłem z powrotem dziewczyna, z

którą tańczyłem wyskakuje z tekstem: Czy mógłbyś udawać mojego chłopaka, bo jakiś gość się do mnie

przypierdala? Normalnie w tym momencie nie mogło mnie spotkać nic lepszego. Ze śmiechem od ucha

do ucha odpowiadam jej, że NIE i żeby ze mną poszła to z nią o tym porozmawiam. Dyskoteka była

blisko jeziora skierowałem się, więc z nią na molo. Po drodze wziąłem ją za rękę i zapytałem ile

ma lat, powiedziała, że 16 (jak dla mnie super). Zatrzymaliśmy się na końcu pomostu, stanąłem za

nią i się do niej przytuliłem. Nie namyślając się długo zacząłem się z nią całować, jeszcze

nigdy się tak nie całowałem, było tak namiętnie jak nigdy, wtuleni w siebie patrzyliśmy na

niebo. Szeptałem jej jakieś czułe słówka, coś o pięknych gwiazdach, których i tak wtedy nie

było, czułem się doskonale. Po jakimś czasie wróciliśmy do środka. Gdy tylko wszedłem zobaczyłem

ucieszoną gębę, R, który zapewne też miał dobrze. W międzyczasie G i R zakupili szuwaks, ale nie

mieliśmy lufki, R miał ją schowaną, ale trzeba było po nią pojechać, nie było żadnego problemu,

bo G miał samochód. Jeszcze przed jazdą R zaczął wydawać różne dźwięki, ja też spróbowałem.

Brzmiało to niesamowicie, nigdy przedtem nie potrafiłem czegoś takiego, dźwięki, jakie

wydawaliśmy można porównać np. do startującego helikoptera. Gdy zaczęliśmy jechać ja R i G

zapodawaliśmy bit-box. Jazda była fazująca, miałem ochotę wyjść na dach, ale wiedziałem, że tego

nie zrobię. Gdy już wróciliśmy z lufką to zapaliliśmy towaru i poszliśmy się bawić. Było wtedy

około 12. Do końca już nie schodziłem z parkietu, każdą wolną piosenkę tańczyłem z moją nową, w

tamtej chwili można powiedzieć dziewczyną, kilka razy jeszcze się z nią lizałem tańcząc. Jeszcze

nigdy nie byłem tak napalony na dziewczynę, miałem ochotę ją zjeść. Dzięki niej mogłem wyładować

część energii, która była we mnie skumulowana, wystarczało mi dotykanie jej ciała i całowanie

się z nią, czułem, że ona nie chce niczego więcej, po za tym była za młoda, nie chciałem zrobić

jej krzywdy. Wszystko się działo bardzo szybko i bardzo dobrze J, w pewnej chwili R mówi mi, że

już nie ma towaru, nie przejąłem się tym wcale. G miał lightowa fazę, ale bawił się razem z

nami. Disco trwało do 2. Gdy już rozbrzmiała ostatnia piosenka zapadła błyskawiczna decyzja ja i

R wracamy (mieliśmy rowery), G wracał samochodem. Przed wyjściem podszedłem do mojej dziewczyny

(kurde nawet nie wiem jak miała na imię) i powiedziałem, że już idę i do następnego spotkania,

nawet się z nią nie całowałem, wiedziałem, że R na mnie czeka, w każdym momencie kumple byli dla

mnie ważniejsi od dziewczyny. Wyszliśmy o 2, do domu wróciłem o 4. W czasie tych dwóch godzin

zrobiliśmy z R jeszcze pewne rzeczy (robiłem to pierwszy raz w życiu a czyny te są karalne,

trzeba było jednak zadbać o to żeby wyjść z długów).


Podczas trwania tripu to znaczy od 21 do 4 zarówno ja jak i R mieliśmy problemy z oddawaniem

moczu. Pierwszy raz doświadczyłem takiego uczucia. Wysikać próbowałem się kilka razy, udało mi

się to dopiero po 2. R miał już to wcześniej. Mówił, że jak się je więcej niż dwa naraz to tak

jest, a on jadł już trzeci dzień po kolei, przez te trzy dni zjadł 11 dropsów. Wcześniej, gdy

jadłem 1 dropa nie miałem takich problemów.


Pierwszy raz miałem także fazę z wydawaniem dźwięków, R miał już to wcześniej i robił to lepiej

niż ja. Dźwięki te wydawałem jeszcze następnego dnia. Po trzech dniach już mi nie wychodziły a

teraz nawet już nie próbuje, bo nie jestem w stanie i nie umiem wydawać takich dźwięków.

Opisana faza była najlepszą, jaką miałem po ekstazkach i była jakby ukoronowaniem i świetnym

zakończeniem ekstazowego klimatu, który towarzyszył mi przez 11 dni. Niedziela była ostatnim

cukierkowym dniem. W czasie tych 11 dni zjadłem 8,5 dropsa. Najpierw jadłem 5dni po kolei i

zjadłem wtedy 5,5 dropa, potem 4 dni przerwy i jeszcze dwie imprezy, na których zjadłem 3

ekstazki. Spożywałem czerwone jabłka i białe MTV. Doszedłem do wniosku, że w MTV jest więcej

amfy, bo bardziej mnie nakręcała i dłużej trzymała. Jabłka też nie były złe, być może zawierają

trochę więcej MDMA, bo wkręty po nich są lepsze, ale jazda krótsza. Kumple, z którymi jadłem

mają podobne odczucia. Przez te 11 dni całkowicie się zmieniłem, myślałem tylko o dropsach,

wszystko inne się nie liczyło, pokłóciłem się w tym czasie tak ze starymi, że w momencie, kiedy

to piszę mieszkam u babci, bo postanowiłem się wyprowadzić z domu. Codziennie wychodziłem nic

nie mówiąc i wracałem około 3 nad ranem. Z 11 ekstazowych wieczorów 7 spędziłem na dyskotece

(tej samej) za każdym razem bawiłem się z R, który w czasie tych dni zjadł ponad 20 dropsów. Gdy

nie jadłem dropsów a było to 4 dni, ekstazowy klimat wcale mnie nie opuszczał i bardzo dobrze

bawiłem się. Na każdej dyskotece czy były dropsy czy nie piliśmy browar. Według mnie piwo bardzo

pomaga ekstazce, zwłaszcza jak się zje nie więcej niż 1 dropsa.

Inny aspekt tej ekstazowej uczty to prawie zaprzestanie palenia zioła. Przez cały lipiec,

niemalże codziennie jarałem i już myślałem, że się bardzo od tego uzależniłem. Gdy zacząłem jeść

dropy zapomniałem o dotąd boskiej i wielbionej przeze mnie Marii. Wcale mi się nie chciało

palić, myślałem tylko o dropsach. Taki stan utrzymuje się do tej pory a pisząc ten tekst nie

ćpam niczego od dwóch dni i nie czuje potrzeby jarania. Nadal myślę często, bardzo często o tym

jak było na dropsach. Gdy tylko o tym zaczynam myśleć czuje się lepiej, wiem, że muszę znowu je

zjeść. Z każdym dniem jest jednak lepiej. Trzy dni po odstawieniu cukierków byłem zdolny kraść i

robić rzeczy, o których do tej pory nawet nie myślałem. Wszystko się przestało liczyć, rodzina,

zdrowie. Za dropsy oddałem swój CD-rom i kość 64 ramu. Poczułem, że ekstaza to twardy narkotyk i

wiem, że już jestem od niego uzależniony, oczywiście tylko psychicznie, jednak tak mocno, że

jeszcze nigdy tak nie miałem, po dwumiesięcznym łojeniu procha, gdy przestałem nie myślałem tyle

o tym jak teraz myślę o ekstazie. Nawet się nie próbuje oszukiwać, że to kontroluje. Nie jem od

8 dni tylko, dlatego że nie mam z skąd wziąć tych cudownych cukierków.

Nie wspominałem jeszcze nic o muzyce na E. Po prostu dopiero teraz wiem, co znaczy dobre

techno, gdy czułem jak mi się wwiercają te dźwięki do głowy to byłem w siódmym niebie. Jak to

ktoś powiedział Techno pomaga ekstazie a ekstaza pomaga techno. Poznałem także smak dobrej

imprezy. Piguła tylko na imprezie. Nie warto fazować w innym miejscu, szczególnie w samotności

nie polecam tego robić, ja bym nie mógł tego znieść, gdyż po ekstazce kocha się wszystkich

ludzi, chce się z nimi przebywać i rozmawiać, szczególnie ładne sztuki bardzo pozytywnie na mnie

wtedy oddziaływają.


Do jedzenia dropsów nikogo nie zachęcam ani nie zniechęcam. Każdy sam decyduje o tym, co robi.

WIELKIE ELO wszystkim, którzy ekstazują jak i tym, którzy tego nie robią.

Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media