Znowu widzę pułkownika B. — olbrzymia kupa płynnych świń wylała mu się z lewego oka, które zniekształciło się przy tym w sposób potworny. Scena teatralna — na niej potwory sztuczne. Ohydny świnio ryj w zielonej konfederatce z piórkiem. (Witkacy, Peyotl)
Kanał RSS neurogroove

"ta kapa mnie przerosła..."

"ta kapa mnie przerosła..."

Na tego sylwka planowałyśmy wiele rzeczy... ;D Chciałyśmy zapodać wszystko po kolei, ale niestety z niezależnych od nas przyczyn wszystko (no może prawie wszystko) przepadło... :( Pomyślałyśmy No nie... sylwek bez kapy to nie sylwek.... Na szczęście w domu była gałka muszkatołowa... Potrzebowałyśmy dość dużo tego, więc ona poszła do sklepu po dwie paczki startej gałki, a ja kruszyłam przyprawę znalezioną u babci na tarce... Wsypałyśmy całość do dwóch szklanek (wyszło tak prawie pół szklanki gałki na pół szklanki wody). Około 20:30 zaczęłyśmy pić jeszcze ciepłą bryje (bo tylko tak można to nazwać)... W zapachu wywar przypominał mi wymiociny. Smak taki raczej bliżej nieokreślony... Najgorsze było to, że po każdym łyku gałki z wodą miałam odruch wymiotny... W sumie męczyłam jedną szklankę napoju około dwóch godzin, a wszystko dlatego, że nie mogłam wypić tego duszkiem, było niemożliwe z powodu tych odruchów wymiotnych, po drugie, gdy tylko wzięłam łyczka, to w ustach pojawiał mi się tak okropny smak, że następne podejście do szklanki musiało nastąpić dopiero po przejściu mi tego smaku...


Tak jakoś po godzinie zachciało mi się spać (nie wiem, czy to było spowodowane wypiciem gałki, czy może najzwyczajnie w świecie byłam zmęczona...) Poszłam spać i gdy się obudziłam, miała zamglony obraz, za każdą chodzącą osobą widziałam smugi powietrza i wogóle wszystko mi się wydawało dziwne... Pierwszy etap jazdy można porównać do niezłej kapy po alkoholu... Obraz mi spowalniał, a światło mnie raziło i zamazywało się. Po mniej więcej 30 minutach zaczęła mi się śmiechawa jak po bakaniu, bez przerwy się śmiałam i nie umiałam przestać... Co chwila patrzałam w jakiś punkt i nie umiałam oderwać od niego wzroku... Dość interesujący był także moment, gdy po zamknięciu oczu widziałam pasy wymalowane białą farbą na autostradzie... Wewnętrzne kąciki oczu zaczęły mnie ciągnąc do przodu, a ja ewidentnie nachylałam się do przodu... Świat wydawał mi się całkiem nierealny i słabo pamiętam te mało znaczące momenty mojej kapy... Wiem, że po około godzinie zachciało mi się tak cholernie spać, że dosłownie położyłam się na podłodze w dużym pokoju i zasnęłam...


Obudziłam się koło 8:00 rano, więc postanowiłam się umyć... Po drodze do łazienki strasznie zachciało mi się wymiotować i musiałam siedzieć dość długo koło kibla marząc tylko o tym, żeby się wyrzygać... Chwilami chciałam już ładować palec do gardła, by jak najszybciej przestał mnie boleć brzuch... Jakoś w końcu wstałam i weszłam do kabiny... Zapach mydła sprawił, że zaczęłam się dusić (a może tylko wydawało mi się, że nie mam powietrza...), musiałam otworzyć drzwi od prysznica... Nagle zrobiło mi się cholernie słabo i myślałam, że zaraz na prawdę rzygnę... Musiałam usiąść... Potem woda zaczęła płynąć do góry i nagle zrobiło się pełno bąbelków, które wlatywały mi do nosa i nie mogłam oddychać... Było mi strasznie gorąco... Znów musiałam iść spać, a gdy się obudziłam wszyscy szli na kolację do dziadków... Ja nie mogłam, bo miałam tak zajebane oczy, że każdy by mnie sczaił... Mimo, że miałam zamglone szpary zamiast oczu, to wszystko doskonale widziałam, ale światło mnie dalej strasznie raziło i nie umiałam (albo też nie miałam siły) otworzyć ich szerzej... Wszystko tak jak na bakaniu... Dodam jeszcze, że cały czas w ciągu istnienia kapy widziałam jakieś świecące punkciki na meblach, które ruszały się i przypominały świetlne gąsienice...


Poszłyśmy na dwór... Kumpele zaczęły wmawiać mi, że za ścianie starej kamienicy są jakieś dziwne napisy... Po spojrzeniu na kamienicę i przyjrzeniu się dokładnie ścianom budynku rzeczywiście ujrzałam litery i mogłam bez problemu odczytać wyrazy i zdania... Hmmm co tam się jeszcze działo... Teraz nie umiem sobie przypomnieć, bo to już trochę czasu minęło... Wiem tylko, że miałam jazdę przez jakieś dwa dni... Potem zaczęła już trochę przypominać kaca... Suszyło mnie i strasznie chciało mi się jeść i spać... Takie drobne schizy dalej miałam, ale nie były już tak realistyczne jak na początku... Ciagle się czegoś bałam...


Podsumowanie... Żałuję, że namęczyłam się tyle przy piciu tej mieszanki... Plusem na pewno jest niska cena kapy i jej długość... Czas trwania trochę męczący, potem zaczęło mnie to nudzić i chciałam zrobić wszystko, żeby to się już skończyło... Na pewno dużym minusem jest ta ciągła chęć żyganie, która w moim przypadku na szczęście nie trwała tak długo (ok 1 godziny)... Schizy dość fajne i realistyczne, ale nie zdarzały mi się często.... Nie były także tak zajebiste, jak się spodziewałam, ale może jednak miało być więcej tej gałki... Tego już raczej nigdy nie będę chciała sprawdzić... ;D Okropny jest także ten kac na drugi dzień... Do tego teraz czuję się jakbym straciła co najmniej pół roku w swoim życiorysie, bo nie pamiętam połowy kapy, a ta dziura w pamięci wydaje mi się potwornie wielka... Gałkę polecam tylko osobom o silnych żołądkach i kubeczkach smakowych... Podczas picia gałki żałowałam, że rozpoznaję smak... ;D I jeszcze zdanie na koniec...: Gałka to tylko jedna wielka męczarnie i wolałabym zbierać przez rok, by załatwić sobie porządne bakanie, niż mieć codziennie za darmo kapę na gałce... ;D;D;D


Ocena: 
Zawartość serwisu NeuroGroove jest dostępna na licencji CC BY-SA 4.0. Więcej informacji: Hyperreal:Prawa_autorskie
© hyperreal.info 1996-2024
design: Metta Media