trip po bieluniu
detale
raporty unknown
- Jak zostać G-łupawym B-ambrem L-unatycznym (krótki poradnik)
- Zoologiczno spirytualny trip na benzydaminie
- Do czego służy otwieracz???
- Podróż barką
- DXM - moja miłość skończyła się tragedią.
- To chyba Bóg...
- DOI - SROI (Pyndolowe Stany Po Umyciu Pach)
- Tramal wciąga.. 500mg
- Jak się nie nudzić, czyli DXMowe wagary.
- Tramadol test trip
trip po bieluniu
podobne
Okej, oczy mi już się uspokoiły, więc chyba mogę w spokoju opisać moją podróż. Ziarenek mieliśmy wprawdzie niedużo (gdyby to policzyć, to na dwie osoby wyszłoby dwie, może dwie i pół łyżeczki nie czubate, takie od herbaty), ale za to smak miały wystarczająco okropny (bardzo podobny do A.Nervosa).
Po oficjalnym spożyciu odczekaliśmy jakieś pół godziny i wyruszyliśmy na podbój miasta. Od razu po wyjściu na ulicę zauważyłem, że nie czuję swojego ciała. Idąc w zupełnej ciszy jakieś 15 minut kolory otaczających mnie neonów i innych świecidełek zaczęły się zmieniać. Od jaskrawo-zielonego, przez niebieski na czarnym kończąc. Jestem pewien, że normalnie te znaki nie zmieniaja kolorów. Potem zaczęliśmy gadać. Rozmowa była tak niesamowicie dziwna, że trudno ją opisać. Idę sobie z boku, gadam z kumplem, który nagle pojawia się za mna. Ja wciąż myślę, że stoi obok mnie, więc spoglądam i... widzę go. Potem patrzę do tyłu - jest drugi! Spojrzałem jeszcze raz w bok, ale już go nie zobaczyłem. Został jakies 20 metrów za mną, koło kiosku.
Po jakiejś godzinie od zażycia zaczęło się najfajniejsze. Widziałem się jak w grze TPP-zza pleców. Słyszałem, jak moje ciało fizyczne gada i całkiem mnie to śmieszyło. Pamietam że strasznie dużo mówiłem, ale nie potrafiłbym powiedzieć o czym. Ja się po prostu nie sluchałem. Wolałem pogrążyć się w myślach. Przypominało to takie pseudo-przebudzenia. W pewnym momencie przerwałem myślenie, bo ktoś natrętnie mi przeszkadzał. Za chwilę zdałem sobie sprawę, że to ja sam. Szliśmy przez miasto, a ja wciąż myślałem. Doszedłem do wniosku, że tak mogłbym żyć - bez ciała fizycznego. Że to tylko zbędny ciężar. Myślałem jak zostać w takim stanie na zawsze - moje ciało robiłoby wszystko, co robi do tej pory, ja zaś - poświęciłbym się myśleniu i dążył do doskonałości. Myśli, które wtedy przemknęły mi przez głowe były tak pokręcone, że moja psychika wyparła się ich - nie pamiętałem o nich już po zakończeniu jazdy. Wiem, że były maksymalnie dziwne. Chciałbym móc powiedzieć, że były mądre, głupie albo bezsensowne, ale nie mogę, gdyż trudno zamknąć je w tych kilku słowach. One nie oscylowały w tych kategoriach - były kategorią samą w sobie.
Po dwóch - trzech godzinach postanowiłem wrócić do ciała. To, co działo się z moim wzrokiem przechodzi ludzkie pojęcie. Patrząc na przypadkowych przechodniów mogłem zobaczyć i poczuć (w smaku) ich myśli. Patrzę na jakiegoś żula i widzę, że gość ma przesrane - jak wróci do domu to żona go wywali. Pozostawia sobie nadzieję, że ma gdzie wrócić. Tylko to trzyma go przy życiu. A jeśli wróci i żona go wywali z domu - nie będzie miał już gdzie wracać. Beznadziejne no nie? Napomnę jeszcze tylko, że myśli tego człowieka były bardzo kwaśne. Myśli większości starszych osób były gorzkie, zaś młodych ludzi - słodkie, ew. lekko goryczkowate. Była jedna osoba, której myśli smakowały inaczej. Był to mój kumpel, również po zażyciu. Nie potrafię powiedzieć, jaki to był smak. Coś jakby połączenie cynamonu z goździkami i... bezsmakowością. Zauważyłem wtedy, że istnieje coś takiego jak bezsmakowość. Jeśli coś nie ma smaku, to czuć właśnie ten smak - obrzydliwa bezsmakowość. Nie zauważaliście tego, no nie? Jest to najobrzydliwszy smak, jaki kiedykolwiek poczułem.
W międzyczasie działo się ze mną jeszcze bardzo wiele innych rzeczy, które trudno byłoby opisać. Np. czułem się sercem. Widziałem swoje wnętrzności i co chwila łapały mnie skurcze. Czułem się taki malutki i zatraszony... Fajne były też zmiany twarzy na początku podróży. Powiększające się oczy, dziwne usta i malutkie uszy. I tablice rejestracyjne. Nagle zauważyłem, że otaczają mnie tablice rejestracyjne. Jest ich tak strasznie dużo, wszystkie są w zmowie i mnie nienawidzą. Jeśli producent tablic zamontowałby do każdej małą pluskwę, to mógłby słyszeć właściwie wszystko, co dzieje się na świecie. A jeśli zamiast pluskwy zamontowałby bombę? Nie ufajcie tablicom rejestracyjnym! Cały czas czuję się skołowany. Jestem jednak pewien, że gdyby nie problemy ze wzrokiem na drugi dzień byłby to najfajniejszy trip mojego życia.
Było naprawdę bardzo odkrywczo. Boję się spróbować jeszcze raz - co ja bym powiedział rodzicom, gdybym zupełnie oślepł? Zdrugiej strony - może następnym razem uda mi się zapamiętać kilka fajnych rzeczy, które podrzucała mi pod-, a może nawet nadświadomość...
- 19436 odsłon