euforyczna ekscytacja i psychodela z mdma
detale
euforyczna ekscytacja i psychodela z mdma
podobne
Ekstazy - jak sama nazwa sugeruje - dostarcza niesamowitych wrażeń. Dobrej jakości, czysty towar zapewnia naprawdę euforyczną, nieoczekiwaną i niespodziewaną podróż w głąb siebie. W głąb czystej przyjemności duchowo fizycznej. A to wszystko za cudownym połączeniem amfetaminy i syntetycznej meskaliny, razem tworzących niesamowicie zgrany duet.
Miejsce akcji - mój pokój
Czas akcji - noc z soboty na niedzielę (5-6.07)
Czas trwania - około 4-5 godzin
Osoby towarzyszące - Di
Sposób zażycia i wielkość dawki - doustnie, 125 mg (pół tabletki).
WAŻNE! Mam stuprocentową pewność co do jakości i czystości towaru i mogę powiedzieć, że był naprawdę wysokiej klasy.
Tyle słowem wstępu. Teraz opowiem o moich przeżyciach.
Godzina 22:30, siedzę przy stole, na którym znajduje się kilka rodzajów używek. Szwedzki stół rozkoszy. Wpatruję się w świeżutką, od dawna wyczekiwaną zdobycz - MDMA. Cztery niebieskie, małe tabletki. Poza tym woreczek z kilkoma gramami marihuany i haszu oraz dwa space muffiny z haszem zakupionych w coffeshopie. Nie wiem, którą drogę dziś wybrać - skusić się na coś nowego, czy chillautować po staremu.
Krótka chwila przemyśleń, narada z Di - decyzja zapada - extazy.
Około 22:45 dzielę jedną z tabletek na pół (tak zasugerował nam Pan Mikołaj, na pierwszy raz). Z szeroko otwartymi oczami połykamy maleńkie, błękitne półksiężyce o gorzkim smaku amfetmainy.
Już po około 15-20 minutach wyostrzają mi się zmysły. Zaczynam dostrzegać falowanie nierówności na białych ścianach pokoju. Wpatruję się w Di - jej czarne oczy są ogromne, a jej na codzień brzoskwiniowe usta stały się krwiście czerwone. Wygląda naprawdę pięknie.
Zaczynam czuć zachwyt, ale też poirytowanie wszechogarniającymi bodźcami wzrokowo-słuchowo-czuciowymi. Potocznie nazywane "wchodzeniem" wchłanianie się substancji nie jest specjalnie przyjemne, ale zdecydowanie prostsze i subtelniejsze niż w przypadku 4-HO-MET czy LSD. Czuję pragnienie. Szybkim, acz lekko chwiejnym krokiem udaję się do kuchni i nalewam szklankę wody. Wracając zatrzymuję się na chwilę, moją uwagę przykuwa faktura drewnianego blatu w kuchni. Idę do pokoju. Siadam na krześle i zauważam znaczącą różnicę. Źrenice Di są ogromne, zajmują prawie całą powierzchnię ciemnobrązowej tęczówki. Uśmiecham się do siebie.
Och, nie mogę sobie znaleźć miejsca. Wyglądam przez okno. Chłodne, wilgotne, deszczowe powierze ma boski zapach. Orzeźwia mnie. Wychylam się bardziej. Śliska powierzchnia jezdni układa się w symetryczne, psychodeliczne, tak dobrze mi znane fraktale. Liście rosnących wzdłuż drogi drzew, teraz, nocą, ciemnozielone, wręcz złowrogie poruszają się spokojnie w rytm podmuchów letniego wiatru.
Chowam się z powrotem do pokoju. Lekko skołowana dosłownie rzucam się na miękkie łóżko i odpływam. Leżę na brzuchu, z twarzą dociśniętą do poduszki. Moje myśli krążą wokół rozkoszy, którą czuję w dole brzucha. Skupiam się na tym intensywnym uczuciu i na niczym więcej.
Nie wiem, co zrobić. Nadal leżeć, wsłuchując się w rytm uderzeń swojego serca, czy wstać, zostać w domu czy wyjść. Nie wyobrażam sobie jednak opuszczać bezpiecznego pokoju. Impreza? Nieee. Nie ma mowy. Zostanę tu. Mój umysł się otwiera i czuję, że to dopiero początek.
Siadam na łóżku i przykrywam się kołdrą, bo moje ciało zaczyna drżeć. Di nadal siedzi na krześle, przy stole rozkoszy. Wołam ją. Przesuwam się i lekko poklepuję ręką miejsce obok mnie. Di też jest skołowana. Odwraca głowę w moją stronę. Patrzymy sobie w oczy. Ponownie zapraszam ją na miejsce obok siebie. Niepewna, ale wyraźnie zadowolona wstaje i spokojnym krokiem udaje się w moja stronę.
Siedzimy koło siebie, milcząc i zastanawiając się nad tym, co dalej. Po chwili zaczynamy rozmawiać. Słowa same płyną z ust. Pomimo, że ostatnimi czasy nasza relacja przechodziła wzloty i upadki, a właściwie raczej same upadki, rozmawiamy swobodnie. Wszystko, co chcę powiedzieć, mówię bez zastanowienia. W końcu rozumiem, czego chcę i mogę o tym powiedzieć Di.
(Nie będę się wdawać w więcej szczegółów dotyczących naszej rozmowy, bo to nie ma znaczenia dla trip-raportu.)
Po około godzinie obie czujemy ulgę. W końcu się udało. Nie będzie juz kłamstwa i oszustw. Siedzimy nadal na łóżku, oparte o ścianę. Tematy do rozmów same się pojawiają, odpowiednie słowa same się znajdują. Cały czas czuję przyjemność fizyczną, mam nadapy euforii, ekscytacji, radości. Czuję tą dobrze mi znaną psychodeliczą miłość do świata. Wiem, że następnym razem udam się w plener by podziwiać piękno natury. Halucynacje wzrokowe polegają głównie na falowaniu obrazu i towrzeniu się fraktalnych wzorów na jednolitych teksturach róznych powierzchni. Przesyt bodźców powoduje, że nie mam ochoty na słuchanie muzyki. Wystarczy cisza wczesnej nocy i dzwięk naszych oddechów. Czuję się spełniona, szczęśliwa i odstresowana. Widok znacznie powiekszonych źrenic Di bardzo mnie raduje, powoduje uśmiech na mojej twarzy. Każda myśl, która przechodzi mi przez głowę, jest pozytywna. Widzę dobre aspekty życia i mam poczucie sensu w życiu. Jak ja lubię narktotyki...
Około 02:30 działanie extazy zaczyna słabnąć. Mija punkt kulminacyjny. Spada poziom serotoniny, ale nadal jest bardzo przyjemnie. Dotychczasowe pobudzenie i ekscytacja zamieniają się w spokojną senność. Postanawiamy z Di zapalić marihuanę. Wkładam kulkę zielonego suszu do cybucha w fajce wodnej. Podapalam i wciągam znajomo pachnący dym. Di robi to samo. Fala przyjemności rozchodzi się po moim ciele, oddycham głęboko. Leniwie rozciagam się w łóżku, nadal bardzo zadowolona z rozmów i całej sytuacji. Czuję, że ogarnia mnie senność. Idę zmyć makijaż, przebieram się i myję zęby. Wszystko ma swoje miejsce. Ład i zaspokojenie duchowe. Uczucie motyli w brzuchu. Wszystko jest takie przyjemne.
Około 3:30 idziemy spać. Sen jest mało prodyktywny, budzę się o 9, zmęczona, trochę skołowana i niewątpliwie smutna, ale mimo wszystko zadowolona z całej nocy. Obniżony poziom serotoniny daje się we znaki. Było cudownie, ale to już koniec.
Podsumowując całą noc:
Trip był niesmaowity. Jeden z lepszych w życiu. Porównywalny do LSD, podobny do 4-HO-MET, ale o wiele bardziej pobudzający. Zdecydowanie czuć działanie dwóch środków -amfetaminy - przyśpieszone bicie serca, uczucie "noszenia", power, gadatliwość - oraz syntetycznej meskaliny - haluzynacje wzrokowe, ogromny skok poziomu serotoniny, euforia, uczucie miłości do świata. Połączenie tych sustancji bardzo zwiększa libido, zapewne seks jest po zażyciu niesamowity.
Jesli chodzi o negatywne aspekty - skoki ciśnienia, lekkie trudności z oddychaniem (najlepszą metodą na ich zniwelowanie jest picie wody i głębokie oddychanie w pozycji leżącej z zamkniętymi oczami), nieprzyjemne odczucia przy wchłanianiu i przy wydalaniu MDMA z organizmu. Poza tym naprawdę nie polecam przekraczać na pierwszy raz dawki, którą zażyłam, czyli 125 mg. Spowoduje to tylko nasilenie negatywnych efektów.
Moja ocena - 10/10. Jedno z najbardziej pozytywnych przeżyć narkotycznych.
PS.
Ten raport nie ma na celu nakłaniania osób trzecich do zażywania narkotyków. Jest to czysto subiektywna opinia i opis MOICH przeżyć. Muszę również dodać, że eksperymantowałam już z kilkoma środkami, znam granice swojego ciała i mam silną psychikę. Zdaję sobie sprawę z możliwości uzależnienia, dlatego przestrzegam niedoświadczone osoby - zanim rozpoczniecie przygodę z narkotykiami, najpierw poznajcie siebie i wyznaczcie swoje granice. Wszystko jest dla ludzi, ale tylko pod warunkiem zachowania zdrowego rozsądku.
PS. 2.
Dodaję adekwatny obrazek:)
- 43428 odsłon
Odpowiedzi
Trimethoxymethamphetamine
Hej :) tr całkiem miły - gratuluję pozytywnego przeżycia.
Wydaje mi się (jestem praktycznie pewien), że mdma nie powoduje "fraktali" jedynie podbicie kolorów, wrażenie pływania i "blur". Wzorki częściej dotycza chyba MDA...
Co więcej, obydwa związki są fenyletylaminami (zawierają ww. szkielet we wzorze, MDMA zawiera w sobie szkielet amfetaminy/metamfetaminy) ale ciężko ją nazwać połączeniem meskaliny i amfetaminy.
http://www.bluelight.org/vb/threads/610607-Trimethoxymethamphetamine - tutaj ktoś rozkminia taki związek.
Warto pooglądać wzory na wiki i pokminić - przez dragi polubiłem nieco chemię. (Choć prawdopodobnie często się mylę więc ww. info. do zweryfikowania).
Peace.
Obrazek
http://pharmrev.aspetjournals.org/content/55/3/463/F1.large.jpg